Już tłumaczyłem to kilka razy, że wcale nie chodziło tu o szczegóły, tylko o ogół. Stwierdzenie: Było fajnie - było źle i porada jak np. to zmienić.
Oczywiście, zawsze można odpowiedzieć, nie widzę w tym nic złego lecz pytać przyjaciółkę zamiast dziewczynę?
Mam pomysł, następnym razem poproś ją aby pokazała Ci to praktyka, lepiej się przyswaja niż teoria.
Rozumiem, że jest ona Twoim tłumaczem pomiędzy Tobą a Twoją dziewczyną? Zacznij słuchać a nie będziesz potrzebował rad w sprawie związków.
melodia ma sporo racji.
Prędzej czy później zrozumiesz to.
A czy jest to wywlekanie? Cała Polska słyszy rozmowy moje i mojego przyjaciela?
Jeżeli ktoś ma problem lub jest czegoś ciekawy czy coś w ten deseń i zadaje mi pytanie to odpowiadam, bo co w tym złego? Oczywiście takie pytania padają sporadycznie, gdy ani on ani jego partnerka nie wiedzą jak sobie z danym kłopotem poradzić, a przechwałki albo wymiany ciekawych informacji nt. seksu bywają dosyć często i nie traktuję tego na poziomie: "Ooo jeessuu, on nie ufa swojej dziewczynie, bo powiedział mi, że... i jeeeesu, przecież tak nie wypada... oooo maaatkoo!!!". Dla mnie to jest normalne i tyle, albowiem ufamy sobie
Ja nie oceniam Ciebie, nie piszę że robisz źle, wręcz przeciwnie, bardzo miło z Twojej strony że chcesz pomóc przyjacielowi. Bawi mnie natomiast jego zachowanie.
Nie piszę o całej Polsce, lecz myślę że para wystarczy. Jeśli facet prosi o rady przyjaciół w sprawie własnego związku świadczy to o słabym kontakcie z partnerką. Faktycznie, taki związek skazany jest na porażkę. Właśnie teraz uświadomiłem to sobie, w prawdzie nie są to moje doświadczenia lecz znajomych, zawsze koniec był taki sam. Znam również pary które nie proszą nikogo o rady, doskonale komunikują się ze sobą, słuchają siebie nawzajem, nie mają błahych problemów i głupich pytań a związek ich wręcz kwitnie. Oczywiście nie mogę przewidzieć co będzie za kilka lat.
Tu nie chodzi o zaufanie do kobiety, o zaufanie do przyjaciela. Seks nie jest dla mnie tematem tabu.
Wolałabyś by Twój facet na takie tematy rozmawiał z Tobą, czy też ze swoją przyjaciółką? to nie jest pytanie retoryczne.
Być może dla mnie wydaje się to tylko dziwne, ponieważ nie zdarza mi się zbyt często prosić o rady.
Nasze podejście do rzeczywistości zależy od tego co przeżyliśmy i z jaką siłą. Wcześniej wspomniałeś, że doświadczyłeś samych przykrości ze strony ludzi, którym zaufałeś, lecz pamiętaj: nie wszyscy są tacy sami. Ja też doświadczyłam na własnej skórze wiele nieprzyjemności, jednak pomimo wszystko zawsze miałam (i mam) nadzieję na lepsze jutro, nie ograniczam samej siebie z powodu tego co mnie spotkało.
Ja również nie ograniczam się, jest mi tak po prostu wygodnie. Nie mam potrzeby żalenia się, radzenia. Czy jest to spowodowane moją przeszłością, być może tak, w każdym bądź razie nie narzekam.
Pisząc teks o którym wspomniałaś, nie miałem na celu wzbudzenia współczucia, żalenia się jak mnie to życie skrzywdziło.
Ja nie uogólniam, nie śmiałbym nawet. Wiem o tym, że każdy człowiek jest inny i nie mogę oceniać wszystkich przez prymat przeszłości, dlatego tak nie robię.
Przepraszam, że odbiegam od tematu. Tu tak zawsze.
Mieliśmy pisać co sądzimy o przyjaźni i czy wierzymy w nią a coś mi się wydaje, że ostatecznie skończy się na problemach autora z kobietami.