z dnia na dzień się nie wypala :/
Też tak myślę... mój kolega twierdzi, że coś musiało na Niego wpłynąć, ale co? Może faktycznie się wypaliło, bo jest tak zimny, tak obojętny, że to się w głowie nie mieści i jeżeli on to wszystko udaje, to robi to po prostu mistrzowsko.
W ogóle to zastanawia mnie jedna rzecz, bo kiedy spotkaliśmy się ostatni raz i kiedy już wiedziałam, że chce ze mną zerwać, to mimo to, nasze spotkanie wyglądało tak jak każde inne, jakby nic się nie zmieniło, szliśmy za rękę itd. Pytanie, dlaczego, skoro chciał zerwać? Co zresztą zrobił dwa dni później. Poza tym jest coś jeszcze, otóż nie chętnie rozmawia na mój temat z bliskimi znajomymi. Ja na Jego miejscu nie miałabym z tym problemu gdyby faktycznie przestało mi zależeć, co innego gdybym zerwała z przymusu, wtedy byłby to dla mnie trudny temat do rozmów. Jest jeszcze trzecia sprawa. Jakiś tydzień temu rozmawiałam z nim na temat rzeczy niemożliwych. Zapytałam Go, co dla Niego jest rzeczą niemożliwą, na co On odpowiedział "Ty". Kiedy zapytałam w jakim sensie, zmienił temat, bo ten był dla niego niewygodny.
Ja już sama nie wiem co mam o tym myśleć. Oczywiście chciałabym poznać prawdę, ale narazie dałam Mu spokój. Nie odzywam się do Niego, stwierdziłam, że narzucając się mogę tylko pogorszyć sprawę, poza tym jeżeli On ma za mną zatęsknić to musi odczuć mój brak. Oczywiście pomysł ze zrobieniem się na bóstwo jest. Od samego początku o tym pomyślałam, żeby zrobić się na piękność i pokazać Mu się uśmiechnięta, radosna, a wszystko po to by zrozumiał, że popełnił błąd.