powiem wam jak bylo ze mna... studia, 2 rok prestizowy kierunek, jedna z najlepszych uczelni w Polsce, nauka od rana do nocy, sesja jedna gorsza od drugiej... do tego koles zakochany po uszy, a ze diler to juz inna sprawa ;/ przypadki rzadza swiatem i nagle z rozsadnej niuni zrobil sie cpun, ktory nie umial sobie poradzic bez prochu przez poltora roku...;/ zombie z wielkimi oczami, 36 -38 kg wagi, zakladalam 2 pary spodni i 3 bluzy, zeby czasem nikt nie zauwazyl, jak naprawde wygladam ;/ wpadlam w towarzystwo, na ktore wczesniej nie chcialabym nawet spojrzec... zlodzieje, puszczajacy sie za dragi ludzie, pompkarze, a wszyscy podobni jeden do drugiego, jak dwie krople wody... dopoki biegalam z moim dilerkiem zawsze mialam w domu min 5 gram tego syfu dziennie, jednak wielka milosc sie skonczyla i zaczelam szukac innych wrazen... kiedy nie bylo pieniedzy, najlatwiejszym sposobem na zarobienie bylo albo puszczanie sie za kase albo puszczanie z dilerami ;/ kiedy sobie to teraz przypomne, a przypominam min 10 razy dziennie, mam wrazenie, ze jestem caly czas brudna ;/ doszlo do tego, ze dziennie potrafilam zjesc tego 5-8 gram. wszyscy przyjaciele wypieli na mnie tylki, nikt juz nie dzwonil, nie przychodzil na herbatke, nikogo nie interesowalo, co sie dzieje z takim cpunexem, jak ja... kiedy ktos sie o mnie pytal mowili, ze "jestem niedobra"... ale o tym dowiedzialam sie przypadkiem jakies pol roku temu... ostatnimi resztkami rozumu zmusilam sie do tego, zeby przestac wciagac, a z czasem lykac w chusteczkach ten shit ;/ bardzo pomogli mi koledzy z osiedla, kiedy zobaczyli, co sie tak naprawde dzieje, za uszy ciagneli mnie do gory
DZIEKI NIUNKI, ZAWSZE BEDE WAM WDZIECZNA ZA DOPROWADZENIE DO PIONU
****** kiedy pod moim domem pojawial sie jakis diler, katowali go, az przysiegal, ze wiecej nie zapusci sie w te okolice... do tej pory na scianie przed klatka sa slady krwi kolesia, ktory przyjezdzal, zebym wciagala razem z nim... kiedy udalo mi sie odstawic speeda (co nie bylo takie proste, bo mialam pochowane po calym domu w przeroznych miejscach pakiety z wladkiem, ktore bardzo skrupulatnie wylizywalam do czysta, pomimo w sumie 24-godzinnego nadzoru chlopakow) przez miesiac nie wychodzilam z domu, balam sie telefonow, dzwonka do drzwi, wyjscia do sklepu, znajomych i tego, co powiedza na moj wyglad i zachowanie, a najgorszy byl paniczny lek przed czyms blizej nieokreslonym, namacalnym, ale gdzies ukrytym... nie umialam spojrzec w oczy tym, ktorzy nigdy w zyciu nie mieli doczynienia z amfetamina, nie rozumieli, co to robi z czlowieka... przez poltora roku moi rodzice nie zauwazyli, ze cos jest nie tak... staczalam sie, trafilam na dno i potrafilam sie od niego odbic i wrocic tam, gdzie bylam wczesniej, chociaz kosztowalo mnie to wiecej, niz wszystko inne na swiecie, mieli/maja do mnie tak wielkie zaufanie, ze przez mysl im nie przeszlo, ze ukochana jedynaczka moze wpakowac sie w takie bagno... 2 lata ostatnie lata studiow byly, w porownaniu z koszmarem poprzednich, cudowne. zadnych zmartwien, sesje okazaly sie nie az tak straszne, jak moglo sie wydawac, nowi znajomi i zero dragow na horyzoncie... imprezy, nowe zycie, nowy swiat i tyle marzen, planow na przyszlosc, ktore jeszcze tydzien temu byly na wyciagniecie reki... pisalam prace mgr na trzezwo, pomimo tego, ze w ciagu niecalych 2 tygodni musialam napisac ja calkiem od nowa, powiem szczerze, ze do glowy mi nawet nie przyszlo, zeby wciagnac chociazby jedna mala kreseczke. obronialm sie i niby wszystko w porzadku, pani mgr moze zaczynac nowe zycie z dyplomem i magazynierem przez nazwiskiem... ale... zawsze jest jakies ale...amfetamina to taki syf, do ktorego zawsze sie wraca, to jest silniejsze, niz to, co sobie postanowisz, do czego dazysz, co chcesz osiagnac, pierze mozg i robi z niego straszna sieczke. wystarczylo jedno wyjscie na miasto, spotkanie dilerowego mordercy, ktorego nie widzialam 1,5 roku i jego slowa : "czesc malenka
wciagniesz ze mna za spotkanie i stare, dobre czasy?". powiedzialam nie, wyszlismy stamtad najszybciej, jak sie dalo, poszlismy do innej knajpy, ale... wystarczyla jedna mala klotnia, mala scysja, nieporozumienie z kims dla mnie najwazniejszym, zebym wyskoczyla, jak z procy i wrocila do tamtego kolesia... po 15 minutach wrocilam nacpana jak za dawnych czasow
wszystkim wydawalo sie, ze jestem silna i umiem sobie z tym poradzic, tyle ze malo osob wie, ze narkoman zyje jedna mysla - ze kiedys znowu przyloi... ze bedzie, jak kiedys i znowu swiat bedzie lepszy, chociaz przez chwile... zludne i krotkotrwale, pozniej goni sie juz tylko za tym, jak czulo sie przez pierwszy tydzien wciagania... poltora roku abstynencji poszlo w las, wszystkie problemy przestaly miec znaczenie, muzyka w uszach, piwo w kuflu, papieros, guma do zucia i bla blu bli bla bla, a oczy wielkie ;/ postanowilam przepic speeda, zeby rano sciagnal mnie z lozka kac, a nie diabelska zwala. nastepnego dnia poszlismy znow na miasto, podkusilo nas zeby w srodku nocy wpasc do kolegi naszego przyjaciela... kolega, jako ze pracowac mial cala noc, kiedy przyszlismy juz widzial na bialo, a mnie zaczelo skrecac do prochu... skonczylo sie na tym, ze naspeedowalismy sie wszyscy, lacznie z najblizsza mi osoba, ktora przez ten syf miala tak samo, jak ja poltora roku zycia wyjete z kalendarza... nie umiem sobie wybaczyc tego, ze przez moje prochowe skrety i cholerny narkomanski leb, chociaz na to spojrzal
(((( po tym dwudniowym epizodzie byla chwila przerwy, na chwile wrocil mi moj maly rozumek i wlaczyla sie asertywnosc... chwila nie trwala dlugo... zaledwie 2-3 dni... klotnie w domu, byle powod jest dobry, zeby zaczela sie awantura, agresja w stosunku do wszystkich i wszystkiego, co mnie otaczalo i jedna idiotyczna mysl : "wciagnij mala, przeciez to cie uspokaja"...po kolejnym, tym razem bardzo duzym "nieporozumieniu" z niunkiem, poszlam na drugie osiedle z nieprzeparta checia zabicia sie amfetamina, na co zreszta dlugo nie musialam czekac, bo na horyzoncie pojawil sie kolejny stary, "dobry" znajomy diler... po czulych usciskach, goracym powitaniu i pytaniach co u ciebie, co sie dzieje, noski poszly w ruch i znowu we krwi krazyla mi krolowa dragow... 2 dni pozniej, pomimo szczerych checi zamkniecia sie w piwnicy i nie wychodzenia stamtad, dopoki nie przejda mi kobry w glowie zwiazane z wladkiem, sytuacja miala sie powtorzyc... po 2 latach z wiezienia wyszedl kolega z bloku obok, po kolejnych powitaniach ze zmora z przeszlosci, zadal mi tylko jedno pytanie "przyloisz"? asertywnosc zadziala i moje NIE zdziwilo nie tylko jego, ale i mnie sama
tyle, ze kiedy spotkalam go dzisiaj wieczorem zabilam sie 300-tka prochu pierwszej klasy, a w torebce mam 200-tke na rano, "zeby skrety nie byly tak paskudnie okrutne"... co zrobie z tym dilpakiem jeszcze nie wiem, wyjscia sa tylko 2... od rana poczuc w nosie ten gorzki, a zarazem tak cudowny smak, za ktorym tesknilam tyle miesiecy, albo wyrzucic to do smietnika razem z myslami o tym, jak moze byc "pieknie", kiedy serce wali z predkoscia swiatla, wlosy rosna w zastraszajacym tempie, gesia skorka opanowywuje cale cialo, a umysl dziala tak logicznie i jasno...
PISZE TO DLATEGO, ZE WIEM JAKI BEDZIE MOJ DALSZY LOS I JAK SKONCZY SIE PRZYGODA Z KOLEZANKA AMFETAMINA...
ALE NIE TYLKO DLATEGO !!!
JESLI MACIE CHOCIAZ TROCHE OLEJU W GLOWIE NIGDY NAWET NIE PROBUJCIE SPEEDA, TO NAJGORSZY SYF, BO ZARAZEM JEST JEDNYM Z NAJLEPSZYCH DRAGOW NA SWIECIE, A WYJSCIE Z NIEGO GRANICZY Z CUDEM. MI JUZ RAZ WYDAWALO SIE, ZE DAM SOBIE RADE I AMFETAMINA ZOSTANIE TYLKO MGLISTYM WSPOMNIENIEM Z PRZESZLOSCI, TYLE ZE SKONCZYLO SIE NA TYM, ZE SIEDZE I PISZE POSTY STRASZNIE ZACPANA, ZAMIAST TULIC SIE I ZASYPIAC W RAMIONACH TEGO, KTO DZISIAJ UZNAL, ZE NIE MOZEMY BYC RAZEM...
WNIOSEK PROSTY : PROCH NISZCZY WSZYSTKO, WYZUWA Z UCZUC, ZABIERA MARZENIA, PLANY, PRZEZ NIEGO CZLOWIEK STAJE SIE MASZYNA DO WCIAGANIA BIALEJ SMIERCI...