Nie wiem jak to napisać... dużo się wydarzyło, to co najgorsze. Tydzień temu wracając z miasta do domu (bo mam tam mieszkanie i wracam na weekendy) rozpłakałam się już w busie. Miałam plany na weekend, był czwartek, bo w piątek święto, więc do szkoły i tak nie szłam. Miałam już umówione spotkanie, wszystko ułożone z koleżanką, kolegami. Mama dzwoni, że jak wróci o 21 to mam być w domu i musimy poważnie porozmawiać, darła się, a mnie puściły nerwy. Cała drogę miałam myśli, by wziąć tabletki. Jak wróciłam, tak zrobiłam. Około 15, głównie na spowolnienie pracy serca. Po pół godz brzuch mnie zaczął boleć, poszłam do taty i powiedziałam co zrobiłam, był pijany... nie słuchał mnie. Powiedziałam bratu, powiedział tylko, że jestem poje**na. Czekałam godzinę na mamę, dopiero mnie brat zawiózł na pogotowie. Resztę mało co pamiętam, tylko że jeździliśmy ze szpitala do szpitala karetką, bo mnie nie chcieli przyjąć bo jestem niepełnoletnia, ale tylko tam mogli mnie uratować, w końcu mnie tam przyjęli. Miałam płukanie żołądka, koło 4 usnęłam na godz i tyle. Małe szanse mi dawali...bo serce prawie nie biło. Ale ja na prawdę nie chciałam się zabić ;( może chciałam zwrócić uwagę rodziców, żeby w końcu zaczęli działać, jak to stwierdziła pielęgniarka. Ale szczerze to nie wiem co mną kierowało, to już poszło za daleko, samookaleczenie nie daje mi już takiej ulgi jak wcześniej :/ chce żyć normalnie, chce być normalną dziewczyną.. rozmawiałam w szpitalu z psychiatrą, ale mało pomógł. Rodzice chcą mnie z innym umówić. W środę wyszłam ze szpitala. Wykryli mi śladowe ilości marihuany.. w domu znów awantura o to ;/
Ale ogólnie już jest trochę lepiej, próbuje się pozbierać... ułożyć sobie życie na nowo. Rodzice nie wypuszczają mnie z domu, wyszłam z psem na spacer, to od razu tel gdzie jestem, że mam natychmiast wracać. Mam zrezygnować z mieszkania
Z nikim się nie spotykać, już nie będę mieć nikogo... wszyscy się później odwrócą. A wiele osób chciałoby mi pomóc, ale zabronili mi kontaktów. Powiedziałam, że spoko, mogę się zamknąć w sobie, na cały świat i z nikim nie rozmawiać. Nie wytrzymuje w tym domu psychicznie. ;/
Ale mam taki plan, żeby w niedziele iść do spowiedzi, zająć się sobą, pasją - śpiew, gitara i nauka, bo wszystko sobie olałam, przez ten miesiąc.