Opowieśc mrożąca krew w żyłach !

Natusiaaa

O czym ty do mnie rozmawiasz?
Dołączył
7 Lipiec 2007
Posty
667
Punkty reakcji
0
Wiek
30
Miasto
Konoha,Soul Society... xD
Ok jak sobie życzycie ! :) :) :) :) :) :)
... ! ... ! ... ! ... !


,,ZaRaZ wRaCaM''

***

-No i wreszcie koniec!-krzyknęła z tryumfem zziajana Agnieszka

-Noo...Ale się zmęczyłam-odpowiedziała jej Kaśka

-A może zanocujecie dziś u mnie, nie ma starych, a jutro sobota?-zaproponowała Edyta

-Zgoda-powiedziały Agnieszka i Kasia-Zadzwonimy od ciebie do naszych starych, i zobaczymy.

-Ok, to chodźmy, bo już całkiem późno.-powiedziała Edzia

-To spadamy, bo trochę się tu boję stać sama na tej ciemnej ulicy.

Trzy dziewczyny poszły do Edyty. Właśnie wracały z imprezy urodzinowej swojego kolegi Michała. Były strasznie po niej zmęcone, więc poszły zanocować tam, gdzie było najbliżej, ponieważ padały całkowicie z nóg.

***

W domu Edyty:

-Jutro rano muszę wrócić.-rzekła Aga

-Ja tak samo-dodała Kasia

-Ok. To spoko, idę wam dać materace.-powiedziała-Zaraz wracam...

Dziewczyny zostały same w salonie.

-Jak myślisz, kiedy wróci??-spytała Kaśka Agnieszkę

-Nie wiem.-odpowiedziała, i skończyła rozmowę, ponieważ jakoś im się ona nie kleiła.

-Kaśka, muszę do toalety, poczekasz tutaj na mnie??

-Zgoda, ale się straszczaj.-odparła

Kasia została sama w salonie kopleżanki, trochę się bała, było ciemno.

-Kaśka!!! Chodź i mi pomóż!!! Drzwi od łazienki się zacięły!!!-krzyczała z toalety Agnieszka

-Idę!!!-odkrzyknęła

Skierowała się w stronę korytarza, ale nagle w drzwiach stanęło coś przeraźliwie okropnego.

-AIIIIIIIIII!!!!!!!!!!-pisnęła z całych sił Kasia, ale zaraz po tym już leżała martwa na ziemi, a z jej przeciętej przez potwora na pół głowy, wypływał strumień purpurowej krwi.

-Kaśka!!! Nic ci nie jest???-krzyczała z łazienki Agnieszka, a drzwi w tym samym momencie puściły.

Weszła do salonu, ale ciała Kasi już nie było.

W tej chwili wróciła Edyta, z wyrazem tryumfu na twarzy, czego z powodu cimności nie dostrzegła Agnieszka.

-Wiesz gdzie jest Kasia?? Słyszałam jak piszczała.-spytała Aga

-Musiała pójść do domu.

-A dlaczego piszczała??

-Ponieważ...zobaczyła mysz.

-To tu są myszy?? Bleee....

-Ekhm...Pisnęła przy wyjściu, na dworzu zobaczyła mysz.

-Aha, uff...

-Mam materace, muszę jeszcze przynieść tylko pościel...Zaraz wracam...

-Zgoda, streszczaj się, jestem okropnie zmęczona.

-Dobrze, zaraz wracam...

Agnieszka została sama.

-AAAAAAAAAA!!!!!-zaczęła wrzesczeć, i uciekać ile sił w nogach po całym domu, gdy tylko zobaczyła postać, ale nie taką zwykłą, zobaczyła całkowicie pokrytego pleśnią człowieka, z którego ust wypływały strumyki fioletowej śliny, miał żółte i nie obcięte paznokcie, miał okropnie ostre kły, a jego paznokcie były spiłowane na szpony.

Agnieszka wciąż uciekała, ale nie zuważyła stojącej w drzwiach Edyty.

Wpadła na nią.

-Edyta! Uciekaj!-i pokazała palcem w stronę potwora goniącego ją

-Ja tu nic nie widzę-powiedziała z udawanym zdziwieniem Edyta, ale tak naprawdę doskonale widziała, co się tu dzieje.

-Ale teraz w naszą stronę zbliża się okropny spleśniały stwór!

-Może masz przywidzenia ze zmęczenia.

Aga przetarła oczy, ale ciągle widziała oleśnego stwora zmierzającego w ich kierunku.

Czuła ten wstrętny odór, bijący od stwora, ten wstrętny zaduch.

-On na pewno jest prawdziwy!!!

Krzyknęła, i zaczęła uciekać, ale Edyta złapała ją za rękę.

-Zostaw mnie!!! Ja nie chcę zginąć!!!-krzyczała prosto w twarz Edyty, na co ta nawet się nie wzdrygnęła.

-Zostaniesz tu ze mną...-i pociągnęła ją w stronę potwora.

-nie! niE! nIE! NIE!!!!-krzyczała Agnieszka

Potwór nadział ją na jednego ze swoich pazurów i uniósł w górę.

-AAAŁŁŁLAAA!!!-płakała Aga

-dlaczego mi to roBISZ!!!-na ostatnie litery podniosła głos, ponieważ na samym końcy znów ryknęła płaczem, ponieważ potwór wepchnął jej drugi pazur do oka, powodując jego wypłynięcie, a wypłynęło ono razem z krwią.

-To nie twoja sprawa. Zaraz wracam...-i odeszła ze śmiechem, zostawiając Agę na pastwę losu z potworem. Agnieszka dostrzegła swoim jednym okiem, że Edyta zmieniła wygląd.

,,Pewnie szuka następnych niby przyjaciółek, żeby je zabić''-myślała ze wściekłością

W tym momencie czuła do Edyty nienawiść, jaką jeszcze nigdy nie pałała do nikogo innego.

Obleśny stwór zadał cios ostateczny, a Agnieszka opadła martwa na podłogę, zostając strącona z pazura potwora.

Rano znaleziono ją, i jej przyjaciółkę w OPUSZCZONYM od DAWNA domu.

Leżały w ogromnej kałuży krwi.

-Pewnie musiały zostać tu wepchnięte siłą, i zabite, przez jakichś morderców.-stwierdził policjant.

-A miały tylko iść na nocleg do koleżanki!!!-płakały matki, każda o swojej córce.

Ale niestety nikt nie dowiedział się do tej pory o istnieniu Edyty, i być może nadal podszywa się pod którąś z waszych przyjaciółek lub koleżanek.

Lepiej uważajcie, bo może wybrać sowolne wcielenie, od małego noworodka, do strarej pani.

Może podawać do każdego z was różne imiona, ale pamiętajcie, w każdej chwili, może być już za późno.

STRZEŻCIE SIĘ!!!!!!!!!

***
 

wild_wolf

Nowicjusz
Dołączył
6 Październik 2006
Posty
38
Punkty reakcji
0
Wiek
37
Miasto
Krakow
w sumie o tej Rebece bylo fajne ale tez mi tracilo jakas taka ringowata otoczka...to ostatnie chyba jakies mlode tworzace pisalo....nejlepsze bylo o wyplywajacym oku :pPPPPPPPPPPPPPPPPPPPP
hehehe
dawaj wiecej :D
 

Doroti

Zwykła Wariatka
Dołączył
12 Lipiec 2006
Posty
3 079
Punkty reakcji
18
Wiek
31
Miasto
czy to ważne ?
Nieee.. najlepsza była końcówka... strzeżcie się !! potwór może czychać pod przybraniem serka topionego hochland o smaku paprkowym (mniaaam ;p) Ale i tak lubie czytać takie historie ;] prosze o więcej.
 

Natusiaaa

O czym ty do mnie rozmawiasz?
Dołączył
7 Lipiec 2007
Posty
667
Punkty reakcji
0
Wiek
30
Miasto
Konoha,Soul Society... xD
heh ... Doroti swoją drogą ciekawa wypowiedź ! HEHEHEHEH


Słońce już zachodziło i bladymi promieniami oświetlało stary dom na wzgórzu. Kiedyś ponoć mieszkało tam małżeństwo, lecz nie wiadomo co się z nimi stało. W każdym razie dom stał pusty od bardzo dawna czego zresztą nie dało się nie zaóważyć. Okna były powybijane, tynk odpadał a niegdyś okazały i słynny na okolicę ogród zarosły chwasty i ciernie. Ludzie raczej nie bywali w pobliżu tego domu. Może ze względu na liczne historyjki o duchach nawiedzających ruiny, a może poprostu dlatego, że nikt nir miał specjalnej ochoty ani potrzeby zagłębiać się w jego zakątki. Jednak pewnego chłodnego wieczoru to wszystko miało się zmienić....

Atie była 14 letnią dziwczyną, raczej spokojną i nieśmiałą, więc przeprowadza do Ritchmond było dla niej koszmarem. Musiała zerwać, pielęgnowane przez tyle lat przyjaźnie i nawiązać nowe kontakty, co dla osoby o jej osobowości było dość trudne. Atie nie była osobą lubianą w noej szkole, niskaokularnica, o rudych włosach, taaak wygląd napewno nie był rzeczą którą mogła zabłysnąć...

- Co tak siedzisz sama - zaczepiła Atię wysika brunetka o sarnich nogach o błękitnych oczach, zastanowiła ją tylko jedna rzecz, dziewczyna nie miała palcawsazującego, a na ramieniu wiała tatuaż, jakby wycięty w skórze.

- Ja? - zapytała z niedowierzaniem okularnica

- Tak ty! Widzę, że nie jesteś tu zbyt popularna - Atie spojrzała na dziewczynę dziwnym wzrokiem - ale wszystko może się zmienić, wieczorem na Witchest Squer Atie nie zdążyła odpowiedzieć. Dziewczyna odeszła. Okularnica nie wiedziała co ją tam czeka, ale skoro miała być przez to fajniejsza....

Wieczorem była na wyznaczonym miejscu. Słońce spłynęło już za widnokrąg, a okolicę spowiła ciemność. Wtedy Atie zobaczyła tuzin postaci sunących w jej stonę. Osoby te były zakapturzone. Atie serce zaczęło bić mocniej, kiedy jednak zaóważyła, że jedną z tych postaci jest owa brunetka odetchnęła z ulgą.

- Nie przedstawiłam się jeszcze, jestem Trin - syknęła brunetka, lecz jej głos nie brzmiał już tak przyjemnie. - jeśli chcesz poznać nowych ludzi, muszsisz wstąpić do naszego klubu, zgadzasz się?

- Tak- odpowiedziała Atie,a 4 z postaci podeszły i chwyciły ją za ręce, podczas gdy Trin zawiązała jej usta czarną chustą.

- Teraz nie możesz się już wycofać - zaśmiała się szyderczo, poczym pociądnęła ją za rękę i wszyscy weszli do starego ogrodu porośniętymi cierniami i chastami. - Czekają cię dwie próby bólu i próba starchu - Atie przełknęła głośno ślinę, co oni mogli by jej zrobić? Spojrzała po czarnych postaciach. Teraz to zaówarzyła. żadna z nich nie miała palca wskazującego. Czy i jej chcą go odciąć? Łzy nabiegły jej do oczy, kiedy jedna z postaci przywiązała ją do kamienia, tak, że jej dłoń spoczywała dokładnie na nim. Kolejna postać wyjęła z kieszeni nóż kuchenny i podeszła do dziewczyny. Trudna opisać co Atie wtedy czuła, jednocześnie zamarła ze strachu i prubowała uciekać. Czarna postać stała nad nią niczym kat nad swoją ofiarą

- Proszę zostawcie mnie - powiedziała przez łzy ja nic nie powiem! - krzyknęła ruda, ale postacie nie zaaragowały. Ta stojąca nad nią ścisnęła nóż w dłoniach. Okropny krzyk przetoczył się po ogrodzie. Ostrze noża tkwiło w palcu dziewczyny. To był najgorszy ból jaki kiedykolwiek czuła. Jedak czarnej postaci to nie wystarczyła. Pociągała nożem powoli,przecinając dokładnie każdy fragment. Atie piszczała z bólu. W końcu kiedy obciąto jej dookoła całą sórę, aż do kości, Czarna postać wzięła jej rękę i wyłamała palec, który opadł z mlaskiem na ziemie.

Alie zrobiło się z bólu ciemno przed oczami,kiedy Trin dobyła nóż i zaczęła jej ciąć ramię. Atie niemiała nawet siły krzyczeć. Po wszystkim oznajmiono, że czas na trzecią próbę. Trin wskazała palcem na opuszczony dwór i powiedziała

- Spędzisz tam noc a będzisz przyjęta!

- Ale tam....

- Jakie ale,czy chcesz aby twój ból poszedł na marne?

- Nie nie chcę - odpoiedziała Atie po chwili zastanowienia.

- Więc na co czekasz!

Atie poszła niepewnie w stronę dworu. Widać go było z okna jej sypialni jednak nigdy nie zwróciła na niego uwagi, teraz - nocą wydawał się dużo okropniejszy. Okiennice skrzypiały na wietrze a drzwi otwierały się i zamykały przy silniejszych podmuchach.

Atie weszła do środka. Dom był zatęchły, pełen brudu i wilgoci. Bez rudu odnalazła sypialnię - było to jedyne pomieszczenie na którym czas nie odcisnął swojego piętna, prawdęmówiąc sypialnia wyglądała jak nowa. Atie nie zastanawiała się nad tym, myślała tylko, by jak najszybciej wstał ranek, ułożyła się więc na łóżku....

... do supialni weszła młoda kobieta w bufiastej białej sukni z długim welonem, za nią wszedł mężczyzna, w czarnym garniturze. Wyglądali na szczęśliwych.

- Tu jest cudownie - powiedziała

Chwilę potem stała z mężem na polanie, przybyło jej jednak parę lat. Po podwórku biegało dziecko, ok. 5 letni chłopczyk, o trupiobladej cerze i czarbych krótkich włosach. Chłopiec podniusł głowę.Atie nie widziała dobrze jego twarzy, widziała jednak, że z to dziecko nie jest dobre....

Potem zobaczyłą jak ok 30 letnia kobieta, znów wychodzi na polanę, wyglądała jeszcze gorzej niż ostatnio, jej syn ma już pewnie ok 10 lat. Ojca niewidać,w odgrodzie stał wysoki grób - pewnie umarł - pomyślała Atie. Matka wziął dziecko na ręce i podeszła na skraj urwiska.

- Przepraszam - szepnęła i skoczyała razem z dzieckiem w przepaść. Coś jednak było nie tak, bo chwilę potem ten sam chłopiec szedł stronę domu.

- Jesteś ostatnią szansą, umarli nie powracają, pamiętaj - Atie usłyszała głos w swojej głowie i otworzyła oczy

- A więc to był tylko sen - pomyślała, jednak coś nie dawało jej spokoju, zeszła na dół i zobaczyła, że drzwi do piewnicy są uchylone. Zeszła po schodach, echo odbijało się po ścianach.

Piwnica nie była duża, za to bardzo zagracona, przedarła się perzez śmieci kiedy usłyszała szelest. Podeszła bliżej. W kącie siedział, kiwając się chłopiec ze snu, z nogami podkulonymi do piersi, nadal wyglądał na 10 lat. Nagle przestał się kiwać odwrócił głowę. Jego twarz przypominała nagą czaszkę,oczy świeciły czerwienią. Wstał.Atie znierychomiała ze strachu.

Następnego ranka ludzie z klubu przyszli pod dwór po Atie jednak ona nie wyszła z środka, postanowili więc sprawdzić co się stało Wiele mil dalej, stary mężczyzna podkręcił radio:

... W Ritchomond znaleziono zwłoki 13 osób, wszystkie pozbawione palców wskazujących, czy to kolejne zbiorowe samobójstwo? Nasi eksperci już to sprawdzają....
 

Doroti

Zwykła Wariatka
Dołączył
12 Lipiec 2006
Posty
3 079
Punkty reakcji
18
Wiek
31
Miasto
czy to ważne ?
Natlia1a, heh miało być dowcipnie i chyba (!) mi sie udało ;)

Ostatnia opowiesć jest całkiem całkiem. Poprosze nastepną ;]
 

Natusiaaa

O czym ty do mnie rozmawiasz?
Dołączył
7 Lipiec 2007
Posty
667
Punkty reakcji
0
Wiek
30
Miasto
Konoha,Soul Society... xD
Meise wychodziła właśnie do szkoły. Była zdenerwowana bo miała dzisiaj ważny sprawdzian z historii. Uczyła się prawie całą noc. Nie była do końca przekonana czy wszystko umie idealnie ale miała nadzieję, że ze swoją wiedzą dostanie dobrą ocenę.

Nie była wzorową uczennicą ale nauka nie sprawiała jej większych kłopotów…

Właśnie wychodziła z klatki gdy wpadła na staruszkę stojąca przy skrzynce pocztowej. Staruszce wyleciały wszystkie listy z ręki u upadły na ziemię.

- Mogła by pani trochę uważać? – Warknęła Meise.

- Pomogłabyś mi to podnieść? – Staruszka próbowała się schylić po listy ale szybko wyprostowała się chwytając za tył pleców. Mesie spojrzała na nią niewzruszona.

- Przykro mi ale się spieszę – Powiedziała i poszła swoją drogą. Staruszka stała i patrzała aż dziewczyna nie znikła za rogiem ulicy.

Meise szybko zapomniała o całym zdarzeniu. Nie to było teraz dla niej ważne. Ważny był sprawdzian, który musiała napisać. Wolała nie wiedzieć co się stanie jak go nie zda. Zostanie kolejny rok w drugiej klasie. Rodzice chyba ją zabiją. Właśnie wchodziła na pasy, gdy przed nią z piskiem opon zahamował jakiś samochód. Dziewczyna podskoczyła ze strachu. Ze samochodu wyszedł mężczyzna.

- Przepraszam. Nie zobaczyłem jak wchodzisz na pasy – Meise kiwnęła niewzruszona głową i poszła dalej.

Nareszcie doszła na szkoły. Wbiegła po schodach i udała się do swojej szafki. Wykręciła numerek i otworzyła drzwiczki. Wtedy na jej głowę wysypała się sterta kopert. Wszystkie koperty miały wypisaną godzinę 13.oo. Przez chwilę Meise wystraszyła się ale po chwili doszła do wniosku, że ktoś zrobił sobie z niej kawał.

Pobiegła pustym korytarzem do klasy. Zdziwiło ją to, że na korytarzu nikogo nie ma i wtedy dotarło do niej. Spóźniła się! Nauczyciel ją zabije. Obleje ostatni test i to koniec z nią! Otworzyła drzwi klasy i weszła do środka. Wtedy oczy całej klasy zwróciły się w jej kierunku.

- Przepraszam za spóźnienie – Powiedziała podchodząc do biurka nauczyciela – Ala…

- Nic się nie stało Meise… Możesz pisać poprawkę – Spojrzała na nauczyciela i uśmiechnęła się.

- O której godzinie?

- Bądź tutaj o 13.oo – Gdy usłyszała tę godzinę ciarki przeszły jej po plecach. Co się z nią działo? To ta cała sytuacja z pewnością wytrącała ją z rytmu. Najpierw ta staruszka a potem o mało co nie potrącił jej samochód a teraz spóźniła się. Ale mogła pisać poprawkę o 13.oo… Która była teraz? Spojrzała na zegarek… Dochodziła 9.oo… Będzie mogła jeszcze się douczyć a przy okazji popytać klasy co było na teście. Takie małe oszustwa nie zaszkodzą.

Nareszcie przerwa.

Poszła na stołówkę spotkać wszystkich znajomych ale przy stoliku nie było nikogo. Podeszła do stolika i usiadła rozglądając się na boki. Wszyscy siedzieli w milczeniu. Dziwny dzień, pomyślała. Zawsze w stołówce panował ogromny hałas a teraz? Nikt nie szepnął, nikt się nie odezwał. Może to jakieś święto a ona o tym zapomniał? Ciszę przerwał dzwonek. Wszyscy wstali i poszli na lekcje. Tylko Meise siedziała i patrzała się przed siebie. Czy świat nagle zwariował? Co się działo? Wstała i zasunęła krzesło za sobą. Gdy miała wychodzić nagle usłyszała ogromny huk. Obróciła się i wtedy zobaczyła, że na miejsce gdzie przed chwilą siedziała spadł metalowy klosz lampy. Spojrzała przerażona. Przecież ona tam przed chwilą siedziała! Otarła czoło. Całe szczęście, że klosz nie spadł na nią.

Poszła do klasy. Gdy weszła matematyk nawet na nią nie spojrzał. Powiedział tylko nie odrywając wzroku z dziennika.

- Usiądź. Nic się nie stało. Spóźniłaś się tylko minutę – Meise poszła do ławki.

Nogi zamieniły jej się w watę. Była przerażona wszystkimi wydarzeniami. Kompletnie nie wiedziała co się do koła niej działo. Wyjrzała przez okno i podskoczyła przerażona. Za oknem stała staruszka, której nie pomogła. Patrzała w jej kierunku. Meise odwróciła wzrok a potem ostrożnie spojrzała ponownie. Nikogo tym razem tam nie było. Zdawało jej się to? Miała nadzieję, że tak.

Reszta lekcji i przerw przepłynęła bez problemów. problemów godzinie 12.50 poszła do sali historycznej na poprawki. Weszła do środka. Nauczyciel już siedział ale oprócz niej nikogo nie było. Widocznie tylko ona się spóźniła. I dobrze. Przynajmniej nikt jej nie będzie przeszkadzał. Usiadła.

- Zaczynasz pisać o 13.oo – I znowu ten dziwny dreszcz, gdy nauczyciel wypowiedział tą godzinę. Nauczyciel położył jej do góry nogami test na ławce. Meise spojrzała na zegarek nad biurkiem. Za 3 minuty będzie 13.oo wtedy zacznie pisać. - Wybacz musze wyjść na chwilkę. Przypilnuje cię nowa nauczycielka z biologii – Powiedział nauczyciel i wyszedł z klasy.

Po chwili do środka weszła starsza pani. Meise wytrzeszczyła na oścież oczy. Znała tą staruszkę. Spotkała ją po drodze do szkoły. Starsza pani trzymała w ręce plik listów. Uśmiechnęła się do dziewczynki i usiadła za biurkiem. Nie odezwała się ani słowem. Meise nie mogła wydusić ani jednego słowa z siebie. Spojrzała na zegarek. 13.oo. Odwróciła test ale starsza pani za biurkiem nie dawała jej się skupić. Zapomniała wszystkiego. Wtedy staruszka wstała i podeszła do niej.

- Zapomniałaś wszystkiego? Dlaczego nie piszesz? Czyżby cię coś gryzło? – Uśmiechnęła się – Pomóc Ci w czymś może? – Wtedy ostatnią rzeczą jaką Meise zobaczyła były rozsypane na ziemi listy.

Następnego dnia w szkole aż roiło się od policji. Co się stało? Jedna ze sprzątaczek znalazła dziewczynę w schowku na miotły. Jej gardło było podcięte a w szparę po przecięciu włożono list na którym ktoś napisał „Godz. 13.oo”. Oczy nadal były otwarte i wpatrywały się w tłum gapiów. Ale spoglądały tylko na jedną stająca tam osobę. Na starszą kobietę, która trzymała w ręce listy.
 

Doroti

Zwykła Wariatka
Dołączył
12 Lipiec 2006
Posty
3 079
Punkty reakcji
18
Wiek
31
Miasto
czy to ważne ?
No nie.. to na staruszki tez trzeba uważać ? ehh... coraz wiecej tych moherowych ninja. :)

A teraz cos ode mnie :

1979 rok, Grant w Nowej Anglii - USA) Przypadek ten,badany przez Williama Rolla z Fundacji Badań Metapsychicznych wKarolinie Północnej i zrelacjonowany przez Andrew MacKenzie w jegoksiażce "Widzialne i niewidzialne", dotyczy pojawiajacej sięwielokrotnie zjawy małego chłopca w bialym ubranku. Miało to miejsce wdomu znajdujacym się w Grant na terenie Nowej Anglii. Zwiazana z tymiwydarzeniami rodzinę nazwano pseudonimem Berini. 9 marca 1981 roku paniBerini przebywała w domu wraz z dwojgiem dzieci z poprzedniegomałżeństwa. Jej maż pracował na nocnej zmianie w fabryce. We wczesnychgodzinach rannych pani Berini zdawało się, że widzi swego syna przeddrzwiami jego sypialni, ale po sprawdzeniu przekonała się że dzieckospi. Następnie postać, która poprzednio ujrzała, znów się pojawiła;pani Breini zorientowała się, że jest to chłopczyk o wiele niższy odjej piętnastoletniego syna; wygladał rrczej na osmio-, dziewięciolatka.Ubrany był w biała koszulę, krótkie spodenki i buty. Pani Beriniobserwowała widmo prawie przez trzy godziny, gdy chodziło w tę ispowrotem po korytarzu. Nie czuła bynajmniej strachu i była całkiemspokojna. Mniej więcej o tej samej porze 20 marca postać ukazała sięznowu i tym razem odezwała się. Musiało to być przejmujace, gdychłopiec powiedział: "Dokad ida wszyscy samotni ludzie?", a potem:"gdzie jest moje miejsce?". 23 marca pan Berini także ujrzała tę postaćw sypialni. Odezwała się do niego, tłumaczac, że powtarzano kłamstwa inależy ujawnić prawdę. Pan Berini, podobnie jak żona, obserwował zjawęspacerujaca przez pewien czas w tę i spowrotem po korytarzu, ażwreszcie znikła. Pewnego razu jedenastoletnia córka z poprzedniegomałżeństwa pani Berini, Daisy, ujrzała w korytarzu zjawę i schowała siępod kołdra w łóżku swej matki. Najbardziej prawdopodobne przypuszczenieco do tożsamosci owej postaci to domniemanie, iż jest to widmo stryjapana Beriniego, który zmarł jako osmioletnie dziecko mniej więcej przedpięćdziesięciu laty. Chociaż ojciec pana Beriniego, nie pamiętał w coubrano jego brata do trumny, ktos z sasiadów wyraził przypuszczenie, żechłopca pochowano w ubranku do pierwszej komunii. Pewnego razu zjawauklękła na korytarzu tuż przed panem Berinim i najwyrazniej usiłowałapodniesć leżacy tam chodnik. Pan Berini doszedłszy do wniosku, że duchczegos tam szuka, podniósł chodnik, a w końcu i klepkę i znalazł podpodłoga mały medalik. Ponieważ jednak medalik prawie na pewno wpadł tampodczas układania posadzki (deski były scisle ze soba spojone), a domzostał wybudowany, gdy owo dziecko zaledwie przyszło na swiat, wydajesię mało prawdopodobne, by medlaik należał do chłopca. Z kilkuwypowiedzi zjawy można było wywnioskować, że kłamstwo, o którymchłopiec wspominał, dotyczyło jego brata blizniaka; widmo oskarzało goo "wyniesienie czegos z domu". Zaszedł bardzo interesujacy przypadekzakłóceń telefonicznych (podobne przypadki towarzyszyły już nierazzjawiskom paranormalnym). Pan Berini zadzwonił do swego ojca, by gouprzedzić, że jego zmarły młodszy brat prawdopodobnie mu się ukaże,gdyż wywnioskował to z pewnej wypowiedzi zjawy. Ilekroć padało imięchłopca, telefon odmawiał posłuszeństwa. Z duchem wywiazały się pewnezjwiska przypominajace poltergeista: telefon stojacy przy łóżku panaBeriniego wielokrotnie przelatywał na drugi koniec pokoju, a drzwistojacej w sypialni szafy raz po raz otwierwły się i zamykaly ztrzaskiem. Pani Berini uważała, że mogło to być wywołane tym, iż niezwracali na ducha uwagi. Starali się nie dostrzegać go, gdyż takasugestię podsunął im ojciec Superior z parafii katolickiej. Był tookres najbardziej intensywnego straszenia owej rodziny przez duchy, alezdarzało się ono i kiedy indziej. W maju 1979 roku pani Beriniusłyszała w domu płacz i wołanie: "Mamo, mamo, to ja, Serena!".Powtórzyło się ono wielokrotnie i pan Berini też je słyszał. Jegoojciec miał siostrzyczkę imieniem Serena, która zmarła w tym domu wwieku pięciu lat. (Należy zauważyć, że głos ducha należał raczej dodwuletniego dziecka). Nazajutrz po usyszeniu przez pania Berini głosuSereny jedno z jej dzieci z pierwszego małżeństwa omal nie umarłopodczas operacji na skutek omyłki anestezjologa. Kiedy głos tenusłyszano w czerwcu 1979 roku, poprzedził on wylew, ktoremu uległababka pana Beriniego; wołanie rozległo się podobno także w noc przedjej smiercia, ktra nastapiła w listopadzie. Pan Berini zobaczył wewłasnym domu jeszcze jedna zjawę: niska , zgarbiona, groteskowa postaćw czerni, która miała ogromne stopy i przypominała diabła. Widmo mówiło"naprawdę obrzydliwe rzeczy". Było też wiele zjawiskcharakterystycznych dla poltergeista, które pan Berini wiązał z owąpostacia; przez pewien czas przypuszczano, że zjawa może być widmemjego zmarłej babki, o której wspomnielismy wyżej. Zjawa bylanajwyrazniej wsciekła na pania Berini i groziła że się z nia"porachuje"; oskarżała ja również o spowodowanie smierci jednego z jejsynów, który zmarł na atak serca, rzekomo wywołany małżeństwem panaBeriniego. Odnotowano także inne zjawiska, typowe dla poltergeista:swiatła, ktre same zapalały się i gasly, odcięcie dopływu wody,rozrzucanie poscieli i przemieszczanie się przedmiotów kultureligijnego. Po mniej więcej szesciu miesiacach zjawiska te ustały, byćmoże wskutek egzorcyzmów odprawionych w domu, a może dlatego, żedziałalnosć poltergeista po pewnym czasie zanika sama. Państwo Berinipoddali się testowi Wilsona i Barbera; jest to spis wspomnień i obrazówdziecięcych, pozwalajacy sprawdzić skłonnosci danej osoby dofantazjowania. Sposród 48 możliwosci pani Berini wskazała jedynie 2 ajej maż tylko 19. Pan Berini twierdził, że nigdy przedtem nie zetknałsię z duchami i że wogóle nie wierzy w takie rzeczy. William Roll,który kierował dochodzeniem z ramienia Fundacji zjawiskmetapsychicznych, dokładnie przestudiował opisy przedstawianychzjawisk. Jego analiza wykazała, że istnieje wile prawdopodobnychwyjasnień, włacznie z przypuszczeniem, iż pod wpływem panujacych w niejnapięć rodzina sama "stworzyła" owe fenomeny. Ta opowieść jest PRAWDZIWA!
 

Doroti

Zwykła Wariatka
Dołączył
12 Lipiec 2006
Posty
3 079
Punkty reakcji
18
Wiek
31
Miasto
czy to ważne ?
AA to reklamacje do googli :) Ja bym czegoś takiego nie wymysliła ( jakos nie wierze, żeby to naprawde się wydarzyło). Może teraz ty coś wyszukasz ? Twoje opowieści są o 100 % lepsze
 

Natusiaaa

O czym ty do mnie rozmawiasz?
Dołączył
7 Lipiec 2007
Posty
667
Punkty reakcji
0
Wiek
30
Miasto
Konoha,Soul Society... xD
,,Dla miłości wszystko"

Kasia i Michał byli parą od roku. Na początku było im jak w niebie wspólne spacery, wycieczki, randki, ale teraz wszystko zaczęło się psuć.

Kasia zaczęła spotykać się z innym chłopakiem.

Kamil wpadł w szał. Groził jej, że jeśli nie przestanie się spotykać z Jackiem to ich wszystkich pozabija. Kasia w tym momencie jak on to mówił wychodziła z pokoju. Nie chciała słuchać za szczegółami jak ma zamiar zabić ją Michał.

Pewnego popołudnia przyszła do Michała.

- Słuchaj tak dłużej być nie może - Zaczęła - Nie chce się z tobą więcej spotykać. Nic dla ciebie nie znaczę.

- Nic nie znaczysz? - Wrzasnął - To ty mnie zdradzasz - Kasi spuściła na dół głowę i wyszła. Na pożegnanie powiedziała ,,Przykro mi, ale to już naprawdę nasz koniec".

Kamil nie wychodził przez 2 dni z domu. Kasia nie widziała go w szkole ni na dworze. Nie obchodziło jej co robi ani co się z nim dzieje.

Minęły dwa miesiące od tamtego wydarzenia. Kasia spotykała się nadal z Jackiem. Razem się całowali i spędzali ze sobą bardzo dużo czasu. Pewnej nocy, gdy Kasia wracała późno ze szkoły spostrzegła, że ktoś idzie za nią. Słyszała kroki, gdy stanęła kroki także ustąpiły. Pobiegła, a osoba idąca za nią także przyspieszyła.

Była niedaleko domu i chciała tam jak najszybciej dotrzeć.

Jacek był właśnie w pracy, więc co jej da wejście do pustego domu? Przynajmniej zamknie zamek i będzie bezpieczna.

W końcu dotarła do drzwi. Jej dłonie drżały, dlatego z trudem włożyła kluczyk do drzwi, ale w końcu się jej udało. Weszła do środka i zamknęła za sobą zamek w drzwiach.

Oświeciła światło i poszła do łazienki. Była szczęśliwa, że w końcu się uwolniła od swojego prześladowcy.

Weszła pod prysznic i puściła ciepłą wodę.

Dochodziła 23.00. Dlaczego Jacka jeszcze nie ma? Zadręczała się. Pewnie zaraz przyjdzie. Wyszła spod prysznica.

Usłyszała otwierający się w drzwiach na dole zamek.

- Nareszcie Jacek - Wyszła z łazienki. Stanęła na schodach i patrzała na osobę stojąca na dole. Okrywał ja mrok - Jacek? - Powiedziała. Osoba spojrzała na nią. Nie! to z całą pewnością nie był Jacek takim razie kto? Kasia zaświeciła światło. Na dole stał jakiś mężczyzna przykryty kapturem, który po chwili ściągnął. TO BYŁ MICHAŁ.

- Co ty tutaj robisz? - Pisnęła Kasia z przerażeniem.

- Przeszedłem po ciebie! - Powiedział.

- Mówiłam ci przecież, że z nami koniec.

- Ty tak powiedziałaś a nie ja.

- Czego chcesz? - Kasie cofnęła się gdy Michał zaczął wchodzić po schodach.

- Chce ciebie. Chcę abyś wróciła do mnie - Powiedział.

- Nie! Nie ma mowy.

- Na pewno? - Michał wyciągnął zza pleców wielki nóż - Coś mi się wydaje, że nie masz wyjścia - Uniósł go, po czym przyłożył do jej gardła.

- Proszę nie! - Rozpłakała się.

- Dlaczego? Już zawsze będziemy razem - Michał odsłonił przykrywaną pod kurtką ranę zadaną nożem. - Czyż to nie piękne? Umrzemy razem! - Uśmiechnął się.

- Nie! - Wrzasnęła Kasia.

Michał delikatnym ruchem wbił jej nóż w brzuch. Kasia zsunęła się po ścianie na ziemi zostawiając na niej podłużny ślad krwi. Następnie Michał poderżnął sobie gardło i upadł martwy na nieżywa ciało Kasi.

Jacek wrócił 10 minut później do domu. Wezwał policję, która stwierdziła, że było to samobójstwo kochających się 20latków, którzy nie mogli być razem.

Do dnia dzisiejszego dom, w którym oboje zginęli stoi. Słychać w nim uciekającą Kasię przed ostrzem Michała, który za każdym razem ją dopada i zabija.
 

Natusiaaa

O czym ty do mnie rozmawiasz?
Dołączył
7 Lipiec 2007
Posty
667
Punkty reakcji
0
Wiek
30
Miasto
Konoha,Soul Society... xD
Uwierzyć w legende



Trójka najlepszych przyjaciół postanowiła wybrać się do starego domu znajdującego się na wzgórzu. Dom należał niegdyś do rodziny Humbanów ale wszyscy zginęli w tajemniczych okolicznościach. Ale to był jedynie miejscowa legenda mająca odstraszyć dzieci, które chciały się tam zapuszczać. Jessica, Humer i Simon.

Umówili się wieczorem z zamiarem przekonania się na własnej skórze czy w domu straszy naprawdę czy to tylko wielka bzdura. O 20:00 byli pod domem. Dom był duży. Na pierwszy rzut oka wydawało się, że miał on 3 piętra ale po każdej stronie stała wyższa konstrukcja z dodatkowymi dwoma piętrami. Był stary, niegdyś jego biała farba, którą pomalowano drewno odpadła i zabrudziła się. Teraz to była jedna wielka ruina, która jedyne co robiła to odstraszała.

- Wchodzisz pierwszy – Powiedziała Jessica do Humera.

- Jak chcesz – Otworzył drzwi i wszedł do środka. W twarz uderzył go zapach zgnilizny. Ostry i nieprzyjemny. Kolejne weszła Jessica zasłaniając ręką buzię a następnie Simon.

Pomieszczenie było duże. Na środku stały duże schody prowadzące na drugie piętro. Rzeźby, obrazy, szafy: wszystko pokrywała gruba warstwa kurzu i pajęczyn.

- Gdzie idziemy? – Zapytał Kimon.

- Najpierw chodźmy na górę. Może znajdziemy jakieś ciekawe i drogie rzeczy – Rzekła Jessica i ruszyła na górę. Dwójka chłopaków poszła za nią.

Najpierw weszli do jakiejś sypialni. Na środku stało duże łóżko z pięknym baldachimem i bogato zdobione szafy.

- Co ty Jessica robisz? – Powiedział Humer widząc jak dziewczyna zaczyna grzebać w szufladach.

- Nic, szukam czegoś cennego.

- Nie powinnaś – Upierał się chłopak. - Jak ci się coś nie podoba to spadaj – Humer popatrzał na nią i wyszedł na sień. Nagle drzwi z trzaskiem się zamknęły więżąc Jesice w środku.

- Humer to nie jest śmieszne – Krzyczała dziewczyna bijąc pięściami w drzwi – Wypuść mnie.

- Ale ja Cię tam nie zamknąłem! – Powiedział Humer spoglądając na Simona, który właśnie podszedł do niego.

- To przynajmniej pomóż mi otworzyć te :cenzura:e drzwi – Chłopcy zaczęli pchać drzwi z całej siły ale one ani drgnęły – Chłopaki tutaj ktoś jest! – Powiedziała. Nagle do ich uszu doszedł dźwięk czegoś tłuczonego się – Nie podchodź do mnie…

- Jesica co tam się dzieje…

- Pomóżcie mi on się zbliża…

- Kto tam jest?!

- Nie zbliżaj się do mnie… Aaaaaaaa – Nagle rozległ się dźwięk czegoś jakby uderzyło o drzwi i chlipiącego. Spod drzwi wypłynęła cienka stróżka purpurowej krwi. Drzwi same się otworzyły. Od drzwi do łóżka ciągnął się szeroki ślad krwi.

Ktoś lub coć było schowane pod kołdrą.

- Zobacz czy to ona – Powiedział przerażony Simon.

- A jak nas wrabia? Może to tylko kawał?

- Nie wiem jak nie ty to ja to odkryję – Wziął koniec kołdry i jednym mocnym pociągnięciem ściągnął ją. Organizm Humera nie wytrzymał. Oddał całą kolację.

Na łóżku leżała Jesica. Jej ręka była oderwana od reszty ciała i leżała obok. Ciało zalane było krwią cieknącą z olbrzymiej dziury na brzuchu.

- Ja się stąd zmywam – Powiedział Humer wybiegając z pokoju. Simon pobiegł za nim. Próbowali otworzyć frontowe drzwi ale nie dało się. Simon wyrwał klamkę. Niespodziewanie usłyszeli skrzypnięcie drzwi dobiegające z góry. Słyszeli czyjeś sapanie. Osoba, która się zbliżała z pewnością czołgała się po ziemi bo zobaczyli by ją przez poręcz. Stali i patrzeli aż ich oczom na szczycie schodów nie ukazała się jakaś postać w czarnych włosach. Pełzała po ziemi jakby miała połamane nogi. Popatrzała na nich. Teraz zobaczyli, że jej oczy były puste. Powoli zaczęła schodzić a raczej czołgać się na dół po schodach. Swój wzorek miała cały czas utkwiony w chłopach stojących na dole.

- O Matko co to jest?! – Zaczął krzyczeć Humer.

- Nie wiem! – Postać była już na dole. Zatrzymała się i powoli zaczęła wstawać.

Zrozpaczeni chłopcy próbowali wywarzyć drzwi ale nic to nie dawało. Paznokciami drapali po nich ale drzazgi wchodziły im za paznokcie. Oni jednak nie zwracali na to uwagi. Ich dłonie były we krwi. Nawet nie wiedzieli kiedy to coś ich dopadło.

Teraz nie sądzicie, że warto wierzyć niekiedy dorosłym i legendom o nawiedzonych domach? Zanim gdziekolwiek się wybierzecie do domu gdzie straszy… Pomyślcie dwa razy zanim na pewno to zrobisz…!!!






Pozdro 4 All ! Ide spaććććććććććććć!
 

Natusiaaa

O czym ty do mnie rozmawiasz?
Dołączył
7 Lipiec 2007
Posty
667
Punkty reakcji
0
Wiek
30
Miasto
Konoha,Soul Society... xD
JESION

W starym miasteczku nieoznaczonym na mapie w osiemnastym wieku na szubienicę przyprowadzono czarownicę. Sędzia skazał ją na śmierć ponieważ praktykowała czarny, które w tym czasie były niedozwolone i karano za nie albo przez utopienie, skalenie na stosie albo powieszenie.

Ale zacznijmy od samego początku.

Wszystko zaczęło się w 1756 roku. Bogaty mężczyzna o imieniu sir Marco mieszkał w wielkim domu niedaleko lasu. Pewnej nocy budził się słysząc jakby ktoś piłował drzewo. Jego pokój wychodził na ogród w którym rósł jesion. Zobaczył tam starą kobietę nazywaną w miasteczku Czarownica z Bettler. Piłowała ona gałąź jesionu. Sir Marco wstał z łóżka i zbiegł na dół po czym wparował do ogrodu wściekły. Jednak nic nie zobaczył oprócz skaczącej po drzewie jesionu wiewiórki. Czy była to na pewno wiewiórka? Nie wiedział do końca. Było ciemno i widział jedynie kontur zwierzęcia. W pewnym momencie uświadomił sobie, że to zwierze nie ma czterech odnóży lecz więcej. Ale nie zainteresował się tym bardziej.

Rano sir Marco nie zjawił się na śniadaniu o 10:00. Służba otworzyła drzwi jego pokoju lecz go w środku nie było. Okno było otwarte a gałęzie jesionu wchodziły do środka. Nikt nie potrafił wyjaśnić zniknięcia Sir Marca. Jednak po pewnym czasie dość długich poszukiwań straż królewska trafiła do domku czarownicy. W środku znaleźli piżamkę należącą do sir Marca. Czarownica została skazana na śmierć.

Po stu latach do wielkiego domu w 1856 wprowadził się spadkobierca sir Marca, Ludwik. Mieszkał w domu przez 2 lata podczas, których nic się nie wydarzyło aż do pewnego dnia. Ludwik obudził się zalany potem w środku nocy. Słyszał gałęzie jesionu trzaskającego o okna. Na dworze była wichura. Zamknął oczy ale w pewnym momencie poczuł jakby coś chodziło po jego nogach na kołdrze. Otworzył oczy jednak nic nie zobaczył. Usłyszał ciche skrobanie ale nie były to gałęzie jesiony lecz coś innego. Nie potrafił tego dokładnie wyjaśnić.

Na następny dzień Ludwik spodziewał się sędzi i jego podopiecznych. Przybyli punktualnie o 12:00.

Ludwik rozpoczął budowę za domem gdzie znajdował się nie poświęcony cmentarz. Przenoszono groby i w śród nich znaleziono trumnę czarownicy z Bettler. Jednak gdy ją otworzono nic w środku nie znaleziono. Trumna była pusta… Pomyślano, że to cmentarne hieny porwały ciało sto lat temu do jakichś badań więc zanadto się tym nie przejmowano.

W nocy Ludwik ponownie nie potrafił zasnąć. Słyszał znowu te potworne skrobanie w okno.

Rano w łóżku nie znaleziono jego ciała a okno było otwarte. Do koła łóżka zebrał się sędzi i jego podopieczni. Wszyscy próbowali wyjaśnić zniknięcie Ludwika. Nagle na drzewie jesionu zauważono kota, który patrzał się do dużej dziury w drzewie, którą wyżłobiły lata. Niespodziewanie gałąź pod kotem się zarwała. Kot wpadł do środka otworu. Wszystkich w tym momencie ogłuszył przeraźliwe piski i mruczenie biednego zwierzęcia.

- W tym drzewie musi znajdować się odpowiedź – Powiedział sędzia mając na myśli, że tam może znajdować się odpowiedź dotycząca zniknięcia Sir. Marco i Ludwika.

Przyniesiono drabinę. Ogrodnik wspiął się z lampką oliwną na górę i spojrzał do otworu. Nic nie dostrzegł. Spóźnił lampę na dół. W tej chwili zobaczył poruszające się tam włochate kształty. Nagle lampa wpadła do środka a ogrodnik spadł z drabiny. Po paru chwilach zaczęło się dymić z otworu.

- Lampa podpaliła spróchniałe drzewo – Powiedział sędzia odsuwając się od drzewa, które po paru chwilach stanęło w płomieniach

– To co tam siedzi musi zaraz zostać wypłoszone przez dym i ogień – Miał rację. Po chwili na gałęzi pokazało się włochate stworzenie o siwych włosach o ośmiu odnóżach. Jednak po chwili ponownie wpadło do dziury. Sędzia popędził po strzelbę. Ogrodnik po chwili uczynił dokładnie to samo. Co jakich czas z dziury wychodziły te okropne stworzenia. Ogrodnik i sędzia strzelali do nich aby nie uciekły. Gdy drzewo dogasało stworzenia przestały wychodzić.

- Wszystkie są martwe – Powiedział ogrodnik podchodząc do jednego ze zabitych zwierząt. Oznajmił, że nie było to zwierze. Na pierwszy rzut oka przypominało pająka, dużego i włochatego wielkości ludzkiej głowy o siwych włosach okrywających jego ciało.

Gdy sprzątano spróchniałe i spalone drzewo pod jego korzeniami znaleziono ciało starej kobiety sprzed 100 lat o siwych włosach.. Była doskonale zachowana i nawet czas nie zdołał jej ciała rozłożyć. Jedyne jakie wyjaśnienie przyszło na myśl sędziemu i to to, że nad domem sir Marca krążyła klątwa czarownicy z Bettler zapieczętowana przez stary jesion, który gromadzi w sobie złe moce i był ich domem.




POZDRO Dla METALI !
 

Motyl_ak

Nowicjusz
Dołączył
31 Styczeń 2007
Posty
392
Punkty reakcji
0
Wiek
31
Mało strachliwe.
Takie jakby z archiwum jakiegoś starego wyjęte :p
Ale nei takie zUe.
 
Do góry