Historie prawdziwe

Dołączył
31 Lipiec 2009
Posty
8
Punkty reakcji
1
Wiek
60
Miasto
gdzies daleko za siodma gora za siodma rzeka :):)
Witam wszystkich serdecznie. Jestem tutaj nowa mam nadzieje, ze sie nie wyglupie ale wierze moze nie wiem napewno ze duchy istnieja, zmory, strzygi diably itp W kazdej rodzinie sa jakies historie czy tez legendy w mojej tez ale ja mam wlasne doswaidczenia z duchami, czy tez mysle ze moge napisac z diablem a moze z diablami. Od dziecka cos mi sie przytrafia cos wiedze cos slysze czuje zimny podmuch np w szyje w tym czasie gasnie u mnie swiatlo gdzie w innych mieszkaniach sie swieci. Ja moge krotko opisac historie ktora przytrafila mi sie 8 lat temu i trwa to do dzisiaj (musze zaznaczyc ze nie boje sie duchow) Kupilismy z mezem mieszkanie wiedzielismy ze kiedys mieszkala w nim samotna kobieta nie znalam jej nigdy tez jej nie widzialam. Po kupnie owego mieszkania zaczelismy remnot w nim prosto po pracy przyjezdzalismy do niego aby cos zrobic pewnego dnia bylismy zmeczeni a ze maz wczesniej przywiozl na to mieszkanie materace dmuchane wiec polozylismy sie na nich bylo ok godziny 16 nie wiem jak dlugo spalam ale obudzilo mnie uczucie ze ktos na mnie patrzy otworzylam oczy i zobaczylam kobiete stojaca naddemna w nogach patrzaca na mnie jak moge sie domyslec bo wowczas ujrzalam tylko jej buty nogi spodnica praktycznie widzialam ja do pasa i podnoszac glowe wyzej kobieta znikla wydawalo mi sie ze snie ale nie sytuacja trwa do dzisiaj czuje jej obecnosc w domu malo tego gina nam dokumenty rozne przedmioty wiekszosci z nich znajduje po jakims czasie w innych miejscach malo tego widzialam ja cala jakby we snie na jawie Widzialam ja jakby przez sciane bo nasza sypialnia jest polaczona sciana z kuchnia i wlasnie tam widzialam ja jak siedzi przy stole podparta reka pod brode druga reka mieszala sobie herbate wiem ze na 100% miala w filizance herbate i zamyslona patrzyla w przedpokoj widzialam ja poraz pierwszy pokazala mi sie poprzednia wlascicielka mieszkania bo czuje ja jak jest w mieszkaniu porusza sie po wszystkich pomieszczeniach jedynie nie wchodzi do sypialni Zaczelam pytac mojej sasiadki prosilam aby pokazala mi zdjecie o ile ma bez podpowiadania chcialam sama wskazac ta kobiete i bez blednie wskazalam na nia moja sasiadka potwierdzila ze to wlasnie Elke i potwioerdzila mi ze ona pila tylko herbate nie uznawala np kawy a przed smiercia powiedziala do mojej sasiadki niby w zartach ze ona tak kocha swoje mieszkanko ze nawet gdyby jej sie cos stalo to i tak tutaj bedzie i jak widac po smierci dotrzymuje slowa, jedynie nie wchodzi do sypialni jak wspomnialam bo sasiadka mi zdradzila ze ona tego pokoju nie nawidziala i praktycznie w nim nie przebywala totez dlatego jak czuje ze jest wiem ze stoi ona przed wejsciem do sypialni a moze nie chce wejsc tylko dlatego ze to juz jest moja sypialnia nie wiem. To tylko jeden z wielu przykladow o duchach ktore przezylam na wlasnej skorze .Mozecie wierzyc lub nie duchy istnieja zreszta nie tylko duchy. Moze kiedys znow wam opowiem o swoich przygodach z duchami z diablami :):) Pozdrawiam
 

dawid2000x1

Nowicjusz
Dołączył
1 Marzec 2009
Posty
234
Punkty reakcji
1
Jak znajdę czas to ja ci opwoiem o zmorach. Oczywiście tych, które mam przy próbach LD....
 

Leniuszka

Nowicjusz
Dołączył
21 Lipiec 2009
Posty
151
Punkty reakcji
2
Właśnie Zaprzyjaźniona z duchami opowiedz coś jeszcze. :)
Bardzo fajnie się czytało twoją wypowiedź. Szczerze to ja bym się chyba bała, ale oczywiście można się do ducha przyzwyczaić i po jakimś czasie traktować jego obecność jakby także był mieszkańcem domu - o ile ten duch nie robi nic złego i nie przeszkadza. Chociaż to szukanie dokumentów musi być trochę denerwujące. :D
 
Dołączył
11 Lipiec 2007
Posty
2 041
Punkty reakcji
78
Miasto
tam gdzie wszyscy inni są zbędni
Sąsiady nie nie do końca normalni ludzie, czasem szaleją do przesady.
Pewnego razu późnym wieczorem u sąsiadki zrobili sobie wyłowywanie duchów. Więc osiadły sobie 3 osoby w kręgu, świeczki pozapalane, nastrój jaki trzeba i zaczeli wołać. Chwilę czekali potem drugą i trzecią i nic, zrezygowały.
Jednak coś usłyszeli, jakieś stukanie. Słyszą to stukanie coraz głośniej, jak by ktoś z drewnianą nogą po schodach wchodził. Tak jak sw. p. ich wujek, dosłownie tak samo. Stukanie nie przestaje, coraz bardziej słyszalne, coraz bliżej pokoju jest, jeszcze pare stopni. Po chwili kiedy miał już otwierać drzwi zapaliły światło, drzwi się otworzyły i niczego nie ujrzeli. W strachu przeglądali wejście do pokoju, po chwili zeszli na parter i pytali się dziadków czy słyszeli coś, mówili że tak słyszeli że tak jakby ich ojciec do góry szedł i ktoś się wygłupia.
Najadły się strachu i nigdy więcej nie wyłowywali duchów.
 
Dołączył
31 Lipiec 2009
Posty
8
Punkty reakcji
1
Wiek
60
Miasto
gdzies daleko za siodma gora za siodma rzeka :):)
:D Nigdy nie wywolywalam duchow choc przyznaje ze mam ochote lecz sie boje nie znam sie na tym ale z tego co sie dowiedzialam wywolywanie jest niebezpieczne o ile nie ma sie o tym zielonego pojecia. Z tego co wiem ducha nalezy potem odwolac a skoro jak piszesz oni ze strachu nie dokonczyli seansu to duch pozostaje i szkodzi mieszkancom niewazne czy to byl dziadek czy ktos obcy. Moze wiesz jak im sie mieszka teraz w domu nic sie tam nie dzieje???
 
Dołączył
31 Lipiec 2009
Posty
8
Punkty reakcji
1
Wiek
60
Miasto
gdzies daleko za siodma gora za siodma rzeka :):)
BB) Leniuszka co by ci jeszcze opowiedz tyle mnie w zyciu spotkalo ze sama nie wiem co bym mogla dolozyc moze to o moim zmarlym dziadku. Sama do dzisiaj nie wiem czy to byl sen czy rzeczywistosc? Fakt ze dziadek byl u mnie jestem o tym przekonana ale po kolei. Nie jestem juz mloda osoba pewnie bylas na moim profilu i wiesz ile mam lat wstyd mi ze moze tutaj klikam bo jestem pewnie duzo starsza od was ale lubie pisac. A wiec wracajac do tematu. Bylo to 28 lat temu mialam ukonczone 17 lat jak zostalam matka bylam samotna z pewnych wzgledow nie wyszlam za maz a moj jedyny najukochanszy dziadek mieszkal od nas ponad 100 km to nie przeszkoda aby jechac do niego i pochwalic sie corka ale wowczas panna z dzieckiem to byla hanba ludzie brali cie na jezyki jak w miescie tak i na wsi. Ja mieszkalam z rodzicami w miescie ale dziadkowie na wsi a wiec nie moglam praktycznie wstydzilam sie jechac do nich i pokazac im ich pierwsza prfawnuczke. Moja corka miala 8 miesiecy jak moj dziadek zmarl pojechalam na pogrzeb i moja babcia mowila mi ze dziadek mial do mnie pretensje ze nie przyjechalam a umierajac wolal mnie. Wowczas myslalam " No ladnie czyzby dziadek sobie zyczyl abym za nim poszla przeciez mam male dziecko na wychowaniu" Nic po pogrzebie wrocilam do domu i za kilka dni mam sen , sen na jawie sni mi sie moj dziadek jakby to bylo u nich tam kolo domu a u moich rodzicow ze przyszedl do mnie ja sie tak bardzo ucieszylam na jego widok ale wiem ze dziadek jest niezywy ubrany byl w garnitur jak w trumnie malo tego oczy mial nie jak my ze zrenicami lecz galki oczne mial cale biale wycieral sobie buty i spodnie ja mowie do niego dziadzku jak super ze przyszedles choc usiadz zrobie ci herbatki a on mi zaraz tylko musze sie oczyscic z tego blota. Oczyscil sie wszedl do pokoju i mowi widzisz wnuczko ja przyszedlem do Ciebie aby zobaczyc ta moja pierwsza prawnuczke ty nie przyjechalas do mnie to ja przyszedlem do Ciebie powiedzialam aby usiadl poczekal chwilke bo /nie chce wymieniac imienia mojej corki/ ona zaraz wstanie bo wlasnie zbliza sie pora karmienia przygotowujac jedzenie do butelki dla corki tlumaczylam mu sie dlazcego nie przyjechalam, ze nie wiedzialam czy bylby zadowolony ze ja panna z dzieckiem itp itp. On tylko kiwal glowa i mowi no wiesz przeciez wiesz ze ty jestes moja jedyna ukochana wnuczka w tym momencie stanely mi lzy w oczach chcialam go ucalowac ale nie pozwolil nie wiem czemu w kazdym razie corka obudzila sie on podszedl do niej wzial ja na rece zaczal ja obejmowac tulic do siebie z radosci lekko podrzucac widac bylo w jego oczach moze zle powiedziane ale na twarzy radosc. Po jakims czasie jakby zabawy z moja corka popatrzyl na zegarek ktorego na rece nie mial i mowi Wiesz musze juz isc bo Pan sie bedzie gniewal a jeszcze po przybyciu na mijesce znow bede musial sie czyscic z blota. Oddal mi corke i zaczal odchodzic ja go wowczas pytam Dziadku jak tam jest mozesz mi powiedziec On przystanal i powiedzial do mnie " Nie moge ale przekonasz sie jak sama tam bedziesz" Po tych slowach dziadek znikl a ja zas w tym momencie chyba sie obudzilam i co widzialam Corka moja rozbawiona lezy w lozeczku ani mysli spac. ´Wowczas sie zastanawialam czy on byl naprawde czy tez to tylko sen. A skoro mi sie snilo to czemu moja corka jest wybudzona, rozbawiona przeciez zawsze w nocy spi a gdyby obudzila sie bo cos ja bolalo to by plakala. Od tamtej pory dziadek nigdy mi sie nie przysnil. Mysle o nim duzo, patrzac na zdjecia wspominam swoje lata dziecinstwa jak do nich jezdzilam na wakacje. Mysle ze on przyszedl zobaczyc prawnuczke ale i jednoczesnie pozegnac sie ze mna. Zyje do dzisiaj w miare jestem zdrowa a wiec nie przysnil mi sie jako ostrzezenie przed czyms zlym. Przepraszam, ze tak sie znowu rozpisalam mam nadzieje ze jak umre dziadek wowczas przyjdzie po mnie i przytuli mnie do siebie bo tego najbardziej mi brakuje. Pozdrawiam :):)
 
Dołączył
31 Lipiec 2009
Posty
8
Punkty reakcji
1
Wiek
60
Miasto
gdzies daleko za siodma gora za siodma rzeka :):)
Według ludowych podań zmorami zostawały dusze grzesznych niewiast, dusze ludzi skrzywdzonych, zmarłych bez spowiedzi, potępionych. Zmorami często bywały siódme córki danego małżeństwa lub osoby, którym przy chrzcie przekręcono imię, ale "zmorowatość" dotykać też mogła osoby mające zrośnięte nad oczyma brwi lub różnokolorowe oczy. Istnieją wierzenia (m. in. w centralnej Polsce), że zmorą zostaje po śmierci np. osoba, przy której na łożu śmierci (wg innych wariantów w czasie chrztu), ktoś odmawiając Pozdrowienie Anielskie, przejęzyczył się i powiedział Zmoraś Mario zamiast Zdrowaś Mario.

Zmorę wyobrażano sobie jako wysoką kobietę o nienaturalnie długich nogach i przezroczystym ciele. Można ją było dostrzec przy świetle Księżyca, gdy jego promienie przechodziły przez ciało zmory. Podania przypisują jej zdolność do otwarcia każdego zamka. Umiała też zmieniać się w rozmaite zwierzęta: kota, kunę, żabę, mysz, a także w przedmioty martwe, jak słomka czy igła.

Zmora żywi się krwią. Sadowi się na piersiach śpiącej osoby, przyciska piersi kolanami i powoduje uderzenie krwi do głowy. W ten sposób pozbawia powoli tchu swoją ofiarę. Spija krew wypływającą nosem lub też nacina zębami żyłkę na skroni lub szyi i wysysa. Ofiara zmory traci siły i energię, które później odzyskuje w naturalny sposób. Mocno wygłodzona zmora potrafiła jednak zabić swoją ofiarę.

Syta zmora udaje się do stajni, gdzie wybiera konia, dosiada go na oklep i udaje się w szaleńczy galop, dbając, by zawsze być oświetloną promieniami księżyca. Długimi nogami opasuje rumaka, steruje nim, bijąc go w kark i po nozdrzach. Kiedy koń osłabnie, zawraca i zostawia wystraszone zwierzę na jego miejscu, w stajni. Niektóre zmory męczyły zwierzęta gospodarskie i sprowadzały na nie pomór.

Człowiek dręczony przez zmorę jęczy, poci się i rzuca się na łóżku. Jeśli zatem Słowianin budził się rankiem z uczuciem, że coś go całą noc gniotło w piersiach, często obwiniał za to właśnie zmorę. Mit ten ma zapewne swoje źródło w zjawisku paraliżu sennego.

Gdy osoba zaatakowana przez zmorę budziła się, ta natychmiast uciekała. By pomóc śpiącemu, którego dręczy zmora, należało zbliżyć się z butelką w prawej ręce, a lewą ręką zagarnąć od głowy śpiącego ku stopom, następnie zakryć ręką i zakorkować naczynie. Butelkę z pochwyconą zmorą należało utopić lub wrzucić w ogień. W wodzie długo słychać kwilenie podobne do kwilenia małego dziecka, w ogniu, gdy pęknie szkło słychać pisk oparzonej zmory, która wraz z dymem jako czarna pręga uchodzi kominem.

Skuteczną metodą ochrony przed zmorą była zmiana pozycji snu. Należało położyć się w łóżku odwrotnie, z głową w nogach łoża, bądź nie na wznak. Dodatkowo można było spać ze skrzyżowanymi nogami. Sposobem na zabezpieczenie stajni przed zmorą było przybicie nad drzwiami lub na drzwiach zabitej sroki. Mam nadzieje ze komus przydadza sie te informacje bo zmory istnialy i istnieja Pozdrowienia
 

Leniuszka

Nowicjusz
Dołączył
21 Lipiec 2009
Posty
151
Punkty reakcji
2
Fajna ta historia. :)

Jak będziesz miała trochę czasu to napisz coś jeszcze. ;)

A co do Smutny Znajomy to czy w tym domu dzieje się teraz coś dziwnego?

Pozdrawiam. ^_^
 

Vardamir

Sinner
Dołączył
30 Sierpień 2007
Posty
10 335
Punkty reakcji
26
Wiek
35
Miasto
Necrovalley
cóż, ja jestem omijany. znaczy się wokół mnie, ale nie we mnie. Moja bliska przyjaciółka miała sny, wiem tyle że było w nich to co się zdarzy, i było to na tyle nie miłe, że nigdy mi nie chciała powiedzieć co, wiem tylko, że się modliła by się to skończyło, i od lat jak się budzi nie przypomina sobie by miała jakiś sen. Dowiedziałem się o tym wtedy, gdy mnie opieprzała za maczanie się w sprawy nienaturalne. Poza tym parę przygód miała inna znajoma ze swoimi przyjaciółmi, podobno raz gonił ich ktoś, kto skoczył ze zbyt wysokiego miejsca (za stary był na yamakashi) by mógł to przeżyć, ale gonił ich (chodziło o jakieś opuszczone budynki) jednak po jakimś czasie gdy się obejrzeli nie było go, choć nigdzie nie dałoby się tak szybko schować. tejże znajomej kumpel bawił się w wywoływanie duchów czy magię, skończyło się lekami lekarzami i ciąganiem go do kościoła. podobno gdy spał ktoś jego malunki zmieniał, ale nie tak, by były ślady farby, dziwne rzeczy na ścianie widział jak się budził. nie wiem co widział, ale gadałem z nim lata temu zanim się to zaczęo, potem jak się to skończyło i wrócił do 'normalności'. potem unikałem z nim rozmów, bo na mój gust, to we łbie mu się na stałe wywróciło.
ja sam nigdy nic, jedynie co, to ciągle czuje zapach padliny. w zasadzie nie przeszkadza mi to (początkowo nie zwróciłem na to uwagi, przy cmentarzu normalny to zapach, a i zdarza się wszędzie że zwierze gdzieś za krzakiem leży), no ale bywało że zapach był naprawdę intensywny, i raz o tyle dziwnie było, że gdy wyszedłem do sklepu, tuż po wyjściu z budynku poczułem tak, że aż dla mnie było to nieprzyjemne, sklep był blisko, więc po chwili byłem znowu w tym samym miejscu, jednak już zapachu ani śladu nie było. Cóż, raz pełny nadziei skojarzyłem to z samobójstwami z mojego bloku, jednak od północnego zachodu nikt z tej trójki nie skakał, więc to pewnie jakiś przypadek, a ja dalej moge sobie tylko marzyć o tym (może obee popróbuje ale magii się nie tkne nigdy. odwrotne skutki w moim przypadku są)
 

tommy125

Nowicjusz
Dołączył
16 Maj 2009
Posty
138
Punkty reakcji
1
Wiek
35
Miasto
Gdynia
Morion, co do tego Yamakashi (oglądałem film, bdb) to miałem coś podobnego z kumplami, bo ja wiem, z sześć lat temu. Chodziliśmy z kolegami po łąkach przy coca-coli, w Gdyni. Dochodziliśmy do Rumi (kto wie co to za miasto, ten wie) i słońce dawno zaszło, więc jako gówniarze musieliśmy wracać do domu. I jakiś koleś się za nami pojawił (nie 'przyleciał' :p tylko odwróciłem się i był) Na początku myśleliśmy, że to jakiś żulek (nie było widać twarzy) więc nie zwróciliśmy na niego uwagi, ale on nas śledził, gdzie my poszliśmy, to on za nami i się do nas zbliżał. To było i jest miejsce odludne, jedynie można spotkać upitych nastolatków w krzakach więc się wystraszyliśmy. Przed nami była mała rzeczka, bardziej ściek. Woda była do kolan, szeroka też jest, nie da się przeskoczyć. Znaleźliśmy jakąś przewróconą kłode, niezbyt stabilną, ale jakoś przeszliśmy. Koleś za nami, było widać, że se nie radzi. Troche odbiegliśmy i było słychać plusk i przekleństwa, ale kiedy troche podeszliśmy do miejsca zwalonej kłody żulka/menela/pedofila nie było. Utopić nie miał się prawa, a gdyby jeszcze to było by go widać, chociaż było ciemno. Ukryć też nie dało się gdzie, bo wszędzie tylko trawa i chwasty do pięt, pojedyńcze drzewa. Jakoś specjalnie się nie przestraszyliśmy i poszliśmy w spokoju do domu, teraz też nie uważam, żeby to był 'duch' ;]
 

qasa

Nowicjusz
Dołączył
26 Październik 2008
Posty
75
Punkty reakcji
0
Wiek
29
Miasto
Polska ;)
Niedawno gdy byłem u babci opowiedziała mi historię...
Gdy była jeszcze młodsza (nie wiem dokładnie ile lat miała), jej mama była chora i przebywała w szpitalu...
Gdy pewnego dnia we wtorek ścieliła łóżko (DOKŁADNIE O GODZINIE 15), i usłyszała ciężki oddech (jak u kogoś starszego, zmęczonego człowieka) a nikogo w domu nie było, myślała że to pies był wiec wyprowadziła go na dwór i nic... Wróciła do pokoju mając zamiar dokończyć ścielić i znów to usłyszała."Tak się wystraszyłam że wybiegłam z domu i czekałam aż przyjedzie Andrzej z pracy" (mój wujek) - trzęsąc się opowiadała dalej.
Wreszcie ktoś przyjechał i sprawdził z nią pokój i nic nie było....
Tydzień później w szpitalu we wtorek gdy odwiedzała swą mamę (TEŻ o 15) zaproponowała mamie kawę, ona zgodziła się. Babcia poszła po kawę a jej matka do ubikacji, gdy wróciła matka nie żyła :/ :( gdy szła do ubikacji poślizgnęła się i rozwaliła głowę, mózg jej wypłynął... Niby żyła (serce dalej biło) ale nie miała mózgu już nie kontaktowała...
Czas zgonu to 15.01 - dokładnie tydzień po tym "Ciężkim oddechu".
Rozpłakana i cała roztrzęsiona opowiedziała mi o tym i dodała "Będę pamiętać to do końca mojego życia, do końca moich dni"...

Niesamowite jak od tamtej pory zżyłem się z moją babcią... :)
 

Leniuszka

Nowicjusz
Dołączył
21 Lipiec 2009
Posty
151
Punkty reakcji
2
Lekkomyślny fajna historia. Ale smutna też. Jednak nie pasuje mi tutaj to wypłynięcie mózgu...chociaż ja się nie znam może takie przypadki się zdarzają.

Pozdrawiam. :)
 

olguśka18

Nowicjusz
Dołączył
25 Kwiecień 2009
Posty
134
Punkty reakcji
7
Wiek
32
Miasto
Własny świat :)
Eh ciekawe niektóre te historie :) To może ja też się dorzucę.
Moja babcia często opowiadała nam takie straszne historie. I właśnie jedną wam opisze, bo ona najbardziej utkwiła mi w pamięci, tyle, że ja w nią nie wierzę.
Dawno temu, jak moja babcia miała ok. 22 lat, ona, jej koleżanki i jej brat, Michał, szli do szewca po buty jednej z nich. Droga prowadziła z wioski do wioski przez las. Po odebraniu butów brat babci powiedział, że później wróci sam, bo jeszcze gdzieś musi iść (babcia już szczegółów nie pamiętała). Poszły więc same. Kiedy były w połowie drogi zrobiło się ciemno. Jedna z nich odwróciła się i zobaczyła kogoś na drodze, daleko za nimi. Wszystkie myśląc, że to brat mojej babci zaczęły krzyczeć i go wołać. Kiedy owe "coś" zaczęło się zbliżać zauważyły, że to nie Michał, unosiło się to kilkanaście cm nad ziemią. Zaczęły biec jednak "to coś" je dogoniło i szło, a w sumie to leciało równo z nimi. Dopiero kiedy dotarły na skraj lasu "coś" zwolniło, a kiedy z niego wyszły zniknęło... Po przyjściu do domu babcia dowiedziała się, że w tym lesie powiesił się kiedyś mężczyzna odrzucony przez ukochaną.

No więc szczerze ja tam w to do końca nie wierzę, ale czemu babcia miałaby zmyślać?
 

Leniuszka

Nowicjusz
Dołączył
21 Lipiec 2009
Posty
151
Punkty reakcji
2
Kurczę, ja bym nie chciała czegoś takiego przeżyć (nawet, jeśli to jest zmyślone). :bag:
 

Pancurzyca

Nowicjusz
Dołączył
9 Sierpień 2009
Posty
59
Punkty reakcji
0
Wiek
33
Miasto
Woodstock
Jakieś 2 lata temu wybrałam się z koleżankami na spacer do lasu. Były wakacje, gorące letnie późne popołudnie. Do lasu daleko nie miałyśmy, wiec niewiele czasu zajęło nam dotarcie do niego. Jakiś czas pochodziłyśmy po nim, a kiedy zaczęło się dobrze ściemniać postanowiłyśmy wracać do domu. Byłyśmy w wyśmienitych humorach, żartowałyśmy, śmiałyśmy się. Nagle jedna z nas zwolniła krok i zaczęła wpatrywać się w jakieś miejsce, a potem zapytała czy widzimy to samo co ona i co to jest. My spojrzałyśmy we wskazanym kierunku i zobaczyłyśmy między drzewami coś białego leżącego na ziemi. Wyglądało trochę jak duże zwierzę, trochę podobne do krowy wylegującej sie na pastwisku. Jednak niemożliwe żeby to była krowa, bo co niby robiłaby w lesie? Oddalone było od nas o jakieś 100 kroków. Chwilę patrzyłyśmy na nie próbując zgadnąć co to może być, kiedy to "coś" odwróciło w naszym kierunku głowę. Nie miało twarzy, było tylko białą plamą w kształcie zwierzęcia, jednak wiedziałyśmy, że na nas patrzy. Przeszły nas dreszcze i poczułyśmy dziwny nagły chłód, jak na tak upalny wieczór. W tym momencie przestraszyłyśmy się i marszobiegiem ruszyłyśmy do domu, jednocześnie oglądając się za siebie. "Zwierzę" jednak leżało w swojej pozycji i nie ruszało się.
Do tej pory nie wiemy co to mogło być.
 

nutka5

Nowicjusz
Dołączył
5 Lipiec 2009
Posty
11
Punkty reakcji
0
Wiek
32
brrrrrrrrr aż ciarki przechodzą, ciekawa lektura, w sam raz na północ :D

Nawet jeżeli wyżej wymienione historie nie są prawdziwe, to i tak w najbliższym czasie pewnie się od nich nie uwolnię.
Nie ma to jak czuć zimny oddech na karku i czyjiś wzrok utkwiony w tył głowy :niepewny:
 

julia98765

Nowicjusz
Dołączył
5 Marzec 2013
Posty
1
Punkty reakcji
0
mi przydarzyła się straszna historia a było to tak miałam 12 lat pokłóciłam się z mamą poszłam do chłopaka na noc on mieszka w nawiedzonym domu tak twierdzą sąsiedzi i bliscy do 00::00 oglądaliśmy filmy wkrutce skonczył nam sie popcorn on poniego pszedł a tam był kompletny bajzel puzniej w nocy gdy spalismy słyszelismy hałasy w piwnicy on powiedział ze to psy na drugi dzien okzałao sie ze w piwnicy kogos zamordowano
2 szłam z psem na spacer on pobiegł za wiewiurką do lasu w lesie spotkałam meszżyzne gonił mnie ale nie szedł tylko leciał jakie wyłumaczenia duchy
 

Delgado88

Nowicjusz
Dołączył
7 Maj 2008
Posty
146
Punkty reakcji
0
Miałem osobiscie pewne doswiadczenia natomiast nie bede opowiadał tych ktore wydarzyły sie za młodu (czyt. w wieku 10-13 lat)
Ale opowiem o wydarzeniu ktore przydarzyło mi sie pod koniec technikum.


Mieszkamy w małej miejscowości a mianowicie jest to prowincja małego miasta.

Na wsi mamy dużo przestrzeni i dużo lasów w lesie są bunkry stare tunele w ktorych chowali sie ludzie za czasów wojny my natomiast wybralismy sie jakies 3-4 km w głąb lasu kolo żródełka nie mielismy nawet zasiegu w telefonach, kompletne wygwiżdże.


Pewnego razu wybrałem sie z dziewczyną, bratem i jego dziewczyną pod namioty.

Wszystko przebiegało przyjemnie przy ognisku kiedy wieczorem zaczęło kropic pochowalismy sie w namiotach ja gadałem ze swoja chyba do 3 w nocy, w miedzy czasie wyraznie było słychac ruch tuż koło namiotu.... to napewno zwierzęta dzikie obwąchiwały namiot (była spina) ale to co poźniej usłyszłałem to przeszło moje oczekiwanie. A mianowicie był to przeraźliwy krzyk kobiety (do dziś zastanawiam sie z jakiej odległości stawiam na max 300 m od namiotu) Nie był to krzyk z jakiejś imprezy czy głupich zabaw to był krzyk konającej kobiety ktora próbuje ostatnim krzykiem rozpaczy wezwać pomoc.

W tym momencie spojrzałem na moją dziewczynę ona na mnie i nic nie mowiliśmy (czekalem az ona cos powie, ja nic nie mowiłem bo nie chciałem jej straszyc)

Po tym incydencie nic sie nie wydarzylo nawet zapomniałem bo nie chcialem o tym nawet myslec zeby zasnąć...


Rano wstaje a brat sie mnie pyta po śniadaniu
-Słyszałeś jakieś krzyki w nocy? bo moja słyszała...

To mu odpowiadam ze TAK! i zwracam sie do mojej oczekując przytakniecia
Pokiwała głową negując! (nie wiem jakim sposobem moj brat i moja dziewczyna nie słyszeli tego!!!) Przeciez w nocy wszsystko słychac i strasznie dzwiek niesie na takim odludziu ;/
 
Do góry