Jako mama wesołej trzódki powiem tak. Mój synio ma 5 lat. Jest ponadprzeciętnie inteligentny, prześciga inne dzieci pod wieloma względami, jest wspaniałym dzieckiem. Ale to wciąż
dziecko.
Niesforny bywał - piszecie,że te malenstwa potrafią przegiąć pałę. Owszem. Ale nie lubię pojawiających się wszędzie określeń, typu "bunt dwu- trzy- cztero- szesciolatka, nastolatka", bo to jest niepotrzebne demonizowanie. Dzieci się stale uczą, czerpią z nas przykład, a więc po prostu sprawdzają, na ile mogą sobie pozwolić. Nie jestem zwolenniczka klapsów - wolę dotkliwe kary, tzn: mój synio ponad wszystko kocha swoje gierki, klocki lego i książki. Kiedy rzeczywiście przegnie pałkę, zabieram gierkę i nie ma zmiłuj. Jesteśmy z mężam zawsze, ale to ZAWSZE jednomyślni i konsekwentni, i młody wie,że nie ma nawet co dyskutować, a że boi się,że mama wyniesie na strych lego i parę dni będzie musiał żyć bez nich - zazwyczaj zwrócenie uwagi wystarcza. Ostatnio jestem na zakupach w biedronie i widzę wyjącą ok. 4-letnią dziewczynkę, mamo kup i mamo kup. A mama głośno rozprawia z córką, która gotowa rzucić się na podłogę z żalu i wściekłości, pogryźć matkę i umrzeć ze zgryzoty....matka ją podnosi i mowi na głos szybko: bodostanieszwdupe. Dzieciak wył jak oszalały. Nienawidze takich matek, sama bym jej to dvpsko sprała. Dlaczego ja mogę wziąć moje dziecko ze sobą wszędzie i wiem,ze będzie grzeczne, a jeśli nie będzie grzeczne - wystarczy,że szepnę mu cos na ucho i będzie ok? Nawet jak był mlodszy wystarczyło powiedzieć "nie" i to wystarczało. Jestem zdania, że takie publiczne karcenie dziecka na głos, powoduje,że mały człowiek zaczyna się drzeć po to,żeby znalazł się ktoś, kto pokrzyczy na złą mamę i kupi tą zabawkę.
Nie jestem zwolenniczką klapsów, ale nie jestem też hipokrytką i klaps się zdarzył. Kiedy w domu mym pojawił się nowy maly człowieczek, człowieczek starszy poczuł niewiadomego pochodzenia zagrożenie. Dbaliśmy o to, by przychodzący do domu goscie zwracali uwagę najpierw na niego, by babcie nie rozklejały się zanadto nad małą księżniczką, a poszły najpierw obejrzeć z księciem dinozaury. Organizowaliśmy z mężem dni tylko dla niego, oj, chyba robiliśmy wszystko, by nie odczuł,ze coś się zmieniło, a jednak. Najpierw złośliwie stanął i się zsikał w majtki, w co aż nie moglam uwierzyć. Dobra, wskakuj w nowy garnitur gościu i udajemy,że nic sie nie stało.
Dzień drugi. Zlał się patrząc mi w oczy i tupiąc nogą. Ostrzegłam. Dzień trzeci - zlał się na spacerze, po czym wszczął awanturę, dlaczegóż to mama zabiera pampersy dla jadącej w karocy Calineczki, a dla swego księcia majtek i spodni na zmianę nie zabiera - a jakby akurat sokiem się oblał, a nie posikał? Wróciliśmy do domu, przebral się i potem znowu zsikał, podle wytykając ozór. Mając na ręku dziecię maleńkie, drugą przydzwoniłam przez tyłek. I stal się cud! Więcej pomysłów na lanie w gacie nie było. Sądzę,że wlaśnie testował sobie, na ile może z matką pogrywać. Ciężko było mu jednak ogarnąć czym się różni od swej siostry,że jej wolno siusiać w pampka, a jemu w gacie od zamierzchłych już czasów nie
wiecie, taka rywalizacja o moją uwagę i czas...
basik, jeśli córa nie chce zbierać klocków, nie stoj nad nią mówiąc,że masz czas, bo tylko rozjuszasz drzemiącego potworka
powiedz raz, jeśli powie,że nie chce, pozbieraj i wynieś. Wytłumacz,że skoro nie chce sprzątać, zabawki będą schowane, bo one nie lubia być porozrzucane. Bądź konsekwentna i nie oddawaj od razu, niech zatęskni choćby dzień, potem oddając przypomnij,ze obiecala posprzątać. I tak do skutku.
Problemem jest jednak zabronienie jej czegoś - nie wchodź na stół, nie grzeb w szufladzie, nie to, nie tamto, dziesiątki, dwadzieścia tysięcy razy dziennie
to jest samo sedno wychowawczych błędów, basik
jakby Tobie ktoś zwracał uwagę co chwilę, czyż nie zaczęłabyś go wreszcie serdecznie olewać? Nie dziw sie małej,że nie słucha. Zresztą pomyśl, co to za komunikat dla niej "nie grzeb w szufladzie" czy "nie wchodź na stół". Ona nie rozumie, dlaczego miałaby niby tego nie robić. Nie reaguj na wszystko, reaguj w chwili zagrożenia
na stół wejdzie, to zejdzie z niego zaraz. W szufladzie może się kryje jakiś skarb, dlatego będzie grzebać, jak to dziecko. Pogrzebie i zamknie. Możesz jej powiedziec po przeczytaniu bajki wieczorem, "kochanie, na stole się je i nie siada się na nim, bo będziesz miała brudne jedzonko".
Kiedyś gdzieś w mądrej książce wyczytalam,że nie można etykietować dziecka, mówiąc mu np,że "jesteś niegrzeczny". Wzięłam to sobie głęboko do serca i nigdy nie określam go żadnym słowem - staram się krytykować nie jego, tylko jego zachowanie i naprawdę, naprawdę widzę efekty.
Basik, ile córa ma lat?
Wychowanie dzecka to stale jest nauka, stale musimy uczyc się czegoś nowego, szukac nowych i najlepszych metod dotarcia do naszych dzieci. Czacha dymi czasami, ale nasza cierpliwość procentuje i wypracowane efekty zostają na zawsze. Macierzyństwo to ciężka harówa, ale za to jaka wdzięczna, prawda?