Jergen

Nowicjusz
Dołączył
30 Wrzesień 2007
Posty
288
Punkty reakcji
1
Wiek
26
Miasto
z kątowni
Witam :)

Ostatnio zastanawiałem się nad pewną rzeczą. Zaznaczam, że z psychologią miałem do czynienia bardzo malutko i wszystko to biorę na tzw. 'chłopski rozum' ;).

Książka to nie film. Gdy czytamy jakiś tekst, jakąkolwiek opisywaną sytuację, to mamy ją w głowie jako wyobrażenie, a nie jak w filmie, widzimy ją od razu, podaną na talerzu. U każdego taka stworzona we własnych myślach sytuacja na podstawie danego tekstu może się różnić szczegółami, raczej nigdy nie będzie identyczna, a zawsze będzie dążyła bardziej w kierunku, w jakim czytelnik chciałby, żeby podążała aniżeli w faktycznym, w jakim założył to autor tekstu. Mam na myśli to, że jeśli jakiś bohater nie jest przedstawiony szczegółowy jeśli chodzi o wygląd, to czytelnik ma wolne pole do popisu i w tym miejscu wykaże się wyobraźnią. Jeśli jest kobietą, to zapewne stworzy w swojej głowie jakiegoś umięśnionego przystojniaka. I ot, tym różni się książka od filmu. Oczywiście to moje subiektywne przemyślenia.

A teraz pytanie do tezy, a w sumie hipoteza oparta na tezie, która zresztą w pewnym stopniu również jest hipotezą :O. A więc skoro sytuacja przedstawiona w tekście zawsze jest w naszej głowie jako nasze wyobraźnie, to czy kiedy czytamy straszną historię, jakiś dobry horror boimy się, to w gruncie rzeczy chcemy się bać? Bo czy autor tekstu nie przedstawia tylko sytuacji jako tekst, a to my w naszej wyobraźni zamieniamy go w coś, co nas przeraża? Oznaczałoby to, że czasem nawet podświadomie (niektórzy nawet świadomie :)) lubimy poczuć dreszczyk, jeśli boimy się tekstu pisanego. A osoby z silną wolą przedstawiałyby sobie całą historię w trochę mniej straszny sposób, niż to proponuje autor swoim tekstem i czytałyby ją bez żadnych uznawanych powszenie za negatywnych uczuć, a nawet z uśmiechem na twarzy?

Do takich refleksji skłonił mnie trochę mój przypadek - jakiś rok temu zacząłem czytać razem ze znajomą creepypasty. Do większości podchodziłem sceptycznie, aczkolwiek znam swoją naturę i nawet świadomie czasem oglądam mocne horrory, ponieważ lubię się bać. A więc tak też się stało, że te zazwyczaj dosyć krótkie teksty cholernie mnie przerażały, a mimo to brnąłem w to dalej. Miałem uczucie, że ktoś się na mnie patrzy, musiałem się odwracać za siebie, a mimo czytałem kolejne historie. Lubiłem to. Kiedy po roku do tego wróciłem, po przeczytaniu dziesięcu losowych past nie poczułem nic. Zastanawiałem się dlaczego. Po pierwsze byłem wtedy zmęczony, śpiący, nie miałem raczej na nic ochoty - tym bardziej na strach i myślę, że zadziałał tutaj mechanizm wcześniej opisany. Nie chciałem się bać nawet podświadomie, a więc moja wyobraźnia nie rysowała sytuacji, które by mnie przerażały. Jestem ciekaw, co o tym sądzicie.

Pozdrawiam ;)
 

Hailie

Bywalec
Dołączył
17 Wrzesień 2010
Posty
475
Punkty reakcji
118
Jergen napisał:
A teraz pytanie do tezy, a w sumie hipoteza oparta na tezie, która zresztą w pewnym stopniu również jest hipotezą :O. A więc skoro sytuacja przedstawiona w tekście zawsze jest w naszej głowie jako nasze wyobraźnie, to czy kiedy czytamy straszną historię, jakiś dobry horror boimy się, to w gruncie rzeczy chcemy się bać? Bo czy autor tekstu nie przedstawia tylko sytuacji jako tekst, a to my w naszej wyobraźni zamieniamy go w coś, co nas przeraża? Oznaczałoby to, że czasem nawet podświadomie (niektórzy nawet świadomie :)) lubimy poczuć dreszczyk, jeśli boimy się tekstu pisanego. A osoby z silną wolą przedstawiałyby sobie całą historię w trochę mniej straszny sposób, niż to proponuje autor swoim tekstem i czytałyby ją bez żadnych uznawanych powszenie za negatywnych uczuć, a nawet z uśmiechem na twarzy?
Wydaje mi się, że to w jakim stopniu boimy się czytając horror zależy tylko i wyłącznie od naszej wyobraźni i emocji a nie od tekstu. Dzięki wyobraźni możemy dowolnie pokonywać opory jakie stawia nam rzeczywistość fizyczna i zmieniać je. Dlatego też jestem bardziej za czytaniem książek a potem oglądaniem ich ekranizacji niż odwrotnie. Osobiście nie lubię horrorów, bo są one dla mnie zbyt "odległe", wolę dramaty psychologiczne.
Też uważam, że silne osobowości radzą sobie lepiej ze strachem i to nie tylko czytając tego typu książki. Człowiek w pewnych standardowych sytuacjach, może zachowywać się niestandardowo i osiągać podobny wynik, gdyby postąpił tak jak zazwyczaj. Oczywiście to zależy od wielu czynników złożonych i można się nad tym długo rozwodzić (np. temperament). Zmienność osobnicza to pierwsze kryterium pod jakim należałoby to oceniać.
H. J. Eysenck stwierdził, że ludzie dzielą się na tych co panują na emocjami i tych, którzy się im poddają (ekstrawertycy, introwertycy, zrównoważeni) - te typy w pewnym stopniu się mieszają.

Myślę, że każdy z nas z miejsca dostaje pewną bazę, którą w ciągu życia rozwijamy bądź nie i to ona ma wpływ na nasze emocje i wyobraźnię. Budujemy własną historię, wypracowujemy sobie nawyki, zainteresowania, zdolności, sposób zachowania i tak powstaje osobowość.
 

Jergen

Nowicjusz
Dołączył
30 Wrzesień 2007
Posty
288
Punkty reakcji
1
Wiek
26
Miasto
z kątowni
Z pierwszymi akapitem twojej wypowiedzi jak najbardziej się zgadzam. Natomiast:

H. J. Eysenck stwierdził, że ludzie dzielą się na tych co panują na emocjami i tych, którzy się im poddają (ekstrawertycy, introwertycy, zrównoważeni) - te typy w pewnym stopniu się mieszają.
Czy chciałaś przez to powiedzieć, że ci bardziej podatni na emocje mogą odczuwać większy strach czytając książki? Jeśli tak, to zdaje mi się, że w większym stopniu to jednak nasze podejście do przerażających tekstów i nasza podświadomość, która w zależności od naszego stanu, nastroju itp. decyduje, jaki obraz nasz umysł wykreuje. Nie wydaje mi się również, żeby silna osobowość w tym wypadku miała tak wielkie znaczenie w przeciwieństwie do powyższych. Według mnie książkowy strach z definicji jest taki sam jak chociażby jak ten filmowy, lecz powstaje w innym sposób i wpływają na niego inne czynniki, dlatego też osoby z tą silną osobowością wcale nie muszą być na niego mniej podatne.
 

Hailie

Bywalec
Dołączył
17 Wrzesień 2010
Posty
475
Punkty reakcji
118
Po prostu wydaje mi się, że silne osobowości nie poddają się tak łatwo emocjom. Wiadomo, że zależy to od sytuacji, nastroju, może nawet pory dnia lub otoczenia?
Zakodowałam sobie, że silne osobowości kierują się raczej rozumem, nie wyobraźnią, która jest raczej wybujała u wrażliwych artystów (czyli psychologicznie słabszych osobowości). Może słyszałeś, że to właśnie oni są bardziej podatni na choroby psychiczne.
Mogę się mylić, bo psychologia gdzieś mi się tylko przewinęła na studiach, a ostatnio czasem sobie coś przeczytam o tej jakże rozległej dziedzinie.
 
0

03092010

Guest
Hailie napisał:
Zakodowałam sobie, że silne osobowości kierują się raczej rozumem, nie wyobraźnią, która jest raczej wybujała u wrażliwych artystów (czyli psychologicznie słabszych osobowości). Może słyszałeś, że to właśnie oni są bardziej podatni na choroby psychiczne.
Slyszalam. Jak np Vincent van Gogh czy Zbigniew Herbert.
 
Do góry