:lol: Hehe, to jest zadziwiające zjawisko. Nagle wierni zaczynają mówić nie swoim językiem. Kiedyś coś tam o tym czytałem. Z tego, co pamiętam nazywa się to... yyy... Gaselia? Gesolia? Jakoś tak.
To bardzo popularny wśród zielonoświątkowców "rytuał" (a może po prostu przejaw Ducha Świętego?). Tak czy inaczej, z tego co widziałem, obce słowa wypowiadane przez wiernych są pozbawione jakiegokolwiek sensu i stanowią chaotyczną plątaninę pojedynczych liter i sylab, bez ładu i składu.
Mało tego, kiedyś nauczyłem się w rożnych językach takich słów, jak: pan, bóg, piekło, zło, dobro, wybraniec, Jezus, anioł, dar, wierni, świętość i jeszcze parę innych (niewiele bo nie mam zdolności poligloty). Interesowały mnie języki: angielski, francuski, niemiecki, hiszpański, rosyjski, no i hebrajski - z tym miałem nie lada kłopot
No i pojechałem do wrocławskiego Kościoła Zielonoświątkowego (przy okazji zakupu kurtki na zimę) zobaczyć jak to wygląda w realu
Wszedłem do Kościoła, wybrałem sobie trzy osoby, które chciałem podsłuchać podczas tej... gesalii? :niepewny:
Szczerze powiem, że o mało nie wybuchnąłem śmiechem. Nie dlatego, że nabijałem się z tych ludzi, ale że spotkałem się z czymś wyjątkowo niecodziennym i fantastycznym. Wniosek jednak płynął z tego jeden: ze wszystkich słów, których się na pamięć nauczyłem nie padło ani jedno. A jakby tego było mało osoby, które je wypowiadały, tak jakby robiły to automatycznie i z przymusu, tzn. mówi, mówi i mówi, a jednocześnie patrzy która godzina, albo mówi, mówi i nagle zagaduje do kogoś innego po polsku, a potem znowu mówi jakieś dziwne rzeczy
No trochę śmiesznie to wyglądało i według mnie jest to tylko niegroźna ściema
rzewraca: