Hmm...to już trwa troche... Stresów i problemów mi nie brakuje. Wydaje mi się że nie jestem nadpobudzony - generalnie jestem spokojny - i to chyba jest problem. Te post będzie troche przydługawy, opiszę w nim w skrócie moją historię. Może ma to jakiś wpływ na to co się teraz dzieje.
Odkąd pamiętam mój ojciec nie stronił od alkoholu. Cieszyłem się kiedy byłem w szkole, poza domem. Najbardziej bałem się powrotów bo nigdy nie było wiadomo kiedy wróci pijany i kiedy będzie awantura. Poszedłem do gimnazjum. Nie wiem z jakiego powodu wzbudzałem wrogość szkolnych cwaniaczków (ubierałem się i zachowywałem normalnie, jak każdy inny), którzy mnie gnoili, wyśmiewali itp. Kilku kolegów z klasy robiło podobnie. Bałem się chodzić do szkoły, bałem się być w domu. Jedynym "bezpiecznym" dla mnie miejscem był fragment mojej drogi do szkoły (chodziłem na nogach, jakieś 3 km) trwający jakieś 5-10 min. Nauczyciele niestety zauważyli że coś jest nie tak. Nie chciałem niczyjej pomocy więc ich zbywałem, mówiłem że nic się nie dzieje. Zagryzłem zęby i wytrzymałem całe te 3 lata. Miałem też dziewczyne....była cudowna...piękna, miała cudowny charakter, uśmiech, piękne oczy, poczucie humoru...a do tego mnie pokochała. Czułem się jak w niebie. O niczym innym nie myślałem tylko o niej. Było mi z nią cudownie... Po półtora roku dowiedziałem się o tym że mnie zdradzała (tak, w ten najgorszy sposób i nie tylko) ze swoimi byłymi. Stopniowo zacząłem poznawać całą jej historię....miała wielu chłopaków (a mi mówiła że tylko trzech), w całym czasie trwania naszego związku kręciła na boku z innymi, spotykała się z nimi... Ja o tym nic nie wiedziałem.... Zresztą...była dla mnie aniołem. Ufałem jej. Po tym wszystkim jednak z nią nie zerwałem. Dałem jej jeszcze jedną szansę....i zdradziła mnie kolejny raz. Prosiłem ją żeby do niego nie odchodziła...ale nie udało się. Teraz znów z nią jestem....kocham ją i nie moge przestać
Ona niczego mi nigdy nie wytłumaczyła (tego dlaczego mnie zdradzała itp.), nigdy o tym nie rozmawialiśmy. Zawsze odwleka rozmowy a później to idzie w niepamięć. Boje się że to się znów powtórzy...ale nic jej o tym nie mówie bo będzie kłótnia. Jestem o nią zazdrosny...nawet bardzo. Ona nie potrafi zrozumieć że po tym wszystkim co zrobiła chyba mam do tego prawo ? (zdradzała mnie conajmniej z kilkunastoma innymi....ale nie w jednym czasie, w ciągu całego czasu naszego związku). Gdy się o coś kłócimy zawsze wychodzi na to że jest to moja wina...nawet gdy nie jest. Przyznaję się zawsze że to ja jestem winny tego i przepraszam ją żeby tylko nie ciągnąć tej kłótni. Ciągle mi powtarza że mi na niej nie zależe, że lubie ją krzywdzić i tak dalej... Ale ona nie widzi jak mnie to bolało jak mnie zdradzała... Nie mówie jej o tym....bo znów będzie kłótnia. Narazie dość o tym... Teraz coś o moim tacie. Narazie przestał pić....jego stan zdrowia na to nie pozwala. Jedno piwo może się dla niego skończyć kilkunastoma dniami w szpitalu i ogromnymi bólami brzucha (problemy z trzustką, wątrobą i żołądkiem). Problem polega na tym że on....grzebie w moich rzeczach (jestem na 300 % pewny że to on). Sprawdza mi wszystko...portfel, komórke, rzeczy osobiste, zeszyty, poprsotu wszystkie moje rzeczy. Mówiłem mu to...ale wyskoczył na mnie z mordą że to nie on. On się do tego nie przyzna choćby nie wiem co... Ale mam 100 % pewności że to on to robi. Rodzice (głównie ojciec, ale matka także) kontrolują mnie na każdym kroku. jak gdzies wychodze musze się zameldować gdzie, z kim, po co i kiedy wrócę do domu. Nie daj boże żebym się spóźnił 5 min. to od razu zaczynają do mnie wydzwaniać gdzie jestem. Mimo tego iż mam prawie 18 lat nie ma mowy o żadnej imprezie, dyskotece, wyjściu gdzieś.... Najpoźniej mam być w domu o 21 i nie ma uproś. Głupio się czuje...bo czasem zdarzy się że zadzwoni jakiś kolego czy koleżanka i chce żebym szedł z nimi na piwo czy coś a ja musze coś zmyślić...bo wstyd mi powiedzieć że rodzice mi nie pozwolą.
To chyba tyle co chciałem napisać....chyba że o czymś zapomniałem.
Pozdrawiam...