Historie prawdziwe

nutka5

Nowicjusz
Dołączył
5 Lipiec 2009
Posty
11
Punkty reakcji
0
Wiek
32
W każdej chyba rodzinie czy społeczności przez lata opowiadane są historie trudne do wytłumaczenia, czasami straszne, niepokojące. Mogą dotyczyć duchów czarnych psów lub też rzeczy całkiem innych. Historie moich dziadków dotyczą zgubnego wpływu księżyca który może wyprowadzić człowieka w środku nocy z jego domu bez jego świadomości, także opowieści o duchu sąsiada błąkającym się po ogrodzie.

Ciekawa jestem czy i waszych rodzinach istnieją takie legędy.
 

marcinszyszka

Nowicjusz
Dołączył
13 Maj 2009
Posty
131
Punkty reakcji
0
Wiek
33
Tak u mnie w rodzinie jest duzo takich histori... Ojciec mi czesto je opowiadla w dziecinstwie i nie jest to jedna czy dwie ale bylo ich okolo 7 czy nawet wiecjej
moze na sam poczatek opowiesz co takiego dzialo sie u ciebie w rodzinie
opowiedz nam jakas historie a pozniej moge ja cos opowiedziec i inni uzytkownicy tez pokusza sie o wylanie paru zdan tutaj w tym temacie;)
 

Rozdos

Nowicjusz
Dołączył
14 Kwiecień 2009
Posty
474
Punkty reakcji
5
Wiek
37
Miasto
Polska
Tak zdarzają się, nie które są aż tak straszne, że lepiej nie myśleć.
No ale co do duchów, to chyba lekka przesada :D.. ale, że są takie legendy to wiem :).
 

SSebek

Nowicjusz
Dołączył
16 Lipiec 2009
Posty
80
Punkty reakcji
1
Miasto
Zamość
Kiedyś mój kolega i brat cioteczny poszli do domu na skraju lasu... weszli i zobaczyli powieszonego człowieka. Podobno jakiś facet tam wlazł i nigdy nie wrócił a oni go znaleźli. Nic nie mówili przez kilka dni tak się wystraszyli :lol:
 

Tusia188

ex uzytkownik
Dołączył
9 Czerwiec 2009
Posty
616
Punkty reakcji
1
moja babcia byla z dziadkiem cale zycie byli bardzo zzyci szczesliwi gdy dziadek zmarl to po smierci w dniach poprzedzajacych pogrzeb podobno kladl sie do lozka i babcia opowiadala ze czula jak ja traca zeby sie przesunela tak jak zwykle to mial w zwyczaju.Malo tego zmarl w dzien o 15 a w nocy ktora nastapila po tym dniu o godzinie 3 w nocy rozdzwonil sie telefon (bylam przy tym) ale gdy odebralismy byl gluchy.Zastanawiam sie do tej pory czy byl to czyjs wyglup czy dziadek dal o sobie znac.
 

magda_170

Nowicjusz
Dołączył
2 Lipiec 2008
Posty
122
Punkty reakcji
1
Wiek
30
Miasto
kraków
Ja słyszałam że niedaleko miejsca mojego zamieszkania (ok 1 km) jakiś facet z mojej ulicy powiesił się na słupie na wale. Od tamtej pory w tym miejscu jest zawsze jakaś kałuża-tak jakby ktoś tam płakał nad tym miejscem:/
 

Leniuszka

Nowicjusz
Dołączył
21 Lipiec 2009
Posty
151
Punkty reakcji
2
No ja też miałam kilka takich zdarzeń. Może później coś opiszę. :D
 

dawid2000x1

Nowicjusz
Dołączył
1 Marzec 2009
Posty
234
Punkty reakcji
1
u mnie w mojej dość dużej rodzinie było kilka takich histori. Ja nie wierzę za bardzo w duchy i takie rzeczy, ale te historie są naprawdę prawdziwe.
Jakiś znajomy mojego taty zmarł. I jakiś czas po pogrzebie byliśmy u niego w domu. Był też tam kolega, któego zmarły nie za bardzo lubiał. Ciągle się kłócili. I wtedy żona tego zmarłego powiedziała, że da mu ubrania po zmarłym.. On się zgodził i kiedy tylko wziął reklamówkę z ubraniami szklanka która stała na stole normalnie rozpadła sie w drobny mak... myślałem że padnę... to było coś bardzo dziwnego
 

nutka5

Nowicjusz
Dołączył
5 Lipiec 2009
Posty
11
Punkty reakcji
0
Wiek
32
Pewnego wieczoru kiedy rodziców nie było w domu oglądałam jakiś film w , z kolei mój brat siedział zamknięty w swoim pokoju. Po pewnym czasie kiedy zrobiło się całkiem ciemno usłyszałam, że wyszedł i poszedł do kuchni, co ciekawe zaczął coś mówić. Poszłam do niego żeby zobaczyć z kim rozmawia ( stał przy drzwiach odwrócony w kierunku kuchni ). Zawołałam go, on się odwrócił i coś się nagle przestraszył, odwrócił się znowu do kuchni, potem spojrzał na mnie i powiedział, że właśnie widział mnie tam i pytał co właściwie robię po ciemku. Dodam że braciszek ma 22 lata i nie był pod wpływem ^_^
 

Leniuszka

Nowicjusz
Dołączył
21 Lipiec 2009
Posty
151
Punkty reakcji
2
Ja bym na jego miejscu chyba zemdlała. :bag:

Ale dobra teraz coś ode mnie. Raz kiedy spałam, czułam, że coś mnie ciągnie do przodu, no to usiadłam na łóżku i otworzyłam oczy, a tam taka czarna plama, i ona mnie dalej ciągnęła, a mi się coraz ciężej oddychało. I ja zaczęłam wymachiwać rękami i ona się odsunęła, to ja szybko padłam na łóżko i przykryłam się kołdrą i poszłam dalej spać i już nie myślałam o tym dopiero rano się zaczęłam zastanawiać co to było.
Możliwe, że to moja osobiste dziwactwo albo mara senna. :p Bo w duchy wierzę, ale nie sądzę, abym naprawdę kiedyś się na jakiegoś natknęła. Większość moich historii to pewnie nieszczęśliwe przypadki. :crazy:

Pozdrawiam. :D
 

nutka5

Nowicjusz
Dołączył
5 Lipiec 2009
Posty
11
Punkty reakcji
0
Wiek
32
Ehm, nie chce cię martwic ale to nie tylko twoje dziwactwo. Zdaje się że to była zmora, czy jak to tam się nazywa. Oglądałam kiedyś film na discovery o ty zjawisku. Dam wycinek z Wikipedii:

Zmora zwana też marą (stąd powiedzenie sen mara, Bóg wiara) – w wierzeniach słowiańskich istota półdemoniczna, dusza człowieka żyjącego lub zmarłego, która nocą męczyła śpiących, wysysając z nich krew.

Zmora żywi się krwią. Sadowi się na piersiach śpiącej osoby, przyciska piersi kolanami i powoduje uderzenie krwi do głowy. W ten sposób pozbawia powoli tchu swoją ofiarę. Spija krew wypływającą nosem lub też nacina zębami żyłkę na skroni lub szyi i wysysa. Ofiara zmory traci siły i energię, które później odzyskuje w naturalny sposób. Mocno wygłodzona zmora potrafiła jednak zabić swoją ofiarę. Gdy osoba zaatakowana przez zmorę budziła się, ta natychmiast uciekała.

Jak pomyśl, że coś takiego mogłoby rzeczywiście istnieć to mnie normalnie ciarki przechodzą :mruga:
 

Leniuszka

Nowicjusz
Dołączył
21 Lipiec 2009
Posty
151
Punkty reakcji
2
Kurczę, teraz to zaczęłam się bać. :bag:

Ale mam nadzieję, że one nie mieszkają w domach? Bo mi się to zdarzyło tylko raz. I tylko mi. Żadnemu innemu domownikowi.

A tak swoją drogą to dzięki za informację. Teraz wiem, że to nie moja nienormalność. ^_^
 

dawid2000x1

Nowicjusz
Dołączył
1 Marzec 2009
Posty
234
Punkty reakcji
1
zmora to nie koniecznie istota, która kojarzy wam się z duchami. Czesto rpzy próbach Ld(świadomy sen) miewałem to. Jest to bardzo nie fajne uczucie. Ale nie sądzę żeby to był duch czy coś.
Opowiem wam kolejną historię. Kiedyś miałem tak jak marqrad. Obudziłem się patrzę. I widze moją siostrę, która stoi obok biórka nieruchomo. Mówię do niej: co ty tu robisz tak późno, idź spać. A ona tak dalej. I nagle ogarnęło mnie dziwne uczucie.. i wybiegłem z pokoju. Bałem się tam wrócić. Poszedłem do pokoju siostry a ona spała. Więc to nie była ona.
Kolejna opowieść. Moja babcia miała syna( czyli mój wujek) , który w wiku 33 lat zginął pod kołami samochodu. I mówiłą ostatnio, że jak położyła się spać. to czuła jego boecność koło niej tak jakby koło niej leżał. Ja bym chyba umarł ze strachu.
 

Leniuszka

Nowicjusz
Dołączył
21 Lipiec 2009
Posty
151
Punkty reakcji
2
Tak, tylko że ja nie praktykuję LD. Chyba, że to było nieświadome.

A z tą siostrą to naprawdę...łuch! :bag:
I to z twoją babcią też bym się bała. :bag:

Pozdrawiam. ^_^
 
Dołączył
11 Lipiec 2007
Posty
2 041
Punkty reakcji
78
Miasto
tam gdzie wszyscy inni są zbędni
Z opowieści.

Kiedyś naszą wioskę często napotykały burze, ulewy, i takie tam nawałnice. A że wioska była wierząca to zdecydowali się że zbudują z czerwonej cegły figurkę, zbudowali, jest 100 m od domu. Poświęcili przeciwko Burzom, ulewom, susz, wiatrów (czegoś tam jeszcze). Od tamtej pory zauważalnie naocznie można stwierdzić że działa. Przelotne opady jeśli idą prosto na nas to na horyzoncie widać jak by się rozstępowały.

Później o sąsiadach
 

albo_albo

Pan i Władca
Dołączył
20 Marzec 2009
Posty
2 757
Punkty reakcji
78
Wiek
43
Miasto
SKM Kraków
to było jakieś z 10 może 11 lat temu wracałem od koleżanki (osiedle obok) do domu w zimie, akuratnie poprószył śnieg więc postanowiłem przejść mało zamieszkaną okolicą poprzez nasyp kolejowy, która to droga stanowiła alternatywę dla dłuższej oświetlonej ulicami Krakowa. nie mniej jak nadmieniłem świeżo napadany śnieg robił poświatę taką, że nie straszne było by tam iść nawet w święto zmarłych o północy. prowadziła tamtędy zwykła droga (nie oświetlona) między drzewami, z której później trzeba było ostro skręcić w prawo pod górę na nasyp kolejowy, oczywiście, wielu mieszkańców choć to średnio dozwolone i średnio bezpieczne korzystało z tej drogi, przez co utworzyła się tam wcale niezła ścieżka. w połowie drogi pomiędzy wyborem drogi na skróty a ścieżką wznoszącą się do góry, zobaczyłem nagle przed sobą czarnego dużego psa, który stał i się patrzył na mnie, oczywiście w pierwszej chwili jako, że wychowywałem się z psami od dziecka stanąłem jak wryty żeby go nie drażnić nie mniej pies był tak samo sztywny o ile nie bardziej. po kilkunastu sekundach bezruchu w końcu zacząłem rozglądać się za jakimś większym patykiem bądź inną potencjalną bronią tak na wszelki wypadek, nie uśmiechało mi się jechać w nocy na pogotowie i brać zastrzyki na wściekliznę czy ewentualnie szyć rany po pogryzieniu. nim skończyłem szukać potencjalnego narzędzia do obrony, moje czarnego czworonożnego towarzysza już nie było. cóż pewnie bydle gdzieś uciekło i dobrze, nie mniej kija dla ochrony, z pobliskich krzaków sobie ułamałem. Kiedy podszedłem do miejsca gdzie stał ów kundel zrobiło mi się strasznie nieprzyjemnie, zimno, wręcz tak jakbym na tym mrozie nagle stał nago. Powiecie, że w zimie to normalne, ale to nie były dreszcze zimna jakie znamy. Czasami w upalny dzień nie wiedzieć czemu stają wam włoski na karku i pojawiają się dreszcze i nie wiecie skąd, przed egzaminem kurczy wam się żołądek, jak macie pokonać swoje fobie to uginają się pod wami nogi. to teraz zsumujcie to wszystko i do tego wyobraźcie sobie, że dodatkowo jeszcze spędzacie sami noc w opuszczonym domu koło cmentarza w lesie na pustkowiu. cóż tak się wtedy czułem albo moja bujna wyobraźnia takiego mi zrobiła psikusa. nie mniej nie tracąc czasu ruszyłem już mniej pewnym ale na pewno bardziej żwawym krokiem w stronę ścieżki prowadzącej na nasyp. Kiedy już dotarłem do ścieżki obróciłem się i znowu stanąłem jak wryty. w miejscu gdzie przedtem stał kundel i gdzie zacząłem się trząść jak osika, stał odziany w zimowy płaszcz w kapeluszu mężczyzna, mniej więcej mojego wzrostu, może trochę niższy, nie mniej w społeczeństwie mógłby uchodzić za wysokiego. stał i się na mnie gapił, stałem i się na niego gapiłem i znowu tak kilkanaście sekund, po czym zaczął do mnie machać abym do niego podszedł. taa zboczeniec kurde albo złodziej jeszcze mi życie i me kieszonkowe wtedy miłe, o co chodzi zapytałem a on dalej na mniej machał, żebym podszedł. cóż nigdy specjalnie strachliwy nie byłem ale też rzucać się bezrozumnie na barykady ? ruszyłem pod górę obserwując jegomościa, który zaczął iść najnormalniej bezczelnie za mną. cóż patyk mógłby być dobry na psa, ale na starszego ode mnie gościa ? miałem 17 lat no prawie 18 i byłem wytrenowany choć szczupły nie mniej gość raz, że nie wiadomo co on potrafił i jak był silny po drugie mógł mieć nóż albo inne akcesoria do robienia krzywdy ludziom. Osobiście jestem jak każdy Polak, do boju szabelka, nie mniej wtedy zachowałem się najpierw jak armia francuska (wycofywanie się z godnością) by w końcu zrobić ewakuację w stylu włoskim (nogi za pas) porzucając już nawet ostatnią broń w postaci krzywego jak banan i cienkiego jak renta babci patyka. będąc na szczycie nasypu wyraźnie widziałem jak gość zaczyna się za mną wspinać po nasypie. no to ja nie zadawałem sobie zbytniego trudu powitać go chlebem i solą na szczycie tylko zacząłem schodzić z drugiej strony ku cywilizacji. od strony mojego osiedla były już domy ulica dojazdowa oświetlona, szczekał pies zza ogrodzenia jakiejś hurtowni z dachówkami, niedaleko była ruchliwa ulica wylotowa na Warszawę, jednym słowem cywilizacja. w pewnej odległości od ścieżki i nasypu czekałem w świetle już na mojego tajemniczego prześladowcę. nie mniej po ok 5 minutach nie widziałem go nie tylko schodzącego z nasypu ale także i na samym nasypie, który był dobrze widoczny z miejsca gdzie stałem. po następnych 5 minutach zacząłem się irytować a po kolejnych pary wróciła mi odwaga (tudzież głupota zmieszała się ciekawością). zacząłem niepewnie i ostrożnie wspinać się na górę ale nic ani nikogo nie widziałem, kiedy doszedłem do szczytu tak samo. niepewnie rozejrzałem się po okolicy i dalej po widoku mojej byłej trasy ale ani widu ani słychu. zajrzałem na koniec na ścieżkę po której wspinałem się najpierw ja a później nieznany mi jegomość i wtedy ujrzałem coś co przeraziło mnie bardziej niż cokolwiek innego co widziałem do tej pory a widziałem już wtedy umierających ludzi. to co się później stało można by nazwać rekordem małopolski w biegach na przełaj na dystans nieokreślony. w tak krótkim okresie czasu tej odległości nie pokonałem już nigdy później. dysząc wpadłem do domu i dopiero wtedy uzmysłowiłem sobie co tak na prawdę widziałem. i tu należą się wam wyjaśnienia drodzy czytelnicy, otóż wspinając się po ścieżce nie nadmieniłem, że nie było na niej żadnych śladów a śnieg był na tyle głęboki, że zapadałem się po kostki. kiedy stojąc na szczycie i obserwując jegomościa widziałem wyraźnie jak wspina się po ścieżce był praktycznie w połowie drogi kiedy zszedłem na drugą stronę. wracając już i oglądając to nieszczęsne podejście zauważyłem że na całej długości a było to raptem ze 20 metrów były TYLKO MOJE ŚLADY. tylko i wyłącznie nikogo nie tylko nie było w pobliżu jak patrzyłem ale także na świeżym śniegu nie było żadnych innych śladów. cóż powiecie może przypadek i może macie rację ale w tym,że było to coś ponad naturalnego dopiero uzmysłowił mi fakt, jak o podobnym zajściu opowiedziała mi moja matka, że 50 lat wcześniej podobne przeżycie jako młody chłopak miał mój dziadek. cóż jak myślicie powinienem uprzedzić wnuka jak już go będę mieć ?
 

dawid2000x1

Nowicjusz
Dołączył
1 Marzec 2009
Posty
234
Punkty reakcji
1
ej ale piszmy tu tylko naprawde prawdziwe historie. Bo to wyżej wydaje mi się że ejst skopiowane z internetu z jakiś strasznych opowieśći. Chcę czytać o rzeczach, które wydażyły się naprawdę a nie powstały u kogoś w głowie.
 

albo_albo

Pan i Władca
Dołączył
20 Marzec 2009
Posty
2 757
Punkty reakcji
78
Wiek
43
Miasto
SKM Kraków
ej ale piszmy tu tylko naprawde prawdziwe historie. Bo to wyżej wydaje mi się że ejst skopiowane z internetu z jakiś strasznych opowieśći. Chcę czytać o rzeczach, które wydażyły się naprawdę a nie powstały u kogoś w głowie.

dzięki że tak sądzisz, oznacza to, że wyrabiam sobie styl i dobrze bo sam kiedyś pisałem opowiadania ale akurat to nie jest skopiowane tylko jak najbardziej prawdziwe ;)
 

Oier

Nowicjusz
Dołączył
29 Lipiec 2009
Posty
72
Punkty reakcji
0
Wiek
30
moją bacie 2 razy odwiedzi diabel w co nie wierze...
przyjde od kumpla i cos wam napisze ^.-
 

tommy125

Nowicjusz
Dołączył
16 Maj 2009
Posty
138
Punkty reakcji
1
Wiek
35
Miasto
Gdynia
Mi jest znana jedna historia, opowiedziana mi i mojemu rodzeństwu...
Kiedyś, kiedy moja mama miała z 20 pare lat, jechała pociągiem z Białegostoku do
jakiejś wiochy w Warmińsko-Mazurskim, odwiedzić swoją babcię i ciotkę. Była też tam jej
matka. Więc wysiadła w jakiejś małej miejscowości, i miała do tej wioski kawałek drogi.
Musiała się wrócić. Szła więc przy torach, do przejścia było z 7-8 km. Aha dodam, że to
było w godzinach wieczornych, ok. 23. A że to było wczesne lato to słońce dopiero zaszło.
I szła tak, aż słońca już nie było widać. Robiło się ciemno i nasyp pod torami
rósł. Jeszcze kilkaset metrów i będzie droga, w którą trzeba będzie skręcić i będzie ów
wioska. Nasyp był już bardzo wysoki. Pod nim była polana i jakieś gospodarstwo. Dalaj
było widać zapalone światła w domach, w wiosce. I nagle przy gospodarstwie zobaczyła
Człowieka, chłopa i ubranego jak chłop. I pasł (chyba o to chodzi) krowy. Zaganiał je
do obory. Nie było by w tym nic dziwnego oprócz tego, że było ok. północy, i oprócz tego,
że ten człowiek się świecił. Był cały biały i się strasznie świecił. Moja mama zaczęła
biec. Biegła aż dobiegła do ulicy prowadzącej do wioski. Tam się zatrzymała i spojrzała
na tę polane i nikogo już tam nie było.
Potem opowiedziała o tym wszystkim babci, ciotcę, i matcę. One jej powiedziały, że często
to tam się zdarza i wiele osób widzi tego kolesia. I prawdopodobnie podczas II Wojny
Światowej, tam Polacy mieli okopy, które pozostałości są do dziś i podobno wiele
Niemców tam zginęło.

Ja osobiście w tę hitorię nie wierze, według mnie jest mało prawdopodobna, ale chciałem się z wami ją podzielić. :)
Znam jeszcze parę historyjek z tej samej wioski od mojej babci. Niestety nie wiem jak ona się nazywa, jak się
dowiem to napisze ;)

P.S. Nie skopiowałem jej, ani nie wymyśliłem. To wszystko opowiedziała mi matka. I babcia zresztą też.
 
Do góry