MacaN napisał:
A ja się na to nie zgadzam. Po prostu. Wolałbym, żeby dać ludziom możliwość zarabiania dużych pieniędzy, niż żeby dawac im pieniądze za rodzenie dzieci, bo okej, może i zaraz dzieciaków będzie więcej, pokonamy niż demograficzny. No i co dalej? Dalej nie będzie pieniędzy na rozwój Polski, dalej ludzie będą mało zarabiać, a te urodzone dzieciaki dalej będą wyjeżdżać za granicę.
Polacy się nie rozmnażają? Polaków jest multum, rozmnażają się jak króliki. W UK, Irlandii, USA, Holandii, Niemczech, Francji, Włoszech... Te państwa powoli będą upadały, więc trzeba zrobić coś, by nasz kraj był przyjazny pod względem zarobków, technologii... Przecież wielu Polaków ma sentyment do swojego kraju. Daj im możliwość życia na poziomie ( nie socjalu, tylko niskich podatków, które ich przyciągną ), a przyjadą tu miliony naszych rodaków z już wykarmionymi i wyuczonymi dzieciakami, które cały czas, nawet urodzone na obczyźnie rozmawiają w naszym języku i kultywują nasze tradycje. Oni maja Polskę za utracony raj, do którego chcieliby kiedyś wrócić. W nich trzeba inwestować, a nie w pijaczków, którzy machną sobie dzieciaka, by mieć więcej kasy na wódę.
Jak przeciętny, normalny Polak będzie chciał zrobić sobie dziecko, to 500 zł nie wpłynie na jego decyzję, bądźmy poważni do cholery.
Wlasnie... Badzmy powazni. Masz racje.
danielr9 napisał:
MacaN te 500 nie jest pp to żeby ludzie się rozmnażali ale po to żeby pomagać ubogim (często pqtooogicznym) rodzinom. Nikt nie będzie planował rodziny przez te 500 zł bo dziś dadzą a za rok przestaną dawać
A czy Ty wiesz co patologiczna rodzina zrobi z tym 500 zl? przeznaczy je na alkohol i fajki. Niby jak rzad to skontroluje? Ja wiem co mowie, bo mam wokol takie rodziny.
Warte przeczytania: " W wygłoszonym w środę exposé pani premier Beata Szydło powtórzyła wszystkie obietnice złożone w kampanii wyborczej. W czasie pierwszych trzech miesięcy przedstawi projekty ustaw o obniżeniu wieku emerytalnego, o podniesieniu kwoty wolnej od podatku dochodowego, o dofinansowaniu ubezpieczeń rolniczych oraz koronny projekt - o 500-złotowych zasiłkach na drugie i kolejne dziecko, a w rodzinach biedniejszych - także na pierwsze dziecko.
Bez tych obietnic, bardzo kosztownych dla budżetu, PiS prawdopodobnie nie przekroczyłoby pułapu 30 proc., który wcześniej wielu politologów określało szklanym sufitem tej partii. Innymi słowy, Prawo i Sprawiedliwość kupiło miliony głosów, płacąc pieniędzmi wszystkich Polaków, także tych, którym pomysły zwycięskiej partii wcale się nie podobają.
To nie pierwszy i zapewne nie ostatni taki przypadek w historii. Do czego to prowadzi, możemy przeanalizować na przykładzie Argentyny. W 1943 r. doszło w tym kraju do wojskowego zamachu stanu. Jednym z jego uczestników był zafascynowany włoskim faszyzmem pułkownik Juan Domingo Perón.
W nowej juncie objął kierownictwo agencji rządowej zajmującej się problemami robotników, a trzy lata później wygrał wybory i został prezydentem. Nawiązał kontakty z silnymi związkami zawodowymi i prezentował się jako obrońca interesów klasy robotniczej.
Przeforsował wiele ustaw dotyczących prawa pracy i rozbudował także funkcje socjalne państwa. Wiek emerytalny obniżono do 55. roku życia. Ograniczono maksymalny czas pracy, zarządzono podwyżki płac, wprowadzono płatne czterotygodniowe urlopy, trzynastą pensję, bezpłatne lecznictwo. Biedni otrzymali bezpłatną żywność i noclegi.
Państwo zaczęło kontrolować handel zagraniczny, wypierając zagraniczny kapitał, prowadziło politykę prorodzinną, poddało kontroli sektor bankowy. Rząd znacjonalizował wiele branż gospodarki i sterował sektorem prywatnym.
Program na początku bardzo się spodobał dużej części społeczeństwa, która uwielbiała dyktatora, a zwłaszcza jego żonę Evitę, która dla wspomożenia biednych powołała do życia fundację finansowaną przez prywatne przedsiębiorstwa, raczej niedobrowolnie.
Ten hojny program socjalny miał jedną wadę. Był nie do udźwignięcia przez budżet państwa i przez gospodarkę, która z powodu wzrostu sektora państwowego miała się coraz gorzej. Władze próbowały finansować wydatki rozkręceniem inflacji, ale napędzane przez peronizm apetyty socjalne wciąż rosły. We wrześniu 1955 r. Perón został obalony przez kolejny zamach stanu.
W efekcie peronistycznej polityki Argentyna przestała się rozwijać. W 1938 r. była bogatsza (pod względem PKB na głowę mieszkańca) od Austrii i Włoch, nie mówiąc o Hiszpanii, Portugalii, Irlandii czy Grecji. W 1965 r., czyli 10 lat po upadku Peróna, Włochy były już wyraźnie bogatsze od Argentyny, a po kolejnych 20 latach (1985) PKB na głowę Argentyńczyka wynosił ok. 40 proc. PKB mieszkańca Europy niekomunistycznej.
Problem w tym, że peronizm jako idea był zaszczepiony w społeczeństwie argentyńskim tak głęboko, że uniemożliwiał prowadzenie racjonalnej polityki gospodarczej. Perón kupił wyborców i po jego upadku Argentyńczycy chcieli, by następcy wciąż kupowali ich głosy.
Program gospodarczy PiS w wielu punktach przypomina program argentyńskiego dyktatora. Jeżeli zostanie zrealizowany, doprowadzi do równie fatalnych skutków. Nie chodzi tylko o dodatkowe wydatki z budżetu. Program 500 zł na dziecko kosztować będzie co roku 1-1,5 proc. PKB. Tych pieniędzy zabraknie na rozwój. Skutki innych obietnic PiS będą równie kosztowne. Zamiast inwestować, będziemy konsumować.
Największy kłopot polega na tym, że raz przyznanych zasiłków nie można będzie cofnąć. Bo ludzie szybko przyzwyczajają się do profitów i żądają więcej. Każda partia, która to zaproponuje, przegra kolejne wybory, a Prawo i Sprawiedliwość tłumaczyć będzie, że tylko ono jest gwarantem utrzymania hojnego programu socjalnego. Wyborcom bardzo trudno będzie wyjaśnić, że coraz większy dystans poziomu dochodów Polaków w stosunku do dochodów mieszkańców Europy Zachodniej jest skutkiem tego programu.
Grożą nam więc długotrwała stagnacja i utrwalenie populistycznego państwa socjalnego oraz dominacja ugrupowania niszczącego gospodarkę. Otwarte jest pytanie, czy PiS świadomie realizuje taki scenariusz, czy chodziło tylko o to, by wygrać najbliższe wybory. "