Po jego przyjeździe za granicy matwiłam się o niego i pytałam się czy coś stało a on mnie zbywał i mówił nie albo wogóle się nie odzywał poprostu mnie olewał. Później powiedział że nie wie czy mnie kocha ale o tym pisałam już w poprzednim poście. Dowiedziałam się że nie miał ochoty ze mną gadać i wogóle z nikim że ma jakieś poważne sprawy ale on nie chce o tym gadać bo i tak nie wie jak. Jak pytam się jaka jest przyczyna jego nagłej zmiany to on cały czas mówi tylko że życie. A dzisiaj mi powiedział że nie chce ostatnio mu sie jakos z nikim gadac o jakis problemach i wogole skonczyly sie czasy kiedy byl milusi i wogole . Pytał mnie ''dla Ciebie jest tylko wazne czy Cie kocham czy nie... dla Ciebie liczy się tylko chyba te słowo kocham''. Na okrągło powtarza że życie się zmienia że życie dużo już go nauczyło. Narazie tylko z niego wydusiłam że ma problemy w szkole pierwsze słysze byłam zdziwiona że nic nie powiedział ale ja czuję że to nie wszystko coś jest jeszcze tylko że nie wiem co... Co ja mam zrobić? Ja już nie wiem jak mam z nim rozmawiać? W kółko gada że życie... życie. Ja chyba zwiariuje