Może wyda się Wam to głupie, świętoszkowate, dziwne lub naiwne, ale jestem abstynentką. Nie piję i nigdy nie piłam alkoholu. Nie czekam do osiemnastki, bo uażam za wysoce dziecinne robienie czegoś tylko z powodu pełnoletności.
Może więkrzości wyda się to dziwne, ale potrafię lepiej bawić się na imprezach i w klubach niż nie jeden po dopalaczach. Jestem duszą toważystwa. Ludzie, którzy mnie nie znają i których poznaję na imprezach często dziwą się memu podejściu. Denerwuje mnie gdy spychają mnie z powodu moich przekonań na margines imprezy. Jednakże przezwyczaiłąm się już do kpin, żartów i nagabywania. Nigdy się nie złamałam i nie zamierzam dać się spić tylko dlatego, żeby się komuś przypodobać. Czasmi próbowano dolać mi czegoś do napoju... Nie dochodziłąm czyj to był pomysł, ale nigdy nie złapałam sie na coś takiego. W brew przekonaniu ogółu niepijacym łatwiej jest rozpoznać czy w napoju nie ma dopalaczy... No przynajmniej ze mną tak jest.
Czesto spotykam się z komentarzami typu 'ale aniołek' lub 'boisz sie mamusi'. Nigdy nie robiłam tego dla rodziny lub dlatego, że mi broniono. Moi rodzice sami są pijacy i nie mieliby nic przeciwko gdybym na osiemnastce wypiłą czyjeś zdrowie, ba nawet sami próbowli mi uświadomić, że punktem przyzwoitości jest napcie się po uroczystym sto lat...
Nigdy nie widziałam niczego fajnego w upiciu się na imprezie, następnie okupowaniu kibla cały wieczór i obudzeniu się z kacem następnego dnia dowiadując się o tym, co robiło się na imprezie po pijaku. To żenujace. Nie chcę nikogo obrażać, ani krytykować, czy tez robić z was abstynentów chcę tylko powiedzieć, że do wszystkiego trzeba mieć umiar. No i chciałabym dodać odwagi tym, którzy boją sie powiedzieć nie. Najważniejsze jest by być sobą i postępować zgodnie z przekonaniami jakie się ma.