Nazwałem, bo takie przejawy adwokackiego powołania, jak obrona i wstawianie się za Alanem miałaś i masz nadal.
Adwokatów trzeba temu kto sam nie daje rady, więc to żaden powód do dumy. :026:
satanista znalazł adwokata kościołowi... (szatański chichot...)
Taki jak mówiłem, nie ma to znaczenia ilu adwokatów by miał kościół gdy ludzie wątpią w boga, kiedy zada mu się małą ranę.
A ja mam troche inny problem, odnośnie kleru. Od zawsze ich nie trawie, nie lubie księży, uważam ich za oszustów i naciągaczy. W Boga wierzę i nie jest mi potrzebny jakis chłop w sutannie. Na religie chodzę.
Skoro nie wierzysz a księży (według mnie) traktujesz prawidłowo to po co Ci ta religia?
Chyba, że masz takie szerokie horyzonty myślowe jak szanowna Maszkowa.
Sprawa ma sie tak: pisalismy sprawdzian z religii i z kolegą zamieniłem sie na rzędy, nadal każdy z nas miał inne pytania i pisalismy. Ksiądz sie zorientował i zrobił taka awanture ze głowa mała. Gdyby sie przyczepił o te sprawdziany to zleciało by to po mnie.
Olewaj go i tyle, religia to nic ważnego skoro się nie ma co do tego żadnych konkretnych zamiarów - praktykowanie katolicyzmu np.
Ale on zamiast o tych sprawdzianach zaczął nas wyzywać, mówił ze do Kościoła nie chodzimy i takie tam.
Pisałeś, że jesteś nie wierzący więc co Cię obchodzi taki argument - "nie chodzisz do kościoła!". Pomijam, że nie powinno Cię tam być.
Ani na religii ani w kościele.
Mysle ze nie obedzie bez rozmowy z wychowawca. Jak myslicie, dalej mam chodzić na religie czy nie?
Wychowawca Ci za to głowy nie urwie, a co do lekcji to decyduj czy chcesz dalej ściemniać i udawać kogoś za kogo się sam nie uważasz czy robić to co do tej pory.