Zakochany - kochanek, przyjaciel, kolega?

SubZero

Nowicjusz
Dołączył
8 Sierpień 2007
Posty
9
Punkty reakcji
0
Miasto
Wawa/Sulejowek
Witam, nie owijajac w bawelne przejde o razu do rzeczy:

Mam zone od 4 lat... mialy byc dzieci i wszystko pieknie, tyle, ze...
najpierw byla wymowka: zrobie doktorat i dopiero wtedy... doktarat czeka do tej pory i nic.
potem: jak bedziemy mieli wlasne lokum, bo nie chce zeby mi tesciowa lub matka wychowywala dzieci... wybudowalismy dom i mieszkamy w nim od roku... i nic...
po niciskach z mojej strony odstawila pigulki ale: poszla do lekarza i okazalo sie ze ma jakies tam dolegliwosci odnosnie krwi i serca wiec odstawiamy seks bo nie wiadomo co by bylo... (w necie naczytalem sie, ze dziewczyny z takimi dolegliwosciami bez problemu maja dzieci, tyle, ze pod stala kontrola lekarza podczas ciazy) - czyli nadal nic...

ona ma 31 ja 29, jestesmy, jakby to mozna powiedziec, "dobrze sytuowani" ale co z tego...
dla mnie rodzina to nie dwan dragi spiace razem :(

tak dzieje sie od poczatku az do tej pory - czuje, ze juz nie kocham zony i po wielu rozmowach, a w zasadzie moich monologach, przestalem miec chec na posiadanie z nia dzieci

...to nie koniec...

niegdy nie wirzylem w milosc od pierwszego wejrzenia ale stalo sie - dopadlo mnie...

poznalem kobiete... bawilismy sie swietnie, dzien po "imprezie" na ktorej sie spotkalismy spedzilismy razem :)
dowiedzialem sie, ze ona tez jest w zwiazku i akurat byla "poklocona"... zakochalem sie... w niej... w jej sposobie bycia... w jej glosie... we wszystkim czym jest...
dzwonilismy do siebie czesto, nawet bardzo - fruwalem pod sufit jak motyl :)
czulem, ze ona czuje to samo, szczergolnie, ze niektore zdania, ktore wypowiadala brzmily jednoznacznie...

...niestety dla mnie, albo "stety" z punktu widzenia jej szczescia,m bo w milosci chodzi chyba o to aby chciec szczescia dla drugiej-kochanej osoby, pogodzila sie ze swoim "chlopakiem"...
nadal czesto do siebie dzwonimy, ja nadal jestem zakochany i nie potrafie przestac o niej myslec, lecz wydaje mi sie, ze jej juz minelo albo... nie wiem co... unika tematu spotkania... wydaje mi sie, ze wie co dzialoby sie, gdybysmy spotkali sie sam na sam...

mamy wspolnych znajomych, ktory mowia mi, ze w jej przypadku to nie moze byc milosc do tego drugiego - predzej przyzwyczajenie...

wszystkiego tu nie ujalem, bo sie nie da... historia jak kazda inna potrzeba by napisac ksiazke...

co robic? co myslec?

prosze, napiszcie co sadzicie, kazda rada, komentarz mile widziane, bo mimo, ze jestem juz prawie 30-latkiem, ale jakos nie potrafie sobie z tym poradzic...
 

błekit_w_oczach(ona)

Nimfa z piekła rodem ^^
Dołączył
5 Styczeń 2007
Posty
767
Punkty reakcji
0
Wiek
37
Miasto
Tam, gdzie wstaje słońce.
Ja proponuje rozwód z żoną i poszukanie nowego obiektu.
bo skoro wróciła tamta do swojego, masz marne szanse, a słuchanie tego co mowia inni nie ma sensu, bo ludzie lubią ubarwiać..
i to bardzo...
 
Dołączył
16 Październik 2006
Posty
1 545
Punkty reakcji
0
zwyczajnie nie dojrzales do malzenstwa, nie dojdzales do dorosłego zycia..
z drugiej strony w ogole tego nie rozumiem, jak mogles wypowiedziec `tak` i ze `bede z Toba az do smierci` komus, jesli w ogole nie byles tego pewnym..
na to wychodzi co udowadnia Twoja historia..

jak dla mnie, powinienes odejsc i sie z nia rozwiesc, nizeli meczyc ja..
i siebie..

kolejny dowod na to, ze słowa `Kocham Cie` traca na swoim znaczeniu coraz bardziej..
 

SubZero

Nowicjusz
Dołączył
8 Sierpień 2007
Posty
9
Punkty reakcji
0
Miasto
Wawa/Sulejowek
Megusia: dojrzewanie... wtedy bylo wszystko pieknie, bylem pewien - obirtnice wspolne plany... z czasem uswiadomilem sobie, ze zostalem zlapany w siec...

co do tego, co mowia inni: masz racje KochajacaInaczej

dzieki za szybkie odpowiedzi :)
 
Dołączył
16 Październik 2006
Posty
1 545
Punkty reakcji
0
ale widzisz, nie zaprzeczysz temu, ze to nie byla milosc..
`zlapany w siec`..
a moze poprostu zbyt zafascynowany starsza partnerka?
 

Carrie

zagubiona w korytarzach czasoprzestrzeni
Dołączył
8 Styczeń 2007
Posty
1 293
Punkty reakcji
1
Wiek
36
Mnie się wydaje, że ona może nie umie powiedzieć Ci wprost, ze boi sie ciąży, a potem macierzynstwa. Może pod takim kątem należałoby z nią porozmawiać. Może nie umie podjąć tej decyzji i sama przed soba się boi przyznać, że jako kobieta juz dojrzała niestety nie dojrzała jeszcze do roli matki. Ważny jest też sposób w jaki ze soba rozmawiacie. Jeśli jest to np. awantura na temat sprawienia sobie dzieci, to oczywiste, ze po takowej ochota na uprawianie sexu jest niewielka, ludzie sa do siebie zniechęceni i najchętniej zajęliby się sobą...


Myslę, że jeśli masz do wyboru dwie kobiety, z których jedną jest Twoja żona ( z którą budowałes coś razem co najmniej cztery lata (nie wiem ile jesteście ogółem ze sobą) ), a druga jest jakas nowopoznana kobieta to zaprzepaszczanie tego wszystkiego z powodu tej drugiej na trzy cztery jest głupotą. Często to chwilowe zniesmaczenie partnerem jest powodem zdrad... a to głupota. Lepiej się rozwiedź a potem szukaj nowych partnerek...

Rozwód to nie jest coś co bym polecała kategorycznie i z entuzjazmem... Dlatego, ze to nie może być pochopna decyzja. Myślę, ze przedtem trzeba podjąc rozmowę na temat związku - przeszłości i jego przyszłości. Ale ROZMOWĘ, a nie KŁÓTNIĘ. To drugie mozna sobie darować. Zapewniam, że kłótnia jest udziałem obydwu osób. Jeśli żona jest nerwowa, to Twoj spokój mogłby na nią wpłynąć. JAk dwie osoby krzycza to koniec...
I wreszcie ostatnia rzecz. Spójrz krytycznie również na siebie. Zastanów się czy wina nie leży gdzieś też po twojej stronie. Może były jakies momenty, w których Twoja postawa odstraszała Twoja żonę od Ciebie? Jesli nie umiesz znaleźć takich sytuacji to może powinniście wzajemnie sobie pomyśleć o tym co nie podoba się Wam nazwzajem w swych charakterach. Wtedy może się okazać, że poprawienie kilku cech ulepszy związek.

Pomyslcie sobie czemu się pobraliście? Nie tylko miłośc zapewne była powodem, jakie cechy Was do siebie przyciągały? Jacy byliście dla siebie i co spowodowało, że zaczęliście inaczej się traktować.

Wina nie lezy w takich wypadkach po jednej stronie.

Uważam, że tamta kobieta cię po prostu zauroczyła, dlatego, że jest "nowym obiektem", świeżym, może przez to ciekawszym niż zona. Takie ciastko jeszcze nigdy nie tknięte... Ale może zamiast przełamywac rutynę inną kobieta warto byłoby najpierw spróbowac pogadać z żona co można zrobić by ożywić to małżeństwo.

Jeśli obydwoje uważacie, że partner się nie zmieni, nie chce się zmieniac, stracił na atrakcyjności i jest beznadziejny to raczej nikt z Was nie wyciągnie pierwszy ręki bo będzie myslał, ze to nic nie da.

Jesteście stosunkowo młodym małżeństwem. Wszystko da się naprawić, potrzeba tylko WOLI.

Więc wyciągnij rękę jako poerwszy, porozmawiaj, podsumujcie się wzajemnie. Podyskutujcie.
 

SubZero

Nowicjusz
Dołączył
8 Sierpień 2007
Posty
9
Punkty reakcji
0
Miasto
Wawa/Sulejowek
Carrie, jedna z najmadrzejszych i najpelniejszych odpowiedzi jakie slyszalem, czytalem... dziekuje :)

problem w tym, ze ja juz probowalem wszystkiego: klotni, obojetnosci, zwyklej partnerskiej rozmowy... efekt jest zawsze ten sam: ja prowadze monolog, a moja zona "pomrukuje" w ten, czy inny sposob...

i zawsze ja wyciagam reke pierwszy - wyglada na to, ze dla mojej zony wszystko jest "OK" i nic nie mowi... natomiast ja czuje sie po prostu nieszczesliwy i oszukany...

p.s. wiem, ze wina nigdy nie lezy po jednej ze stron - jest zawsze gdzies po srodku...

aaa, Carrie: dobrnalem do konca Twojego 15 lipcowego, hmmm, zwierzenia?
przykro mi, ze tak jest(bylo) i jedyne co moge napisac, to "wierz w siebie, wierz w to co przed Toba i pamietaj, ze nigdy nie bylo tak zle, zeby nie moglo byc gorzej"

wielkie dzieki :)
 

Carrie

zagubiona w korytarzach czasoprzestrzeni
Dołączył
8 Styczeń 2007
Posty
1 293
Punkty reakcji
1
Wiek
36
Może po prostu nastepnym razem powiesz, że to małżeństwo jest na skraju przepaści i że zaczyna pachnieć rozwodem. Może to słowo sprawi, że zaświeci jej się ostrzegawcza lampka.

Jestem pewna, że sobie poradzisz, w końcu masz jakieś życiowe doświadczenie + trochę oleju w głowie. :) W kazdym razie życzę Ci powodzenia.
 
Dołączył
16 Październik 2006
Posty
1 545
Punkty reakcji
0
szczerosc to podstwa..
nie mozesz jej dluzej oszukiwac..
bo dla mnioe to zwykle oszukiwanie..

z tego co czytam, moze okazac sie rowniez, ze Twojej zonie jest wszytsko obojetne..
skoro jak to ująłeś
ja prowadze monolog, a moja zona "pomrukuje" w ten, czy inny sposob...
i
wyglada na to, ze dla mojej zony wszystko jest "OK" i nic nie mowi...

mam pytanie..
czy chcesz jeszce o to wszytsko walczyc?
 

Sensei6

Nowicjusz
Dołączył
10 Lipiec 2007
Posty
20
Punkty reakcji
0
To może ja się wypowiem?

Rozumiem, że przez to, że żona nie chce mieć dzieci, Ty zakochałeś się w innej? Jak dla mnie to jakiś cyrk. Na twoim miejscu bym się rozwiódł i nie oszukiwał swojej żony. Jeżeli ona nie chce mieć dzieci, a Ty chcesz, to ja nie widzę wyboru. Jesteś niestały w uczuciach, zakochałeś się w jednej, za miesiąc będzie druga, trzecia i tak dalej. Daj sobie stary spokój, idź na piwko z kolegami lub coś.
 
Dołączył
16 Październik 2006
Posty
1 545
Punkty reakcji
0
To może ja się wypowiem?

Rozumiem, że przez to, że żona nie chce mieć dzieci, Ty zakochałeś się w innej? Jak dla mnie to jakiś cyrk. Na twoim miejscu bym się rozwiódł i nie oszukiwał swojej żony. Jeżeli ona nie chce mieć dzieci, a Ty chcesz, to ja nie widzę wyboru. Jesteś niestały w uczuciach, zakochałeś się w jednej, za miesiąc będzie druga, trzecia i tak dalej. Daj sobie stary spokój, idź na piwko z kolegami lub coś.


100% na tak :D
znowu wspomne -> to nie była miłość
 

SubZero

Nowicjusz
Dołączył
8 Sierpień 2007
Posty
9
Punkty reakcji
0
Miasto
Wawa/Sulejowek
Carrie: slowo rozwod padalo juz wilokrotnie... w kazdym z mozliwych wariantow rozmowy: klotnia, obojetnosc, zwykla partnerska rozmowa... brak reakcji

Magusia: nie, chyba juz nie, nie mam sily... chcialbym miec rodzine... bo rodzina dla mnie to nie 2 osoby - sublokatorzy... to jeszcze cos, ktos a moze i wiecej "ktosow" i kot, pies i wspolne spacery, zakupy, problemy, itp...

moja definicja partnera idealnego to:
przyjaciel, ktoremu mozna powierzyc sekrety, kochanka, z kotra mozna odkryc to co niedostepne dla innych, ekstaze seksualna i kumpel, z kotrym widomo, ze na "stare lata" bedzie o czym pogadac, gdy nic innego nie pozostanie...

hmmm, nie panowie i panie... nie dla tego, ze zona nie chce miec dzieci zakochalem sie w innej...
poza tm jestem raczej staly w uczuciach... nie zmieniam "obiektow" jak rekawiczki...
 
Dołączył
16 Październik 2006
Posty
1 545
Punkty reakcji
0
skoro nie ma o co walczyc, zwyczajnie sie rozwiedz i uwierz ze im predzej tym lepiej..

skoro twierdzisz, ze nie zmieniasz obiektow zainetresowan, to przekonaj mnie jakim cudem wyladowales z ta swoja terazniejsza juz zona na slubnym kobiercu?
kolejna ludzka decyzja podejmowana zbyt pochopnie?
 

SubZero

Nowicjusz
Dołączył
8 Sierpień 2007
Posty
9
Punkty reakcji
0
Miasto
Wawa/Sulejowek
nie ma sensu nikogo do niczego przekonywac...
moze wystarczy, ze powiem, iz mialem kilkanascie okazji w cigu tych 4 lat, zeby zradzic zone i nigdy nie podjalem takiej decyzji...

btw: chyba masz race mimo wszystko Magusia, kolejna decyzja podjeta zbyt szybko i pochopnie...

dzieki za wszystko:) ide spac...
jak mowi stara gruzinska basn: "ranek jest madrzejszy niz wieczor" - moze przyniesie cos nowego?
 

Carrie

zagubiona w korytarzach czasoprzestrzeni
Dołączył
8 Styczeń 2007
Posty
1 293
Punkty reakcji
1
Wiek
36
Przeraża mnie z jaką łatwością niektórzy mówią o rozwodzie. To nie dziewczyna, z która się jest 3 miesiące... Rozwód to decyzja równej wagi co jak ślub. A ślubów chyba nie bierze sie codziennie.

SubZero. Może powiedz żonie, że masz gotowy wniosek o rozwód i że jeśli nie podejmie rozmowy to go złozysz. Jesli słowo "rozwod" pada w waszym związku co drugi dzień, trudno się dziwic, że straciło swą wagę.
 

Carrie

zagubiona w korytarzach czasoprzestrzeni
Dołączył
8 Styczeń 2007
Posty
1 293
Punkty reakcji
1
Wiek
36
Bo odchodzenie od siebie po tak długim czasie i w takim wieku różni sie trochę od zrywania z chłopakiem w wieku lat 15...
To jest nieodwołalna decyzja i powinna być przemyślana... Jak już wspomniałam... wyżej...
 

SubZero

Nowicjusz
Dołączył
8 Sierpień 2007
Posty
9
Punkty reakcji
0
Miasto
Wawa/Sulejowek
magusia masz strasznie radykalne podejscie... ale cos w tym jest... natomiast wydaje mi sie, ze podejscie Carrie jest znacznie lepsze - temat trzeba przemyslec i chyba przegadac, bo taka decyzja musi byc ostateczna.

anyway - dzieki za sugestie :)
 
Do góry