kdVer
Nowicjusz
- Dołączył
- 5 Kwiecień 2008
- Posty
- 1 609
- Punkty reakcji
- 27
- Wiek
- 35
22.11
- E tam fajna, normalna dziewczyna, radzi sobie na szczęście. Te parę lat co ją znam przywodzi na myśl jedno określenie: stara się. Dobrze pracować, pomagać ludziom, w tym guście - Mulder albo nie zauważył albo uznał za nieważne, że Cornell dyskretnie próbuje zbadać znajomość jego i Debry - Głodny jestem, może zamówimy pizzę? - powiedział żartem, najwidoczniej jednak nie umiał dostosować tonu do celu wypowiedzi. Potem wyjął z kieszeni batonika i zaczął go powoli odwijać.
Debra zapytana o położenie grupy ludzi, podeszła do drzwi prowadzących w dół i zamyśliła się. Zrobiła kilka kroków do przodu, potem jeszcze kilka, skręciła dwa kroki w lewo, znów parę w przód, jeden w lewo. Obejrzała się, oceniając odległość od drzwi, zamyślona przygryzła palec i powiedziała:
- Tak, to chyba będzie pod nami. Ale chyba nie myślisz, że pod stropem znajdziemy od razu ich pomieszczenie?
- Jeszcze miejsce na przewody wentylacyjne, okablowanie, warstwa niżej, strop - krzyknął w ich kierunku Bum. Wszyscy popatrzyli na niego pytająco, dziwiąc się, że po pierwsze słyszał co Debra mówi i po drugie - że ma coś do powiedzenia sam.
- Nom, tak jak mówi - podsumował Fox, odwracając się powoli i przypominając sobie starą zasadę, by nikogo nie nie doceniać.
Snake czekał aż wyładowano mu maszynę i zapalił w międzyczasie papierosa. Pozwolił zająć się wszystkim Kurtowi i DJ, zaciągnął się dymem i kiedy poinformowali go, że skończyli, polecił poszukać też długiej liny. Rozeszli się, znikając w drzwiach na dół i Snake został na dachu sam z Pointem, który najwyraźniej był typem biorącym się do roboty tylko gdy mu wyraźnie kazano. Snake patrzył parę minut jak tamten stał oparty o barierkę dachu, patrząc w noc by potem obrócić się i dłubiąc zapałką w zębach, obserwować ludzi, zapewne rozmawiające ze sobą cicho kobiety. W drzwiach pojawili się w końcu "podwładni". Nieśli w rękach cienką i dosyć krótką linkę.
- Typowa do holowania samochodów, była w jednym.
Linka była na pewno mocna ale jej ledwie dwumetrowa długość nie była szczytem marzeń. Kończyła się słabej jakości metalowym hakiem, któremu żaden doświadczony użytkownik nie ufał.
Nie znalazłszy jednak innego, chłopcy zapewnili Snake'a, że to jedyne co dostanie tutaj. Podniósł więc maszynę; od razu zauważył, że reaguje łatwiej teraz gdy nie ma na niej sprzętów ani ludzi. Przebył szybko znaną sobie drogę nad dom handlowy i obrócił tam maszynę nad dogasającymi ogniskami. Usadził się mniej więcej w tym miejscu co przedtem i otworzył drzwi by wyjść - wszyscy stali po drugiej stronie dachu, z tyłu drzwi schodzących na dół.
- Chcą się chyba tam wgryźć - przywitał Snake'a człowiek z winem w ręku - A ty chcesz pilocie? Tamten młody, to rozumiem ale to jeszcze nikogo nie zwaliło z nóg, co takiemu... temu, no, maho - wyciągnął tą samą piersiówkę, którą proponował Cornell'owi.
- E tam fajna, normalna dziewczyna, radzi sobie na szczęście. Te parę lat co ją znam przywodzi na myśl jedno określenie: stara się. Dobrze pracować, pomagać ludziom, w tym guście - Mulder albo nie zauważył albo uznał za nieważne, że Cornell dyskretnie próbuje zbadać znajomość jego i Debry - Głodny jestem, może zamówimy pizzę? - powiedział żartem, najwidoczniej jednak nie umiał dostosować tonu do celu wypowiedzi. Potem wyjął z kieszeni batonika i zaczął go powoli odwijać.
Debra zapytana o położenie grupy ludzi, podeszła do drzwi prowadzących w dół i zamyśliła się. Zrobiła kilka kroków do przodu, potem jeszcze kilka, skręciła dwa kroki w lewo, znów parę w przód, jeden w lewo. Obejrzała się, oceniając odległość od drzwi, zamyślona przygryzła palec i powiedziała:
- Tak, to chyba będzie pod nami. Ale chyba nie myślisz, że pod stropem znajdziemy od razu ich pomieszczenie?
- Jeszcze miejsce na przewody wentylacyjne, okablowanie, warstwa niżej, strop - krzyknął w ich kierunku Bum. Wszyscy popatrzyli na niego pytająco, dziwiąc się, że po pierwsze słyszał co Debra mówi i po drugie - że ma coś do powiedzenia sam.
- Nom, tak jak mówi - podsumował Fox, odwracając się powoli i przypominając sobie starą zasadę, by nikogo nie nie doceniać.
Snake czekał aż wyładowano mu maszynę i zapalił w międzyczasie papierosa. Pozwolił zająć się wszystkim Kurtowi i DJ, zaciągnął się dymem i kiedy poinformowali go, że skończyli, polecił poszukać też długiej liny. Rozeszli się, znikając w drzwiach na dół i Snake został na dachu sam z Pointem, który najwyraźniej był typem biorącym się do roboty tylko gdy mu wyraźnie kazano. Snake patrzył parę minut jak tamten stał oparty o barierkę dachu, patrząc w noc by potem obrócić się i dłubiąc zapałką w zębach, obserwować ludzi, zapewne rozmawiające ze sobą cicho kobiety. W drzwiach pojawili się w końcu "podwładni". Nieśli w rękach cienką i dosyć krótką linkę.
- Typowa do holowania samochodów, była w jednym.
Linka była na pewno mocna ale jej ledwie dwumetrowa długość nie była szczytem marzeń. Kończyła się słabej jakości metalowym hakiem, któremu żaden doświadczony użytkownik nie ufał.
Nie znalazłszy jednak innego, chłopcy zapewnili Snake'a, że to jedyne co dostanie tutaj. Podniósł więc maszynę; od razu zauważył, że reaguje łatwiej teraz gdy nie ma na niej sprzętów ani ludzi. Przebył szybko znaną sobie drogę nad dom handlowy i obrócił tam maszynę nad dogasającymi ogniskami. Usadził się mniej więcej w tym miejscu co przedtem i otworzył drzwi by wyjść - wszyscy stali po drugiej stronie dachu, z tyłu drzwi schodzących na dół.
- Chcą się chyba tam wgryźć - przywitał Snake'a człowiek z winem w ręku - A ty chcesz pilocie? Tamten młody, to rozumiem ale to jeszcze nikogo nie zwaliło z nóg, co takiemu... temu, no, maho - wyciągnął tą samą piersiówkę, którą proponował Cornell'owi.