W tamtych czasach, jak pewnie doskonale wiesz, nasz kochany kraj miał do czynienia z I wojną światową, a w związku z tym: zsyłkami na Sybir, prześladowaniami cywilów, przesłuchaniami, itd. Każdy, kto miał rozum, opuszczał granice naszego ówczesnego Księstwa Warszawskiego z obawy przed śmiercią, jednak częściej zdarzała się sytuacja przymusowej emigracji z powodu właśnie zsyłek na Sybir. Tutaj nie było nad czym się nawet zastanawiać, po prostu pukano niewinnym, aczkolwiek podejrzanym ludziom do drzwi i mówili: "Pan się spakuje", następnie siłą lub nie, umieszczano ludzi w kibitkach i wieziono do zimnych stron Rosji, a tam zmuszano cywili do ciężkiej pracy w kopalniach, najczęściej w fatalnych warunkach bytowych.
Juliusz Słowacki, podobnie jak Adam Mickiewicz, Cyprian Kamil Norwid i pozostali wieszcze narodowi, byli wielkimi patriotami. Słynny wiersz skrytykowanego przez Ciebie Słowackiego pdt: "Smutno mi, Boże" kipi nostalgią, miłością do Polski oraz pretensją do Boga. I nie zgodzę się z tym, że ludzie w okresie romantyzmu byli uduchowieni, jak napisała Monique19 . Ludzie wyrzekali się Boga, wychodzili z domu i walczyli w imię wolności dla kraju. Wizja niepodległej Polski sprawiała, że ludzie nie mieli czasu na chodzenie do Kościoła, modlitwę - nie mieli nawet na to ochoty, bo byli przekonani, że skoro Stwórca zapewnił ich ukochanemu krajowi tak beznadziejny, bezlitosny byt, nie ma prawa uważać się za Boga, nie ma prawa karać ich za bluźnierstwa, a tym samym- w ogóle nie istnieje.
Ale to nawzajem siebie wyklucza. Skoro tak Ci się podoba romantyzm, to pewnie wiesz, że ideałem miłości romantycznej jest miłość tragiczna, platoniczna, niespełniona, pełna poświęceń, oparta na długotrwałej tęsknocie.
Jedyną szczęśliwą parą w romantyzmie pod względem literatury jest chyba para: Zosia i Tadeusz Soplica z "Pana Tadeusza".
Jeszcze się nie natknęłam na epokę, która w idealny sposób opisywałaby głębię miłości, a nie, jak to w przypadku romantyzmu jest, toksyczną namiętność i destrukcyjne uzależnienie.