Vardamir
Sinner
Waur-vestr'aam
Na odchodne przyjaciel z plemienia, stary Wężolud powiedział mu:
-Idąc na północ spotkasz wielu magów, jednak wszystko ma swoje granice. Za Elfimi krainami zaznasz coraz mniej ciepła. Teraz zbliża się wiosna, więc twoja podróż nie będzie uciążliwa, jednak gdy dotrzesz do południowego Stragglernest będziesz musiał zakończyć podróż. Dalej panuje wieczna zima, tam nie możemy żyć. Wraz z czasem zima będzie szła na południe, i ty będziesz musiał wracać, jeśli nie znajdziesz ciepłego gniazda.
Teraz jednak był w Imperium. Ze względu na ograniczony czas nie warto tu teraz jednak zostawać. Trzeba się spieszyć, by dotrzeć do wschodnich portów, skąd łatwo można dostać się na północ. Wiele tam ciekawych rzeczy można poznać, a i magowie są bardziej przyjaźni od Imperialnych, którzy na każdym kroku podkreślają swoją wyższość, to nad prostym ludem, to nad rasami nie ludzkimi.
Cralin
Był za miastem, na wzgórzu. Można tu znaleźć rośliny, które w interesujący sposób reagują na magię. Interesujący dla psychomanty w szczególności jest jeden kwiat, idealny do treningu, jako, że reaguje na magię w przeciwny sposób, niż mag to zamierzał. Co daje duże możliwości do treningu. Uniesienie zaklęciem tego kwiatu to nie lada wyczyn. Jednak jest on bardzo rzadki. Dostrzegł w oddali chłopca, zbliżał się od strony miasta. Nie musiał się bardzo wysilać, żeby wyczuć, że chłopiec właśnie do niego idzie. Ślad był znany, to chłopiec na posyłki mistrza Trevoniusa. Zaczął iść w jego stronę.
-Panie Cralinie, wszędzie pana szukałem! Dopiero na targowisku spotkałem zielarkę, która wspomniała, że widziała pana wychodzącego z miasta... A tak tak, właśnie, mistrz kazał pana znaleźć, kazał mi się spieszyć... No nie wiem, chce pana widzieć, ale nie mówił jaka sprawa, powiedział tylko, że to nagłe, i na pewno będzie pan zainteresowany.
Rhorhal
Obudził się. Towarzyszył mu potworny ból głowy. I amnezja. Ostatnie dni? Jakaś mgła, kołysanie, głosy. Niziołek. Nie kojarzył nic więcej. I suszy go.
Cholerna ludzka gorzałka, jak oni ją robią, co?
Ta...
Podszedł do okna. -Gdzie ja jestem? Chwila, to miasto... To nie jest Garoh... To miasteczko w Hooz! Rhorhal był tu raz, po wolflinich potomków mieszkających na południu. Byli tam napiętnowani, więc chcieli wrócić na północ, Rhorhal przybył wtedy do Hooz razem z kilkoma innymi ziomkami odebrać ich. W zasadzie trafiliby sami, do Hooz dłuższą drogę przebyli, ale chodziło o psychiczne wsparcie, by nie czuli się osamotnieni. Wilczy ród wspiera się, dzięki temu przetrwał ciężkie czasy.
Ale jak ja się tu znalazłem?
Łódź? Wódka? Nie pamiętasz?
Pamiętam... Tak, ścigałem tego złodzieja niziołka, dostałem się w nocy na statek, idąc za nim, szukałem go na dole, gdy...
Coś cię w łeb uderzyło? Potem już bałeś się wyjść, bo zdałeś sobie sprawę
Że statek wypłynął. Hoozyjski statek, mogliby nieproszonego gościa wyrzucić za burtę na pełnym morzu.
Ech, głupiś. Tak robią tylko Imperialni i Cesarscy.
Nie wiedziałem. Potem pić mi się chciało, i znalazłem gorzałkę, wypiłem...
Tak. Mnie.
-COOO?!
Rhorhal z powodu czegoś, co brał za kaca nie myślał zbyt trzeźwo. Dopiero zrozumiał, że głos, który słyszał w głowie, to wcale nie są jego myśli.
No, to co teraz zrobimy?
Chakor Botolf
Znany był w okolicy jako ktoś, na kim można polegać. Jako mag budził szacunek, był całkiem dobry w magii ziemi, a jego niepełna psychomagia wystarczyła by wzbudzić prawdziwy popłoch. I uciechę szczeniąt. Te go uwielbiały i jego owadzie sztuczki. Ku niemu zbliżał się starzec. Wilczy mędrzec, stary wojownik, o wielkiej wiedzy.
-Witaj młodzieńcze. Mam do ciebie prośbę, zrozumiem jeśli odmówisz. Widzisz, czasy pokoju być może kończą się... Jednak w Stragglernest nikt się tym nie przejmuje, z czasów wielkich wojen nie żyje już nikt, a młodzi wierzą, że pokój będzie wieczny... Jednak nie możemy pozwolić sobie na brak przygotowania. Chciałbym, a byś ruszył do Garoh, i odnalazł tam Rhorhala. Dam ci list, który mu pokarzesz. Wtedy ruszycie obaj na południe, by dowiedzieć się jaka jest sytuacja polityczna związana z Imperium. Czy zgodzisz się wyruszyć? Wiedz, że jeśli nie zdążysz wrócić przed wojną, będziesz w niebezpieczeństwie. W wojennej zawierusze żadna strona nie potraktuje cie miło, jeśli Wolfliny nie opowiedzą się za żadną ze stron.
Pyrokar
Podróżował przez długi czas piechotą przez Imperium. Kraj ten był jednak bardzo nieprzyjemny, warto byłoby poznać inne, bardziej przyjazne. Zbliżał się właśnie do portowego miasta Levertpolt. Miasto to było strasznie hałaśliwe, targi, rybny smród było czuć już na przedmieściach. Zapatrzony w jakieś okno poczuł nagły ból brzucha. Do niego dołączył ból rzyci. A na nim leży jakieś dziecko, w starych ubraniach. Już po chwili widać, że to złodziejaszek, ale wyjątkowo, nie było zamiarem jego okraść Pyrokara. Wpadł na niego w trakcie ucieczki. Po chwili widać było ścigających. Oj, złe ofiary sobie dobrał dzieciak. Ci, których okradł, wyglądali na miejscowych zbirów.
Na odchodne przyjaciel z plemienia, stary Wężolud powiedział mu:
-Idąc na północ spotkasz wielu magów, jednak wszystko ma swoje granice. Za Elfimi krainami zaznasz coraz mniej ciepła. Teraz zbliża się wiosna, więc twoja podróż nie będzie uciążliwa, jednak gdy dotrzesz do południowego Stragglernest będziesz musiał zakończyć podróż. Dalej panuje wieczna zima, tam nie możemy żyć. Wraz z czasem zima będzie szła na południe, i ty będziesz musiał wracać, jeśli nie znajdziesz ciepłego gniazda.
Teraz jednak był w Imperium. Ze względu na ograniczony czas nie warto tu teraz jednak zostawać. Trzeba się spieszyć, by dotrzeć do wschodnich portów, skąd łatwo można dostać się na północ. Wiele tam ciekawych rzeczy można poznać, a i magowie są bardziej przyjaźni od Imperialnych, którzy na każdym kroku podkreślają swoją wyższość, to nad prostym ludem, to nad rasami nie ludzkimi.
Cralin
Był za miastem, na wzgórzu. Można tu znaleźć rośliny, które w interesujący sposób reagują na magię. Interesujący dla psychomanty w szczególności jest jeden kwiat, idealny do treningu, jako, że reaguje na magię w przeciwny sposób, niż mag to zamierzał. Co daje duże możliwości do treningu. Uniesienie zaklęciem tego kwiatu to nie lada wyczyn. Jednak jest on bardzo rzadki. Dostrzegł w oddali chłopca, zbliżał się od strony miasta. Nie musiał się bardzo wysilać, żeby wyczuć, że chłopiec właśnie do niego idzie. Ślad był znany, to chłopiec na posyłki mistrza Trevoniusa. Zaczął iść w jego stronę.
-Panie Cralinie, wszędzie pana szukałem! Dopiero na targowisku spotkałem zielarkę, która wspomniała, że widziała pana wychodzącego z miasta... A tak tak, właśnie, mistrz kazał pana znaleźć, kazał mi się spieszyć... No nie wiem, chce pana widzieć, ale nie mówił jaka sprawa, powiedział tylko, że to nagłe, i na pewno będzie pan zainteresowany.
Rhorhal
Obudził się. Towarzyszył mu potworny ból głowy. I amnezja. Ostatnie dni? Jakaś mgła, kołysanie, głosy. Niziołek. Nie kojarzył nic więcej. I suszy go.
Cholerna ludzka gorzałka, jak oni ją robią, co?
Ta...
Podszedł do okna. -Gdzie ja jestem? Chwila, to miasto... To nie jest Garoh... To miasteczko w Hooz! Rhorhal był tu raz, po wolflinich potomków mieszkających na południu. Byli tam napiętnowani, więc chcieli wrócić na północ, Rhorhal przybył wtedy do Hooz razem z kilkoma innymi ziomkami odebrać ich. W zasadzie trafiliby sami, do Hooz dłuższą drogę przebyli, ale chodziło o psychiczne wsparcie, by nie czuli się osamotnieni. Wilczy ród wspiera się, dzięki temu przetrwał ciężkie czasy.
Ale jak ja się tu znalazłem?
Łódź? Wódka? Nie pamiętasz?
Pamiętam... Tak, ścigałem tego złodzieja niziołka, dostałem się w nocy na statek, idąc za nim, szukałem go na dole, gdy...
Coś cię w łeb uderzyło? Potem już bałeś się wyjść, bo zdałeś sobie sprawę
Że statek wypłynął. Hoozyjski statek, mogliby nieproszonego gościa wyrzucić za burtę na pełnym morzu.
Ech, głupiś. Tak robią tylko Imperialni i Cesarscy.
Nie wiedziałem. Potem pić mi się chciało, i znalazłem gorzałkę, wypiłem...
Tak. Mnie.
-COOO?!
Rhorhal z powodu czegoś, co brał za kaca nie myślał zbyt trzeźwo. Dopiero zrozumiał, że głos, który słyszał w głowie, to wcale nie są jego myśli.
No, to co teraz zrobimy?
Chakor Botolf
Znany był w okolicy jako ktoś, na kim można polegać. Jako mag budził szacunek, był całkiem dobry w magii ziemi, a jego niepełna psychomagia wystarczyła by wzbudzić prawdziwy popłoch. I uciechę szczeniąt. Te go uwielbiały i jego owadzie sztuczki. Ku niemu zbliżał się starzec. Wilczy mędrzec, stary wojownik, o wielkiej wiedzy.
-Witaj młodzieńcze. Mam do ciebie prośbę, zrozumiem jeśli odmówisz. Widzisz, czasy pokoju być może kończą się... Jednak w Stragglernest nikt się tym nie przejmuje, z czasów wielkich wojen nie żyje już nikt, a młodzi wierzą, że pokój będzie wieczny... Jednak nie możemy pozwolić sobie na brak przygotowania. Chciałbym, a byś ruszył do Garoh, i odnalazł tam Rhorhala. Dam ci list, który mu pokarzesz. Wtedy ruszycie obaj na południe, by dowiedzieć się jaka jest sytuacja polityczna związana z Imperium. Czy zgodzisz się wyruszyć? Wiedz, że jeśli nie zdążysz wrócić przed wojną, będziesz w niebezpieczeństwie. W wojennej zawierusze żadna strona nie potraktuje cie miło, jeśli Wolfliny nie opowiedzą się za żadną ze stron.
Pyrokar
Podróżował przez długi czas piechotą przez Imperium. Kraj ten był jednak bardzo nieprzyjemny, warto byłoby poznać inne, bardziej przyjazne. Zbliżał się właśnie do portowego miasta Levertpolt. Miasto to było strasznie hałaśliwe, targi, rybny smród było czuć już na przedmieściach. Zapatrzony w jakieś okno poczuł nagły ból brzucha. Do niego dołączył ból rzyci. A na nim leży jakieś dziecko, w starych ubraniach. Już po chwili widać, że to złodziejaszek, ale wyjątkowo, nie było zamiarem jego okraść Pyrokara. Wpadł na niego w trakcie ucieczki. Po chwili widać było ścigających. Oj, złe ofiary sobie dobrał dzieciak. Ci, których okradł, wyglądali na miejscowych zbirów.