emacsemprzezsendmail
Nowicjusz
- Dołączył
- 13 Październik 2012
- Posty
- 5
- Punkty reakcji
- 0
Powiedzcie mi jak to jest? Jestem ateistą i jestem w związku z kobietą - praktykującą katoliczką. Jesteśmy ze sobą już dość długo, często się spotykamy, wychodzimy i zupełnie mi nie przeszkadza to, że jest ona wierząca (nie wiem czemu miałoby mi to jakoś przeszkadzać?) Jednak kiedyś się jej do tego przyznałem (najpierw się mnie spytała czemu ja do kościoła nie chodzę) i od tego czasu z różną częstotliwością wytyka mi że jestem niewierzący, próbuje mnie na różne sposoby nawracać. Przy czym cały czas się spotykamy, tylko co parę miesięcy (zwykle przy okazji jakiegoś święta kościelnego itp.) ona stwierdza, że ja mam wreszcie zacząć wierzyć i do kościoła chodzić... Sam już nie wiem, co o tym myśleć... W ogóle jej rozmowy ze mną o tym można streścić słowami "ja chcę być z tobą, ale ty musisz się nawrócić.", co się dla mnie lekko kupy nie trzyma. Zawsze żyłem w przekonaniu, że w związku z drugą osobą można podjąć pewne wyrzeczenia i zaakceptować różnice dzielące między sobą partnerów. Ja staram się nie poruszać pierwszy takich tematów przy niej, a już na pewno nie narzucam jej swoich poglądów na kwestie związane z wiarą itp. Tylko zastanawiam się, co mogę jej odpowiedzieć na kolejne kłótnie w tym temacie... Kiedyś po paru godzinach wykłócania przez telefon/FB nie wytrzymałem i powiedziałem, że nie musi być ze mną, jeśli jej nie odpowiada mój światopogląd... Nie mam już ochoty powtarzać w każde święta tego samego, ale ona co jakiś czas odgrzewa temat... Powiedzcie mi jak jeszcze mogę jej to wytłumaczyć?