Przysłów 19:3 -
-"To głupota ziemskiego człowieka wypacza jego drogę, a jego serce wybucha gniewem na Jehowę."
Tak naprawdę, to uczciwość nakazuje przyznać, że my jestesmy sobie sami winni istniejącego zła na ziemi. Nie możemy teraz uczynić Boga służącym wykonującym nasze żądania naprawienia sytuacji, którą sami zepsuliśmy. Oczywiście Bóg w odpowiednim czasie temu zaradzi, ale poprawą sytuacji będą się mogli cieszyć tylko ludzie wykonujący Jego wolę.
To prawda, że dla nas dzisiaj istnienie zła daje pewna skalę porównawczą, dzieki której bardziej docenia się dobro. Ale nie ma potrzeby, żeby zło istniało wiecznie.
Gdy zostanie ono usunięte przez Boga, to po jakimś czasie pamięć o nim się zatrze, a nasi potomkowie bedą już uznawać "dobre zycie" za coś normalnego, bo i takim powinno ono być.
To, ze istnieje na nim odrobina cieerpienia i zla, nie znaczy, ze swiat jest zly.
O gdyby na świecie istniało zło w takim zakresie o jakim mówisz.
Ale kiedy zastanawiać zaczniemy się nad tym co czuje mąż, którego ukochana żona umiera na raka. Dziewczynka, która musi patrzeć jak jakiś zwyrodnialec gwałci jej matkę a potem bierze ją samą na deser. Dziewczyna, którą przez całe lata wykorzystuje własny ojciec doprowadzając ją do choroby psychicznej. Rodzice, którzy muszą patrzeć jak ich niemowlę kona z głodu bo matka nie ma pokarmu będąc sama na skraju śmiegci głodowej. Inne znowu zostaje zatłuczone na śmierć przez konkubenta matki. Za ścianą u sąsiadów kogoś z nas. Czystki etniczne, polegające na brutalnym mordowaniu całych społeczności czy to gazem w wioskach Iraku, obozach, czy ręcznym tasakiem w Afryce. Terror, w którego efekcie bomby rozrywają ciała mężczyzn, kobiet i dzieci, jednych zabijając a innych czyniąc kalekami. Takie cierpienia i zło mam na myśli. Kiedy słyszę i oglądam doniesienia o takich wydażeniach z całego świata serce mi pęka z bólu. Tylko zaufanie do Boga pomaga mi nie stracić nadziei, że kiedyś to wszystko zmieni. Nadziei, że kiedyś świat stanie się normalny i że będzie miejscem, w którym będzie się bezpiecznie żyć.
Z Biblii oczywiście.... Przeciez w niej są spisane mierniki ustanowione przez Boga. Kiedy Bóg stworzył pierwszych ludzi, to nie było złych. Ale Bóg powiedział im, co jest złe. Tak więc ludzie źli nie musieli istnieć, żeby Adam i Ewa wiedzieli, co sie podoba Bogu, a co Nie.Jak bez tego "kontrastu" zauważyli byśmy ludzi dobrych?Skoro nie było by złych?Skąd wiedzielis bysmy ze ktoś jest dobry?
A ja jednak wciaz uwazam, ze Bog robi to, co do niego nalezy i zlo jest potrzebne. Zlo jest po prostu potrzebne. Wiem, ze to okropne, kiedy cierpia niewinni ludzie, ale pamietajmy, ze wszystko nam zostanie wynagrodzone
Z Biblii oczywiście.... Przeciez w niej są spisane mierniki ustanowione przez Boga. Kiedy Bóg stworzył pierwszych ludzi, to nie było złych. Ale Bóg powiedział im, co jest złe. Tak więc ludzie źli nie musieli istnieć, żeby Adam i Ewa wiedzieli, co sie podoba Bogu, a co Nie.
Czyli Bóg usuwa zło dopiero po śmierci, pozwalając nastepnym zyjącym pokoleniom się męczyć i to coraz gorzej? Nielogiczne!!usuniete, ale dopiero po naszej smierci, w innym, lepszym swiecie...
Jak nie będzie zła, to i tak bedę dumny z tego, że służę Jehowie.Wtedy wiedzielibysmy, jak postepowac, ale nie mielibysmy z czego byc dumni...