Odpowiedź będzie mnie prawdopodobnie kosztowała bana (dostałem już ostrzeżenie), ale nie odmówię sobie przyjemności pokazania jak logiczne są moje wywody. W tym celu powołam się na cały cytat i w nawiasach dodam komentarz.
Spamerski napisał:
Zaszufladkować do kategorii: "szkoda czasu na taką" [W tym miejscu kończę komentarz dotyczący jednostek]. Chyba że jesteś romantykiem, oni z kolei kierują się innymi standardami, m.in. dyskutują z kobietami o ich życiu intymnym [Tutaj przedstawiam wyjątek od powyższej reguły, wskazując na romantyków, dla których tego typu "patologia" jest sensem życia, jakąś wartością, którą się kierują itd.]. Moja rada jest taka, abyś przyjaźnił się z kobietami, ale szerokim łukiem omijał takie tematy. Powinieneś wówczas zrozumieć więcej niż wówczas, gdy będziesz z nimi o tym dyskutował [Tutaj przedstawiam swoją radę, którą dotyczy OGÓŁU kobiet (tak, podkreślam to) i w następnym zdaniu przechodzę do uzasadnienia]. Nigdy nie dowiesz się od kobiety o tym, co myślą inne kobiety [To generalna zasada, szerszej omawiam w ad. 1]. Skąd bowiem pewność, że to, co mówią w kwestii intymności nie jest właśnie tą labilnością nie; być może; tak. I nie ma się co obrażać na takie zachowanie kobiety, chroni ona (często nieświadomie) [ad. 2] jedyną sferę, do której nie mają na ogół dostępu mężczyźni [ad. 3]. W innych sferach, np. osiągnięcia techniczne, naukowe, siła fizyczna, sport itd. kobiety nie mają szans na konkurowanie z mężczyznami, zatem w tym zakresie trzeba wykazać się wyrozumiałością, a nie poczuciem bycia krzywdzonym przez nie. To jest tak, jakby obrażać się na zachowanie bachora, który rzucił w nas zabawką w sklepie. Później to rozpamiętywać i czuć się ofiarą. To nieświadome swej głupoty dziecko. Nie obraź się za to, co napiszę poniżej, bo mam dobre intencje i zakładam, że deklarowane wisielcze poczucie humoru jest zgodne z rzeczywistością. Głównym problemem nie jest to, że jesteś prawiczkiem, ale że jesteś prawiczkiem psychicznym. Na pocieszenie dodam, że tych ostatnich wśród nas jest zdecydowana większość.
Ad.1. Mądra kobieta wie, że nie ma rentgena w głowie, który prześwietla umysły innych kobiet, więc nie będzie wdawała się w taką dyskusje, bo po prostu może powiedzieć co ona czuje, ale z drugiej strony przecież nie będzie mówić obcej osobie o swoich intymnych myślach. Zaprzeczysz faktowi, że w zasadzie każda motywacja jest inna? Z kolei kobieta, którą polecam zaszufladkować, czyli po prostu głupia, będzie uważać że to, co ona czuje i myśli odnosi się do wszystkich innych kobiet. Swoją wiedzę będzie opierać np. na komediach romantycznych czy poradach równie błyskotliwych koleżanek. Jest to wg mnie generalna reguła, tak po prostu jest, a jeśli uważasz, że jest inaczej - przedstaw swoje argumenty. Wniosek: zdanie jest prawdziwe, ale bynajmniej nie zmienia sensu wypowiedzi na taki, jaki starasz się forsować.
Ad. 2. Powrót do tych jednostek, nawiązuje do tego użycie wyrażenia,
notabene napisanego kursywą
nie; być może; tak. Oznacza to jednoznacznie, że mam na myśli w tym konkretnym przypadki te jednostki.
Ad. 3. Mądra kobieta strzeże swej intymności świadomie, a te mniej ogarnięte czasami nieświadomie, a na ogół jej nie strzegą (
vide wpisy na facebooku, zdjęcia itd.).
Dalsza część to już fakt, o którym już szerszej pisałem i któremu nie zaprzeczyłeś. Ponadto trzeba pamiętać, że dyskusja toczy się w konkretnych okolicznościach i dotyczy konkretnego tematu. Zdaje się, że autor tematu, na co sam wskazuje, trafiał do tej pory na raczej mało inteligentne kobiety, więc trzeba to mieć na uwadze czytając mój post. No właśnie, czytając... Jedyne, co ugrałeś, to prawdopodobnie zafundowanie nam po banie, ale z drugiej strony to niska cena za to, że każdy czytający może ocenić, która z wypowiedzi jest absurdem. A jak wyżej napisałem: takiej przyjemności sobie i innym na ogół nie odmawiam. Tytułem zakończenia dodam, że nie uważam siebie za nestora logiki i retoryki, ale czuję się obowiązany do tępienia nieuczciwych chwytów erystycznych, do których sięgasz. Jeśli mamy wątpliwość co do czyichś intencji, może najpierw zapytajmy autora co miał na myśli?