Na początku jest oczywiście zauroczenie, jak ktoś nam się podoba to myślimy o tej osobie intensywnie i czekamy na miłość. Gdy już jest ta faza zakochania jest cudownie i bosko. Świat się nie liczy...a jednak gdy przychodzi chwila rozczarowania, gdy różowe okulary "pękają" ..wszystko się wydaje inne...Już ta osobą, którą uważamy, że kochamy staje się obca i obojętna...Kiedy przychodzi do rozstania...nie rozpaczamy, bo to już nie to co się czuło na początku...
Czy kiedykolwiek mieliście taką sytuację? że w osobie w której wydawało się wam, że jesteście zakochani...nagle po jakimś zgrzycie stwierdzacie, że to było zwykłe zauroczenie?
Ja tak miałam i mam...aż za często <_<
Czy kiedykolwiek mieliście taką sytuację? że w osobie w której wydawało się wam, że jesteście zakochani...nagle po jakimś zgrzycie stwierdzacie, że to było zwykłe zauroczenie?
Ja tak miałam i mam...aż za często <_<