Ja miałam kiedyś ciężką dla mnie postać arachnofobii, jednak odkąd bardziej aktywnie zaczęłam się przyglądać podłożu w ogrodzie, nastąpił powolny proces samoleczenia się ; )))
Gdy byłam mała, okropnie bałam się pająków, najbardziej zwyczajnych kosarzy, ostatnio zaś bliżej zaczęłam przyglądać się darownikom i pomyślałam sobie w duchu, że to jednak całkiem przyjemne pająki. Mają wyraźny rysunek, nie skaczą na mnie i śmiesznie składają przednie odnóża. Wszędzie jest ich pełno i wcale nie są aż tak dziwne, jak to wynika z ich przyjętej nazwy. Dwa dni temu, po półgodzinnej terapeutycznej sesji właśnie z darownikiem, zajarzyłam, że chyba zwariowałam. Ja się tykam pająków?
Jednak chyba nie byłabym przyjaźnie nastawiona do chociażby ptasznika, którym kiedyś nie na żarty wystraszyła mnie koleżanka. Było to dawno temu i nieprawda, a do tej pory przebiega mi po plecach dreszcz, gdy oglądam zdjęcia tych pająków w necie. Zarzekłam się kiedyś, że wezmę ptasznika na rękę, więc mimo wszystko zamierzam dotrzymać postanowienia.
x