Witam. Nie wiem czy powinnam się zwracać do Was z tą sprawą, ale tak mi przyszło do głowy, że mogę spróbować...
Od jakiegoś czasu boli mnie głowa, jest mi słabo, czuję się trochę tak, jakbym była "nie w swoim ciele", bo prostu mam nogi i ręce jak z waty, dziwne uczucie... Pół roku temu miałam operację kręgosłupa, miesiąc temu wycinanie migdałków, kosztowało mnie to dużo siły i nie ma co mówić, schudłam 13 kg jak nic. Ale nie jestem chuda! Mam wagę raczej w normie, i na pewno nie wyglądam jak modelka(choć jestem szczuplejsza niż przed operacją, w dalszym ciągu nie jestem chuda)
Wyniki badań są nienajlepsze, hemoglobina(11, co było alarmujące, a przecież to tylko jednostkę poniżej normy...), HCT poniżej normy, RDW powyżej, RBC na dolnej granicy. Lekarka przepisała mi żelazo i witaminy, mam zrobić badania za miesiąc i potem się zgłosić.
Natomiast nastraszyla mnie dopiero mama, powiedziała, że mam anemię, co mnie zastanawia. Zawsze myślałam, że anemię mają osoby o katastrofalnych wynikach badań, lub bardzo chude, które niewiele jedzą, a przecież ja staram się o siebie w miarę dbać...
Jak to naprawdę jest? Kiedy można mówić o anemii, a kiedy jedynie o kiepskich wynikach?
I jeszcze jedno, czy stres może wpłynąć znacząco na ewentualną chorobę? Ostatnio zdecydowanie nie mam się najlepiej :niepewny:
Trochę się boję...
Pozdrawiam.