TenebrosuS
Narodowy Liberał
Karol Jasiński: "Faszyzm – chłopiec do bicia"
Widmo faszyzmu krąży nad Europą – chciałoby się stwierdzić, parafrazując klasyka. Przedstawiciele dwóch, zdawałoby się, przeciwstawnych obozów mają wspólnego wroga – faszyzm. Jest to wygodny obiekt do polowania, gdyż nikt go już publicznie nie broni.
Takowa obrona jest bowiem równoznaczna z cywilną śmiercią ryzykanta. Mówiąc o dwóch stronach konfliktu, które jednak łączy ten sam przeciwnik, mam na myśli komunistów i liberałów. Dla pierwszych z nich faszyzmem jest każdy pogląd nie dający pogodzić się z komunizmem. Liberałowie natomiast podobnie używają pałki „faszyzmu” określając zamach na wolności obywatelskie, a przede wszystkim krytykę wolnego rynku i liberalnego podejścia do ekonomii i gospodarki.
Komunizm jest skrajnie lewicową doktryną, liberalizm z kolei jest usytuowany w centrum doktrynalnych schematów. Czerwona retoryka jest znana i jej absurdalność nie stanowi zaskoczenia. Faszystą jest każdy wróg komunizmu, niezależnie od poglądów. W konsekwencji tym epitetem może zostać określona nawet osoba o poglądach socjalistycznych. W praktyce jako „wrogów ludu” ergo faszystów oznaczono niejednego socjalistę, który dostał kulę w łeb lub bilet w jedną stronę na Syberię. Z drugiej strony liberałowie, którzy z nieznanych przyczyn zdobyli quasi-monopol na reprezentowanie Prawicy w kwestiach gospodarczych, faszystami są skłonni nazwać wszystkich wątpiących w nieomylność liberalnych recept ekonomicznych. Nawet najmniejsze odstępstwo od ideologicznie wytyczonych rozwiązań i poglądów na gospodarkę może zostać wykorzystane do automatycznego zaliczenia danego sceptyka w poczet faszystów – jako rzekomo największych znanych ludzkości socjalistów.
Drogi liberalizmu i komunizmu spotykają się w punkcie, w którym definiują swojego największego rywala. Dla obu ideologii nie istnieje nic gorszego od faszyzmu. Komunizm i liberalizm to dwie skrajne strony tego samego zjawiska. Oba nurty łączy uwielbienie i absolutyzacja ekonomii i gospodarki jako najważniejszych kwestii życiowych. Tutaj powstaje pytanie: jak powinien zachować się konserwatysta? Materialistyczne podejście do świata i zagadnień mu towarzyszących powinno być z gruntu obce zachowawcy.
Czy z tradycjonalistycznego punktu widzenia faszyzm jest gorszy od liberalizmu i komunizmu? Każdy prawdziwy konserwatysta zna odpowiedź na to pytanie. Komunizm jako najbardziej zbrodniczy system w dziejach świata zasługuje na totalne odrzucenie. Jego zbrodniczość potęguje fakt, iż celem swoich rzezi obrał Kościół i największych patriotów z krajów, w których miał nieszczęście zaistnieć. Liberalizm natomiast jako bunt wobec zasad i indyferentyzm moralny został wielokrotnie potępiony przez kolejnych papieży. Konserwatysta nie ma wyjścia. Jego wrogiem jest przede wszystkim liberalizm wyrosły z Rewolucji Antyfrancuskiej i wszelkie jego mutacje z komunizmem na czele. Dlatego dziwi używanie słowa „faszyzm” jako największej obelgi rzucanej przez prawicowców. Nie bierzmy przykładu z naszych śmiertelnych wrogów i nie stawajmy w szranki o tytuł największego antyfaszysty. Nie używajmy lewackiego szablonu pojęciowego, gdyż takie zachowanie może przyczynić się do zwycięstwa wrogów Ładu. Zgadzając się na reguły gry dyktowane przez przeciwnika zdecydowanie łatwiej jest przegrać każdą walkę. Skoncentrujmy się na celu konserwatysty tj. walce z demoliberalizmem, który nieustannie dąży do swej totalitarnej historycznej odmiany – komunizmu.
Widmo faszyzmu krąży nad Europą – chciałoby się stwierdzić, parafrazując klasyka. Przedstawiciele dwóch, zdawałoby się, przeciwstawnych obozów mają wspólnego wroga – faszyzm. Jest to wygodny obiekt do polowania, gdyż nikt go już publicznie nie broni.
Takowa obrona jest bowiem równoznaczna z cywilną śmiercią ryzykanta. Mówiąc o dwóch stronach konfliktu, które jednak łączy ten sam przeciwnik, mam na myśli komunistów i liberałów. Dla pierwszych z nich faszyzmem jest każdy pogląd nie dający pogodzić się z komunizmem. Liberałowie natomiast podobnie używają pałki „faszyzmu” określając zamach na wolności obywatelskie, a przede wszystkim krytykę wolnego rynku i liberalnego podejścia do ekonomii i gospodarki.
Komunizm jest skrajnie lewicową doktryną, liberalizm z kolei jest usytuowany w centrum doktrynalnych schematów. Czerwona retoryka jest znana i jej absurdalność nie stanowi zaskoczenia. Faszystą jest każdy wróg komunizmu, niezależnie od poglądów. W konsekwencji tym epitetem może zostać określona nawet osoba o poglądach socjalistycznych. W praktyce jako „wrogów ludu” ergo faszystów oznaczono niejednego socjalistę, który dostał kulę w łeb lub bilet w jedną stronę na Syberię. Z drugiej strony liberałowie, którzy z nieznanych przyczyn zdobyli quasi-monopol na reprezentowanie Prawicy w kwestiach gospodarczych, faszystami są skłonni nazwać wszystkich wątpiących w nieomylność liberalnych recept ekonomicznych. Nawet najmniejsze odstępstwo od ideologicznie wytyczonych rozwiązań i poglądów na gospodarkę może zostać wykorzystane do automatycznego zaliczenia danego sceptyka w poczet faszystów – jako rzekomo największych znanych ludzkości socjalistów.
Drogi liberalizmu i komunizmu spotykają się w punkcie, w którym definiują swojego największego rywala. Dla obu ideologii nie istnieje nic gorszego od faszyzmu. Komunizm i liberalizm to dwie skrajne strony tego samego zjawiska. Oba nurty łączy uwielbienie i absolutyzacja ekonomii i gospodarki jako najważniejszych kwestii życiowych. Tutaj powstaje pytanie: jak powinien zachować się konserwatysta? Materialistyczne podejście do świata i zagadnień mu towarzyszących powinno być z gruntu obce zachowawcy.
Czy z tradycjonalistycznego punktu widzenia faszyzm jest gorszy od liberalizmu i komunizmu? Każdy prawdziwy konserwatysta zna odpowiedź na to pytanie. Komunizm jako najbardziej zbrodniczy system w dziejach świata zasługuje na totalne odrzucenie. Jego zbrodniczość potęguje fakt, iż celem swoich rzezi obrał Kościół i największych patriotów z krajów, w których miał nieszczęście zaistnieć. Liberalizm natomiast jako bunt wobec zasad i indyferentyzm moralny został wielokrotnie potępiony przez kolejnych papieży. Konserwatysta nie ma wyjścia. Jego wrogiem jest przede wszystkim liberalizm wyrosły z Rewolucji Antyfrancuskiej i wszelkie jego mutacje z komunizmem na czele. Dlatego dziwi używanie słowa „faszyzm” jako największej obelgi rzucanej przez prawicowców. Nie bierzmy przykładu z naszych śmiertelnych wrogów i nie stawajmy w szranki o tytuł największego antyfaszysty. Nie używajmy lewackiego szablonu pojęciowego, gdyż takie zachowanie może przyczynić się do zwycięstwa wrogów Ładu. Zgadzając się na reguły gry dyktowane przez przeciwnika zdecydowanie łatwiej jest przegrać każdą walkę. Skoncentrujmy się na celu konserwatysty tj. walce z demoliberalizmem, który nieustannie dąży do swej totalitarnej historycznej odmiany – komunizmu.