Otóż... mój "kłopot" polega na tym (a właściwie, zaczyna się od tego), że zaprosiłam swojego dobrego kolegę na wesele. nic nie byloby w tym dziwnego i problemowego, gdyby on traktował mnie jak zwykle, czyli właśnie jak normalną koleżankę. Jednak - ku mojemu niemałemu zdziwieniu - było inaczej... Już od samego początku zachowywał się baardzo baardzo gentelmeńsko... (oczywiście nie miałam nic przeciwko - szczerze powiedziawszy to byłam zachwycona ;D), alee zaczęło mnie to zastanawiać, bo nigdy tak się nie zachowywał w stosunku do mnie, nigdy nie okazywał żadnych oznak zainteresowania mną na innej płaszczyźnie niż koleżeńska, no a na tym weselu to było ewidentne. Często mnie 'przypadkowo' dotykał, obejmował, calowal po dłoniach, w tańcu mocno przytulał, nawet nosił na rękach i dużo tym podobnych. Pod koniec imprezy, na jakiejś wolnej piosence, zaczął mnie całować... No i teraz jestem w kropce... bo nigdy wcześniej nawet przez myśl mi coś takiego nie przeszło. Zawsze byliśmy TYLKO kolegami i nic więcej! Chodzimy do jednej szkoły, widzieliśmy się już po tej imprezie.. ale on wydawał sie zachowywać jakby nic nie zaszło - w sumie - nie rozmawaialiśmy sam na sam bo byli wokół jacyś znajomi, ale mimo wszystko zachowuje sie zupełnie niejasno. Nie mogę powiedzieć ze nie daje mi żadnych sygnałów, ze to nie był taki jednorazowy "wyskok", ale na pewno daje mi żadnych KONKRETNYCH sygnałów... Dziś, podczas <znów> grupowej rozmowy miałam wrażenie, że w ogóle nie zwraca na mnie uwagi, zrobiło mi się nieco głupio, więc odeszłam na bok, on później spoglądał na mnie... ale co z tego. Powiedzcie mi, co Wy o tym myślicie? Czy według Was dla niego to coś znaczyło, czy po prostu dałam się głupio "podejść" i to KOLEDZE..