Beznadziejność :(

astana

absolwent
Dołączył
23 Styczeń 2009
Posty
1 305
Punkty reakcji
2
Jak widzę, uczucie beznadziejności jest interpretowane przez różne osoby w bardzo różny sposób. Ja odczuwam je, jak sądzę, zgodnie z nazwą. Jest to moment, w którym uważam się za osobę beznadziejną, nic nie wartą, wręcz wnoszącą wiecej szkody niż pożytku w życie innych. Jak często mnie dotyka? Często. Jeśli mam podać dane statystyczne, to przynajmniej raz na tydzień.
 

rauljuanoriente

Bywalec
Dołączył
30 Listopad 2008
Posty
95
Punkty reakcji
0
Miasto
Gdziś w okolicy...Happy family...I be happy. I już
A co jest złego w byciu beznadziejnym? Ja jestem beznadziejny, nikomu nie potrzeby, niejeden by stwierdził że moje życie jest do niczego ale mam to w nosie i cieszę się każdą chwilą :)

Pokochaj swoją beznadziejność i ciesz się życiem :)

Jestem beznadziejny? I co z tego? Poco mi nadziejność :p
Jak tak to guzik prawda, że jesteś beznadziejny. Nie jesteś. Sama radość czyni Cię godnym łażenia po tej ziemi. I bycia.
 

rauljuanoriente

Bywalec
Dołączył
30 Listopad 2008
Posty
95
Punkty reakcji
0
Miasto
Gdziś w okolicy...Happy family...I be happy. I już
Nic za darmo. Na takie złe chwile faktycznie jest tylko jeden sposób. Nie czekać, nie rozmyślać dlaczego, tylko wziąć się za to co sprawia nam radochę. Dla każdego coś miłego i tak do skutku aż zniknie.

kiedy pierwszy promień słońca zbudzi ze snu twoją twarz,
trochę marząc po kryjomu pomyśl sobie wtedy tak-
to będzie dobry dzień, to będzie dobry dzień.
A jeśli jest tak, że nie możesz się śmiać, jeśli naprawdę jest żle
cały swiat z ciebie drwi, wszyscy ludzie są żli..
to uwierz w to, ze każdemu podarowane jest jutro
 

astana

absolwent
Dołączył
23 Styczeń 2009
Posty
1 305
Punkty reakcji
2
Nic za darmo. Na takie złe chwile faktycznie jest tylko jeden sposób. Nie czekać, nie rozmyślać dlaczego, tylko wziąć się za to co sprawia nam radochę. Dla każdego coś miłego i tak do skutku aż zniknie.
Och tak, doprawdy, kiedy dopada Cię nawiększe uczucie beznadziejności, to z pewnością będziesz miał wielką ochotę robić to, co sprawia Ci radość <_< To nie jest tak. Te momenty trzeba przeczekać. Z tym się nie da nic innego zrobić, chyba, że mamy tu mówić o terapiach i lekach antydepresyjnych, a tego wolę uniknąć.
 

Dezerter 38

Nowicjusz
Dołączył
31 Marzec 2008
Posty
421
Punkty reakcji
0
Miasto
Inowrocław
Och tak, doprawdy, kiedy dopada Cię nawiększe uczucie beznadziejności, to z pewnością będziesz miał wielką ochotę robić to, co sprawia Ci radość <_< To nie jest tak. Te momenty trzeba przeczekać. Z tym się nie da nic innego zrobić, chyba, że mamy tu mówić o terapiach i lekach antydepresyjnych, a tego wolę uniknąć.

Przeczekanie to kiepski pomysł, bo beznadziejność czyli brak nadziei, perspektyw itp to jeden z najgroźniejszych stanów psychicznych:
Jednakże porażka prowadzić może także do obniżenia poczucia własnej wartości i zniechęcenia. Na niepomyślne wydarzenia, niepowodzenia, nieskuteczne działania, człowiek może reagować bezradnością, która wiąże się z apatią, bierną rezygnacją, z przekonaniem, że to, co robi, nie ma wpływu na to, co się mu przydarza, że wszelkie wysiłki są daremne. Ten rodzaj utraty kontroli nad sytuacją spostrzeganą jako beznadziejna prowadzi do wielu tragicznych konsekwencji.

Gdy człowiek dochodzi do przekonania, że nic nie może zrobić, by zmienić swą złą sytuację, popada w apatię i bezczynność związaną z poczuciem beznadziejności. Przekonanie o własnej bezradności może nawet prowadzić do śmierci, i to w pokojowych i zewnętrznie bezpiecznych warunkach. Badania nad losami starych ludzi, których przyjęto do jednego z domów opieki, dostarczyły dramatycznych wyników. Prawie wszystkie osoby, które nie miały wyboru i były skazane na przeniesienie do domu opieki, zmarły w ciągu kilku tygodni od przyjęcia (szesnaście na siedemnaście przyjętych). Zupełnie inaczej wyglądała sytuacja w grupie mającej wybór, a więc wśród osób przekonanych, że nie musiały się przenosić do domu opieki - tutaj po kilku tygodniach, oprócz jednej, wszystkie osoby żyły nadal (por. Zimbardo, Ruch 1994, 384). Jak wykazuje Zimbardo, stan psychiczny, polegający na poczuciu utraty kontroli nad wydarzeniami w swym życiu zwiększa u ludzi podatność na rozwój każdej potencjalnie obecnej choroby, nawet raka.

Wyuczona bezradność wiąże się z siłą przekonań opartych na interpretacji dotychczasowych doświadczeń.
cały artykuł nieco trudny ale warto!
dla chętnych:
"Józef Maciuszek
Rola wybranych wzorców przekonań
 

monik91

Nowicjusz
Dołączył
30 Styczeń 2009
Posty
8
Punkty reakcji
0
Wiek
32
Jeśli chodzi o uczucie beznadziejności, to jeszcze wszystko zależy od sytuacji.

Ja ogółem na przykład czuję się beznadziejnie w przypadku jak mam fatalny dzień, wszystko się sypie na głowę, jakieś złe wiadomości, kłótnie, nieporozumienia. Wtedy mam dość, mam wrażenie, że jest już maksymalnie źle.

Albo jest druga opcja, że po prostu budzę się rano i już mam dość, po prostu fatal error o_O zawieszam się co chwilę, ludzie do mnie mówią, ja tylko przytakuję nawet o tym nie wiedząc. Nic do mnie nie dociera, po prostu totalne wyczerpanie fizyczne i psychiczne [z naciskiem na to drugie ;] ]

Aczkolwiek w obu przypadkach staram się jakoś to zwalczyć albo chociaż zmniejszyć to uczucie beznadziejności. Wiadomo, że w takich momentach to nie chce się nikomu skakać, tańczyć i szukać na siłę radości. Ja na przykład słucham muzyki, czasem masochistycznie robię sobie siakiś trening co by nie mieć siły wstać już całkiem, bo później przyjdzie w końcu uczucie ulgi; idę sobie popłakać gdzieś w kącie .. Różnie to bywa ;) Jedyne co to w takich momentach na pewno nie mam ochoty na zwierzenia, zreszta ogólnie rzadko się zwierzam, wolę słuchać innych i im pomagać. No i nie mogę się po prostu położyć, chyba że jestem tak zmęczona że zasnę od razu to tak. Ale samo walnięcie się na łóżko nic mi nie daje, tylko pogarsza sytuację.
 

heidi86

Nowicjusz
Dołączył
6 Luty 2009
Posty
1
Punkty reakcji
0
Kiedy byłam dzieckiem wszyscy mówili mi że jestem pełna życia…wygadana, odważna, odważna mała stara…później coś jakby we mnie pękło…wiecznie słyszałam tylko że musze dojść do czegoś w życiu, być najlepsza i wyciągać jak najlepsze oceny i broń Boże nie popełniac tych samych błędów co moje rodzeństwo. Perfekcjonizm niemal zaprowadził mnie do anoreksji w wieku 16 lat…myślałam że niskie poczucie wartości już mam za soba, że to już nie wróci. Dziś mam 22 lata, z pozoru szczęśliwa zakochana studentka…bywają jednak chwile gdy nic mnie nie cieszy, jeżeli jestem z siebie zadowolona to tylko przez chwile…czasem czuje że przegapiłam jakąś swoja wielką szansę. Nie potrafie uwierzyć w siebie i swoje możliwości, bardzo często denerwuje się z byle powodu. Bardzo łatwo doprowadzić mnie do płaczu…jestem wrażliwą osoba, wystarczy iskierka aby mnie rozzłościć czy zasmucic .…Wydaje mi się że nic w zyciu nieosiągnę, a od mamy tylko wiecznie słysze o moich popełnionych błędach…czasami mam ochote zostawić wszystko i wyjechać z moim R. ale przeciez nie można uciekać przed problemami…nie wiem co mam zrobic, bardzo go kocham ale czuje że na niego nie zasługuje, a on jest wspaniały…może przydałby mu się ktos bardziej rozgarniety…nie potrafie uwierzyc że mogę dac komus szczęścia i ze będę szczesliwa w przyszłości…tak chciałabym od tego uciec…obudzic się pewnego dnia zupełnie inna osoba…
 

ryba007

Nowicjusz
Dołączył
28 Styczeń 2009
Posty
36
Punkty reakcji
1
Wiek
31
Miasto
heaven
mnie uczucie ,, beznadziejnosci,, dopada gdy patrze w lustro lub gdy porownuje sie do jakichs modelek.. typu kate moss. wiem ze tak sie nie powinno na siebie patrzec ale to silniejsze ode mnie ;p
 

lichtgestalt

Nowicjusz
Dołączył
1 Luty 2009
Posty
1 216
Punkty reakcji
0
Miasto
z pokoju :)
Średnio dwa razy w tygodniu... w przypływach nawet codziennie miałam taki stan... nijakości, beznadziejności.. takie uczucie, że jestem... i nic poza tym, że nikomu na mnie nie zależy, że jestem sama itp.
 

Caleb

VIP
VIP
Dołączył
3 Maj 2007
Posty
8 989
Punkty reakcji
206
Uczucie beznadziejności poniekąd bierze się z tego, że nie zastanawiamy się nad własnymi emocjami (także kiedy jest w porządku). Bez tej analizy człowiek odsłania się na wpływ smutku. Kluczowym jest unikać przesadnego ekscytowania zwycięstwem, a porażki traktować jako lekcje. Problem zaczyna się od przywiązania do chybotliwych przyjemności jak np. powierzchowne życie towarzyskie, atrakcyjny wygląd. Chce się więcej krótkotrwałej radości, przyzwyczaja do niej. W końcu, skoro jest częścią życia, opiera się na niej poglądy. Ale znajomi mogą odejść, a my stracić na atrakcyjności. Jeśli brakuje bodźca, który wcześniej tak się chłonęło pojawia się beznadziejność. Ale to tylko część problemu. Osoby pogrążające się w smutku zazwyczaj wcale nie oczekują z miejsca pomocy, a współczucia. Tzn. kogoś, aby wypłakać mu się, lub jakkolwiek podzielić ze światem swoją niedolą. A to tylko brnięcie w dalsze bagno i dobijanie się. Większą część personalnych problemów można rozwiązać samemu ze sobą, ale użalanie się to kolejna ,,nadużywana" przyjemność w błędnym kole.
 

martateresa

Nowicjusz
Dołączył
14 Luty 2009
Posty
3
Punkty reakcji
0
Wiek
33
beznadzieja jest chyba częścia mnie. czuje ją cały czas 24h na dobę...
 
Do góry