Outremer, nie możesz tak po prostu z całą jednoznacznością stwierdzic "okrucieństwa inkwizycji to bajka", wkleic link do wywiadu z autorem książki, który wiele lat pracował w Watykanie i myślec, że wszyscy uznają to za pewnik.
Samo miejsce wieloletniej pracy autora świadczy o tym, że można go posądzac jedynie o umiarkowany obiektywizm. Wierzę, że inkwizycja czyniła wiele dobra, na co są kilogramy dowodów zgromadzonych przez autora. Ale jak sam powiedział, niektóre osoby sprzeniewierzyły się jej ideom, czyniąc jawne zło często na dużą skalę. Dlatego ta ksiązka to tylko jedna strona medalu.
PRL wydał wiele propagandowych również antykatolickich książek, ale teraz "obóz przeciwny" odpłaca się pięknym za nadobne.
Dla przeciwwagi polecam "Krótką historię czarownictwa" J.R. Russella, która skupia się na ofiarach prześladowań na tle herezji i czarów.
Przytoczę jej fragment:
"Typowy dla tych czasów jest proces pewnego starca w południowej Francji w 1438 roku. Pierre Vallin został oskarżony o czary i pojmany przez inkwizycję. Nie dając mu jakiejkolwiek możliwości obrony, wielokrotnie go torturowano. W zapisie z tego procesu czytamy, że przyznał się "dobrowolnie", co oznacza, że był torturowany, następnie zabrano go z miejsca kaźni, gdzie złożono mu propozycje złożenia "dobrowolnych" zeznań lub powrót do katowni. Pierre wyznał, że przyzywał Belzebuba, któremu zwyczajowo składał hołd na kolanach i płacił trybut. Służył diabłu przez sześćdziesiąt trzy lata i w tym okresie wypierał się Boga, deptał i pluł na krzyż oraz poświęcił diabłu swoją córeczkę. Regularnie chodził do "synagogi", gdzie kopulował z Belzebubem, który przybierał wtedy postać dziewczyny - co jest niezwykłe i niespotykane w zeznaniach - i gdzie wraz z innymi zaprzańcami zjadał ciała niewinnych dzieci. Sędziowie potępili go jako heretyka, apostatę, bałwochwalcę i przywoływacza demonów. Wszystko, co posiadał, skonfiskowano i po odliczeniu kosztów procesu trzecia część tej kwoty została przekazana arcybiskupowi i inkwizycji. Ale nie dość tego. Pierre musiał wskazać swoich współwinnych. Znów był torturowany przez tydzień, aż wskazał grupę ludzi. Zarówno jego ostateczny los, jak i los osób, które wskazał, jest nieznany, ale jest prawie pewne, że wszyscy zostali spaleni żywcem. Inkwizytorzy ze zdwojoną energią nakłaniali Pierre'a, by wskazał nie tylko pospólstwo, ale także "księży, duchownych, szlachciców i bogaczy", co oznacza, że wizja potencjalnej konfiskaty stale tkwiła w ich umysłach." (str. 95)"