Dlaczego Współżycie Przed Ślubem To Grzech

Status
Zamknięty.

SickboY

Nowicjusz
Dołączył
24 Maj 2008
Posty
44
Punkty reakcji
0
Zycie chwilową przyjemnością, bez zobowiązań ,pełna beztroska,bez oglądania się na odczucia patnera,liczy się tylko własna ,egoistyczna satysfakcja,traktowanie innych osób jak narzędzia do zaspokojenia ,przedmiotowo.

Widać, że czytanie ze zrozumieniem jest u Ciebie na bardzo niskim poziomie...
Przeczytaj jeszcze raz dokładnie co napisałem, zastanów się, a potem próbuj mnie ripostować.
(bo to tej pory jakoś nie bardzo Ci to wychodzi :))


Najgorsze,że wielu młodych ludzi takie poglądy wyznaje.Należałoby was kastrować,bo stanowicie poważne zagrożenie dla społeczeństwa,kocury.

Strzelać to powinni do takich jak Ty, bo jak widać, nie trafiłeś w epokę.
Władza kościoła już dawno się skończyła, i ludzie przestają zawracać sobie głowę czymś takim jak fanatyczne uwielbienie boga.
(Bo wracając do mojego poprzedniego posta, Ciebie śmiało można zakwalifikować do tejże grupy)

Deal with it...
 

Troll

obcesowy
Dołączył
10 Luty 2007
Posty
9 932
Punkty reakcji
158
Miasto
upper silesia
"Dlaczego Współżycie Przed Ślubem To Grzech ?"

wybacz ale bardzej precyzyjnie juz chyna nie potrafie...

Faktycznie fanatyzmu z wieku na wiek coraz mniej a jego miejsce zajmuje przemyślana wiara lub jej brak.

tak nie ma wogole fanatyzmu religijnego wlasnie to widac :papa:

przemyslana wiara.. tez widac tak przemyslana ze nie umiecie odpowiadac ma proste pytania
 

Maver

Głęboko wierzący ateista
Dołączył
24 Listopad 2006
Posty
1 579
Punkty reakcji
3
Wiek
39
Miasto
Szczecin
Współżycie przed ślubem często doprowadza do powstania trzeciego ciała w łonie matki,jeżeli para nie zamierza się wiązać,a na to wskazuje,bo ślubu nie wzięli,to co się stanie z dzieckiem?

Muminku, czy uważasz, że każdy, kto nie ma ślubu nie zamierza się wiązać? Przecież na świat przychodzimy bez ślubu. :)

Ale ok, rozumiem co miałaś na myśli. Niemniej nie można tak generalizować. Często to właśnie związek małżeński przedłuża cierpienia dzieci w rodzinach patologicznych. Matka nie chce rozwodu, bo to nie po chrześcijańsku, a ojciec to wykorzystuje. Szczęście dziecka w rodzinie w rzeczy samej nie zależy ani od religii jaką wyznają jego rodzice, ani od ich stanu cywilnego, lecz dojrzałości emocjonalnej i odpowiedzialności za czyjeś istnienie.
 

Kaznodzieya

Kaznodzieya
Dołączył
16 Luty 2006
Posty
10 124
Punkty reakcji
98
Muminek to facet ... Maverciu :)

Troll odpowiem Ci ale ustalmy dla prawidłowyuch relacji aby uniknąć nieporozumień: Czym jest wg. Ciebie grzech ?


Często to właśnie związek małżeński przedłuża cierpienia dzieci w rodzinach patologicznych. Matka nie chce rozwodu, bo to nie po chrześcijańsku, a ojciec to wykorzystuje.

eee no taką płycizną argumentu posiałeś że jestem zdumiony. Ponadto skoro mrodzina patologioczna jak to sie ma do wierności chrześcijańskim zasadom matki. Skoro rodzina to i ona zatem też patologia. W przypadku chrześcijańskiej matki i znecajacego się ojca nie ma mowy o pojęciu rodziny patologicznej.


Szczęście dziecka w rodzinie w rzeczy samej nie zależy ani od religii jaką wyznają jego rodzice, ani od ich stanu cywilnego, lecz dojrzałości emocjonalnej i odpowiedzialności za czyjeś istnienie.

A tu się z Tobą zgadzam w Pełni.
 

Maver

Głęboko wierzący ateista
Dołączył
24 Listopad 2006
Posty
1 579
Punkty reakcji
3
Wiek
39
Miasto
Szczecin
eee no taką płycizną argumentu posiałeś że jestem zdumiony.

O matko... za kogo Ty mnie masz? Czy każdy mój post musi trzymać poziom olimpijski? Nie mogę sobie pozwolić na spadek formy? ;)

EDIT:

Muminek to facet ... Maverciu

O, miałem silne wrażenie, że to "ona".
 

Kaznodzieya

Kaznodzieya
Dołączył
16 Luty 2006
Posty
10 124
Punkty reakcji
98
No masz. Nie spełniam oczekiwań Kaznodziei. Wstyd mi. Co ja teraz pocznę? :)

Dobra, koniec offtopa.

EDIT:

Zatem pilnie wykonuj swoje obowiązki. :)

No koniec offtopa a jednak jeszcze daje czadu. Gar by m u rozwoaliło jakby nie wypuścił riposty na wolność :)
 

Kaznodzieya

Kaznodzieya
Dołączył
16 Luty 2006
Posty
10 124
Punkty reakcji
98

Generalnie błąd w definicji grzechu. Prawdopodobnie stąd niezrozumienie u Ciebie czym jest dla wiary chrześcijańkiej (i nie tylko gdyż dla wielu religii także) współżycie przed zawarciem związku małżeńskiego.

Proszę spróbuj jeszcze raz zastanowić się dokładniej czym jest w istocie grzech.
 

muminek1003

Nowicjusz
Dołączył
22 Lipiec 2008
Posty
320
Punkty reakcji
0
Muminku, czy uważasz, że każdy, kto nie ma ślubu nie zamierza się wiązać? Przecież na świat przychodzimy bez ślubu. :)

Ale ok, rozumiem co miałaś na myśli. Niemniej nie można tak generalizować. Często to właśnie związek małżeński przedłuża cierpienia dzieci w rodzinach patologicznych. Matka nie chce rozwodu, bo to nie po chrześcijańsku, a ojciec to wykorzystuje. Szczęście dziecka w rodzinie w rzeczy samej nie zależy ani od religii jaką wyznają jego rodzice, ani od ich stanu cywilnego, lecz dojrzałości emocjonalnej i odpowiedzialności za czyjeś istnienie.
Na Swiat przychodzimy jako wynik miłości dwojga ludzi ,w moim wypadku Rodzice ślub mieli.Natomiast przypisywanie słowu RODZINA epitet Patologiczna to manipulacja często stosowana przez ugrupowania lewicowe,liberalne i ateistyczne.Czemu tym terminem nie nazywacie związków gejowskich,lesbijskich,konkubinatów,organizacji szkodzących społeczeństwu,itp?Jak można być odpowiedzialnym za istnienie swojego dziecka,jeżeli nie chcesz się z nikim wiązać na stałe,niczego obiecywać np.wierności,często zmieniać partnerów,zarażać AIDS itp?To,że nie uznajesz rodziny i małżeństwa ma być gwarancją odpowiedzialości i dojrzałości emocjonalnej?

Co rozumiesz przez zło? Pytam celem ustalenia jednostki miary. :)
Zło to przeciwieństwo dobra
 

Maver

Głęboko wierzący ateista
Dołączył
24 Listopad 2006
Posty
1 579
Punkty reakcji
3
Wiek
39
Miasto
Szczecin
Na Swiat przychodzimy jako wynik miłości dwojga ludzi ,

Muminku, nie zawsze. Zaryzykowałbym stwierdzenie, że nawet nie zdajemy sobie sprawy jak wiele dzieci rodzi się z powodów nie mających związku z miłością rodziców.

Czemu tym terminem nie nazywacie związków gejowskich,lesbijskich,konkubinatów,organizacji szkodzących społeczeństwu,itp?

No i tu mnie masz. Ja faktycznie nie nazwałbym związków homoseksualnych rodziną, ale to raczej z przyzwyczajenia (owczego pędu). Natomiast jeśli chodzi o kokubinat to nie ma żadnej różnicy pomiędzy dwojgiem ludzi mieszkających ze sobą i wychowujących dzieci, a dwojgiem ludzi mieszkających ze sobą i wychowujących dzieci, plus mających akt ślubu. A organizacje szkodzące społeczeństwu to nie wiem czemu miałbym nazywać rodziną.

Jak można być odpowiedzialnym za istnienie swojego dziecka,jeżeli nie chcesz się z nikim wiązać na stałe,niczego obiecywać np.wierności,często zmieniać partnerów,zarażać AIDS itp?

Troszkę się nie zrozumieliśmy. Ktoś, kto nie chce się z nikim wiązać na stałe a płodzi dzieci, lub/i zaraża HIV jest oczywiście nieodpowiedzialny. Ale aby być odpowiedzialnym, przysięgać wierność, nie muszę brać ślubu - bo o tym mowa.

To,że nie uznajesz rodziny i małżeństwa ma być gwarancją odpowiedzialości i dojrzałości emocjonalnej?

Gdzie ja takie rzeczy wypisywałem, Muminku!? :)

Po pierwsze. Rodzinę uznaję. Małżeństwo - średnio. Pamiętajmy, że to są dwie różne rzeczy. Rodzina to po prostu grupa osób opiekująca się sobą nawzajem. Małżeństwo to przysięga przed Bogiem.

Po drugie. Tak jak nieuznawanie małżeństwa nie jest - jak sam mówisz - gwarancją odpowiedzialności i dojrzałości emocjonalnej, tak uznawanie małżeństwa również nią nie jest. Tu po prostu nie ma związku między niechęcią do małżeństwa lub jej brakiem a dojrzałością i odpowiedzialnością. Można być dobrym rodzicem przygarniając dziecko z ulicy i wychowując je samotnie bez zwracania się o pomoc do kogokolwiek. Bez małżeństwa, bez Boga, bez małżonka, bez prądu, na odludziu, w jaskini.
 

klaudiakp

Nowicjusz
Dołączył
19 Styczeń 2008
Posty
932
Punkty reakcji
0
Generalnie błąd w definicji grzechu. Prawdopodobnie stąd niezrozumienie u Ciebie czym jest dla wiary chrześcijańkiej (i nie tylko gdyż dla wielu religii także) współżycie przed zawarciem związku małżeńskiego.

Proszę spróbuj jeszcze raz zastanowić się dokładniej czym jest w istocie grzech.


Grzech to wg. mnie coś co przekracza prawa Boże,poza Ewangelię i przykazania Boże
Oraz coś co powoduje wyrzuty sumienia
 

muminek1003

Nowicjusz
Dołączył
22 Lipiec 2008
Posty
320
Punkty reakcji
0
Muminku, nie zawsze. Zaryzykowałbym stwierdzenie, że nawet nie zdajemy sobie sprawy jak wiele dzieci rodzi się z powodów nie mających związku z miłością rodziców.



No i tu mnie masz. Ja faktycznie nie nazwałbym związków homoseksualnych rodziną, ale to raczej z przyzwyczajenia (owczego pędu). Natomiast jeśli chodzi o kokubinat to nie ma żadnej różnicy pomiędzy dwojgiem ludzi mieszkających ze sobą i wychowujących dzieci, a dwojgiem ludzi mieszkających ze sobą i wychowujących dzieci, plus mających akt ślubu. A organizacje szkodzące społeczeństwu to nie wiem czemu miałbym nazywać rodziną.



Troszkę się nie zrozumieliśmy. Ktoś, kto nie chce się z nikim wiązać na stałe a płodzi dzieci, lub/i zaraża HIV jest oczywiście nieodpowiedzialny. Ale aby być odpowiedzialnym, przysięgać wierność, nie muszę brać ślubu - bo o tym mowa.

Całkowicie się nie zrozumieliśmy.Chodziło mi,że termin PATOLOGICZNY,stosuje się do słowa RODZINA.Natomiast pochwala się związki innego rodzaju,np.konkubinat.Tam natomiast,gdzie ludzie nie chcą się zobowiązywać do wierności,miłosci małżeńskiej,przy świadkach i na piśmie,w kościele,czy urzędzie,to znaczy-że ich zamiary nie są poważne ani szczere,brakuje tu wzajemnego zaufania.Jest to umowa pomiędzy dwojgiem osób które są odpowiedzialne za opiekę i wychowanie dzieci.Tam gdzie umowy nie ma,[pomiędzy zwierzętami]tam kocur może spokojnie odejść
 

Maver

Głęboko wierzący ateista
Dołączył
24 Listopad 2006
Posty
1 579
Punkty reakcji
3
Wiek
39
Miasto
Szczecin
(...) Tam natomiast,gdzie ludzie nie chcą się zobowiązywać do wierności,miłosci małżeńskiej,przy świadkach i na piśmie,w kościele,czy urzędzie,to znaczy-że ich zamiary nie są poważne ani szczere,brakuje tu wzajemnego zaufania.Jest to umowa pomiędzy dwojgiem osób które są odpowiedzialne za opiekę i wychowanie dzieci.Tam gdzie umowy nie ma,[pomiędzy zwierzętami]tam kocur może spokojnie odejść

Po pierwsze. Przecież będąc w małżeństwie też może odejść. Kajdanami nie jest skuty. :)

Po drugie. Dostrzegam pewną sprzeczność w Twojej wypowiedzi.

Raz mówisz:

Tam natomiast,gdzie ludzie nie chcą się zobowiązywać do wierności,miłosci małżeńskiej,przy świadkach i na piśmie,w kościele,czy urzędzie (...),

a tuż potem:

Jest to umowa pomiędzy dwojgiem osób (...)

Zgadzam się z tym, że jest to umowa między dwojegiem osób. I tylko dwojgiem. Gwarantem wierności wcale nie jest ani przysięga małżeńska recytowana przed ołtarzem, ani obecność świadków, ani wesele. Tezą jaką zajmujemy się tu od jakiegoś czasu jest: Małżeństwo jest gwarancją dojrzałości i odpowiedzialności. O tym mówimy. A ja opowiadam się za tym, że teza ta jest nieprawdziwa ponieważ dookoła widzimy wiele małżeństw które dobrych rodzin nie tworzą, oraz wiele dobrych rodzin nie będących małżeństwem.
 

Kaznodzieya

Kaznodzieya
Dołączył
16 Luty 2006
Posty
10 124
Punkty reakcji
98
Małżeństwo to przysięga przed Bogiem.

eee ... aleś się rozpędził. A przysięga sobie nawzajem i przed urzędznikiem USC, w obliczu świadków ? :) Poza tym z tą dojrzałością coś cieżko generalnie w społeczeństwie. Więc może po to są czasowo dla nas zobowiązania przy świadkach, przysięgi czy śluby ? Jako pewien rodzaj zdyscyplinowania, przypominania i uświadamiania ?

Temat jednak jest o współżyciu ew. grzechu przed ślubem.
 

h3lix

Bad Mutha Fucka
Dołączył
2 Listopad 2006
Posty
3 458
Punkty reakcji
13
Wiek
36
Miasto
www.forumovision.com
Po pierwsze. Przecież będąc w małżeństwie też może odejść. Kajdanami nie jest skuty. :)
[..]
Można odejść, ale większość jednak jest skuta - zwłaszcza kobiet. Nie rozwiodą się ze względu na dobro dzieci lub krzywe spojrzenia otoczenia na rozwódkę - wolą się męczyć w zj*banym małżeństwie... ;)
 

Maver

Głęboko wierzący ateista
Dołączył
24 Listopad 2006
Posty
1 579
Punkty reakcji
3
Wiek
39
Miasto
Szczecin
Można odejść, ale większość jednak jest skuta - zwłaszcza kobiet. Nie rozwiodą się ze względu na dobro dzieci lub krzywe spojrzenia otoczenia na rozwódkę - wolą się męczyć w zj*banym małżeństwie...

Tak, to jest "psychiczny" rodzaj kajdan.

eee ... aleś się rozpędził. A przysięga sobie nawzajem i przed urzędznikiem USC, w obliczu świadków ?

Masz rację. I o tym też mówię, że nie gwarantuje to szczęścia w małżeństwie.

Poza tym z tą dojrzałością coś cieżko generalnie w społeczeństwie. Więc może po to są czasowo dla nas zobowiązania przy świadkach, przysięgi czy śluby ? Jako pewien rodzaj zdyscyplinowania, przypominania i uświadamiania ?

Tak to prawda. Ale muszę powiedzieć, że mam pewną tezę według której w niektórych przypadkach życie w konkubinacie bardziej mobilizuje pary, niż życie w małżeństwie. To co daje małżeństwo, ślub, wesele, to pewność i przyżeczenie, że będzie się z drugą osobą choćby nie wiem co. Właśnie - choćby nie wiem co! I ten fakt, że "żona będzie ze mną bez względu na to jaki będę i co się będzie działo" paradoksalnie może nie zwiększać lecz właśnie zmniejszać poczucie odpowiedzialności.

Powiedzcie mi, skąd się biorą historie o mężach którzy przed ślubem byli jak Romeo, porządni, czarujący, zaskakujący, poświęcali swoim kobietom tyle uwagi, starali się, a po ślubie jakby para z nich uszła - rozrzucają skarpetki po pokoju, puszczają bąki pod kołdrę, :), nie pomogają w pracach domowych, stają się obojętni wobec swoich żon, itd, choć w okresie narzeczeństwa byli chodzącymi przykładami elegancji, gracji, i porządku?

Skąd się biorą historie o kobietach, które po zawarciu związku małżeńskiego niemal z dnia na dzień stają się obrzydliwymi zołzami które jęczą na swoich mężów, chodzą w wałkach, nie dbają o siebie, wywołują kłótnie o byle co, itp, choć przed ślubem były aniołami piękności i opiekuńczości?

Takich historii jest wiele i napewno każdy zna je z autopsji. Wszyscy wiemy jak ludzie zmieniają się po ślubie. Moim zdaniem jest tak właśnie dlatego, że ślub daje pewność. Wkrada się myślenie "nie muszę się już starać, ona/on i tak jest już moja/mój". To się nie dzieje we wszystkich przypadkach - nie zrozumcie mnie źle. Ale to zjawisko jest tak powszechne, że warto się nad nim zastanowić.

Wierzę, że konkubinat wielu ludziom służyłby o wiele lepiej niż małżeństwo. Okres wiecznego narzeczeństwa wymuszałby lepiej niż małżeństwo konieczność starania się, dbania o siebie, uważania, nie zapominania o drugiej osobie. Wiele osób - nie mówię, że wszystkie - bierze ślub nie po to aby się zdyscyplinować, lecz przeciwnie - aby się tej dyscypliny pozbyć. Aby zrzucić z siebie konieczność ciągłego utrzymywania swojego pokoju w czystości, nie przeklinania, ciągłego udowadniania miłości. "Cel zdobyty, szczyt osiągnięty, więc możemy spokojnie usiąść i przestać się napinać". Wiecie o co mi chodzi, prawda?

W konkubinacie jest inaczej. Kochasz dziewczynę? Ona kocha ciebie? Prawdziwie? Dobrze. Nie bierzcie ślubu. Jestem pewien, że dzięki temu wasz związek przetrwa dłużej i będzie bardziej udany, ponieważ każde z was będzie miało nieustannie w świadomości groźbę natychmiastowego odejścia partnera, jeśli wam podwinie się noga. Jestem przekonany, że możliwość natychmiastowego porzucenia przez partnera spaja dwoje ludzi bardziej niż przysięga małżeńska. Trzeba bardziej uważać. "Zdradziłeś mnie? Zabieram dziecko i wracam do siebie. Chcesz widywać syna - nie rób tego więcej. Uderzyłeś mnie? Jeszcze dziś się pakuję i wyjeżdżam. Przychodzisz do domu pijany i urządzasz awantury? Pakuje manatki i znikam. Nie będę ci więcej gotować i prać twoich ciuchów. Nic nie stoi na przeszkodzie abym odeszła." Dlatego facet będzie się bardziej pilnował. I to samo w drugą stronę. Paradoksalnie to małżeństwo jest naczęstszą przyczyną rozpadu małżeństw. :) Wiem, że powiedziałem teraz coś, za co zostanę ostro skrytykowany. Niemniej tak sobie właśnie myślę, że to co ma odgradzać od wielu nieprzyjemnych możliwości, w istocie jest ich bezpośrednią przyczyną - formalny związek, małżeństwo, akt ślubu, podpisany papier, "Kowalscy" S. C.
 
Status
Zamknięty.
Do góry