Pamiętam paru takich kolesi. Włosy ledwo do uszu, cały czas od góry do dołu całkiem na czarno, strasznie się tym podniecali.
Jeden z nich uważał się za wielkiego fana thrash metalu. Gdy spytałem go o zespoły, wymienił tylko Slayera i Metallicę.
Przeważnie takiemu gościowi wystarczy, że ściągnie sobie trochę empechu.jek jakiegoś zespołu, posłucha i już uważa się za ich fana i kupuje sobie koszulkę. A nawet często kupują koszulki zespołów, tylko dlatego, że podoba im się obrazek.
Noszenie koszulki jakiegoś zespołu to tak, jak mówienie, że jest się fanem tego zespołu, a jak na fana przystało, wypada znać dyskografię, skład i mieć przynajmniej jeden oryginał.
Albo na przykład ogłaszają wśród kolegów, że są "szatanistami", że pie.rdo.lą kościół i są źli.
Pamiętam, jak do szkoły kiedyś przyszedł taki gdzieś o dwa, trzy lata młodszy ode mnie. Było widać, że zaczynał siedzieć w metalu i kiepsko się znał. Jakoś się ze mną zapoznał i był..... jakby to ująć - bardzo podniecony znajomością ze mną. Przez pewien czas czułem się, jakbym miał wyjątkowo gadatliwy cień.
Nie którzy pozerzy twierdzą, że glany są nieodłącznym atrybutem metalowej subkultury, a to już totalna bzdura...... Glana są atrybutem subkultur, ale raczej skinów, punków, Oi-owców....... A z metalowcami zawsze mi się bardziej kojarzyły białe adidasy
z wysokimi jęzorami , bo takie się nosiło od początku i to jest, że tak powiem - oryginalne obuwie metalowca. I ja też takowe noszę, co nie znaczy, że każdy powinien, no bo są różne gusta, ale glany butami metalowców ? Bez komentarza......
Moda na glany wśród metalowców zaczęła się dopiero w połowie lat 90-tych, a subkultura istnieje od lat 70-tych, więc widzicie, jak niewiele czasu wystarczy, żeby wpleść w jedną subkulturę element innej i przypisać jej to.
A najgorzej jest, jak pozer idzie nie w tym kierunku, co trzeba i zaczyna od totalnie nie-metalowych i bardzo nie-rockowych kapel, jak np. taki NIghtwish - pełno organków, hurków, czyste, sterynle brzmienie, a gitary są tylko, jako podkład. Podobnie, jak w kapelach typu LP, czy Slipknot. Zero odjazdowych solówek, brudnego, surowego brzmienia, na prawdę ostrej jazdy i rock and rollowej duszy.
I taki koleś uważa, że np. SOAD, albo Korn to metal. A prawdziwego metalu pewnie jeszcze nie słyszał...... bo i ma za mało lat, żeby pamiętać te piękne czasy, jak kiedyś leciało pełno Heavy Metalu w MTV, czy radiu. A oczywiście sam idzie za pustym trendem i wychowuje się na kiczu i komercji.