Jak się przemóc

pisofszit

Nowicjusz
Dołączył
25 Sierpień 2013
Posty
33
Punkty reakcji
0
Wiek
28
Nie chce mi się rozpisywać (gdyby mi się chciało, mógłbym pisać powieś za powieścią, bo potrafię rozpisać) i Was zamęczać nudną pseudockliwą historyjką, jak to mi źle, smutno itp. W skrócie: mam już dość tego syfu, który mnie otacza. Mam ogromną ochotę odejść gdzieś, nieważne gdzie, byle przed siebie. Byle zdala od tego wszystkiego, w spokojne miejsce. Gdzieś, gdzie jest cicho, gdzie nie znalazłbym tych wnerwiających zwierząt zwanych ludźmi. Wyrwać się od tej obłudy, od tego syfu i sobie żyć. Choćby przez ten tydzień żyć. Nie interesują mnie warunki tego bytu, wolę jakikolwiek syf natury od tego syfu cywilizacji. Problemy polegają, na tym, że: po pierwsze jestem tchórzem - boję się umrzeć tam, a jednocześnie wolę to niż skonać za 60 lat tutaj; po drugie nie chcę zostawić mojej babci i matki zdanych na siebie. Wiem, że by się strasznie martwiły, wiem, że moja pomoc w domu jest im potrzebna - niestety ("niestety" w wypadku tej historii) jestem altruistą. Jednak ta chęć zamienia się w potrzebę i brnie do przeminy w mus, a to wszystko jest podsycane desperacją i odczuwaniem bezsensu tego wszystkiego. Liczę, że znajdzie się ktoś, kto mnie zrozumie i doradzi cokolwiek sensownego. Jeśli doczytałaś/eś to do końca to gratuluję, jeśli odpowiesz dziękuję. Koniec.
 

Hailie

Bywalec
Dołączył
17 Wrzesień 2010
Posty
475
Punkty reakcji
118
pisofszit napisał:
Gdzieś, gdzie jest cicho, gdzie nie znalazłbym tych wnerwiających zwierząt zwanych ludźmi. Wyrwać się od tej obłudy, od tego syfu i sobie żyć.
Bardzo chciałabym wiedzieć, gdzie jest takie miejsce. Czy ono w ogóle istnieje - nie wiem. Pewnie wszędzie tam gdzie są ludzie, spotkasz się z tym, o czym pisałeś. Może jeśli po prostu nie możesz wyruszyć gdzieś indziej na stałe, spróbuj wybrać się na łono natury chociaż na chwilę, rowerem. Spędź dzień między drzewami i dzikimi zwierzętami, owadami i polną roślinnością. Być może to pozwoli Ci przemyśleć swoje życie z dala od miejsca, które Cię przytłacza. Powiedz mamie i babci, że potrzebujesz chwili spokoju i odważ się by choć jeden moment przebywać sam ze sobą.
Również odczuwam to co Ty, zmęczenie ludźmi i ich ciągłą pretensjonalnością, obłudą i kłamstwem. Tym, że karmią się telewizją i przedstawianą tam głupotą jak ptaki, którym rzuca się chleb. Tym, że ciągle powielają schematy, przyjmują dobrą minę do złej gry, ciągle mącą i oszukują. Tak to przytłaczające a nasza bezsilność może doprowadzić nas do depresji. Dlatego polecam Ci oddanie się kontemplacji z dala od tego wszystkiego.
Co będzie dalej, nie wiemy, ale trzeba próbować to jakoś zaakceptować i żyć obok tego.
 

pisofszit

Nowicjusz
Dołączył
25 Sierpień 2013
Posty
33
Punkty reakcji
0
Wiek
28
Jestem pewien, że po paru takich przejażdżkach będzie mi mało. Jestem typem, który łatwo się uzależnia od rzeczy dostarczających mi jakiekolwiek przyjemności. I właśnie dlatego się głowię - co dalej. Nie ma opcji, żeby mi się lżej w tym wszystkim obracało po spędzeniu choćby kilku godzin w takim miejscu. Myślę, że byłoby mi gorzej wytrzymywać wśród tych wirusów dookoła, gdybym wiedział, że mogę sobie ulżyć na dobre, bez powrotu do tej parszywości. Ta chętka tylko by się we mnie umocniła i pozostawiła dwie rzeczy do wyboru: zostać w tej farsie i gorzknieć coraz mocnej aż po marny kres, albo rzucić to wszystko w cholerę i ruszyć w podróż w poszukiwaniu tego jedybego dobrego miejsca dla siebie i tak dożyć kresu (pewnie równie marnego, bo i tak byłbym uwięziony ze sobą, ale to już inna sprawa), który pewnie przyszedłby szybciej, lecz w o wiele lepszym miejscu.
 

ilyoux

Nowicjusz
Dołączył
29 Październik 2011
Posty
7
Punkty reakcji
1
Miasto
UK
ruszaj wiec. Jesli czujesz potrzebe to ruszaj . A o babci I mamie mozesz zawsze myslec i im pomagac na odleglosc. Jesli masz mozliwosc to pedz przed siebie.
 

Einherjar

Wyjadacz
Dołączył
15 Grudzień 2011
Posty
3 409
Punkty reakcji
322
Twoja pomoc w domu jest przydatna, ale czy jest tak naprawdę konieczna?

Jeśli zechcesz kiedyś gdzieś wyjechać, z dala od "cywilizacji" jak to określasz, jest takie jedno miejsce, które i mnie zachęca. Co prawda są tam ludzie - oczywiście - aczkolwiek nie jest to teren zbyt obficie zaludniony a i sama mentalność jest całkowicie chyba różna od tej polskiej. To miejsce to Svalbard, położone na Arktyce. W samej stolicy mieszka raptem - w przybliżeniu - 2 lub 3 tysiące ludzi. I jest to miejsce, w którym nikt by mnie raczej nie szukał.
 

Hailie

Bywalec
Dołączył
17 Wrzesień 2010
Posty
475
Punkty reakcji
118
Może po prostu nie masz się z kim dzielić swoimi problemami, dlatego aż tak Ci to ciąży? Czujesz odpowiedzialność za mamę i babcię a co z Tobą? Jak mówi przysłowie "z niewolnika nie ma pracownika". Pomyśl o sobie, porozmawiaj z mamą. Jeśli taki wyjazd jest Ci potrzebny, to powinieneś wyjechać.
Pewnie nie chcesz "sobą" obciążać bliskich, ale to też nie jest dobre. Masz z kim porozmawiać? Przyjaciela, kolegę lub koleżankę? Czasem rozmowa może dać dużo więcej niż byśmy się spodziewali.
Wiem jak to jest być pesymistą i jakie to trudne.
 

pisofszit

Nowicjusz
Dołączył
25 Sierpień 2013
Posty
33
Punkty reakcji
0
Wiek
28
@Thyme
Dla mnie trochę za zimno by tam było, no ale kto wie, może i tam mnie kiedyś poniesie. A co do pomocy w domu, myślę że trochę potrzebna i fizycznie i psychicznie, ale może sam sobie to wmówiłem.

@Hailie
Nie potrzebuję z nikim rozmawiać, toć nikt mnie lepiej nie zrozumie ode mnie samego, c'nie? Może to dziwnie zabrzmieć, ale potrafię przeprowadzać rozmowy w głowie tak, jakby tam siedziało kilka osób z różnych punktów widzenia, z różnymi argumentami. Nie czuję nawet potrzeby wyżalenia się komukolwiek z choćby jednej rzeczy siedzącej mi w głowie - nie jara mnie to. Myślę, że i tak mało kto by to zrozumiał o co mi chodzi i potrafił odpowiedzieć zadowalająco. Ogólnie to ja wolę być tym, który słucha i podpowiada. Tym razem jednak się zwracam do Was, bo w pobliżu mkojego miejsca zamieszkania nie ma ani skrawka przestrzeni wolnej od ludzi, więc gdyby chciał gdzieś wybyć to nie blisko, co dałoby efekt dłuższej podróży i to mnie właśnie gryzie, czy warto rzucić dotychczasowe życie i pójść w nieznane, gdzie mam jakieś 35% szans na przeżycie (no nieporadny jestem, łamagowaty wręcz), ale większe szanse na odizolowanie się od czynnika drażniącego i kompletną swobodę.
 

IamWhatIam

Nowicjusz
Dołączył
10 Maj 2013
Posty
6
Punkty reakcji
0
Wiek
33
Trochę cię rozumiem,ale napisałeś bardzo ogólnie.. Czy ktoś ci coś konkretnie zrobił, że masz dosyc ludzi?Masz jakąś pracę,chodzisz do szkoły, coś cię tu jeszcze trzyma oprócz mamy i babci? Mi się w domu nie układa,na razie mam mętlik w głowie.. mam trochę oszczędności i chcę sie wynieść do chłopaka,i skończyć szkołę do lutego.. tylko boję się,że nie znajdę pracy w tym lutym,ale już podjęłam decyzję-wynoszę się i to juz chyba we wrzesniu.. chce sie w koncu uniezaleznic..
ty jestes mlody,18 lat. moglbys nie wiem,sprobowac za granicę wyjechać do pracy,,jeżeli szkoła cię tu nie trzyma.. czy po prostu uważasz,że wszyscy ludzie są źli? na łonie natury raczej bys nie przetrwał ;) i co bys robił..
jesteś młody,w tym wieku wszystko wydaje się czarne.. życzę ci żebyś znalazł jakąś pasję,dobrą pracę..wydajesz się mądry,piszesz bez błędów itd. ;)
 

pisofszit

Nowicjusz
Dołączył
25 Sierpień 2013
Posty
33
Punkty reakcji
0
Wiek
28
Spróbuję to wszystko ująć krótko, prosto i przejżyście (rzadko mi się to udaje, ale warto spróbować). Otóż od jakichś 9 lat obserwuję człowieków - ich zachowanie, charaktery, naturę itp. itd. i bleble... I mimo tak szczylowatego wieku mam powody, by móc stwierdzić, iż wcześniej wspomnianych nie znoszę jako ogół. Oczywiście gdzieniegdzie idzie natrafić na jednostkę prawie całkowicie w tzw. porządku (bo nic nie jest idealne), ale (zawsze jest jakieś ale) ja jestem takim typem ludka, przy którym owa jednoskta wytrzymie. Zwyczajnie jestem okropnym typkiem. Tak więc wychodzi na to, że ja po prostu nie jestem stworzony do życia w symbiozie z człowiekami, lecz jednak pierwszy argument jest mocniejszy, bo gdy się postaram to mogę się oddziczyć dla tej czy tego, ale wątpię w znalezienie tego czy tej. Mam szkołę, ale to mnie nie obchodzi (tutaj pominę kolejny wywód). Jestem sentymentalny gość, bardzo trudno jest mi wyrzucić zepsuty kubek, a co dopiero porzucić to, co mi się w duszy zagnieździło. Jestem zbyt łamagowaty i jedyną dla mnie możliwą formą jako takiego przeżycia jest ukończenie tej szkoły, studia i praca równocześnie i może, powtórzę, MOŻE jakoś się prześliznę do "naturalnej" śmierci. I nie wiem, czy wszyscy są źli - nie znam wszystkich ludzi na świecie. Umarłbym na tym łonie natury, ale wolny od czegokolwiek (oprócz jeszcze większej dziury w duszy, ale mógłbym tam rozładować te wszystkie żale na spokojnie lub nie). Możliwe, że to przejściowe, ale też możliwe, że nie. W każdym razie, ja najlepsze lata mam zmarnowane, dzięki sobie. Powodzenia w uniezależnianiu - oby Ci to wyszło na dobre.
 
Do góry