myślałam, że miałam przyjaciółkę taką na całe życie. wiele razem przeszłyśmy, wszystko o sobie wiedziałyśmy. byłyśmy jak siostry. wiele w naszym życiu się działo,ale zawsze wygrywałyśmy 'bitwy' bo byłyśmy razem. po całej podstawówce i gimnazjum poszłysmy do tego samego liceum, ale innych klas. ja do swojej klasy poszłam praktycznie sama, ona z koleżankami, z którymi znała sie dość długo. zaczełyśmy się od siebie oddalac. ja z dystansu patrzyłam na jej zachowanie, coraz bardziej uświadamiałam sobie, jaka ona jest. fikcje myliła z rzeczywistością, wymyślała sobie problemy, których nie było, nie była ze mną szczera, wielu uznawała za swoich bliskich kolegów/koleżanki. aż pojawił się chłopak, za którym nie przepadam, chociaż ona sie w nim zakochała. wyraziłam swoje zdanie, ale ewidentnie wszystko upadło. próbowałam naprawić, bo nie raz miałyśmy chwile ciszy i obrazy, ale tym razem ona to olała i wybrała nowe towarzystwo. ja nie zamierzałam siedzieć sama i płakać w domu, bo to nie dla mnie . znalazłam nowych znjaomych. oczywiście to już nie to, problem zostawiam dla siebie i jestem zdana na siebie.
^^ wszystko nas czegoś uczy, teraz wiem, że żadnemu człowiekowi nie ufa sie na 100% , nikt nie jest niezastąpionym i zawsze trzeba umieć radzić sobie samemu.
)