No więc może by tak..
"Zza parawanu wysunął kubeł ze śmieciami. Grzebał w tym świństwie, szarpnął za drut - wszystko świństwo wylazło na wierzch; kapuściane liście, obierki, popiół. Pod śmierciami zobaczyli podstawkę z dykty. Na dnie kubełka leżały zegarki, zwykłe i złote, pierścionki, łańcuszki.
- Dwadzieścia sztuk - obliczył Krzysztof.
- Dużo towaru. - Zenon Morda westchnął, przygryzł wargi.
- Trochę. Ostatni utarg. - Pchełka nałożył dno z dykty, zgarnął śmiecie, rozrzucił starannie.
- Ale to jeszcze nie wszystko - dodał. - Tu i tam coś by się jeszcze znalazło.
- Nawet handliki z Pragi mniej trafiają. - W oczach pasera zaświecił gorączkowy blask. - Taki Kiciucha też, a przecież do niego przychodzą Cyganie.
- Ty to jesteś - powtarzał Zenon Morda. - Ty to jesteś.
Pchełka obejrzał palce, pozostało na nich trochę popiołu, przylepił się kapuściany liść. Namydlił dłonie. Krzysztof puszczał wodę z kranu.
- A mydło też gites - zwrócił się doń Pchełka. - Czujesz? Amerykańskie."