Mroxuś
Nowicjusz
Ja przepraszam, ale muszę się komuś 'wyspowiadać', opowiedzieć, powiedzieć, a nawet wyżalić... bo mnie inaczej rozniesie, już nie mogę.. dzisiaj nawet w szkole się nie potrafiłam opanować, musiałam wychodzić na lekcjach, bo mi leciały krokodyle łzy. Nie wiem czemu. Znaczy się wiem, ale nie do końca to rozumiem. Mój spokój wewnętrzny się chwieje. Na pierwszej lekcji, historii, jak odpowiadałam to się rozryczałam pod koniec i musiałam wyjść. Jezu, oszalałam. Tak mi smutno, że aż nie potrafię tego opisać. Coś mi się dzieje- cholera. Tęsknię za mamą, za dziadkiem i babcią, tęsknię za zyciem, które było kiedyś. Tęsknię za dzieciństwem! Zawsze staram się uśmiechać, chyba sporo mówię, ogólnie jestem wesoła. Ale w domu mam chwile, że umieram... z żalu, tęsknoty, ze wszystkiego. Dopada mnie chandra, jakieś otępienie. Chcę, żeby wszystko było dobrze, a nic mi nie wychodzi i wtedy po prostu się chyba łamię. Matko, kiedy mi się te łzy już skonczą???!! Zresztą, chyba ze mną coś jest nie tak, nie? Czasami kiedy jest jakaś sytuacja co mi uwłacza to mam ochotę płakać, tak po prostu... A i teraz jeszcze na dodatek, tak cudownie mi się wszystko sypie... tak wspaniale nic nie wychodzi... echhh... Teraz jak sobie upisałam co mi tylko przyszło do głowy, to chyba mi lżej. Szczęście, że jest coś takiego jak forum.