z mężem w tym roku zrobiliśmy sobie prezent na walentynki i wyjechaliśmy do rzymu. co prawda tylko na parę dni, bo w pracy był sajgon, ale naładowaliśmy baterie jak na pełnowymiarowym urlopie. wprost szalejemy na punkcie tego przepięknego antycznego miasta. oboje uwielbiamy spacery po villa ada savoia i campo de' fiori. możemy też godzinami gapić się na fontannę di tevi. no i te wszytskie budynki, uliczki, sklepiki, tam nawet powietrze jest magiczne, jednym słowem niesamowita atmosfera. jeśli ktoś nie był, koniecznie musi się tu wybrać, bo opisać w kilku słowach wszystkiego się nie da. dlatego dobrze wcześniej znaleźć fajną miejscówkę na nacleg, by nie trzeba było dojeżdżczać z drugiego końca miasta. my byliśmy w sofitel rome villa borghese, przy parku villa borghese i właściwie wszędzie blisko -
do zabytków, sklepów i najlepszych winiarni - a to największy plus. człowiek nie traci czasu na stanie w korku no i pięniedzy na bilety albo taksi. bo największym wrogiem dla amatora rzymu, jest pośpiech i brak czasu. nie można się wtedy delektować. bo prócz zwiedzania są jeszcze kafejki i restauracyjki, które mu-si-cie odwiedzić. nigdzie nie piłam tak wspaniałej kawy i nie jadłam takich boskich lodów jak we włoszech. polecam też owoce morza. przed wyjazdem radzę też kupić sobie dobry przewodnik z mapą, by w razie czego trafić tam gdzie trzeba. mówię wam, kto raz zawita do tego magicznego miasta, będzie wracał zawsze. my chyba na majowy weekend znów się wypuścimy.