ALCHEMICZNY CHAOS (Sesja Zamknięta)

Status
Zamknięty.

Samin Feathalion

Nowicjusz
Dołączył
25 Styczeń 2008
Posty
77
Punkty reakcji
0
Wiek
36
Miasto
Szczecin
Lavena:
Konny przemknął tuż obok niej. Czuła podmuch lecz nie było to tak nieprzyjemne uczucie jak przy spotkaniu z upiorem w lesie. Gdy odwróciła się patrząc za nim zobaczyła że jego atak był skierowany nie na nią lecz na kogoś o krok za nią. Czarna postać ziejąca pustymi oczodołami i szczerząca groteskowe oblicze pełne kłów została kopnięta w pierś przez konia co posłało ją w białawy opar snujący się po wilgotnej ziemi. Zbrojny zręcznie zeskoczył z rumaka i przygwoździł zmorę do ziemi swoim wyszczerbionym ostrzem. Widmo szarpnęło się lecz było już za późno i zdołało tylko rozpaść się w pył. Przez moment buchnął kłąb czarnego dymu i nastała cisza. Zbrojny wstał i schował miecz do pochwy u swego boku. Zdjął hełm i zwrócił swe oblicze na Lavenę. Jego poorana zmarszczkami twarz biła dostojeństwem i mimo iż nie cechowała jej urodziwość młodzieńca to było to oblicze wypróbowane przez czas… było w nim coś co nadawało mu ponadczasowego majestatu… była to twarz godna rycerza
. –Witaj młoda damo. Od kiedy to tak młody wędrowiec ducha podróżuje bez swojego mistrza?- Zapytał głębokim głosem który mimo iż tamten poruszał ustami zdawał się pochodzić z nieokreślonego źródła.

Cralin:
Ogromne kocie oblicze zdawało się uśmiechać do krasnoluda lecz czy koty mogły się uśmiechnąć? –Wiem że dla śmiertelnych obecność istoty boskiej jest niepokojąca i nie będę owijać w bawełnę że nasze spotkanie nie miałoby miejsca gdyby wszystko było w porządku. Moje drogie dzieci zostały powiązane z tobą przy użyciu starej magii i te które są w twoim pobliżu czują potrzebę twojego towarzystwa. Mój wpływ na nie pozwala trochę złagodzić wpływ zaklęcia jednak sposobu na jego złamanie musisz szukać sam.- Oczy kotki rozbłysły wewnętrznym blaskiem i na barkach Cralina zawisł ciężar koszulki kolczej. Na kolczudze pojawił się lekki, zielony kaftan ze znakiem Hormidala. Na około jego nadgarstków zmaterializowały się dwa karwasze z utwardzanej skóry lecz złota obręcz wciąż była na swoim miejscu. –To mała pomoc w twym przymusowym zadaniu… a teraz śpij dobrze i uważaj na siebie.- Wizja rozmyła się i przed wojownikiem rozciągała się teraz trawiasta równina lekko falująca przy podmuchach lata. W oddali majaczyły góry… prawdziwy dom krasnoludzkiego rodu. Aster poczuł udzielający się spokój krajobrazu. Ptak przelatujący nad jego głową głośno zamiauczał i poszybował po bezkresnym błękicie. –MIAU?- Krasnolud otworzył oczy i zobaczył parę migdałowych ślepi patrzących na niego. –Miau-

Kaj:
Manewr udał się lepiej niż można się było tego spodziewać w gęstym lesie. Kapłan zwinnie odbił się od drzewa tuż za plecami herszta bandytów i akurat gdy ten odwrócił się zdezorientowany akrobacjami przeciwnika dostał podeszwą stopy prosto w twarz co spowodowało że ze sporym impetem poleciał na ziemie. Do uszu mnicha doszedł głuchy odgłos czaszki trafiającej na korzeń drzewa. Łotr leżał nieruchomo i raczej nie było szans by przeżył taki cios nie będąc wprawnym wojownikiem.
–To musiało boleć zanim rozbił sobie czaszkę. Choć niewątpliwie zasługiwał na to by cierpieć dłużej.- Zza drzewa wyszła odziana w skóry postać. Był to dojrzały mężczyzna o ogorzałej twarzy i siwiejących już włosach które jednak wciąż były gęste i sięgały mu do ramion. Niektóre zaplecione były w drobne warkoczyki i przyozdobione koralikami i drobnymi kostkami. Na ramiona zarzucony miał krótki płaszcz z szaro-czarnego futra. Na nadgarstkach i szyi miał bransoletki z paciorków, kostek oraz wyrzeźbionych z rozmaitych materiałów, czaszek różnych zwierząt. Jedną z bransoletek stanowiły kości jakiegoś węża nanizane na rzemyk tak by wyglądał jak jego żywy odpowiednik tyle że pozbawiony wszystkiego poza kośćmi. Kolejnym obiektem na jego nadgarstku była złota obręcz Nieznajomy na głowie miał maskę przedstawiającą czaszkę kruka. Teraz ‘unikalna’ przyłbica była uniesiona tak by nie przesłaniała ludzkiego oblicza wymalowanego w białe symbole. Mężczyzna dzierżył w dłoni przyozdobiony piórami kostur z zatkniętą na końcu czaszką jelenia. –Ach.. złe kości złego człowieka nie uczynią dobrego amuletu.- pożalił się spoglądając na łotra. Przykucnął nad nim i długim nożem rozciął jego ramię. Kilka sprawnych cięć i jedna z kości znalazła się w jego dłoni. Ocenił ją pod kątem i zawinął w płótno a później schował w obszerną torbę przewieszoną przez jego ramię. Następnie wyciął kości z jednego palca i również schował je w torbę. Wytarł dłoń w ubranie umarłego i wyprostował się. –Złe kości to czarna magia i klątwy.- Spojrzał teraz na mnicha jakby dopiero teraz go zauważył. –Ach! Witaj podróżniku! Wdzięczni ci jesteśmy za szybką śmierć właściciela złych kości… to o jednego niegodziwca mniej… Ale nie przedstawiliśmy się a to nie dobrze. Nie nie! Jesteśmy Erling Skulldancer… zwą nas szamanem czaszek bo przywołujemy duchy przez kości i zaklinamy czaszki… ale nie lękajcie się gdyż my zła dobrym wyrządzać nie wyrządzamy o nie nie.- Świetnie! Jeszcze pomylony szaman na to wszystko. Ta bransoletka musiała być przeklęta! Można było usłyszeć zbliżające się sapanie dwóch osiłków pędzących co sił za swoim szefem.

Wszebor:
Mężczyzna za kontuarem spojrzał na wchodzącego elfa i gdy ten skończył już mówić odpowiedział.
–Witajcie podróżniku. Nie trafiła wam się najlepsza pogoda na wędrówkę po tych stronach. Siadajcie przy ogniu i wysuszcie się trochę. Mamy gorący bigos i świeży chleb a wino jakieś na pewno się znajdzie. Dziesięć miedziaków razem z noclegiem… pokój może szlachecki nie jest ale łóżko jest wygodne i na czystą pościel.- Mówił serdecznym tonem i równocześnie nalewał wina z małej beczułki pod ścianą. Postawił kielich na kontuarze i zabrał się za nakładanie z kociołka parującego bigosu. Na brzeg drewnianej misy położył cztery pajdy chleba i postawił je obok wina. Zapach dotarł do nozdrzy Wszebora i ten dopiero teraz poczuł jak bardzo był głodny. –Pojadajcie i opowiedzcie co was w nasze strony sprowadza.- Elf dopiero teraz zauważył że w izbie nie ma nikogo poza nim i karczmarzem


[Wybaczcie tak długi brak odpisu. Wiele się działo i nie miałem kiedy pomyśleć nad tym]
 

Lavena

Nowicjusz
Dołączył
10 Listopad 2008
Posty
180
Punkty reakcji
0
Wiek
34
Miasto
aktualnie Mazury
Otrząsnąwszy się z niemałego szoku i przywoławszy sie w myślach do porządku uznała, że nie dzieje się z nią ostatnio najlepiej, skoro juz drugi raz w ciągu JEDNEJ doby daje się zaskoczyć wrogom. Ostatecznie jednak usprawiedliwiła się tym, że z istotami 'spoza' nie musi jeszcze umieć sobie tak doskonale radzić i ku niezbyt wielkiemu zadowoleniu stwierdziła, ze pewnie w najbliższym czasie będzie miala kilka okazji ,zeby nauczyć się postępowania w TAKICH sytuacjach.

Spojrzała na rycerza, opuszczając łuk. Nie wydawał się niebezpieczny ani nieprzyjaźnie nastawiony. ZResztą, o czym mowa ! Przeciez przed chwilą ocalił jej tyłek przed atakiem upiora... jaki miałby w tym interes, aby teraz atakować ją?
'No, chyba, że jakiś miał ...'- przemknęło jej przez myśl ku wielkiemu niezadowoleniu.

Tak czy inaczej, mimo naznaczonej walkami twarzy sprawiał wrażenie łagodnego. Oczywiscie moglo być to złudne, ale cóż pozostawało jej innego jak podjąć rozmowę?


- Pozwolcie najpierw, że przeproszę za moje niezbyt przyjazne zachowanie wobec ciebie, panie -zaczęła uprzejmym tonem, czerwieniąc się. - No, ale ostatecznie co innego moglo mi przyjsc do glowy, skorom ujrzała wymierzone we mnie ostrze? ... także ... no... hm... czuje się usprawiedliwiona i wcale nie jest mi głupio ! (było jej głupio ... ) - Dziekuje, za tak zwane ocalenie życia... - dodała cicho po chwili, opuszczając wzrok.
- Co do podrozowania to coż... samotny wędrowiec sam jest sobie mistrzem. Choc ciągle się uczy... Nie mozna cale zycie byc prowadzonym za rękę -Starała się powiedziec to na tyle wesołym głosem, aby nie dostrzegł w nim nuty smutku.- A coż ciebie sprowadza w te strony, panie?
 

bati999

Macierz Diagonalna
Dołączył
13 Październik 2008
Posty
2 211
Punkty reakcji
18
Wiek
26
Miasto
Tarnobrzeg
-Heh.-Uśmiechnął się Cralin patrząc na kota.
-Witaj mały!-Cralin popatrzył obiecującym wzrokiem na kota.Obejrzał się po sobie i zobaczył ,że ma na sobie zbroje taką jak ze snu!
-Trzeba wracać do miasta po nagrodę.-powiedział Cralin w myślach.Cralina przeszyła myśl o tym ,że niedługo będzie musiał iść do Woodengate.
-Mało czasu,mało czasu!-Mówił Cralin klepiąc się w czoło.
Cralin szybko się spakował ,podziękował i ruszył w stronę miasta.Po dłuższej wędrówce Cralin wrócił do miasta.
 

Wszebor

Nowicjusz
Dołączył
19 Październik 2008
Posty
207
Punkty reakcji
0
Miasto
kraina tysiaca jezior dawne włości prusów
Wszebor
-Przejazdem jestem dobrodzieju, tylko przejazdem. dzis sobie podjem i wyspie sie a jutro rano ruszam w dalsza droge... Zmierzam do Woodengate. Skoro juz pan taki ciekawski karczmarzu to ja tez mam pytanie. Jak daleko stad jest do woodengate? Od kogo moge wynajac konia, ewentualnie go kupic?
 

Samin Feathalion

Nowicjusz
Dołączył
25 Styczeń 2008
Posty
77
Punkty reakcji
0
Wiek
36
Miasto
Szczecin
[Sorry ale dysk w moim kompie najwyraźniej wyzionął ducha i wszystkie dane mi poszły się czesać jak na ten moment... może uda mi się odzyskać ale to jeszcze nic pewnego.
musiałem kupić nowy dysk (240 złotych na nieprzewidziany wydatek... ech... a już tak niewiele brakowało i mógłbym sobie tablet sprawić :/)
No i musiałem zainstalować os'a i całą masę innych programów... i jeszcze nie skończyłem. Staram się właśnie odtworzyć moje zakładki na ile to możliwe...
niedługo możecie się spodziewać odpisu... niech ktoś z łaski swojej pogoni Kaja a ja zacznę skrobać odpis.]
 

Samin Feathalion

Nowicjusz
Dołączył
25 Styczeń 2008
Posty
77
Punkty reakcji
0
Wiek
36
Miasto
Szczecin
Lavena:
Stary rycerz zaśmiał się serdecznie

–Dobrze powiedziane panienko. Jednak samotny wędrowiec ducha kończy albo przeklęty albo martwy… a co do mego celu podróży,
Ta droga jest wyjątkowo niebezpieczna dla żyjących. Szczególnie w taki dzień jak dziś wiele złych duchów i widziadeł błąka się tym szlakiem.
Duch wojownika nie pozwala mi spocząć więc walczę z tymi których zła wola trzyma na tym świecie.-
Mgła z wolna zaczynała się unosić i rozwiewać.
–Z radością oferuję eskortę aż do rozstajów dróg jeśli panienka przyzwala.- Dodał rycerz uśmiechając się.

Cralin:
Krasnolud oddalił się od osady o jakieś dwieście metrów gdy usłyszał wołanie biegnącego w jego kierunku czarodzieja.
Gdy Lied dogonił w końcu Cralina nie był zbyt zadowolony.
–A może byś tak pamiętał o towarzyszu podróży?! A tak w ogóle to Woodengate jest w przeciwnym kierunku!-
powiedział wymachując swoim kosturem w stronę z której przyszli.

Wszebor:
Karczmarz zastanawiał się chwilę drapiąc się palcem w policzek. W końcu odpowiedział.

-Hmm… z koniem może być problem Panie elfie. Jednak grupa kupiecka która do nas zawitała jutro zabiera się w dalszą drogę.
Zapewne widzieliście trzy wozy na głównym placu. Z tego co wiem do samego Woodengate nie jadą ale gdzieś w tamtą stronę na pewno podróżuj.
Zapytajcie ich jutro. Raczej nie odmówią towarzystwa zbrojnego.-


[A oto i obiecany odpis.
Dzięki Lave-chan. A tak w ogóle to okazuje się że mój dysk mógł być prawdopodobnie wadliwym egzemplarzem. Jeśli ktoś z was ma Seagate Barracuda albo DiamondMax'a to niech zajrzy na tą stronę i sprawdzi swój dysk.
http://seagate.custkb.com/seagate/crm/self...sp?DocId=207931]
 

bati999

Macierz Diagonalna
Dołączył
13 Październik 2008
Posty
2 211
Punkty reakcji
18
Wiek
26
Miasto
Tarnobrzeg
-Hehe, no tak. Przepraszam, byłem zbyt pijany żeby o tym pamiętać.- Powiedział Cralin.
Zawrócili i poszli w drugą stronę ku Woodengate.
Cralin myślał tylko o ciekawych przygodach jakie mogą go spotkać.
[A tak w ogóle to dostałem tą kasę od tego kowala? ;P]
 

Samin Feathalion

Nowicjusz
Dołączył
25 Styczeń 2008
Posty
77
Punkty reakcji
0
Wiek
36
Miasto
Szczecin
[Niech będzie że dostałeś. Właśnie dla tego kowal zaproponował ci żebyś wziął pieniądze z góry żeby zaoszczędzić niepotrzebnego biegania w tę i na zad
(to przecież nie cRPG i lepiej nagiąć coś trochę niż wędrować bez większego sensu)... Czytaj odpisy dokładniej, w nich jest zawarte sporo przydatnych rzeczy.
To jest PFB... i generalnie nie trzeba się śpieszyć (Zasada szybkiego podejmowania akcji jest tu zresztą bezużyteczna). Czytaj nawet pięć razy i zastanów się nad odpisem.
Mnie to daje punkt zaczepienia żeby rozwijać jakoś akcję a twoja postać będzie dzięki temu barwniejsza. ech... zmęczony coś dzisiaj jestem.]
 

Lavena

Nowicjusz
Dołączył
10 Listopad 2008
Posty
180
Punkty reakcji
0
Wiek
34
Miasto
aktualnie Mazury
- Widac mój koniec nie jest mi aż tak bliski, skoro udaje mi się prztrwać samotnie. Zreszta, o dobrego kompana dzisiaj niełatwo. Cześciej mozna spotkać na drodze rzezimieszków i łajdaków niż istoty godne zaufania - zmierzyła go wzrokiem zatrzymujac na chwile wzrok na jego broni. - No, ale jeśli rzeczywiście podązamy w tę samą drogę, chętnie skorzystam z towarzystwa jakie mi oferujesz- dodała z uśmiechem. - Nie ma co, czasy dziś niełatwe, a pogadac czasem trzeba. W droge! Odgarnęła włosy i dopiero teraz zauwazyła jak bardzo wplatały sie w jej medalion- Psia krew, z tym zawsze jakies problemy -wzniosla oczy do nieba i westchnęła cięzko Nie wiesz jak daleko stad do Woodengate?
 

Wszebor

Nowicjusz
Dołączył
19 Październik 2008
Posty
207
Punkty reakcji
0
Miasto
kraina tysiaca jezior dawne włości prusów
Dzieki karczmarzu
Po przespanej nocy w karczmie z samego ranaelf udal sie by poszukac karawane i jej wodza odnalazl go bez wiekszych problemow.
Witam, mam propozycje slyszalem ze karawana rusza az do woodengate a to dosyc daleka i podobnoz niebezpieczna droga. Chcialbym zaoferowac swoj luk i celne oko jako pomoc przy ochronie. W zamian oczekuje 2 srebrnikow i cieplej strawy usmeichnal sie cieplo
 

Samin Feathalion

Nowicjusz
Dołączył
25 Styczeń 2008
Posty
77
Punkty reakcji
0
Wiek
36
Miasto
Szczecin
Kaj:
Dwóch osiłków zbliżało się szykując broń do ataku. Mnich chcąc uniknąć wycelowanej w jego bok włóczni chciał odskoczyć w bok
jednak z przykrością stwierdził że z nogą uwięzioną między korzeniami potężnego drzewa nie ma szans na dokonanie manewru.
Ostrze włóczni zbliżało się nieuchronnie trzymane silnym uściskiem bandyty. Grot wszedł do połowy
w oczodół solidnej czaszki jakiegoś pozbawionego poroża jelenia! Była to zawieszona w powietrzu czaszka rogacza jednak dała radę zatrzymać silne pchnięcie pokrzywionej włóczni.
Czarny spojrzał na szamana który wyrósł tuż obok niego. Jego twarz pozbawiona była wyrazu a oczy patrzyły gdzieś w przestrzeń.
Maska opadła na pogrążone w transie oblicze. Dłonie Erlinga otoczyła blada poświata. Złapał za drzewce broni przeciwnika i pchnął nim tak nagle i silnie że można było usłyszeć jak te wyginają się z trzaskiem.
Pika prześlizgnęła się przez ręce osiłka raniąc je dotkliwie. Tępy koniec oręża wbił się w klatkę piersiową bandyty i wydusił z jego płuc powietrze.
W czasie kilku chwil pierwszy przeciwnik leżał walcząc o oddech. Szaman czaszek niczym jeden z duchów z którymi utrzymywał kontakt bezszelestnie pospieszył ku nadciągającemu przeciwnikowi.
Czaszka wróciła na swoje miejsce na końcu kostura dzierżonego przez Erlinga na moment przed tym jak ten użył go do druzgocącego uderzenia w kark.
Ostatni z bandy połamał sobie zęby na tym trudnym do zgryzienia orzechu. Aura otaczająca czarownika przygasła i rozwiała się niczym poranna mgła w promieniach letniego słońca.
Mężczyzna pochylił się ciężko do przodu i wsparł na lasce. Przesunął maskę kruka na głowę i osunął się powoli na ziemię. Duszący się jeszcze przed chwilą pierwszy z osiłków znieruchomiał wywracając oczy.
Erling Skulldancer wyglądał teraz na śmiertelnie zmęczonego. Taniec z duchami miał swą cenę.


Lavena:

Pogładził podbródek i mruknął zastanawiając się głęboko.

-Dawno tam nie podróżowałem ale jeśli pamięć mnie nie myli nie powinno to piechotą zająć więcej niż dnia z okładem… przecież nie może panienka iść cały dzień, prawda?-
Rycerz nie czekając na odpowiedź zeskoczył z konia i poprawiwszy miecz oraz płyty zbroi ruszył za Laveną. Koń gdzieś zniknął a mężczyzna nie wydawał się tym zbytnio przejmować.

Cralin:
Czarodziej pokręcił głową i idąc obok krasnoluda zastanawiał się czy nie trafił na najbardziej zakręconego towarzysza podróży w historii królestwa. Na głos powiedział

-Czy ty w ogóle miałeś jakiś plan na tę podróż czy od tak wyszedłeś z domu na przechadzkę?- ton jego głosu nie wydawał się złośliwy.

Wszebor:

Szef karawany kupieckiej kończył właśnie jeść śniadanie. Wytarł drewnianą miskę możliwie najdokładniej pajdą chleba i zjadł ją ze smakiem.

–Wasza propozycja brzmi rozsądnie… w prawdzie zamierzaliśmy ominąć woodengate jednak handel z osadami w tej okolicy poszedł lepiej niż szacowaliśmy
i poważnie zastanawiamy się czy nie byłoby dobrym posunięciem zakupienie jakiś dóbr w siedzibie czarodziei. Ale po co ja was zanudzam strategiami kupieckimi?!
Jasne że przyjmiemy waszą ofertę. Zjecie może fasoli? W kociołku jest jej wystarczając na porządny posiłek a zawsze lepiej uwarzyć nową niż odgrzewać posiłek z poprzedniego dnia-
Uśmiechnął się szeroko. Szef był barczystym mężczyzną o posturze sugerującej że uważał solidny posiłek za podstawę jednak jako kupiec nie folgował sobie bez umiaru ze względu na wrodzoną oszczędność.
-Chodźcie ze mną Panie… Jak na was właściwie mówić? Ja jestem Tewpes Orme-
 

Wszebor

Nowicjusz
Dołączył
19 Październik 2008
Posty
207
Punkty reakcji
0
Miasto
kraina tysiaca jezior dawne włości prusów
Elf sklonil glowaJa jestem Wszebor Anuriel, chetnie skosztuje fasoli, nie jadlem sniadania bojac sie ze zdazycie odjechac.Wszeb ruszyl za kupcem w strone wozow.Panie Orme prosze mi powiedziec jak dlugo zajmie karawanie podroz do Woodengate i ilu i kto jedzie w ochronei karawany procz mnie? No i jak duza to bedzie karawanaPo drodze rzucal spojrzenia lustrujac i badajac stan poszczegolnych wozow i kszatajacych sie wokol ludzi.I przy okazji co tez wieziecie byc moze uda nam sie tez ubic dobry interes




[samin powiedz mi prosze jedna rzecz:p ty sobie zapisujesz co kto ma?:pzebys wiedzial np ze ten a ten ma tyle kasy a ten a ten taki ekwipunek(bo przeciez moze sie on zmieniac w trakcie.]
 

Samin Feathalion

Nowicjusz
Dołączył
25 Styczeń 2008
Posty
77
Punkty reakcji
0
Wiek
36
Miasto
Szczecin


[Ależ oczywiście że mam to zanotowane. To bardzo istotne żeby dbać o szczegóły bo może od nich zależeć rozwiązanie jakiejś sytuacji.]

 

Lavena

Nowicjusz
Dołączył
10 Listopad 2008
Posty
180
Punkty reakcji
0
Wiek
34
Miasto
aktualnie Mazury
Obejrzała się za siebie i podrapała się w głowę ze zdziwieniem. Stała tak kilka chwil, po czym wzruszyła ramionami i odwrociła się w stronę rycerza, który odszedł od niej juz kilka kroków.
- Moge, nie moge... kto by sie nad tym zastanawiał. Poki mam sile - ide...chyba,że nie znam terenu a zapada zmrok. Poki co nie mam wyboru i ociaganie się jest mi bardzo nei na rękę.- wypowiadając to, spojrzała na nadgarstek owiniety chustką i zmruzyła oczy. - Baardzo nie na rękę. - dodała przeciągle- Idzmy więc. Nie ma czasu do stracienia- Ruszyła prędko, przeganiając towarzysza podroży i nie sprawiając wrazenia , jakby długa droga stanowiła dla niej jakąkolwiek przeszkodę.
 

bati999

Macierz Diagonalna
Dołączył
13 Październik 2008
Posty
2 211
Punkty reakcji
18
Wiek
26
Miasto
Tarnobrzeg
-Hehe, no cóż. Taki to już jestem - Odparł Cralin. Ruszyli pewnym krokiem w stronę Woodengate rozmawiając o swoich marzeniach.
-Gdy byłem naprawdę młody, lubiłem bawić się, że jestem wielkim wojownikiem, i czuję, że niedługo to się może zdarzyć, a Ty? Jakie było twoje marzenie z dzieciństwa? - Zapytał Cralin.
 

Samin Feathalion

Nowicjusz
Dołączył
25 Styczeń 2008
Posty
77
Punkty reakcji
0
Wiek
36
Miasto
Szczecin
Lavena:
Rycerz mimo pancerza i długiego miecza kołyszącego się u pasa bez trudu dotrzymywał kroku dziewczynie. Minęła dłuższa chwila wyrównanego już marszu. Las był cichy lecz nie można było powiedzieć że to coś nieprzyjemnego zwarzywszy na minione wydarzenia. W końcu ciszę przerwał mężczyzna.
-A więc co sprowadza cię w te strony Panienko? Długo jesteście w podróży? -

Cralin:
Oblicze Felisjanina szybko rozpogodziło się. Szeroki uśmiech nie odjął mu nic z inteligentnego oblicza młodego adepta magicznej sztuki.
–Właściwie to teraz robię to czego zawsze pragnąłem- Odparł czarodziej –Jak byłem jeszcze małym chłopcem chciałem zostać uczniem zaklinacza wiatrów. Zawsze go podziwiałem. Gdy byłem wystarczająco duży poprosiłem go o nauki i po przejściu rozmaitych testów wkroczyłem do świata wielkich ksiąg i starożytnych słów. Dostałem szanse życia marzeniem.- Zaśmiał się na swoje ostatnie słowa. – Oczywiście niejednokrotnie było ciężko ale sumienna praca odpłaca rezultatami. A teraz wędruje szlakiem adeptów który w przeszłości przemierzył mój mistrz jak i jego mistrz i mistrz jego mistrza. Punkty podróży są odległe i wiele może się zdarzyć w drodze.- W wymownym geście uniósł rękę z bransoletą. –mam nadzieje że wszystko jakoś się ułoży. Ale dość o tym. Jeśli można spytać, skąd pochodzisz krasnoludzie?-


Wszebor:

Elf doliczył się siedmiu wozów, każdy szeroki na około dwa i pół metra i długich na pięć. Przy dokładnym przyjrzeniu się wiać było że przeżyły wiele wypraw kupieckich ale wciąż były w dobrym stanie dzięki okresowym naprawom i konserwacji. Osie wozów były resorowane dla poprawienia komfortu podróży i zminimalizowania ryzyka uszkodzenia osi na gorszych drogach. Szef karawany usiadł na skrzynce postawionej obok paleniska i napełnił drewnianą miskę porządną porcją gotowanej fasoli i z worka obok wyjął świeżutką pszenną bułkę. Podał jedzenie Wszeborowi. Przy ogniu siedział czarnobrody mężczyzna o bystrym spojrzeniu. Miał na sobie brązowy, pikowany kaftan bez rękawów. Umięśnione ramiona pokryte były drobnymi bliznami. Obok niego o pieniek na którym spoczywał oparty był długi miecz o szerokim ostrzu. –To jest szef obrony karawany.- Barczysty wojownik przestał pykać fajkę i wstał. –Eryk Vaynehart we własnej osobie- uśmiechnął się przyjaźnie. –To jest Wszebor Anuriel będzie towarzyszył nam w drodze do Woodengate jako dodatkowa pomoc. Wyjaśnijcie mu wszystko co powinien wiedzieć. Ja muszę sprawdzić jak idą przygotowania do dalszej drogi.- Szef karawany oddalił się w kierunku grupy mężczyzn pakujących na wóz jakieś skrzynie. Eryk gestem zaprosił go by usiadł. -Miło że będzie podróżował z nami elficki łucznik. Poza nami jest jeszcze pięciu obrońców ale reszta członków karawany też włączy się do walki gdy zajdzie taka potrzeba. Pojedziecie na trzecim wozie razem z naszym łucznikiem. Mamy zapas strzał więc nie musicie marnować swoich na tych śmierdzących bandytów szwendających się po trakcie. Jeśli macie jakieś dodatkowe pytania to nie krępujcie się. A teraz jedzcie bo wam strawa wystygnie.-
 
Status
Zamknięty.
Do góry