lilith6
Nowicjusz
Zastanawiam się czy to normalne szczególnie u kobiety, mianowicie że często wnerwiają mnie ludzie. Wyjście do jakiegoś hipermarketu kończy się frustracją gdy widzę tych obleśnie tłustych ludzi wrzucających co chwilę co nieco do i tak naładowanego wózka. Te wszystkie baby gadające "to kup, jest lepsze widziałam w reklamie mówię Ci bomba" i tak co chwilę. Gdy jestem na poczcie do :cenzura:ej śmierci czekam aż ktoś mnie obsłuży, a przecież byłoby szybciej gdyby otworzyli okienko, zamiast robić sobie 2 godzinne przerwy. Mianowicie gdziekolwiek pójdę pieprzy mi się humor. A gdy słyszę o tych molestowaniach w rodzinie, rodziców zabijających swoje dzieci, 15latce ważącej 210 kilo albo śmieciarzach których jedyną rozrywką jest czytanie Faktu itp itd po prostu nóż mi się w kieszeni otwiera. Po cholerę ci ludzie żyją nie lepiej byłoby gdyby ktoś ich zadźgał? I te ich tępe, bezradne spojrzenia. A tak w ogóle dlaczego tylu ludzi odbiera życie jako niewyobrażalną mękę? Najpierw np. żrą na potęgę sami są sobie winni a później narzekają że są dyskryminowani przez społeczeństwo i ludzie patrzą na nich z odrazą. A jak przepraszam bardzo mają patrzeć? Może z pożądaniem??? Albo jak taki EMO idzie z miną jakby miał zaraz zdechnąć niech sobie podetnie te żyły po co ma się męczyć? Czy was też denerwują aż tak bardzo ludzie i czy to jest w ogóle normalne, że tak się bulwersuję? Bo zauważyłam że wielu ludzi w ogóle to nie rusza, jak nabrać dystansu do tego?