co zrobić?

pati052

Nowicjusz
Dołączył
4 Sierpień 2008
Posty
48
Punkty reakcji
0
Wiek
31
Miasto
Odludkowo
Przyjaźnię się z chłopakiem od 4 lat. Niestety problem w tym, że on się we mnie zakochał. I to nie jest zwykła miłość, jakieś zauroczenie, ponieważ to już trwa 3 lata, od 3 lat jest we mnie tak mocno zakochany. Jest on miły, grzeczny, bardzo lubię spędzać z Nim czas, mamy podobne poczucie humoru i często się razem śmiejemy. Nigdy nie robiłam mu żadnej nadziei, że kiedykolwiek będziemy razem. Z tego powodu( nie chciałam go już ranić swoją osobą) próbowaliśmy zerwać kontakt 3 razy ale za każdym razem kończy się tak samo i nadal go utrzymujemy. Najdłużej wytrzymaliśmy 4 miesiące. Nie wiem dlaczego tak jest, nie potrafimy żyć bez siebie. Ale ja go nie kocham, tzn kocham go jak brata, jak przyjaciela. Jego miłość do mnie jest ogromna a ja nigdy w życiu nawet nie byłam zakochana. Powiedział mi, że on może nawet latami na mnie czekać i że on nie zwraca uwagi na inne dziewczyny. Ale ja nie chce żeby czekał, mam już dostateczne wyrzuty sumienia z tego że go ciągle ranie i bardzo bym chciała aby on znalazł sobie jakąś dziewczynę, z którą będzie szczęśliwy. On twierdzi, że tylko ja mogę go uszczęśliwić. Ostatnio nasza sytuacja jeszcze bardziej się pogorszyła, bo on jest praktycznie załamany. Napisał mi ostatnio, że lepiej będzie jak nie będziemy się na razie spotykać. Nie wiem co mam robić:( wiem, że mogłabym być z Nim szczęśliwa ale strasznie się boje. Próbowałam go pokochać, jakoś tak zmusić się w sobie do niego ale to nie działa. Czasami jest tak, że chciałabym z nim być ale to tylko rzadko. Nie chce go już więcej ranić i nie wiem co mam zrobić w tej sytuacji. Zdaję sobie sprawę, że jestem głupią gówniarą, która nie dojrzała do związku ani do niczego, ale też mi jest ciężko w tej sytuacji i jestem bezradna.
 

Arisa.

Nowicjusz
Dołączył
2 Październik 2010
Posty
184
Punkty reakcji
9
Kochasz go czy nie?
Jeśli nie to zróbcie tak jak on radzi: czyli przestańcie się spotykać. Na zmusisz się do miłości. A będzie lepiej jeżeli na razie zerwiecie kontakt. Nie mówię, że na zawsze, ale na jakiś czas trzeba. Uwierz mi, że się nie mylę - przerabiałam to już. Potem będzie tylko gorzej. Jest Twoim przyjacielem i jeśli się "rozstaniecie" będzie tak lepiej i dla niego i dla Ciebie.

Ale mam wrażenie, że Ty nie jesteś zdecydowana. Musisz wybrać. Albo tak albo siak.
 

marta..

(...)
Dołączył
9 Listopad 2009
Posty
843
Punkty reakcji
71
Miasto
Home is where the heart is.
Zgadzam się z powyższym. Jeśli jesteś pewna.. (bo mam wrażenie, że coś nie jesteś..) że nic z tego nie będzie to daj mu odejść. Daj, bo On sam tego nie zrobi, będzie to za trudne dla Niego. Musi to być Twoja decyzja. Przecierpi to, ale może kiedyś.. tym sposobem prędzej niż później, spotka tą swoją dziewczynę.
 

pati052

Nowicjusz
Dołączył
4 Sierpień 2008
Posty
48
Punkty reakcji
0
Wiek
31
Miasto
Odludkowo
Wiem, że jestem niezdecydowana, bo raz myślę tak, a raz tak. Nie lubię i nie umiem podejmować tak ważnych decyzji, które w przyszłości będą miały jakiś skutek, bo najczęściej i tak to robię źle. Wiem, że muszę się na coś zdecydować, I zerwać kontakt jak już pisałam, próbowałam, razem próbowaliśmy 3 razy i nie wyszło nam.
 

Arisa.

Nowicjusz
Dołączył
2 Październik 2010
Posty
184
Punkty reakcji
9
No to tym bardziej masz potwierdzenie 5patipilkarz5. Musisz to skończyć.
Trzymaj się :)
 

USSJ

so fucking bad :]
Dołączył
11 Czerwiec 2009
Posty
3 208
Punkty reakcji
169
Wiek
32
Miasto
pdkrpc
Piz.da nie facet więc czemu miałabyś z nim być i do tego się zmuszać? Wszystko w temacie, polecam lekturę pierwszego posta tym, którzy pier.dolą smęty o okazywaniu uczuć.
 

myaka

kropla rosy która znika wraz ze wschodem słońca
Dołączył
26 Październik 2010
Posty
601
Punkty reakcji
34
Miasto
Bliżej nieba..
Z tego co piszesz i jak piszesz nie wynika że jesteś gówniarą wręcz przeciwnie.
Dojrzale podchodzisz do swojej sytuacji.Wiesz co? przyjaźń , kiedy jedna ze stron jest zauroczona, oczekuje czegoś więcej niżeli przyjaźni tak na prawdę nie ma racji bytu. Obydwie strony będą cierpieć, on dlatego iż z twojej strony nie może liczyć na coś więcej, ty dlatego że chciałabyś aby był szczęśliwy, a nie możesz mu tego dać, no bo jak,kiedy on chce Ciebie? Byłam w podobnej sytuacji, przy czym miałam swoja drugą połówkę, zerwałam kontakt z ,,przyjacielem'' i teraz kiedy od tego minęło trochę czasu, myślę że postąpiłam słusznie. Decyzja należy do Ciebie.
 

Promyk Słońca

Bywalec
Dołączył
25 Czerwiec 2010
Posty
1 062
Punkty reakcji
59
Miasto
przestrzeń
Przyjaźnię się z chłopakiem od 4 lat. Niestety problem w tym, że on się we mnie zakochał. I to nie jest zwykła miłość, jakieś zauroczenie, ponieważ to już trwa 3 lata, od 3 lat jest we mnie tak mocno zakochany. Jest on miły, grzeczny, bardzo lubię spędzać z Nim czas, mamy podobne poczucie humoru i często się razem śmiejemy. Nigdy nie robiłam mu żadnej nadziei, że kiedykolwiek będziemy razem. Z tego powodu( nie chciałam go już ranić swoją osobą) próbowaliśmy zerwać kontakt 3 razy ale za każdym razem kończy się tak samo i nadal go utrzymujemy. Najdłużej wytrzymaliśmy 4 miesiące. Nie wiem dlaczego tak jest, nie potrafimy żyć bez siebie. Ale ja go nie kocham, tzn kocham go jak brata, jak przyjaciela. Jego miłość do mnie jest ogromna a ja nigdy w życiu nawet nie byłam zakochana. Powiedział mi, że on może nawet latami na mnie czekać i że on nie zwraca uwagi na inne dziewczyny. Ale ja nie chce żeby czekał, mam już dostateczne wyrzuty sumienia z tego że go ciągle ranie i bardzo bym chciała aby on znalazł sobie jakąś dziewczynę, z którą będzie szczęśliwy. On twierdzi, że tylko ja mogę go uszczęśliwić. Ostatnio nasza sytuacja jeszcze bardziej się pogorszyła, bo on jest praktycznie załamany. Napisał mi ostatnio, że lepiej będzie jak nie będziemy się na razie spotykać. Nie wiem co mam robić:( wiem, że mogłabym być z Nim szczęśliwa ale strasznie się boje. Próbowałam go pokochać, jakoś tak zmusić się w sobie do niego ale to nie działa. Czasami jest tak, że chciałabym z nim być ale to tylko rzadko. Nie chce go już więcej ranić i nie wiem co mam zrobić w tej sytuacji. Zdaję sobie sprawę, że jestem głupią gówniarą, która nie dojrzała do związku ani do niczego, ale też mi jest ciężko w tej sytuacji i jestem bezradna.

Kilka lat temu miałam podobną sytuację. Znałam tego chłopaka od zerówki, ale dopiero w szkole średniej tak jakoś 'bardziej' zaczęliśmy kolegować się. Lubiłam go i to bardzo. Zawsze mieliśmy o czym pogadać, pośmiać się. W sumie wtedy to ja nigdy nie byłam zakochana. Nie znałam tego uczucia. Nie wiedziałam jak to jest być zakochanym. Na początku nawet sobie sprawy z tego nie zdawałam, że może się zakochać. Nawet przez myśl mi to nie przeszło. Nom, po jakimś czasie zauważyłam, że coś jest nie tak, że chyba nie traktuje mnie jako koleżanki. Czasem dawał takie delikatne sygnały i zaczęłam od niego uciekać, unikać, peszyłam się w jego obecności, nie umiałam mu spojrzeć w oczy, bo on mi tak zaglądał w moje. Pamiętam jak kiedyś poszłam z tym dylematem do przyjaciółki (ona znała i mnie bardzo dobrze i jego) na początku wyśmiała mnie. Powiedziała, że wymyślam sobie... Po niedługim czasie moja psiapsióła przyznała mi racje. Ten mój kolega na nic nie naciskał, zawsze był dla mnie cierpliwy, wyrozumiały, ciepły...jak ograniczyłam z nim kontakt to on chyba myślał, że byłam nieśmiała (w sumie trochę byłam, ale raczej nie to nie blokowało). On nakręcał się jeszcze bardziej, pisał, proponował spotkania, a ja kolejne wymówki... Nom i przyszła jego studniówka. Zaprosił mnie i miałam kolejny wielki dylemat, no ale moja kumpela nagadała mi, że idź może akurat będzie fajnie i w ogóle on to dobry i w miarę przystojny chłopak... no i zgodziłam się. 2 tygodnie później (miesiąc przed jego studniówką) spotkałam kogoś w kim później bardzo silnie zauroczyłam się i w sumie ten człowiek mimo to, że zranił moje uczucia to dużo mu zawdzięczam i fajnie że był.
Słowo się rzekło, kobyłka u płotu. Poszłam z tamtym na studniówkę i po niej zerwałam kontakt, bo chciałam być w porządku. Później jeszcze trochę miał nadzieje, ale nie naciskał. Chyba kulminacyjny moment naszej znajomości odbył się na mojej studniówce i w końcu zrozumiał, że my nigdy razem nie będziemy. Od tej pamiętnej nocy chyba już go więcej nie widziałam, nie pisał, nie dzwonił. Na początku było mi przykro, bo nie chciałam go ranić. Złośliwi powiedzą, że ciągałam, go za nos przez tyle czasu (ale tak naprawdę to on nigdy nie postawił sprawy jasno, bo wiedział, że na pewno powiem NIE). Po 2 miechach dowiedziałam się, że ma dziewczynę i że podobno w końcu jest szczęśliwy. No i jak już o tym dowiedziałam, się to poczułam ulgę(?) już nie było mi tak bardzo smutno i żal jego, że jego zraniłam bo chłopak nie próżnował i miał kogoś w 'rezerwie' :]

Kiedyś, jak te wydarzenia były moją teraźniejszością to nie wiedziałam, dlaczego tak postępuje. Nie rozumiałam siebie. Rozum podpowiadał zupełnie co innego niż serce.

Czego brakowało w tej relacji z moim kolegą? Nie pociągał mnie fizycznie. Nie zmusiłabym się nawet by jego pocałować, a przecież związek to również fizyczność.
Jeśli mam autorce mam jej coś poradzić to niech odpowie sama sobie czy ten jej kolega pociąga ją fizycznie? Nie odsuwa się kiedy patrzy jej w oczy, nie wyrywa się kiedy próbuje jej dotknąć, nie brzydzi ją myśl o pocałunku z nim.

Boisz się podjąć decyzji? Dlaczego? Nie żałuj dziewczyno, NIE ŻAŁUJ! Idź przed siebie. Zawsze jest jakieś wyjście z sytuacji ;)

P.S. Złośliwi powiedzą, że reguła sprawdza się (kobiety kochają niegrzecznych facetów). Nie w moim wypadku nie sprawdziło się. Dziś jestem tego pewna :)
 

pati052

Nowicjusz
Dołączył
4 Sierpień 2008
Posty
48
Punkty reakcji
0
Wiek
31
Miasto
Odludkowo
Czy pociąga mnie fizycznie? Sama nie wiem. Jestem sobie w stanie wyobrazić jak się całujemy lub przytulamy ale nie wiem czy jakby przyszło co do czego to bym się odważyła. On wcale nie jest brzydki, ale w ogóle nie w moim typie, nie ten ubiór nie ta postura praktycznie wszystko nie tak. I nie potrafię się wyzbyć tego. Bo czasem jest tak, że chciałabym i myślę, że darzę go jakimś uczuciem ale jak widzę jakiegoś kolesia na ulicy tzw'' mój ideał'' to to wszystko znika. To egoistyczne tak oceniać go, ale już tak mam. On jest w stanie zrobić dla mnie wszystko, nawet skoczyć w ogień a ja chyba nie potrafiłabym się tak o kogoś troszczyć, martwić jak on o mnie. Zrywanie kontaktu maksymalnie też nie do końca załatwia sprawę, ponieważ jak już kiedyś zerwaliśmy to on pytał się naszych wspólnych znajomych, co u mnie słychać, czy jestem zdrowa, jak się mam itp. Nawet wykasować numeru z telefonu nie mógł, bo zna go na pamięć. Więc jemu to nic nie zmieni.
 

michaldolar

Nowicjusz
Dołączył
7 Luty 2009
Posty
327
Punkty reakcji
28
Wiek
36
I po co te rozkminki o twoich uczuciach ? nie podoba ci się seksualnie co przyznajesz więc nigdy do niego nic nie "poczujesz". Nie wiem dlaczego laski zawsze dorabiaja do tego jakąś ideologie...
 

Promyk Słońca

Bywalec
Dołączył
25 Czerwiec 2010
Posty
1 062
Punkty reakcji
59
Miasto
przestrzeń
Czy pociąga mnie fizycznie? Sama nie wiem. Jestem sobie w stanie wyobrazić jak się całujemy lub przytulamy ale nie wiem czy jakby przyszło co do czego to bym się odważyła. On wcale nie jest brzydki, ale w ogóle nie w moim typie, nie ten ubiór nie ta postura praktycznie wszystko nie tak. I nie potrafię się wyzbyć tego. Bo czasem jest tak, że chciałabym i myślę, że darzę go jakimś uczuciem ale jak widzę jakiegoś kolesia na ulicy tzw'' mój ideał'' to to wszystko znika. To egoistyczne tak oceniać go, ale już tak mam. On jest w stanie zrobić dla mnie wszystko, nawet skoczyć w ogień a ja chyba nie potrafiłabym się tak o kogoś troszczyć, martwić jak on o mnie. Zrywanie kontaktu maksymalnie też nie do końca załatwia sprawę, ponieważ jak już kiedyś zerwaliśmy to on pytał się naszych wspólnych znajomych, co u mnie słychać, czy jestem zdrowa, jak się mam itp. Nawet wykasować numeru z telefonu nie mógł, bo zna go na pamięć. Więc jemu to nic nie zmieni.

A kiedy będziesz wiedzieć czy pociąga Ciebie?
 
Do góry