Należało by nieśmiertelność podzielić na dwie części:
1> gdzie jesteś nieśmiertelny. Jesteś wiecznie młody, w miarę "piękny/ bez zmarszczek, nie kulejesz .. etc etc .../ ale, równie dobrze, możesz wpaść pod samochód i zginąć ...
to jest tak, że żyjąc X czasu, X razy możesz wpaść pod TIRA / np./ Żyjąc 10 razy dłużej, dziesięc razy częściej możesz zginąć w wypadku samochodowym ... dlatego ... nieśmiertelność --> jako bycie wiecznie młodym, nie sprawdza się ... bo wcześniej czy później i tak coś nas zabije ... czy przejeżdżający samochód, czy jakiś inny wpadek, który wcześniej czy później spotka nas, np. po 500 latach ...
2> nieśmiertelność, gdzie nie starzejemy się, jesteśmy piękni ... Szczelają do nas z karabinów, przejeżdżają nas samochody a my ciągle żyjemy ...
ale warto zastanowić się nad jedną kwestią, na takim przykładzie ...
jest 11 wrzesnia 2001, jestem w Północnej Wierzy na 70 piętrze ...
budynek się wali ... a my spadamy w dół razem z tonami żelastwa i betonu ... mało prawdopodobne byśmy zostali w jednym kawałku ...
więc czy jeżeli stracimy nogę, to czy, noga nadal będzie żyła ? ? ?
a gdy w końcu, nie będziemy mieli nóg, rąk, głowy, ... to co będzie centrum życia w naszym ciele ? ? ?
a jeżeli, ktoś nas wrzuci do "pieca" i będzie z nas jedynie "proch" to jako proch będziemy nadal żyć ? ? ?
wydaje mi się że to prowadzi do wielu absurdów, dlatego wole umrzeć jak zwykły człowiek, niż rozmyślać o tym wszystkim...
wiem, ze to co napisałem rodzi wiele nowych pytań i z pewnością większość ma inne teorie