"Piszesz, że może się okazać, że są do siebie niedopasowani i że to może niszczyć ich małżeństwo. Seks nie jest podstawą (tak jak napisałaś) służy on do dawania życia a nie dla przyjemności ! Sama piszesz, że spałaś już ze swoim byłym i teraz żałujesz, taki problem ma większość osób które już współżyły. I to jest przykre, takie nieprzemyślane "wpadki". A jeżeli już będzie para po ślubie to zrobią to z prawdziwej Miłości, a nie z zauroczenia, popędu seksualnego czy pożądania. I nie ma takich sytuacji, że mężczyzna do kobiety "nie pasuje", jeżeli się kochają to nic tego nie przezwycięży !"
Miriam, wybacz, sama byłam przez kilka lat w Eucharystycznym Ruchu Młodych, ale nigdy nie słyszałam większych bzdur niż te, które ty wypisujesz. Szanuję twoje poglądy, muszę to przyznać, ale nie potrafię nie zwrócić uwagi na to, że popadasz ze skrajności w skrajność. Wytykasz ludziom niemoralne prowadzenie się, pokazując, że praktycznie każda 15-16 latka straciła już dziewictwo, piszesz o seksie w toaletach szkolnych i przerażającej ilości młodocianych matek... Zastanawiam się więc, w jakim patologicznym środowisku musisz żyć, skoro na co dzień spotykasz się z takimi przykładami? Mam młodsze rodzeństwo, praktyki w ramach studiów z gimnazjum, znajome w twoim wieku i wiem, że zwyczajnie poniosła cię wyobraźnia. Może przydałoby ci się więcej rezerwy wobec sensacyjnych donosów ze świata nastolatków?
Piszesz, że seks nie służy do przyjemności, a jedynie do rozmnażania się. To dla mnie czysty fanatyzm. Nie ma w Piśmie ani słowa o tym, że Bóg zabrania ludziom czerpania przyjemności z seksu, pod warunkiem, że jest to seks z miłości, a nie wyłącznie czystego pożądania. JEDNAK pożądanie drugiej osoby jest czymś naturalnym, tak właśnie zostaliśmy stworzeni przez Boga, mogąc odczuwać pociąg do drugiego człowieka. Jeśli jeszcze dotyczy on pożądania naszego stałego partnera, to gdzie ty dostrzegasz w tym wypaczenie? Kocham, pożądam, bo tak zostałam stworzona. Myślisz, że Bóg planował uczynić życie każdego człowieka cierpieniem, zmuszając go do ciągłej kontroli nad biologicznymi funkcjami jego organizmu, tak, by od dojrzewania aż do śmierci, wiedząc, że seks jest źródłem przyjemności i uprawiając go - chociażby dla upragnionej przez ciebie prokreacji - musiał się bić w pierś, że dokonuje odstępstw od Bożej woli?
Nie nazywaj poprzednich, zakończonych przez niektórych, a przypieczętowanych seksem związku wpadkami, bo nie masz odpowiednich kompetencji, by ich osądzać, tak samo jak nie posiadasz możliwości wglądu w przyszłość, a uwierz mi, że wiele może się wydarzyć i nawet po ślubie ludzie się rozchodzą. Czy w takim przypadku wieloletni związek, przypieczętowany posiadaniem dzieci, ale z różnych względów zakończony rozwodem, też byłby dla ciebie wpadką? Bo z ludzkiego punktu widzenia np.7-letni związek partnerski a związek małżeński o takim samym stażu niewiele się różnią, jednak ty w zerwaniu jednego z nich dostrzeżesz zło, a w drugim nie.
Dalej... Owszem, człowiek nie jest jedynie duchem, ma też ciało, a każde ciało jest unikalne, więc w sferze seksualnej wymaga dopasowania z partnerem. Przykład: moja ciocia jest osobą o głębokiej pochwie, jednak wujek, mimo rozmiaru swojego penisa, przez dłuższy czas nie mógł sprawić jej przyjemności- jednocześnie miała też z tego powodu problemy z zajściem w ciążę. Musieli pracować nad swoim dopasowaniem się i jakoś im się to udało. Jednak w przypadku par, gdzie jeden z partnerów jest doświadczony, a drugi postanowił dać mu swoje dziewictwo w ramach małżeństwa, takie niedopasowanie potrafi niszczyć związek. Odnieśmy to jednak do twojego przypadku: dwoje czystych partnerów. Po ślubie wychodzi na jaw, że mają różne seksualne temperamenty. Jak twoim zdaniem czuje się osoba wciąż doświadczająca zawodu, ponieważ widzi, że jest seksualnie obojętna swojemu partnerowi? Albo, że on nie czerpie satysfakcji z seksu z nią, z czystego seksu rozpoczętego wyłącznie z miłości? Myślisz, że to nie miałoby żadnego wpływu na psychikę takiej osoby i na dalsze losy związku?
Na swój sposób jest mi przykro, że taka młoda dziewczyna postrzega siebie, jako kobietę i pozostałe przedstawicielki jej płci, wyłącznie jako stworzone przez Boga inkubatory - bo inaczej nie da się tego nazwać. Mężczyzna zawsze będzie odczuwał przyjemność ze zbliżenia, bo tak ukształtowała go natura, a więc Bóg, a co z kobietą? Ma jedynie rozkładać przed nim nogi, kiedy on będzie miał ochotę (czyli po twojemu uzna, że pora o potomstwo), samej nie czerpiąc z tego przyjemności, bo przecież to zło? I robić tak od jednego dziecka do drugiego, bo przecież antykoncepcja jest zakazana, "niweczy boski plan"?
Spotkałam wielu księży i zakonników. Nierzadko poruszaliśmy temat seksu i uwierz mi, że KAŻDY z nich twierdził dokładnie to, co ci właśnie napisałam. Przyjemność, CIELESNA przyjemność czerpana z seksu jest dobra. Seksualne dopasowanie jest WAŻNE. Powtarzali, że "z racji swojej funkcji nie powinni tego mówić, ale lepiej, gdyby ludzie mieli możliwość wcześniejszego sprawdzenia seksualnego dopasowania - w granicach przyzwoitości, tj.jeśli jesteśmy naprawdę pewni, że nasz partner jest tą właściwą osobą - niż po krótkim czasie od ślubu ubiegać się o rozwód, bo nie wychodzi im w łóżku." Nawet kler, zwłaszcza ci jego przedstawiciele, którzy naprawdę pracują z ludźmi, pomagają im, zdaje sobe więc sprawę, że twoje poglądy są zbyt przesadzone...