Kolega mojego chłopaka

marakiki

Nowicjusz
Dołączył
23 Styczeń 2012
Posty
14
Punkty reakcji
0
Hej, zacznę od tego, że jestem z moim chłopakiem już 2,5 roku. Wiem, że go kocham i że to na nim mi zależy. Ostatnio jednak pojawił się problem, który nie daje mi spokoju. Jakiś czas temu mieliśmy jechać z naszymi wspólnymi znajomymi na weekend za miasto, mój chłopak jednak w ostatniej chwili musiał zrezygnować z powodu egzaminu. Powiedział, żebym jechała bez niego i dobrze się bawiła. Wyjazd się udał było sympatycznie, tak wyszło że czas spędzałam głównie z jego kolegą (były jeszcze z nami dwie dziewczyny, ale były zajęte głównie swoimi chłopakami), do niczego nie doszło, ale było jakoś tak no nie wiem miło i teraz ciągle myślę o nim. Nie na zasadzie, że och zakochałam się, podoba mi się, ale poprostu mam go tak jakby 'w głowie'. Nie wiem co o tym myśleć i dlaczego tak jest. Może dlatego, że brakuje mi czegoś w moim chłopaku? Próbowałam to przemyśleć i znalazło się kilka takich rzeczy, porozmawialiśmy zresztą o tym i chcemy nad tym popracować, ale jak wyrzucić z myśli tego kolegę? Nie chcę się nakręcać, wiem, że chcę być tylko z P. i nie chcę żeby coś się popsuło. Ale jednocześnie martwię się, bo ostatnio często spotykamy się w naszym gronie z kolegą P.

Co o tym myślicie? Co robić?
 

Columb

Nowicjusz
Dołączył
7 Październik 2006
Posty
194
Punkty reakcji
2
Wiek
34
Skoro twój P się tylko liczy to po jakimś czasie powinno przejść:) A wydaje mi się że to takie tylko chwilowe zauroczenie nowością:)
 

marakiki

Nowicjusz
Dołączył
23 Styczeń 2012
Posty
14
Punkty reakcji
0
Najlepsza metoda - starać się w miarę możliwości nie utrzymywać z nim kontaktu. Z czasem, jak nie będziesz go widywać, Ci przejdzie.
Skoro twój P się tylko liczy to po jakimś czasie powinno przejść :) A wydaje mi się że to takie tylko chwilowe zauroczenie nowością :)

Columb: mam nadzieję, tak mi się wydaje, że P się liczy.. Ale w tamten weekend no nie wiem przy tym drugim poczułam sie jakbym była wolna, siedzieliśmy razem, gadaliśmy i piliśmy pod gwiazdami, poczułam sie jakoś tak magicznie, mam zresztą wrażenie że i on mnie obserwuje itp.

Blancos: no i tu zonk, bo w ten weekend znowu paczka zaplanowała wyjazd tym razem, żeby odrobić nieobecność P na ostatnim wyjeździe. i trochę się boję.
ogólnie to nie wiem co myśleć.
 
B

Blancos

Guest
Columb: mam nadzieję, tak mi się wydaje, że P się liczy.. Ale w tamten weekend no nie wiem przy tym drugim poczułam sie jakbym była wolna, siedzieliśmy razem, gadaliśmy i piliśmy pod gwiazdami, poczułam sie jakoś tak magicznie, mam zresztą wrażenie że i on mnie obserwuje itp.
Dziewczyno, na litość pańską... coś czuję, że jakbym założył sklep z jajami to byłabyś pierwszą klientką (bez urazy, oczywiście):) Musisz podjąć męską decyzję - albo ważny jest dla Ciebie P. i ograniczasz kontakt z tym drugim, aby Cię do niego nie ciągnęło, albo chcesz spróbować z tym drugim i zrywasz z P. Krótka piłka.

Blancos: no i tu zonk, bo w ten weekend znowu paczka zaplanowała wyjazd tym razem, żeby odrobić nieobecność P na ostatnim wyjeździe. i trochę się boję.
Gdyby tylko natura wymyśliła coś takiego jak język... Zawsze możesz odmówić wyjazdu, albo uprzedzić swojego partnera, że chcesz spędzić ten wyjazd prawie wyłącznie z nim, albo pogadać z tym drugim i powiedzieć mu, że Ci przykro, ale jesteś zajęta i jeżeli jest Tobą zainteresowany to lepiej, aby odpuścił, bo nie chcesz zrywać ze swoim chłopakiem.

Poza tym - nawet jak pojedziesz to wcale nie musisz spędzać dużo czasu z tym drugim. Możesz postarać się spotykać go tylko w większej paczce znajomych. Co to za problem?

ogólnie to nie wiem co myśleć
Tego nikt Ci tutaj nie powie - sama musisz zebrać swoje myśli i zdecydować, którego wolisz.
 

marakiki

Nowicjusz
Dołączył
23 Styczeń 2012
Posty
14
Punkty reakcji
0
Dziewczyno, na litość pańską... coś czuję, że jakbym założył sklep z jajami to byłabyś pierwszą klientką (bez urazy, oczywiście) :) Musisz podjąć męską decyzję - albo ważny jest dla Ciebie P. i ograniczasz kontakt z tym drugim, aby Cię do niego nie ciągnęło, albo chcesz spróbować z tym drugim i zrywasz z P. Krótka piłka.


Gdyby tylko natura wymyśliła coś takiego jak język... Zawsze możesz odmówić wyjazdu, albo uprzedzić swojego partnera, że chcesz spędzić ten wyjazd prawie wyłącznie z nim, albo pogadać z tym drugim i powiedzieć mu, że Ci przykro, ale jesteś zajęta i jeżeli jest Tobą zainteresowany to lepiej, aby odpuścił, bo nie chcesz zrywać ze swoim chłopakiem.

Poza tym - nawet jak pojedziesz to wcale nie musisz spędzać dużo czasu z tym drugim. Możesz postarać się spotykać go tylko w większej paczce znajomych. Co to za problem?


Tego nikt Ci tutaj nie powie - sama musisz zebrać swoje myśli i zdecydować, którego wolisz.

dzięki, co do Twojego pierwszego akapitu - wiem jak to głupio i naiwnie (niestety :D), ale właśnie sama nie wiem jak to nazwać ani dlaczego tak się dzieje. mam tak pierwszy raz, do tej pory tylko P. był w moich myślach.
wiem, że mogę odmówić ale P już mi pisał jak bardzo chce jechać i że będzie fajnie. Zrobię wiec jak mówisz i postaram się skupić na P. bardzo chcę żeby między nami było tak magicznie i spontanicznie bo właśnie tego trochę ostatnio brakuje - tylko stresy, studia, szara codzienność.
Wszystko zależy ode mnie, to też wiem, pisałam tu głównie żeby poznać punkty widzenia np. osób które przeżyły takie 'zauroczenie' w związku.
 

kaiser

where is my mind?
Dołączył
19 Grudzień 2011
Posty
736
Punkty reakcji
30
Miasto
Warszawa
ale w sumie o co chodzi - ludzie się spotykają, rozstają, spotykają innych ludzi, rozstają... itepe, itede :D
czasami związki zawarte w przedszkolu trwają latami, ale to są raczej wyjątki ;)
 

Sholek

Nowicjusz
Dołączył
24 Luty 2007
Posty
23
Punkty reakcji
0
dzięki, co do Twojego pierwszego akapitu - wiem jak to głupio i naiwnie (niestety :D), ale właśnie sama nie wiem jak to nazwać ani dlaczego tak się dzieje. mam tak pierwszy raz, do tej pory tylko P. był w moich myślach.
wiem, że mogę odmówić ale P już mi pisał jak bardzo chce jechać i że będzie fajnie. Zrobię wiec jak mówisz i postaram się skupić na P. bardzo chcę żeby między nami było tak magicznie i spontanicznie bo właśnie tego trochę ostatnio brakuje - tylko stresy, studia, szara codzienność.
Wszystko zależy ode mnie, to też wiem, pisałam tu głównie żeby poznać punkty widzenia np. osób które przeżyły takie 'zauroczenie' w związku.
chyba w związku chodzi o to, aby pomagać sobie nawet kiedy nie jest kolorowo, kiedy jest szara codzienność, stresy. Zmienisz sobie chłopaka i to wszystko zniknie? zaraz pojawią się kolejne problemy i znów będziesz szukać oparcia w nowym partnerze? Jeżeli Ci naprawdę zależy na P, jest dla Ciebie dobry, szanuje Cię to nie ma co ,,wyszukiwać" w nim cech, kórych on nie ma a posiada ten drugi. Takie jest moje zdanie. Zrób tak, abyś potem tego nie żałowała
 

marakiki

Nowicjusz
Dołączył
23 Styczeń 2012
Posty
14
Punkty reakcji
0
chyba w związku chodzi o to, aby pomagać sobie nawet kiedy nie jest kolorowo, kiedy jest szara codzienność, stresy. Zmienisz sobie chłopaka i to wszystko zniknie? zaraz pojawią się kolejne problemy i znów będziesz szukać oparcia w nowym partnerze? Jeżeli Ci naprawdę zależy na P, jest dla Ciebie dobry, szanuje Cię to nie ma co ,,wyszukiwać" w nim cech, kórych on nie ma a posiada ten drugi. Takie jest moje zdanie. Zrób tak, abyś potem tego nie żałowała

wiem. nie chcę żeby to wyszło tak, że się tłumaczę czy coś - ale naprawdę nie chodzi mi w ogóle o to, żeby przejść z tą drugą znajomością na jakiś inny etap, nie uznaję zdrady i napewno nie przespałabym się z tamtym. To nie jest tak, że tylko siedzę i marzę i czekam na okazje żeby polecieć do kolegi mojego chłopaka.

Problem polega na tym, że myślę o nich dwóch, P. to ktoś z kim czuję się bezpiecznie, kogo uwielbiam całować i przytulać, kto jest oparciem i przy kim mogę być w 100 procentach sobą. X to rozmowy, poczucie humoru, błyskotliwość i spontaniczność i czar jak na początku każdej znajomości. No właśnie - wiadomo, że w związkach czasem pojawiają się drugie osoby, chłopak ogląda się za ładną dziewczyną, dziewczyna z koleżankami plotkuje o przystojnym chłopaku. Ale to jest coś innego - jak jestem z P. sam na sam - to X nie istnieje. Problem zaczyna się kiedy jestem sama albo kiedy właśnie spotykamy się z X w większym gronie (a teraz wakacje, skończy się sesja i paczka będzie nas wyciągać na wycieczki, imprezy, spotkania) wtedy czuję jego wzrok na sobie, widzę że szuka moich spojrzeń, uśmiecha się - nie wiem na ile to jest siła mojej ew. nadinterpretacji, ale ogólnie moja kobieca intuicja mnie raczej nie zawodzi i to sprawia, że ja też o nim myślę. Nie wiem, może schlebia mi jego ew. zainteresowanie i jakoś przez to świruję.

Tak czy siak - wiem, że ewentualne decyzję będe musiała podjąć sama, ale to nie o to chodzi. Bardziej o to - jak to zatrzymać (jak by co następne spotkanie z P. planuje sam na sam, nie chcę się spotykać w większym gronie, wystarczy mi ostatni weekend - teraz chcę się skupić na P. spędzić romantyczny dzień) i o to, co się ze mną dzieję? Czy to wszystko znaczy że już nie kocham P.?

ale w sumie o co chodzi - ludzie się spotykają, rozstają, spotykają innych ludzi, rozstają... itepe, itede :D
czasami związki zawarte w przedszkolu trwają latami, ale to są raczej wyjątki ;)

Myślę, że związek z kolegą chłopaka raczej nie ma racji bytu. Teoretycznie mówiąc, on pewnie nie wykonałby żadnego poważniejszego kroku w stronę dziewczyny kumpla.
 

Sholek

Nowicjusz
Dołączył
24 Luty 2007
Posty
23
Punkty reakcji
0
moim zdaniem to po prostu głupie, chwilowe zauroczenie. Musisz się odizolować od tego gośćia, bo przez przypadek może dojdzie do jakiegoś pocałunku i będziesz tego żałować, a jeżeli tamtemu koledze nie będzie zależeć na Tobie jeżeli byś dla niego rozstała się z P. albo będzie kim innym kogo wcześniej w nim widziałaś stracisz swoją miłość i będziesz miała ogromne pretensje do siebie. Czyli krótko mówiąc: jeżeli Ci dobrze z P. to niech tak zostanie a o tamtym zapomnij
 

Anabele

Nowicjusz
Dołączył
12 Czerwiec 2012
Posty
126
Punkty reakcji
5
Wiek
33
Nie wiem, kto wpadł na pomysł, że człowiek może kochać tylko jedną osobę na raz. A nawet nie kochać, lecz choćby tylko żywić do niej cieplejsze uczucia.
Przedstawię sprawę obiektywnie: każdy z nas jest od maleńkości uczony, że trzeba kochać rodziców. Ok, nie ma sprzeciwu. Trzeba kochać również rodzeństwo, jeśli się takie ma. Również nie ma problemu. Dziadków też się kocha, wujków już trochę mniej. Na tym etapie edukacji mówi się dziecku, że jak będzie duże pozna chłopaka/dziewczynę, zakocha się, pobiorą się i będą żyli długo i szczęśliwie. A stan zakochania sprawi, że nie będzie mógł/nie będzie mogła odbarzyć ciepłymi uczuciami żadnego innego człowieka, bo będzie to sprzeniewierzenie się miłości, zdrada i samo zło.
Wyjaśnijcie mi, dlaczego tak jest? Dlaczego skoro człowiek może kochać rodziców, babcie, rodzeństwo, zwierzątka i wiele innych rzeczy, tak uparcie wmawia mu się, że może, a wręcz musi kochać tylko jedną osobę? Dlaczego gdy czujemy jakieś pozytywne uczucia do kogoś innego będąc jednocześnie w związku, od razu gnębią nas wyrzuty sumienia?
Dla mnie sprawa jest prosta: ludzkie serce jest wybitnie pojemne i wręcz stworzone do mnożenia miłości. A co tymczsem się dzieje? Społeczeństwo pozwala nam nienawidzić tyle osób ile dusza zapragnie, ale jeśli mamy kochać... To tylko jedną osobę. A wszelki objaw miłości na ulicach jest od razu piętnowany, choćby całujący się ludzie. A kiedy na ulicy wybuchnie bójka, nikogo to nie rusza. Tak, całowanie się to zło, przestępstwo, a bicie się to normalny ludzki odruch i społeczeństwo jest wobec niego wyrozumiałe.
Droga Autorko Postu, to, co odczuwasz jest naturalne. Ludzkie serce nie zna ograniczeń, a wręcz to usilne ograniczanie go przez społeczeństwo sprawia, że serce się kurczy i jego możliwości kochania znacznie maleją, a może raczej - zapomina ono, "jak to się robi". Jeśli Twój chłopak nie jest zarozumiałym bucem, nie będzie mu przeszkadzało, że chcesz się zaprzyjaźnić z jego kolegą. Relacje z innymi ludźmi nas rozwijają, a tym samym - rozwijają nasz związek. Może się okazać, że dzięki bliższej znajomości z kolegą Twojego chłopaka, spojrzysz na swojego chłopaka z innej perspektywy, odrkyjesz inne jego zalety, a Wasza relacja się umocni. A co wiem z pewnością: dzięki nowej znajomości będziesz szczęśliwsza i tym samym wniesiesz więcej szczęścia do swojego związku, na czym skorzysta również i Twój chłopak. Bo tak to chyba działa: kiedy Ty jesteś szczęśliwa, partner cieszy się Twoim szczęściem i odwrotnie.
Tak, wiem, jest jeszcze zazdrość. "Nie możesz z nim wyjść, to będzie zdrada etc.". Ja jednak wytrwale powtarzam, że miłość wolna jest od zazdrości. Zazdrość jest cechą chęci dominacji i posiadania, a to chyba nie ma zbyt wiele wspólnego z miłością. Polecam ten tekst: http://zenforest.wordpress.com/2008/11/01/idea-zazdrosci-bog-kobiety-i-wartosci/
Powodzenia! :)
 

loniasek

Nowicjusz
Dołączył
12 Styczeń 2011
Posty
261
Punkty reakcji
8
Wiek
30
Miasto
Malbork
A ja ani trochę nie zgodzę się z poprzedniczką.

Wyjaśnijcie mi, dlaczego tak jest? Dlaczego skoro człowiek może kochać rodziców, babcie, rodzeństwo, zwierzątka i wiele innych rzeczy, tak uparcie wmawia mu się, że może, a wręcz musi kochać tylko jedną osobę? Dlaczego gdy czujemy jakieś pozytywne uczucia do kogoś innego będąc jednocześnie w związku, od razu gnębią nas wyrzuty sumienia?

Jak w ogóle można porównywać miłość do rodziców, rodzeństwa, rodziny ect. z miłością do chłopaka/dziewczyny, żony/męża?! Jeżeli uważasz że w obu przypadkach miłość ta jest taka sama, to gratuluje! A wyrzuty sumienia gnębią nas, poprzez uczciwość do ukochanej osoby, bo skoro ma się tą jedyną osobę, to po co nam ktoś inny tak bliski płci przeciwnej?
Jeśli Twój chłopak nie jest zarozumiałym bucem, nie będzie mu przeszkadzało, że chcesz się zaprzyjaźnić z jego kolegą. Relacje z innymi ludźmi nas rozwijają, a tym samym - rozwijają nasz związek. Może się okazać, że dzięki bliższej znajomości z kolegą Twojego chłopaka, spojrzysz na swojego chłopaka z innej perspektywy, odrkyjesz inne jego zalety, a Wasza relacja się umocni.

Z tego co tutaj napisałaś wynika, że jeżeli nie będzie mu się podobało to, że jego dziewczyna chce sie zaprzyjaźnić z jego kumplem, to będzie zarozumiałym bucem tak? Najgorsza głupota jaką słyszałem.. skoro teraz juz coś poczuła do jego kumpla, a był to tylko jeden miły wieczór i to z całą paczką znajomych, to pomyślałaś co mogłoby się zdarzyć, gdyby sie zaprzyjaźnili?!
 

Anabele

Nowicjusz
Dołączył
12 Czerwiec 2012
Posty
126
Punkty reakcji
5
Wiek
33
A ja ani trochę nie zgodzę się z poprzedniczką. Jak w ogóle można porównywać miłość do rodziców, rodzeństwa, rodziny ect. z miłością do chłopaka/dziewczyny, żony/męża?! Jeżeli uważasz że w obu przypadkach miłość ta jest taka sama, to gratuluje! A wyrzuty sumienia gnębią nas, poprzez uczciwość do ukochanej osoby, bo skoro ma się tą jedyną osobę, to po co nam ktoś inny tak bliski płci przeciwnej?


Otóż można. Miłość jest jedna, choć oczywiście są różne jej przejawy. Miłośc do partnera to miłość + pożądanie + pociąg fizyczny. Sama miłośc jednak pozostaje taka sama, bo wypływa z tego samego źródła. Ponadto, gdyby to były różne uczucia, miłość do rodziców miałaby osobną nazwę, ta do partnera osobną, a ta do rodzeństwa jeszcze inną. Warto też dodać, że każda miłość niesie ze sobą potrzebę kontaktu fizycznego. W dzieciństwie dziecko przytula się do rodziców jak często może, kiedy dorasta, tylko sporadycznie. Dlaczego? Bo nawet to społeczeństwo piętnuje. Siostra chce pocieszyć siostrę, bierze ją na ulicy za rękę - oho, lesbijki, spalić je na stosie! Brat przytula brata - o, to niemoralne! Matka całuje w czoło dorosłego syna - co ona sobie wyobraża! Ojciec bierze nastoletnią córkę pod rękę - to na pewno jej sponsor. Przyjaciele się obejmują - zgroza w biały dzień. Tylko pary mają "prawo" do kontaktu fizycznego. Choć również w bardzo ograniczonym zakresie.
Och, to straszne! Mieć w życiu więcej niż jedną bliską osobę płci przeciwnej! Co by się to mogło stać! Istny armagedon! Jeśli Twoja "uczciwośc do ukochanej osoby" każe Ci odgrodzić się od świata płci przeciwnej (a czasem nawet własnej), pozbawić się możliwości poznania wspaniałych ludzi, rozwoju poprzez kontakt z nimi, odkrycia siebie na nowo dzięki nim, to duża ofiara. Wręcz ogromna. Brakuje mi palców u rąk i nóg by wyliczyć znane mi przypadki osób, które w imię "uczciwości" odgrodziły się od świata, a po rozpadzie związku - zostały same jak palec. Człowiek jest zwierzęciem stadnym. Potrzebuje innych innych ludzi. WSZYSTKICH, i tych płci przeciwnej, i tych własnej. Tylko poprzez kontakt z drugim człowiekiem można się rozwijać, poznawać. A zamknięcie się w związku z jedną osobą prędzej czy później spowoduje wypalenie, skoro każda ze stron trwa w tym samym stanie i nie wnosi do relacji nic nowego.

Z tego co tutaj napisałaś wynika, że jeżeli nie będzie mu się podobało to, że jego dziewczyna chce sie zaprzyjaźnić z jego kumplem, to będzie zarozumiałym bucem tak? Najgorsza głupota jaką słyszałem.. skoro teraz juz coś poczuła do jego kumpla, a był to tylko jeden miły wieczór i to z całą paczką znajomych, to pomyślałaś co mogłoby się zdarzyć, gdyby sie zaprzyjaźnili?!


No, może nie zarozumiałym, ale bucem na pewno. Zakaz ze strony chłopaka autorki postu będzie oznaczał, że:
1. Rości sobie prawo do decydowania z kim ma się spotykać jego dziewczyna, a to oznaka zaborczości.
2. Jego ego wyrosło na niezwykle bujny okaz... Rzuca się i wije z zazdrości.
3. Nie ufa jej. Zakładam, że życzy sobie jej szczęścia, więc powinien ufać, że to, co jego partnerka wybiera, jest dla niej słuszne i przyniesie jej szczęście.
Bardzo chętnie posłucham, co by się mogło zdarzyć, wręcz umieram z ciekawości. Na pewno to, co by się zdarzyło, byłoby tak tragiczne, że katastrofa Titanica to przy tym nic.
Ja widzę kilka scenariuszy, każdy jest tak samo pozytywny:
1. Spędzają ze sobą czas, zaprzyjaźniają się, dzięki kontaktowi z innym mężczyzną autorka postu widzi swojego mężczyznę w szerszej perspektywie, lepiej go rozumie.
2. Przyjaźń rozkwita, uczucia w związku też, a gdy autorka postu ma jakieś problemy, zawsze ma dwie bliskie osoby, które mogą jej pomóc.
3. Okazuje się, że z kolegą autorka postu czuje się lepiej niż ze swoim chłopakiem. Wtedy czeka pewien czas. Jeśli utwierdzi się w swoim przekonaniu, wtedy ma wybór: albo ciągnąć związek, albo go zakończyć i spróbować szczęścia z kolegą. I nie, w tym przypadku nie można powiedzieć, że kolega rozbije ich związek. Nie ma czegoś takiego jak rozbijanie związków. Jeśli w takiej sytuacji związek się kończy, znaczy, że nie był mocny i trwały, a kolega jest błogosławieństwem, które pokazuje słabość związku w którym się było.
 

marakiki

Nowicjusz
Dołączył
23 Styczeń 2012
Posty
14
Punkty reakcji
0
dziękuję Wam za te posty. Jak na razie czekam na dalszy rozwój wypadków. Zobaczymy, nie szukam kontaktu z tamtym, staram się 'być' dla P. On (X) do mnie pisał ostatnio, wydaję mi się, że pod byle jakim pretekstem, gadaliśmy ale od kilku dni sie nie odzywa. Może sobie poprostu wkręcam, ze jest zainteresowany?

Zauważyłam też, że mój stosunek do X jest totalnie 'platoniczny' myśli krążą głównie wokół rozmowy czy spędzenia czasu z nim, albo tego czy mogłam zwrócić jego uwagę. Nie marzą mi się pocałunki ani nic w tym stylu. Czułość i tęsknota do P - bez zmian.
Więc w sumie nie wiem co to ma być, zobaczę co będzie dalej ale nie wiem, trochę się boję.

Anabele:
P. nie jest typem zazdrośnika (a jak już to tego nie okazuję) chyba niczego się nie domyśla, raz tylko powiedział, że chce troche przystopować z wypadami w większej grupie bo chce żebyśmy pobyli sami. Chciałam być fair i powiedziałam mu że gadałam z X, zapytał tylko o czym i że spoko.
 

Megicc

Nowicjusz
Dołączył
18 Lipiec 2009
Posty
88
Punkty reakcji
1
Najważniejsze że Jesteś Szczera z chłopakiem wporządku wobec Jego tak Trzymaj,Rób to co Tobie serce podpowiada i sumienie,Bądź z swoim chłopakiem a wszystko dobrze się potoczy
 

marakiki

Nowicjusz
Dołączył
23 Styczeń 2012
Posty
14
Punkty reakcji
0
Witajcie, postanowiłam odświeżyć wątek gdyż coraz więcej się dzieje, a ja mam wrażenie że wpakowałam się po uszy w jakąś idiotyczną sytuację. Nie wiem co robić i co myśleć. Wszystko jest takie dziwne, a mnie coraz bardziej ciągnie do X. Wszystko zaczęło się kiedy powiedział mi, że cieszy się, że mógł mnie lepiej poznać i że jestem w pobliżu, zwierza mi się (jest po rozstaniu z dziewczyną) i b. często gadamy o tym co nas gryzie, co się u nas wydarzyło. Z czego się cieszyłam, bo chciałabym mieć takiego przyjaciela. Piszemy albo gadamy glownie sms albo fb ze sobą prawie codziennie (P. wie o tych naszych pogaduszkach, mówię mu że to takie przyjacielskie rozmowy i on sprawia wrażenie jakby się tym w ogóle nie przejmował.) np. o jego złamanym sercu (zostawiła go) i tym, że sobie nie radzi. Wszystko byłoby ok, gdyby nie to, że czasem się dziwnie zachowuje np. mówi mi że jestem cudowna/urocza/dziękuje mi za czas, za rozmowy/czasem wysyła buziaczki (ignoruję to) albo pisze że gdyby umiał, to napisałby dla mnie wiersz, gdy go zapytam jak się trzyma odpowiada mi że beznadziejnie ale że jak gadamy to jest dobrze. Nie wiem o co chodzi, bo po takim zachowaniu np. pada tekst w stylu że tęskni za eks albo opowiada mi o jakiejś dziewczynie z którą mu nie wyszło. Nie wiem co myśleć ale muszę się też Wam przyznać, że myślę o Nim coraz więcej. Uwielbiam z Nim rozmawiać i żartować.

Tyle nas łączy, możemy gadać godzinami. Przedwczoraj byliśmy w odwiedzinach u znajomych, P. musiał iść i zostawił mnie z nimi, prosząc X i drugiego kolegę, żeby mnie odprowadzili do domu. Ten drugi się wykręcił i zostałam sama z X. Na pożegnanie uściskałam tego kolegę (znam go dłużej niż P. i X.) i kątem oka zauważyłam jak X na to popatrzył. Tak w ogóle to on zawsze stara się mi pomagać, opiekować mną w pewnym sensie, nawet nasza koleżanka żartowała z tego kilka razy np. jak wpadliśmy do niego do domu, to zwróciła mu uwagę, że ma też innych gości oprócz mnie. Kiedy wracaliśmy i doszliśmy pod mój dom, to myślałam że pożegna się jak zwykle czyli powie pa i pójdzie ale tym razem mnie przytulił (może dlatego że wcześniej uściskałam kolegę) ale tak po przyjacielsku (poklepał mnie); raz też upił się i pisał do mnie w nocy, że mu pomagam i że dzięki, że jesteś. Następnego dnia przepraszał i nawet żartował, że następnym razem będzie uważał na sms-y po alkoholu (co było dziwne, bo w sumie nie napisał nic głupiego ani czego mógłby ię wstydzić).

Jeśli chodzi o P, to dalej mam wobec niego dużo czułości, tęsknie za nim ale jednocześnie czuję się b. zaniedbana (wiem, że on pracuje, ale czasem mam wrażenie że praca to też trochę wymówka widujemy się ledwie kilka godzin/tyg.), ciągle chodze smutna i X. to trochę wyczuwa i nie wiem, może dlatego mnie tak przytulił i poklepał dla pocieszenia. Może rzeczywiście chce się tylko przyjaźnić a ja to wyolbrzymiam? Wiele opowiadał mi o tym, że jest nieśmiały i ma problemy z dziewczynami, rzeczywiście jest tak, że przez internet gadamy duuużo i nie ma tej blokady ale kiedy tak się zdarzy, że jesteśmy sami, to często milczymy albo tylko patrzy na mnie.

Wiem, że pewnie mnie skrytykujecie, ale musiałam to z siebie wyrzucić. staram się wciąż jakoś to ogarnąć, skupić się na P. ale to jak walka z wiatrakami (nie pomaga mi jego postawa ani wcześniej zażegnany kryzys który przechodziliśmy jakiś czas temu) Nie wiem co myśleć o zachowaniu X, ani o tym co robić z P. Czuję się beznadziejnie i coraz bardziej mnie to przytłacza, tymbardziej że mam też kilka innych problemów życiowych i dobija mnie to, że kolega poświęca temu więcej uwagi i zrozumienia niż P. Myślicie, że on coś do mnie czuje? Co powinnam zrobić?;//
 

n i h i l i s t a

Nowicjusz
Dołączył
14 Kwiecień 2011
Posty
282
Punkty reakcji
15
Miasto
Katowice
Zmień P na X, potem X na V, potem V się wk*rwi i nim zdążysz go porzucić z Y zmiesza Cię z błotem i zostawi. Wtedy założysz nowy temat jacy to faceci są bez uczuć.
 

marakiki

Nowicjusz
Dołączył
23 Styczeń 2012
Posty
14
Punkty reakcji
0
Zmień P na X, potem X na V, potem V się wk*rwi i nim zdążysz go porzucić z Y zmiesza Cię z błotem i zostawi. Wtedy założysz nowy temat jacy to faceci są bez uczuć.

Ależ proszę, ulżyj sobie. Nie będę się tłumaczyć ani wybielać, wiem, że jestem w beznadziejnej sytuacji, ale nie chcę nikogo zdradzać ani bawić się uczuciami, jak na razie udaje mi się być w porządku bo niczego przed P. nie ukrywam (no oprócz moich wątpliwości) a i wobec X zachowuję się jak koleżanka. P. był wobec mnie też nie w porządku, tylko że kiedyś miałam do tego podejście 'wszystko Ci wybaczę bylebyś był ze mną', teraz coraz częściej myślę o naszym związku w bardziej realny sposób. X. dopiero poznaję tak naprawdę, nie wiem co sądzić o jego zachowaniu. Cały problem jest w mojej głowie, mam tyle wątpliwości, że nie wiem jak postąpić ale zdradzać, wymieniać chłopaka raz na tydzień, jak napisałeś - też nie zamierzam. Nigdy nie zdarzyła mi się taka sytuacja i nie wiem co z tym wszystkim robić, w czasie poprzednich związków byłam wierna i nawet nie przyszła by mi do głowy taka sytuacja.
 

n i h i l i s t a

Nowicjusz
Dołączył
14 Kwiecień 2011
Posty
282
Punkty reakcji
15
Miasto
Katowice
Ciekawe Blancos czy gdybym zmienił wyraz na "myszka" dalej uznałbyś to za wstawkę. Nazywajmy rzeczy po imieniu, hormony buzują. Niech mi tulipan wyrośnie na czole jeżeli jestem jedynym, który tak myśli. Nawet podświadomie zostało to wprost wyrażone: "Wszystko jest takie dziwne, a mnie coraz bardziej ciągnie do X.". Wstawiłbym tu niewulgarne, krótkie porównanie, ale je po prostu usuniesz.

Skoro jest z nim 2 i pół roku i w niczym chłopak nie zawinił i ciężko pracuje, to mnie ch*j bierze jak słyszę o takich sytuacjach. Szukamy zapasowej opcji, ale się jeszcze nie przerzucamy bo możemy zostać zupełnie na lodzie.

Czasem mam wrażenie, że oczekuje się od faceta żeby był zawsze jak Elvis Presley - zawsze zadziwiał, zaskakiwał czymś nowym, troszkę kokietował z innymi aby wzbudzić zazdrość, nie chodził do pracy i ciągle się bawił. No ale rzecz jasna kasę też musi mieć. Nie rozumie to, że trzeba się poświęcić żeby nie wylecieć na zbity pysk z roboty. Nie rozumie to, że facet bywa zmęczony i oczekuje wytchnienia od swojej partnerki - nie tego, by w nagrodę jego luba rozglądała się za gratisową opcją.
 
B

Blancos

Guest
Ciekawe Blancos czy gdybym zmienił wyraz na "myszka" dalej uznałbyś to za wstawkę. Nazywajmy rzeczy po imieniu, hormony buzują.
To samo można powiedzieć w sposób kulturalny i niekulturalny. Gdybyś napisał np. "jesteś niewyżyta seksualnie", "cierpisz na zespół nadmiernego popędu", "hormony buzują", etc. to bym się nie czepiał.

A co do autorki to nawet nie chce mi się tego komentować. Sprawa jest prosta jak budowa cepa i to jeszcze z instrukcją obsługi, i trzema instruktorami, naprawdę. Dziewczyna ma chłopaka i zakochała się w innym. Zdarza się, wielkie rzeczy. Rozwiązaniem czegoś takiego jest po prostu podjęcie decyzji, co zresztą pisałem wcześniej, czy zostaje się z tym, z którym się jest, czy zrywa się z obecnym i próbuje z tym drugim. Innej opcji nie ma. Idąc dalej - jak się decyduje zostać z obecnym to trzeba rozważyć to, czy ten pociąg do tego nowego jest na tyle mocny, że nie jest się w stanie go opanować, czy nie - jeżeli jest się w stanie to kontrolować to można utrzymywać kontakt, jeżeli nie to trzeba ten kontakt albo zerwać, albo drastycznie zminimalizować, ponieważ utrzymywanie bliskich stosunków z kimś, do kogo Cię "ciągnie" w sytuacji, gdzie jest się zdecydowanym zostać z obecnym partnerem, skrajną, bez urazy, głupotą, ponieważ owe relacje nie doprowadzą w 9/10 przypadków do wzrostu zainteresowania tym "nowym" i zarycia się w takiej sytuacji, w jakiej jest autorka. Co w tym u diabła trudnego do zrozumienia?

Jeśli chodzi o P, to dalej mam wobec niego dużo czułości, tęsknie za nim ale jednocześnie czuję się b. zaniedbana (wiem, że on pracuje, ale czasem mam wrażenie że praca to też trochę wymówka widujemy się ledwie kilka godzin/tyg.), ciągle chodze smutna i X. to trochę wyczuwa i nie wiem, może dlatego mnie tak przytulił i poklepał dla pocieszenia.
Gdyby tylko człowiek miał coś takiego jak usta i mógł powiedzieć temu partnerowi: "słuchaj, czuję się zaniedbywana, chcę, żebyś poświęcał mi więcej uwagi"... O, chwileczkę - przecież człowiek ma coś takiego jak usta! Tu znowu sprawa jest prosta jak słup - mówisz partnerowi, że nie poświęca Ci dosyć uwagi, czego oczekujesz i co Ci się nie podoba, prowadzisz spokojną rozmowę, starasz się zrozumieć jego argumenty (tak, zrozumieć - bo w życiu nie ma tak, że "ja chcę i tak być musi bez względu na wszystko" i czasami trzeba zrozumieć to, że druga strona może być na tyle zapracowana i zmęczona, że nie ma czasu ani siły na fajerwerki) i starasz się, razem z partnerem, wypracować jakiś kompromis. Co w tym u licha trudnego?

Jeżeli ta rozmowa nie przynosi skutku i partner, bez obiektywnych powodów, Cię zaniedbuje i/lub nie jesteś z nim szczęśliwa to zrywasz.

Czuję się beznadziejnie i coraz bardziej mnie to przytłacza, tymbardziej że mam też kilka innych problemów życiowych i dobija mnie to, że kolega poświęca temu więcej uwagi i zrozumienia niż P. Myślicie, że on coś do mnie czuje? Co powinnam zrobić?;//
1. Podjąć decyzję, czy chcesz być z P. czy z X.
2. Jeżeli chcesz być z P. - postarać się naprawić wasz związek (np. porozmawiać o tym zaniedbywaniu).
3. Jeżeli chcesz być z X. - zerwać z P. i starać się związać z X.

Czy X coś czuje? A skąd ktoś z nas ma to wiedzieć? Mi to wygląda na to, że czuje, ale może być też tak, że on ma po prostu taki styl bycia i jesteś dla niego bardzo bliską przyjaciółką. Znowu - gdyby tylko człowiek miał usta, albo chociaż palce, internet i klawiaturę... Ach, jeszcze jedno - zanim zapytasz się X. czy coś czuje, podejmij decyzję, czy chcesz dalej być z P. Jeżeli chcesz być z P. to uczucia X. nie mają żadnego znaczenia, jeżeli nie chcesz być z P. to z nim zrywasz i wtedy dopiero uczucia X. nabierają znaczenia. Bawienie się w coś takiego, że "jeżeli X. mnie kocha to zerwę dla niego z P., a jeżeli nie to postaram się naprawić to, co mam z P., aby nie być samą" jest jednoznacznie złe moralne i głupie.

Skoro jest z nim 2 i pół roku i w niczym chłopak nie zawinił i ciężko pracuje, to mnie ch*j bierze jak słyszę o takich sytuacjach. Szukamy zapasowej opcji, ale się jeszcze nie przerzucamy bo możemy zostać zupełnie na lodzie.
Mi to właśnie też na to wygląda. Nie obraź się autorko, ale Ty nie piszesz nic o tym, jak to się starasz naprawić Twój związek z P. - Ty oczekujesz, że on złapie jakieś wątpliwe sygnały i gesty, a do faceta często trzeba prosto z mostu - masz problem, mówisz o tym. Co więcej - także odnoszę wrażenie, że Ty wychodzisz gdzieś tam z takiego założenia, że chcesz z kimś być i ciągnie Cię do tego X, ale nie chcesz zostawiać swojego partnera, bo nie wiesz, czy X. odwzajemnia Twoje uczucia i nie chcesz, aby było tak, że zdecydujesz się na zakończenie związku z P. a od X. usłyszysz, że dla niego jesteś tylko przyjaciółką i w rezultacie zostaniesz na lodzie, tzn. sama.

Czasem mam wrażenie, że oczekuje się od faceta żeby był zawsze jak Elvis Presley - zawsze zadziwiał, zaskakiwał czymś nowym, troszkę kokietował z innymi aby wzbudzić zazdrość, nie chodził do pracy i ciągle się bawił. No ale rzecz jasna kasę też musi mieć. Nie rozumie to, że trzeba się poświęcić żeby nie wylecieć na zbity pysk z roboty. Nie rozumie to, że facet bywa zmęczony i oczekuje wytchnienia - nie tego, by w nagrodę jego luba rozglądała się za gratisową opcją.
A za to z kolei wielkie brawa i "plus" dla kolegi. Nigdy, ale to nigdy nie będzie tak, że ktoś całe życie będzie tak się starał jak na początku związku, gdzie człowiek jest zakochany, bardzo mu zależy i czuje się niepewnie. Każdy partner, wraz z upływem czasu, będzie starał się mniej, ponieważ dojdzie do zderzenia sie z życiem i obowiązkiem pracy, zarabiania, rozwiązywaniem pewnych poważnych problemów, etc.

P.S. A autorce, wydaje mi się, zamiast takiego przyjaciela w stylu "ciepły, dobry misio" bardziej potrzebny jest taki, który ją zdrowo ochrzani i wytknie pewne rzeczy. Tym razem uczyniłem to ja - bez urazy, zrobiłem to dla Twojego dobra, bo naprawdę - wiecznym dumaniem i tkwieniem w stanie zawieszenia nigdzie nie dojdziesz, musisz nauczyć się, nawet w sprawach uczuć, podejmować decyzje, również te radykalne.
 
Do góry