tak sobie juz myslę od dawna, ze gdyby ktos chciałby mi coś ukrasc i groziłby mi smiercią to zgodzilabym się na smierć, napewno byłabym przerazona, ale to w pierwszej chwili, pozniej juz tylko ulga, ze ktoś mnie chcę wyręczyć, zabić się jest bardzo trudno, trudniej niż zyć, gdybym się sama zabiła, rodzina byłaby bardziej zdruzgotana niż gdyby zabił mnie ktoś, pomimo tego że śmierć to śmierć, mało tego w pamięci ludzi nie pozostałabym jako człowiek który odszedł gdy nadszedł jego czas i o którym się dobrze wspomina, tylko jako samobójczyni ,,wiesz to ta co popełniła samobójstwo" mnie to naprawdę mało obchodzi, ale moja rodzina w szczególności mama, musiałaby z tym żyć i dla tego zyję dla nich, okropnie jest żyć dla kogoś, okropnie jest gdy ktoś jest dla mnie ważniejszy niż ja sama, jest to nic w porównaniu do zakończenia swojego żywota, już teraz wiem, że wszyscy są dla mnie ważniejsi ode mnie samej, wiem też, że tego nie zmienię i pozostaję tylko czekać, aż ktoś mnie wyręczy, od jakiegoś czasu włóczę się po nocach, wychodzę sobie przez okno i czuję się jak w jakimś filmie dążąc do ukochanego wbrew rodzicom
i strachu jest we mnie coraz mniej...