Z góry sory za błedy. Podobno mam dysortografie nie wiem nigdy nie byłem u lekarza ale pisownia mówi sama zasiebie wiec przepraszam z góry za błedy tych których to rusza
Pytanie jest proste - Dziewczyna ze mną zerwała było to jakiś rok albo 2 temu nie wiem od tego czasu świat i wszystko staneło w miejscu nie ma w nim sensu radości ani chęci.
Co do naszego zwiazku zawsze miałem pytanie czy ona jest tak samo zaangażowana czy nie i odp. zawsze nasówała sie jedna - nie . Tak że gdy zaproponowała rostanie na jakiś czas,
pomyślalem, świetnie teraz sie przekonamy. Niestety znalazła sobie kogoś innego i to szbko jakiś miesiąc po. Starałem sie być przyjacielem przyjąć wszystko ze spokojem wkonocu
"serce nie sługa" nie można winić nikogo za to co czuje lub czegoś nie czuje. Problem w tym że bez niej nie mam potrzeby oddychac - nie to że bym sie chciał zabić- poprostu nie ma powodu
by się cieszyć. Ona była wszystkim co mnie denerwowało i wszyskim co mi radość dawało. Minoł rok albo 2 nie wiem nie licze czasu stanoł w miejsu. Zawsze starałem się być twardy i radzić sobie
ze wszystkim a tu prosze z tym nie daje rady. Doszło do tego, że poprosiłem ją by mi kategorycznie powiedziała że to już koniec ze ja to nie byłem to, może to by mnie wyleczylo pozwoliło mi iść
dalej ale ona zmieniła temat. A ja myśle o niej dzień w dzień i nie kłamie dosłownie dzień w dzień od ponad 8 lat z czego chyba 2 to juz po zerwaniu. Zaczynam sie martwić czy to nie jakaś
obsesja wkoncu ku... człowiek nie może aż tak bardzo kochać ale nie wiem jak się z tego wyrwać. Probowałem innych związków ale nie potrafie nikogo brać na serio bo cały czas myśle o niej (i to chyba lekko nie fair wkonczu fakt sex jest fajny a ja lubie sex ale nie można tak wiecznie z laskami pogrywać albo sie angażujesz albo nie a ja nie potrafie).
I nie chodzi o to ze ona jest piekna i doskonała ( wręcz przeciwnie ma swoje wady fizyczne i psychiczne) ale to własnie jej wady dawały mi siłe i chęci by walczyć dalej by było dobrze( gdy ona czegoś nie potrafila zrobic albo sie czymś denerwowała ja stawałem na głowie by przestała).
Wiec jak już mowiłem pytanie jest proste - Czy to jest prawdziwa miłość którą warto chodź raz przeżyć chodzby sie spażyć (takich poparzeń nie życze nikomu), czy może poprostu cierpie na
psychoze maniakalną albo inny rodzaj choroby psychicznej??
Pytanie jest proste - Dziewczyna ze mną zerwała było to jakiś rok albo 2 temu nie wiem od tego czasu świat i wszystko staneło w miejscu nie ma w nim sensu radości ani chęci.
Co do naszego zwiazku zawsze miałem pytanie czy ona jest tak samo zaangażowana czy nie i odp. zawsze nasówała sie jedna - nie . Tak że gdy zaproponowała rostanie na jakiś czas,
pomyślalem, świetnie teraz sie przekonamy. Niestety znalazła sobie kogoś innego i to szbko jakiś miesiąc po. Starałem sie być przyjacielem przyjąć wszystko ze spokojem wkonocu
"serce nie sługa" nie można winić nikogo za to co czuje lub czegoś nie czuje. Problem w tym że bez niej nie mam potrzeby oddychac - nie to że bym sie chciał zabić- poprostu nie ma powodu
by się cieszyć. Ona była wszystkim co mnie denerwowało i wszyskim co mi radość dawało. Minoł rok albo 2 nie wiem nie licze czasu stanoł w miejsu. Zawsze starałem się być twardy i radzić sobie
ze wszystkim a tu prosze z tym nie daje rady. Doszło do tego, że poprosiłem ją by mi kategorycznie powiedziała że to już koniec ze ja to nie byłem to, może to by mnie wyleczylo pozwoliło mi iść
dalej ale ona zmieniła temat. A ja myśle o niej dzień w dzień i nie kłamie dosłownie dzień w dzień od ponad 8 lat z czego chyba 2 to juz po zerwaniu. Zaczynam sie martwić czy to nie jakaś
obsesja wkoncu ku... człowiek nie może aż tak bardzo kochać ale nie wiem jak się z tego wyrwać. Probowałem innych związków ale nie potrafie nikogo brać na serio bo cały czas myśle o niej (i to chyba lekko nie fair wkonczu fakt sex jest fajny a ja lubie sex ale nie można tak wiecznie z laskami pogrywać albo sie angażujesz albo nie a ja nie potrafie).
I nie chodzi o to ze ona jest piekna i doskonała ( wręcz przeciwnie ma swoje wady fizyczne i psychiczne) ale to własnie jej wady dawały mi siłe i chęci by walczyć dalej by było dobrze( gdy ona czegoś nie potrafila zrobic albo sie czymś denerwowała ja stawałem na głowie by przestała).
Wiec jak już mowiłem pytanie jest proste - Czy to jest prawdziwa miłość którą warto chodź raz przeżyć chodzby sie spażyć (takich poparzeń nie życze nikomu), czy może poprostu cierpie na
psychoze maniakalną albo inny rodzaj choroby psychicznej??