"Kobieta diabeł" - ja polecałem chyba. Mi bardzo spodobała się w nim ta cała sceneria. Wysokie trawy i smiercionosna dziura w ziemi... Lubie stare japońskie filmy.
"Weisera" bardzo lubię. Do geniuszu zabrakło mi jedynie własnie ciut lepszych aktorów. Książki nie polecam zdecydowanie. Jak dla mnie - zdeccydowanie za bardzo zalatywało to literaturą młodzieżowo-przygodową. Nie ma klimatu, magii, tajemniczosci filmu.
No to może jeszcze króciutko opiszę parę filmów, które w ostatnich tygodniach oglądałem:
"Erin Brockovich" Soderberg - pozytywne zaskoczcenie. Film całkiem przyzwoity, wcale nie głupi i dobrze zagrany. Samotna matka swiata poza dziecmi nie widząca przez przypadek staje przed mozliwoscia walki o wyższe cele. Tak i taki temat wcale glupio nie zrealizowano.
"Moon" syn Dawida Bowie to wyreżyserował - jeden z lepszych filmów SF ostatnich lat(chociaż dobrych nie widzialem). Troszczke w stylu "Odysei kosmicznej", troszeczke z początku "Solaris", ale duużo bardziej płytki i bez filozodowania wielkiego. Nie jest to absolutnie żaden film z "wyższej półki", ale ciesze się z każdego powstałego filmu SF, ktory nie opiera sie na akcji i strzalanie laserami do robotów.
"Życie ukryte w słowach" - jakas hilszpanka - na początku ciekawy w takim Jarmuschowym stylu (z mega introwertycznymi, zamknietymi w sobie bohaterami). Jednak od połowy coraz mniej mi się podobał, aż do rozczarowującego w mojej opinii przedstawienia przeszlosci i przyszlosci bohaterów. Fajnie jednak dosc wykonany. Da sie ogladać.
Smieszylo mnie w filmmie to, że jedna z głównych ról w filmie dano Timowi Robbinsowi. Jego postac jest popażona i praktycznie caly czas leży w łóżku i rozmawia. I co z tego? Film byl po hiszpansku i Robbinsa na moje ucho... zdubbingowali !
"Buntownik bez powodu" - klasyk nad klasykami. Duzo lepszy niż sie spodziewałem. Bardzo przemyslany, nie głupi przede wszystkim. Troche mnie styl zakończenia rozczarował i niektóre sceny mi sie nie podobały. Generalnie jednak - polecam.
"Ostatni cesarz" Bertolucci - kompletnie mnei nie zaciekawił. I to w zasadzie wszystko co mam o nim do powiedzenia. Oglądanie zakazanego miasta i tamtejszych zwyczajów - niezbyt mnie pasjonuje. Niczym innym film raczej sie specjalnie nie wyróżnia (ale dostał milion nagród, więc może w sumie nie zaszkodzi sprawdzic czy aby sie samemu w nim czegos nie znajdzie wartego uwagi).
"Lokator" Polański - film w stylu - czy to bohater zwariował, czy cały otaczajacy go swiat? Polanski dobry jest w tego typu filmach, a ja je bardzo lubie, więc oglądało mi się bardzo dobrze.
"Między słowami" Sofia Coppola - film dobrze wykonany, Bill Murray jak zawsze daje radę, ale jakos tak cała historia anie ziębi mnie ani grzeje. Nie jestem chyba adresatem tego filmu...
"Czas cyganów" Kusturica - zdecydowanie najlepszy film tego faceta chyba (no może mi podobał się porównywalnie "Arizona Dream"). Magiczna, słodko-gorzka-humorystyczna opowiesć o cyganach. Co ważne - więcej w tym goryczy i magii niż wygłupów i niewybrednych żarcików jak w późniejszych jego filmach. Mi to bardzo odpowiadało, bo zadkowo, wychodkowe dow:cenzura:sy nie są raczej tym co lubie najbardziej.
Swietnie muzyka buduje klimat (również chyba nejlepsza jaką u Bregovica słyszałem). Aktorzy amatorzy - jak najbardziej dają radę.
"Tramwaj zwany pożądaniem" Elia Kazan - kolejny klasyk nad klasykami. Ja głupi zawsze myslalem, ze to... melodramat, a mamy tu na prawde dramat-psychologiczny na bardzo wysokim poziomie. Swietnie zagrany w dodatku. Trzeba obejrzeć, bo warto na pewno.