Arisa.
Nowicjusz
- Dołączył
- 2 Październik 2010
- Posty
- 184
- Punkty reakcji
- 9
Hej,
Mam pewien problem. Dotyczy on mojego związku. Ponad rok temu poznałam chłopaka przez Internet. Był świetnym rozmówcą, na prawdę nadawaliśmy na tych samych falach. Nie widząc siebie, tylko poprzez rozmowę zaczęliśmy coś do siebie czuć. Rozmawialiśmy godzinami. Całe dnie spędzaliśmy przed komputerem pisząc ze sobą. Potem się spotkaliśmy, zostaliśmy parą. Ten związek z góry nie wróżył nic dobrego, ponieważ dzieli nas bardzo duża odległość - ponad 500km. Jednak postanowiliśmy spróbować. Na początku było świetnie. Potem zachorowałam. Dosyć poważnie. Nie były to tylko objawy fizyczne, ale też psychiczne - zaczęłam go źle traktować. Codziennie go wyzywałam, uświadamiałam mu, że jest okropny. O chorobie mu nie powiedziałam, on sam zauważył, że bardzo się zmieniłam. Trwało to około 5 miesięcy. Mi zaczęło się poprawiać. Znowu "wróciła" ta sama dziewczyna, którą poznał. Jednak on poprzez to, że cały czas był atakowany zmienił się. Strasznie się zmienił. Był oschły, chamski. Zaczęliśmy się kłócić. Ja w reakcji obrony i patrząc przez pryzmat moich wcześniejszy (bardzo złych dla mnie) sytuacji z innymi mężczyznami znowu zaczęłam wyzywać go od debili, śmieci itp. On z każdym dniem jeszcze bardziej mnie ranił. W końcu zaczął szantażować (że zrobi sobie krzywdę, że się zabije, że powie coś moim bliskim na mój temat), a potem zaczął mi mówić, że wszystko co kiedykolwiek mu powiedziałam to kłamstwa.
Wiem, że cała ta sytuacja jest winą moją i mojej choroby. Sęk w tym, że go kocham. Nie potrafię go odepchnąć. Tym bardziej kiedy powtarza mi, że jeśli go zostawię to on zaciągnie się do wojska na zawodowego żołnierza, nie chcę żeby marnował szansy studiów jaka przed nim stoi, ponieważ jest człowiekiem szalenie inteligentnym.
Na prawdę bardzo go kocham, ale nie wiem czy potrafię z nim dalej być. Wyznaję zasadę, że zdrowy egoizm jest dobry. Przez całą to sytuację moja psychika, poczucie własnej wartości (które nigdy nie było wysokie - właśnie przez to jak zranili mnie wcześniej inni faceci) podupadło.
Liczę na to, że ktoś postara się zrozumieć moje położenie, przedstawi mi swój pogląd na to wszystko w ten sposób pomagając mi.
*** Jeszcze raz powtarzam - wiem, że większość winy leży po mojej stronie, przez to chorobę. Jednak wtedy poznałam prawdziwą, ciemną stronę mojego partnera. Dodam jeszcze, że miał bardzo ciężkie dzieciństwo.
Mam pewien problem. Dotyczy on mojego związku. Ponad rok temu poznałam chłopaka przez Internet. Był świetnym rozmówcą, na prawdę nadawaliśmy na tych samych falach. Nie widząc siebie, tylko poprzez rozmowę zaczęliśmy coś do siebie czuć. Rozmawialiśmy godzinami. Całe dnie spędzaliśmy przed komputerem pisząc ze sobą. Potem się spotkaliśmy, zostaliśmy parą. Ten związek z góry nie wróżył nic dobrego, ponieważ dzieli nas bardzo duża odległość - ponad 500km. Jednak postanowiliśmy spróbować. Na początku było świetnie. Potem zachorowałam. Dosyć poważnie. Nie były to tylko objawy fizyczne, ale też psychiczne - zaczęłam go źle traktować. Codziennie go wyzywałam, uświadamiałam mu, że jest okropny. O chorobie mu nie powiedziałam, on sam zauważył, że bardzo się zmieniłam. Trwało to około 5 miesięcy. Mi zaczęło się poprawiać. Znowu "wróciła" ta sama dziewczyna, którą poznał. Jednak on poprzez to, że cały czas był atakowany zmienił się. Strasznie się zmienił. Był oschły, chamski. Zaczęliśmy się kłócić. Ja w reakcji obrony i patrząc przez pryzmat moich wcześniejszy (bardzo złych dla mnie) sytuacji z innymi mężczyznami znowu zaczęłam wyzywać go od debili, śmieci itp. On z każdym dniem jeszcze bardziej mnie ranił. W końcu zaczął szantażować (że zrobi sobie krzywdę, że się zabije, że powie coś moim bliskim na mój temat), a potem zaczął mi mówić, że wszystko co kiedykolwiek mu powiedziałam to kłamstwa.
Wiem, że cała ta sytuacja jest winą moją i mojej choroby. Sęk w tym, że go kocham. Nie potrafię go odepchnąć. Tym bardziej kiedy powtarza mi, że jeśli go zostawię to on zaciągnie się do wojska na zawodowego żołnierza, nie chcę żeby marnował szansy studiów jaka przed nim stoi, ponieważ jest człowiekiem szalenie inteligentnym.
Na prawdę bardzo go kocham, ale nie wiem czy potrafię z nim dalej być. Wyznaję zasadę, że zdrowy egoizm jest dobry. Przez całą to sytuację moja psychika, poczucie własnej wartości (które nigdy nie było wysokie - właśnie przez to jak zranili mnie wcześniej inni faceci) podupadło.
Liczę na to, że ktoś postara się zrozumieć moje położenie, przedstawi mi swój pogląd na to wszystko w ten sposób pomagając mi.
*** Jeszcze raz powtarzam - wiem, że większość winy leży po mojej stronie, przez to chorobę. Jednak wtedy poznałam prawdziwą, ciemną stronę mojego partnera. Dodam jeszcze, że miał bardzo ciężkie dzieciństwo.