szybki_rumcajs
Nowicjusz
- Dołączył
- 18 Lipiec 2008
- Posty
- 172
- Punkty reakcji
- 0
Nie widziałem tu takiego tematu a więc postanowiłem go założyć , wszędzie w necie są opisane "bombowe" tripy po spaleniu a ja właśnie chciałbym (jeżeli ktoś doświadczył) aby w tym temacie znalazły się same "bad tripy" jak wiadomo rzadko bo rzadko (i dlatego są tym bardziej ciekawe) ale takowe i też się zdarzają.
Więc ja zacznę... Mnie "zła faza" prawie zawsze łapie gdy palę (nawet w pare osób) w towarzystwie pijących alkohol ,
Po spaleniu jestem raczej rzekł bym "filozofem w dobrym nastroju" a nie fisiającym klaunem xD wiem że to śmiesznie brzmi ale rozumiecie... a pijani to wiadomo , człowiek próbuje po spaleniu sie wyluzować itp. a pijani zawsze rozpiepszą ci rozkmine.
Zawsze słyszę od takich texty typu "Nie zamulaj ! no co zamulasz !" CZEGO NIENAWIDZE , machają ci łapami przed twarzą , drą mordy... w takiej sytuacji zawsze dopada mnie "czarna dziura"
W spalonym stanie moje wszystkie emocje są na "full volume" więc jeżeli humor mi się zmieni na zły to tak on nademną dominuje że mam ochotę wleźć pod łóżko i do rana nie wychodzić.
Więc teraz opiszę swój bad trip w towarzystwie pijących który najlepiej pamiętam.
Kupiłem z kumplem około 3g wlasciwie to nie bylo tego tak dużo ale porobiło mnie porządnie , zresztą do niczego nie mam zbyt mocnej głowy.
Ogólnie na "domówce" było 8 osób czyli dwóch palących (ja+kumpel) a reszta chlejących.Zaczęliśmy palić jeszcze przed chlaniem reszty , pare buchów i na kanape.Zaczęło się dobrze wkręcać "banan na ryju" no i dobry humor połączony z brechtem dodam że reszta była jeszcze trzeźwa.
Po jakims czasie pijący zaczęli pić przez godzine było jeszcze spoko , zacząłem podziwiać mieszkanie w którym się znajdowaliśmy bo wydawało mi się wtedy że jest tak "PIĘKNIE urządzone"
Dalej z kumplem poszliśmy jeszcze dopalić i z powrotem na kanape , towarzycho było już wstawione więc zaczęło się pier.olenie "nie zamulaj no nie zamulaj!" myślałem sobie w tym czasie "a poszła won maszkaro!" ale nie byłem w stanie nikogo zwyzywać bo panował jeszcze nademną "Love&Peace"
Niechciało mi się z nimi rozmawiać więc już napici postanowili to wykorzystać "dla beki" więc zaczęły się bezsensowne pytania z podręcznika "jak zepsuć faze spalonemu" (chyba większość osób wie co mam na mysli)
Zacząłem sobie myśleć "matko co za idioci , za jakie grzechy ja musze tu z nimi siedzieć"
Już z lekka wkurzony poszedłem dopalić z kumplem reszte.
Pacjenci byli już zachlani w sztok , złe emocje nademną zapanowały i "zamieniłem się" w głaz jak to określam ten stan
tj.niemożność powiedzenia niczego i brak siły na jakikolwiek ruch + lawina myśli.
Ktoś nawalony zaczął mi wymachiwać łapą przed twarzą a ja nie mogłem nic zrobić normalnie byłem jak "sparaliżowany"
Czas zaczął mi się NIEWIARYGODNIE dłużyć więc wydawało mi się że oni śmieją się ze mnie i GAPIĄ (podkreślam słowo GAPIĄ) na mnie GODZINAMI zrobiłem się totalnie i przeokrutnie zdołowany , myślałem że zaraz padne na glebe.
Myślałem "dlaczego oni są takimi idiotami? no dlaczego?" ta myśl mnie zdominowała, byłem tak zdołowany że gdybym był sam to chyba bym sie rozryczał , przez reszte nocy siedziałem i nic nie mówiłem nagle zrobiłem się mega warzywny , już nawet o niczym nie myślałem poprostu pustka totalna , do domu wracałem tak że już większość ze mnie zlazła ale czułem się jakbym wracał z okrutnej wojny i widział na niej dantejskie sceny, po prostu totalna jednodniowa depresja.
Co gorsze po tym badtripie zraziłem się troche to zielonego ale szybko mi to minęło tak więc mówię wam , jeżeli palicie to NIGDY z pijanymi. Czekam na wasze relacje
Więc ja zacznę... Mnie "zła faza" prawie zawsze łapie gdy palę (nawet w pare osób) w towarzystwie pijących alkohol ,
Po spaleniu jestem raczej rzekł bym "filozofem w dobrym nastroju" a nie fisiającym klaunem xD wiem że to śmiesznie brzmi ale rozumiecie... a pijani to wiadomo , człowiek próbuje po spaleniu sie wyluzować itp. a pijani zawsze rozpiepszą ci rozkmine.
Zawsze słyszę od takich texty typu "Nie zamulaj ! no co zamulasz !" CZEGO NIENAWIDZE , machają ci łapami przed twarzą , drą mordy... w takiej sytuacji zawsze dopada mnie "czarna dziura"
W spalonym stanie moje wszystkie emocje są na "full volume" więc jeżeli humor mi się zmieni na zły to tak on nademną dominuje że mam ochotę wleźć pod łóżko i do rana nie wychodzić.
Więc teraz opiszę swój bad trip w towarzystwie pijących który najlepiej pamiętam.
Kupiłem z kumplem około 3g wlasciwie to nie bylo tego tak dużo ale porobiło mnie porządnie , zresztą do niczego nie mam zbyt mocnej głowy.
Ogólnie na "domówce" było 8 osób czyli dwóch palących (ja+kumpel) a reszta chlejących.Zaczęliśmy palić jeszcze przed chlaniem reszty , pare buchów i na kanape.Zaczęło się dobrze wkręcać "banan na ryju" no i dobry humor połączony z brechtem dodam że reszta była jeszcze trzeźwa.
Po jakims czasie pijący zaczęli pić przez godzine było jeszcze spoko , zacząłem podziwiać mieszkanie w którym się znajdowaliśmy bo wydawało mi się wtedy że jest tak "PIĘKNIE urządzone"
Dalej z kumplem poszliśmy jeszcze dopalić i z powrotem na kanape , towarzycho było już wstawione więc zaczęło się pier.olenie "nie zamulaj no nie zamulaj!" myślałem sobie w tym czasie "a poszła won maszkaro!" ale nie byłem w stanie nikogo zwyzywać bo panował jeszcze nademną "Love&Peace"
Niechciało mi się z nimi rozmawiać więc już napici postanowili to wykorzystać "dla beki" więc zaczęły się bezsensowne pytania z podręcznika "jak zepsuć faze spalonemu" (chyba większość osób wie co mam na mysli)
Zacząłem sobie myśleć "matko co za idioci , za jakie grzechy ja musze tu z nimi siedzieć"
Już z lekka wkurzony poszedłem dopalić z kumplem reszte.
Pacjenci byli już zachlani w sztok , złe emocje nademną zapanowały i "zamieniłem się" w głaz jak to określam ten stan
tj.niemożność powiedzenia niczego i brak siły na jakikolwiek ruch + lawina myśli.
Ktoś nawalony zaczął mi wymachiwać łapą przed twarzą a ja nie mogłem nic zrobić normalnie byłem jak "sparaliżowany"
Czas zaczął mi się NIEWIARYGODNIE dłużyć więc wydawało mi się że oni śmieją się ze mnie i GAPIĄ (podkreślam słowo GAPIĄ) na mnie GODZINAMI zrobiłem się totalnie i przeokrutnie zdołowany , myślałem że zaraz padne na glebe.
Myślałem "dlaczego oni są takimi idiotami? no dlaczego?" ta myśl mnie zdominowała, byłem tak zdołowany że gdybym był sam to chyba bym sie rozryczał , przez reszte nocy siedziałem i nic nie mówiłem nagle zrobiłem się mega warzywny , już nawet o niczym nie myślałem poprostu pustka totalna , do domu wracałem tak że już większość ze mnie zlazła ale czułem się jakbym wracał z okrutnej wojny i widział na niej dantejskie sceny, po prostu totalna jednodniowa depresja.
Co gorsze po tym badtripie zraziłem się troche to zielonego ale szybko mi to minęło tak więc mówię wam , jeżeli palicie to NIGDY z pijanymi. Czekam na wasze relacje