"Wielkie Kino"

Traumatic

el comandante
Dołączył
10 Lipiec 2005
Posty
1 274
Punkty reakcji
0
Miasto
Underground
Salo, czyli 120 dni Sodomy (Pasolini) to takie studium perwersji, wynaturzenia i okrucienstwa. Wielodniowa orgia w zlym smaku. Kiedys szokowal...
Wielkie Żarcie (Ferreri) czyli grzech glowny numer 5 w dekadenckim stylu, taka mala prowokacja
Wiosna, lato, jesień, zima... i wiosna (Ki-duk) ten film kojarzy mi sie jednoczesnie z nieskonczonoscia i przemijaniem a wszystko to w ladniej oprawie jak u Kim'a. Polecam rowniez Pusty Dom, Łuk, Wyspa
 

1699850

Chadzam sam, bez stada. Tak lubie, to mi odpowiada
Dołączył
8 Listopad 2006
Posty
6 585
Punkty reakcji
107
Wiek
37
Miasto
54.5°, 17.7°
"Diabeł" Żuławskiego - strasznie się wymęczyłem na tym filmie. Gra aktorska -klapa (no może oprócz Diabła), muzyka zupełnie nie pasująca do filmu, a wykonanie słabe. Kilka scen zrobiło na mnie wrażenie, dlatego wystawiłbym ocenę 5/10.
Widziałeś inne filmy Żuławskiego? On oczekuje od aktorów nadekspresyjnej gry, spazmatycznych ruchów i histerycznych krzyków. Taki jego styl. Niepasująca muzyka była moim zdaniem celowym zabiegiem. Potęgowała nastrój wszechogarniającego chaosu i szaleństwa.
Film ten wydał mi się potężną bombą symboli, ukrytych znaczeń i alegorii (na co znalazłem potwierdzenie czytając opinie innych ludzi). Ja w rozszyfrowywaniu takich rzeczy jestem bardzo słaby (całkowita impotencja w rozpoznawaniu symboli, z metaforami idzie mi już stosunkowo nieźle). Od dawna mam zamiar obejrzeć ten film raz jeszcze i postarać się lepiej go zrozumieć.

W filmie najbardziej leży samo wykonanie i momentami aktorstwo. Biorąc jednak pod uwagę trudności związane z tworzeniem tego filmu, przymykam na to trochę oczy. Atmosferę już udało mu się stworzyć niepowtarzalną. W skali 1-10 dał bym mu 8-/10.


"Antychrist" von Triera jak oceniacie? Podchodziłem do niego bardzo sceptycznie (mimo że bardzo lubię jego filmy), ale nawet mile się zaskoczyłem. Pogłoski o niewiadomo jakiej ohydzie, prowokacji i wulgaryzmie - przesadzone. Akurat film trochę w stylu wyżej wspomnianego Żuławskiego, technicznie i wizualnie o wiele lepszy, treściowo jednak o wiele gorszy niż u Andrzeja.
Końcowa dedykacja wymowna - dla Tarkowskiego. Ten film był chyba wręcz "antytarkowski" (przeciwieństwo jego stylu i treści).
Podsumowując - podobało mi się. Wyrzucił bym może ze 2 sceny (nożyczki i krwawa masturbacja), ale gdzie tam temu filmowi do brutalności wspomnianego parę postów wyżej 120 dni sodomy, czy choćby filmów Jodorowskiego...
 

nevermore

Nowicjusz
Dołączył
7 Wrzesień 2009
Posty
22
Punkty reakcji
0
Hmm no to może "Delicatessen" i "Miasto zaginionych dzieci", reżyser to bodajże Jeunet. Obydwa filmy bardzo dobre, jednak bardziej mi się podobało "miasto...".
No i wypada wspomnieć o ścieżce dzwiękowej do "miasta...", którą napisał Angelo Badalamenti - polecam do przesłuchania, świetna !
 

1699850

Chadzam sam, bez stada. Tak lubie, to mi odpowiada
Dołączył
8 Listopad 2006
Posty
6 585
Punkty reakcji
107
Wiek
37
Miasto
54.5°, 17.7°
„Dancer in the dark” – długo unikałem tego filmu, mimo że Trier to jeden z moich ulubionych reżyserów, no i musical nie wywołuje u mnie raczej pozytywnych skojarzeń. W końcu się przełamałem (pozytywne zaskoczenie „Antychrystem” nie było bez wpływu).
Film ten wywołał u mnie całkiem skrajnych emocji i reakcje. Nie wiem jak go oceniać. Z jednej strony historia całkiem prosta, niezbyt subtelnie formowana w ściskający za serce, heroiczny dramat, jednak mimo całej świadomości bycia w tę stronę za smycz ciągniętym – poddawałem się woli reżysera.
Irytowało nie przejmowanie się przez reżysera „naciąganą” miejscami fabułą. Widać, że Trier gra na naszych emocjach, ale robi to bardzo umiejętnie.
Elementów muzyczno-tanecznych na szczęście (dla mnie bynajmniej) nie było zbyt wiele, choć i tak raz, czy dwa zdarzyło mi się przewinąć przedłużające się taneczne wygibasy. Muzyka do mnie nie trafiła (soundtracku słuchał nie będę), ale w połączeniu z całym filmem była ok (a w niektórych momentach nawet lepiej niż ok.)
Całą esencją filmu była oczywiście postać głównej bohaterki i jej przypadłość - uciekanie od rzeczywistości w świat muzyki.
Przez cały czas oglądania czułem, że reżyser stąpa po cienkiej granicy między infantylizmem, a prawdziwie urzekającym filmem. Mimo momentów zwątpienia, moim zdaniem wyszedł obronną ręką.
Koniec końców - film mi się podobał i czasu nie żałuję, ale bez zachwytów, co sprawia, że jest to jeden z filmów tego reżysera, które mi się najmniej podobały.


"American Beauty" - oglądałem wczoraj po raz pierwszy. Cóż, z poglądami i obserwacjami reżysera/scenarzysty raczej (a może nawet - zdecydowanie?) się nie zgadzam, ale oglądało się naprawdę bardzo dobrze. Na szczęście swojego zdania nie próbowano wciskać nam na tyle nachalnie, żeby nie zostało miejsca dla naszych własnych wniosków i obserwacji.
Dlatego wolę zazwyczaj filmy, w których reżyser pozostawia otwarte pytania (Bergman) niż próbuje na nie odpowiadać. Gdy chce się formułować twierdzenia, trzeba naprawdę wnikliwie i obiektywnie świat pokazać. Reżyserzy często przedstawiają skrzywiony obraz świata, w którym ich odpowiedzi wydają się w zasadzie oczywiste (tak np gdy chcemy zaznaczyć słuszność prawicowych poglądów politycznych - pokazujemy lewicowca nieumiejętnie broniącego swoich poglądów (lub odwrotnie))
 

3milka

Nowicjusz
Dołączył
6 Lipiec 2009
Posty
126
Punkty reakcji
3
Miasto
wlkp ;)
"Antychrist" von Triera jak oceniacie? Podchodziłem do niego bardzo sceptycznie (mimo że bardzo lubię jego filmy), ale nawet mile się zaskoczyłem. Pogłoski o niewiadomo jakiej ohydzie, prowokacji i wulgaryzmie - przesadzone. Akurat film trochę w stylu wyżej wspomnianego Żuławskiego, technicznie i wizualnie o wiele lepszy, treściowo jednak o wiele gorszy niż u Andrzeja.
Końcowa dedykacja wymowna - dla Tarkowskiego. Ten film był chyba wręcz "antytarkowski" (przeciwieństwo jego stylu i treści).
Podsumowując - podobało mi się. Wyrzucił bym może ze 2 sceny (nożyczki i krwawa masturbacja), ale gdzie tam temu filmowi do brutalności wspomnianego parę postów wyżej 120 dni sodomy, czy choćby filmów Jodorowskiego...


Właśnie skończyłam go oglądać.
Zgadzam się, że przesadzone są pogłoski o ohydzie, chociaż seny oczywiście nie są przyjemne.
Nie mniej jednak najbardziej podobała mi się symbolika w filmie, za co szczerze dziękuję reżyserowi :)
Nurtuje mnie wiele pytań i o to chodziło. Mimo gnostycyzmu, istnieje pewna otwartość w interpretacji.
Pozdrawiam
 

1699850

Chadzam sam, bez stada. Tak lubie, to mi odpowiada
Dołączył
8 Listopad 2006
Posty
6 585
Punkty reakcji
107
Wiek
37
Miasto
54.5°, 17.7°
Filmy któe widziałem w tym miesiącu - dużo ich, bo i wyjątkowo dużo czasu poświęcałem na ten rodzaj przyjemności. W tym miesiącu po raz pierwszy obejrzałem jakieś filmy Allena, cóż lepiej późno niż wcale. W dodatku postanowiłem sięgnąć po kilka znanych i popularnych, dość nowych filmów, których to zwykle unikałem.

"Zelig" Allena - oryginalny, zabawny, niegłupi - jednak im bliżej końca tym wrażenie było mniejsze (pomysłu nie wystarczyło na cały film)

"Annie Hall" Allena - rewelacja. Człowiek przy tym się i uśmieje i głową popracuje. Brawa.

"Nieustające wakacje" - jeden z najsłabszych filmów Jarmuscha, jak na debiut jednak nie jest źle (już jego styl tu widać).

"Trainspotting" Boyla - nic specjalnego.

"Austeria" Kawalerowicza - niezły, klimatyczny, jednak poza świetnym zakończeniem dużego wrażenia na mnie nie zrobił.

"Gran Torino" Eastwooda - film miał duży potencjał, jednak wyszedł średniak

"Twarzą w twarz" Bergmana - dobry, może nawet bardzo dobry, ale Bergman miał dużo lepsze. Podobny - "Wstręt" Polańskiego dużo bardziej mi się podobał(a Polański nie miał Liv Ullmann)

"Człowiek na torze" Munka - nie potrafił mnie zainteresować (tudzież - nie potrafiłem się nim zainteresować).

"Eroica" Munka - bardzo dobry. Komedia, dramat, psychologiczny - wszystko na bardzo wysokim poziomie. Jeden z lepszych polskich filmów z 2WŚ w tle.

"Apocalypto" Gibson - tak jak napisał tu wcześniej Qon - jedynie fabuła bardzo słaba. Niestety przeciętniak.

"Amelia" Jenuet - początkowo miałem nadzieje na coś oryginalnego, niestety w drugiej części filmu zredukowali wszystko do standardowej komedii romantycznej. Wielka szkoda.

"Jancio Wodnik" Kolski - bardzo dobra baśń-poetycka. Wciągnęła mnie jak trzeba (mimo braków w detalach).

"Instytut Benjamenta" braci Quay - ten film jest z gatunku magicznych. Stara się hipnotyzować obrazem. Jak ta hipnoza zadziała - zależy od człowieka. Na mnie działał w sposób niezwykły. Z nieznanych mi powodów w try migi zasypiałem na nim jak dziecko. Udało mi się go obejrzeć za 4 razem. Dziwne, bo i wizualnie mi się podobał i fabularnie mnie zaciekawił nawet.
Czegoś w nim (albo we mnie) jednak zabrakło...

"Przerwana lekcja muzyki" - nie zrobił na mnie specjalnego wrażenia.

"Bez przebaczenia" Eastwooda - przyzwoity, ale to na pewno nie jest "Wielkie kino"

"Zabójstwo" Kubricka - dobry jak na film noir, ale absolutnie nie "Wielkie kino"

"Nazarin" Bunuel - jak do tej pory - najbardziej mi się podobał spośród jego filmów. Bardzo dobry - w dodatku zakończenie jakie lubię - przysparzające ból głowy.

Raoul D napisał:
"La Strada" Felliniego - czytając opis za wiele nie oczekiwałem. Film o miłości, zrobiony przez Felliniego może być trochę lepszy niż filmy o tej samej tematyce innych - tak myślałem. Okazało się że "La Strada" jest po prostu genialna. To nazywa się magia kina. Dawno nic mnie tak nie wciągnęło. Jeden z lepszych filmów jakie dane mi było zobaczyć.
Mógłbym się pod tym podpisać. Dodam jeszcze, że moje zaskoczenie potęgował fakt, że wcześniej widziałem jeden film Felliniego - "8.5" i mi się nie podobał.

"Absolwent" Nichols - jeden z najlepszych soundtracków w historii. Film bardzo dobry, poza zakończeniem, które rozczarowuje.
 

Raoul D

I'm a passenger, and I ride and I ride
Dołączył
29 Marzec 2008
Posty
1 010
Punkty reakcji
0
Widziałeś inne filmy Żuławskiego?
"Diabeł" był pierwszy.

Potęgowała nastrój wszechogarniającego chaosu i szaleństwa.
Chaosu owszem, ale do szaleństwa w ogólne moim zdaniem nie pasowała.

"Annie Hall" Allena - rewelacja. Człowiek przy tym się i uśmieje i głową popracuje. Brawa.
Mi też się bardzo podobał. Z tego co oglądałem to lepsze tylko "Zbrodnie i wykroczenia", ale "Anni Hall" niewiele brakuje.

"Nieustające wakacje" - jeden z najsłabszych filmów Jarmuscha, jak na debiut jednak nie jest źle (już jego styl tu widać).
Mam podobne zdanie o tym filmie.
"Absolwent" Nichols - jeden z najlepszych soundtracków w historii. Film bardzo dobry, poza zakończeniem, które rozczarowuje.
Zakończenia nie pamiętam. Oglądałem dawno temu. Chyba dobra pora, żeby sobie przypomnieć ten film.
Soundtrack genialny, ale "Truposza" Jarmuscha nic nie przebije.
 

1699850

Chadzam sam, bez stada. Tak lubie, to mi odpowiada
Dołączył
8 Listopad 2006
Posty
6 585
Punkty reakcji
107
Wiek
37
Miasto
54.5°, 17.7°
Soundtrack genialny, ale "Truposza" Jarmuscha nic nie przebije.
Ja jeszcze mam niezwykłą słabość do Preisnera (szczególnie trzy kolory niebieski i podwójne życie weroniki). Ale "Truposza" również mam na 1 miejscu wśród najlepszych soundtracków.
 

Qon

Eksperfekcjonista
VIP
Dołączył
21 Grudzień 2006
Posty
7 886
Punkty reakcji
184
Miasto
Alpha Centauri
A ja zasnąłem ostatnio na "Dniu weselnym" Altmana, choć film bardzo dobry, udane połączenie niegłupiego humoru, obyczaju i dramatu, dobra obsada. Niestety zmęczenie robi swoje. Kiedyś zasypiałem tylko na kiepskich filmach...
 

Qon

Eksperfekcjonista
VIP
Dołączył
21 Grudzień 2006
Posty
7 886
Punkty reakcji
184
Miasto
Alpha Centauri
Dokończyłem Altmana i potwierdzam klasę. Przy okazji obejrzałem też do końca inną moją kołysankę "Mein Fuhrer", bezsensownie przetłumaczony na "Adolf H. Ja wam pokażę". To już jest totalna groteska, elementów komediowych ze 3/4, reszta raczej dramat. Wielkie kino zapewne nie, ale karkołomny pomysł na przedstawienie Hitlera. Część pomysłów wyszła, część nie. Mimo wszystko warto obejrzeć, bo pan Adolf w niektórych scenach jest wyjątkowo komiczny, film daje trochę do myślenia, no i nie ma happy endu (i nie mówię tu o końcu dyktatora).
 

1699850

Chadzam sam, bez stada. Tak lubie, to mi odpowiada
Dołączył
8 Listopad 2006
Posty
6 585
Punkty reakcji
107
Wiek
37
Miasto
54.5°, 17.7°
"Życie jest piękne" - wcześniej z Benignim miałem do czynienia jedynie w kilku filmach Jarmuscha i nie podobał mi się ani jego humor, anie sposób gry. W tym filmie jednak pozytywnie mnie zaskoczył. Sam film będący w zasadzie baśnią o miłości (choć mocno dramatyczną) bardzo mi się podobał. Sądzę, że błędem jest mówienie, że jest to film o holocauście. Eksterminacja żydów i 2WŚ jest tu jedynie tłem. Równie dobrze można by je zastąpić dowolną scenerią, w której rodzina z dość sielankowego życia popadała by w coraz większe tarapaty (choćby w ubóstwo), nawet dialogów nie trzeba by było specjalnie zmieniać. Dobre kino.

"Człowiek zwany ciszą" Corbucci - western, spaghetti western. Scenariusz nie najwyższych lotów, aktorstwo momentami mocno kuleje (ale jest i Klaus Kinski w jednej z głównych ról), nie wszystkie sceny dobrze sfilmowane. Mimo wszystko naprawdę warto obejrzeć i to nie tylko dla świetnej muzyki Morricone. Ten film ma coś w sobie (niezapomniana zimowa sceneria, klimat, interesujące zakończenie).

Na koniec, moim zdaniem, perełka:
"Kobieta-diabeł" Kaneto Shindô - wpadł mi w ręce kompletnie nieznany film, kompletnie nieznanego mi reżysera i wielka niespodzianka - kawał świetnego kina. Mamy w niej: ciekawą lecz dość prostą historię z przesłaniem(niewypowiedzianym jednak, do którego wcale łatwo się nie dochodzi) , niesamowity klimat, przemyślaną symbolikę sprawiające, że hmm film ma "duszę". Bardzo lubię taki typ filmów, a wielka dziura w ziemi i bagniste morze wysokich traw pozostanie mi w pamięci jako jedna z najbardziej wyrazistych i intrygujących scenerii dla filmowych wydarzeń w historii.
 

DirkStruan

Tai-Pan
Dołączył
20 Styczeń 2009
Posty
4 854
Punkty reakcji
236
Miasto
Skiroławki
Jako fan Ghost in the Shell zapożyczyłem od kolegi część drugą na DVD pt niewinność (Innocence) co wam powiem to wam powiem muzyka i animacja najwyższego lotu strona wizualna już w jedynce była świetna a tutaj przerosła moje oczekiwania obraz wychodzi momentami z ekranu ;)
film pozostawił mnie z mieszanymi uczuciami sporo daje do myślenia
film rewelacyjny choć nie dla każdego japońszczyzna aż przytłacza co nie jest bynajmniej argumentem przeciw !!
dopracowany w każdym szczególe
 

1699850

Chadzam sam, bez stada. Tak lubie, to mi odpowiada
Dołączył
8 Listopad 2006
Posty
6 585
Punkty reakcji
107
Wiek
37
Miasto
54.5°, 17.7°
Od dzieciństwa odrzucało mnie od anime i mangi. Późniejsze nieśmiałe próby podchodzenia do tego gatunku również kończyło się rozczarowaniem (z jednym wyjątkiem - "Kocia zupa", świetna rzecz).
Obiecuje jednak sobie, że jeszcze spróbuje sobie znaleźć coś dla siebie w tym gatunku.

"Szymon Mag" Ben Hopkins (ten od "9 żywotów Tomasza Katza") - magia w tytule, fabule i na ekranie. Rewelacyjna muzyka, rewelacyjne zdjęcia, rewelacyjna gra aktorów. Z fabułą i scenariuszem jest już gorzej, ale również całkiem nieźle. Nie mam jedynie pojęcia dlaczego ten film i jego reżyser są tak mało znani.

"Faraon" tak, tak - ten Kawalerowicza :). Dzisiaj obejrzałem po raz pierwszy, co więcej - wcześniej nie czytałem, ani nawet nie przerabiałem w szkole książki. I co? I świetny dramat historyczno-polityczny. Z całą pewnością wielkie kino.

"Slumdog" Boyla - nie wiem właściwie po co piszę o tym filmie w tym temacie... Moim zdaniem - po prostu jest to słaby film. Chyba najgorszy laureat Oscara jakiiego widziałem (a znalazło by się niemało, zwycięzców którzy mi się niespecjalnie podobają).

"Umberto D." da Sica - chyba pierwszy przedstawiciel neorealizmu, którego oglądałem. Interesujący, dobrze zagrany dramat psychologiczny. Zadziwiające jest to, że 99% ludzi komentujących ten film podkreśla, że jest on niezwykle smutny, przytłaczający i najbardziej wyciskający łzy z jakimi się spotkali. Wcześniej nie spotkałem się z czymś takim. Dziwne, dla mnie był nawet lekko optymistyczny. A i nie mam pomysłu w którym momencie miały by popłynąć te łzy... :mruga: No cóż zrobić? Film na pewno dobry.
 

malgosia.gonia

Nowicjusz
Dołączył
22 Wrzesień 2009
Posty
10
Punkty reakcji
1
Wiek
16
Nie wiem czy to wielkie kino choćby pisane z małej litery,
ale jakiś czas temu ogladałam "Droga do szczęścia".
Bardzo ciekawy film i choć wzbraniałam sie ze względu na pierwszoplanową parę aktorską
to zauroczyła mnie ich gra i fabuła...
Drugi film to "Gran Torino"...niesamowity, prawdziwy...
i w temacie kina to więcej nie mam do powiedzenia ...na dziś...
miłego dnia
M.
 

Qon

Eksperfekcjonista
VIP
Dołączył
21 Grudzień 2006
Posty
7 886
Punkty reakcji
184
Miasto
Alpha Centauri
"Szymon Mag" Ben Hopkins (ten od "9 żywotów Tomasza Katza") - magia w tytule, fabule i na ekranie. Rewelacyjna muzyka, rewelacyjne zdjęcia, rewelacyjna gra aktorów. Z fabułą i scenariuszem jest już gorzej, ale również całkiem nieźle. Nie mam jedynie pojęcia dlaczego ten film i jego reżyser są tak mało znani.
Kilka razy przymierzałem się żeby go wypożyczyć, zawsze wybierałem co innego, a teraz nie mam czasu zajrzeć do wypożyczalni BB) .
Ja teraz jadę Zanussim. Wreszcie obejrzałem "Barwy ochronne" i nie zawiodłem się, I liga światowego kina tego okresu. "Dotknięcie ręki" - na razie obejrzałem połowę, film z początku lat 90tych, wyraźnie gorszy, niezbyt oryginalny i jakiś taki miałki. O dziwo żonie się podoba. Krzychu ma jeszcze szansę, zobaczymy co będzie w drugiej części. Aha, może też odrzuca mnie od tego filmu Max von Sydow, którego średnio trawię - jest stworzony do roli nudnych starców...
 

Raoul D

I'm a passenger, and I ride and I ride
Dołączył
29 Marzec 2008
Posty
1 010
Punkty reakcji
0
Ostatnio obejrzałem:

"Trzy kolory : Niebieski" - świetna muzyka, dobra fabuła. Niezwykły klimat, jednak czegoś tu brakowało. Bardzo dobry ale widziałem lepsze filmy Kieślowskiego.

"Popiół i Diament" Wajdy - miała być komunistyczna agitka, jednak nie rzucało się to w oczy. Sceny, które miały popierać komunizm Wajda zrobił tak jakby z przymusu, więc nie widać tutaj tak tego socrealizmu, który podobno reprezentowała książka Andrzejewskiego (nie czytałem). Film świetny, niektóre sceny zapamiętam na długo.

"Przekładaniec" także Wajdy - adaptacja opowiadania czy powieści Lema. Obejrzeć można, ale nic nadzwyczajnego.

"Kobiety na skraju załamania nerwowego" Almodóvara - długo zwlekałem z obejrzeniem filmu tego reżysera. Film okazał się miłą niespodzianką. Niegłupi, przyjemnie się ogląda. Polecam.

"Kret" Jodorowsky'ego - technicznie film leży. Nie udało się także stworzyć klimatu surrealistycznego (jak choćby w filmach Lyncha), jednak mimo tych wad film spodobał mi się (ku mojemu zdziwieniu). Dużo krwi i przemocy, nie jest to jednak takie głupie jak np. w "Pile" czy czymś podobnym.

"Pasja Ayn Rand" Menaula - film przeciętniak, choć jak na biografie to ciekawie zrobiona fabuła.

"Mulholland Drive" Lyncha - typowy film tego reżysera. Niezwykły klimat i genialna fabuła. Kto uwielbia Lyncha na pewno mu się spodoba.

"Danny Rose z Broadwayu" Allena - nie jest to ta sama klasa co "Anni Hall" czy "Zbrodnie i Wykroczenia" jednak obejrzeć warto.

"Bananas"również Allena - najgorszy film tego reżysera, który dotychczas wpadł mi w ręce. Zaledwie kilka śmiesznych scen, reszta słaba.
 

1699850

Chadzam sam, bez stada. Tak lubie, to mi odpowiada
Dołączył
8 Listopad 2006
Posty
6 585
Punkty reakcji
107
Wiek
37
Miasto
54.5°, 17.7°
Ja teraz jadę Zanussim. Wreszcie obejrzałem "Barwy ochronne" i nie zawiodłem się, I liga światowego kina tego okresu. "Dotknięcie ręki" - na razie obejrzałem połowę, film z początku lat 90tych, wyraźnie gorszy, niezbyt oryginalny i jakiś taki miałki. O dziwo żonie się podoba. Krzychu ma jeszcze szansę, zobaczymy co będzie w drugiej części. Aha, może też odrzuca mnie od tego filmu Max von Sydow, którego średnio trawię - jest stworzony do roli nudnych starców...
"Barwy ochronne" mam od dawna na celowniku. Na razie z Zanussiego widziałem chyba tylko "Iluminacje" i szczerze mówiąc - niespecjalnie mi się podobała.
Co do Maxa, to u Bergmana miał bardzo dobre role, ale u niego zawsze większe pole do popisu miały aktorki.

"Trzy kolory : Niebieski" - świetna muzyka, dobra fabuła. Niezwykły klimat, jednak czegoś tu brakowało. Bardzo dobry ale widziałem lepsze filmy Kieślowskiego.
Uwielbiam muzykę z tego filmu. Na niej jest właściwie oparty cały film. W tym filmie widać czym się różni dobry reżyser od zwykłego reżysera. 90% reżyserów zrobiło by z takiego tematu ckliwy kicz.

"Popiół i diament" mam zamiar obejrzeć dzisiaj.

"Kret" Jodorowsky'ego - technicznie film leży. Nie udało się także stworzyć klimatu surrealistycznego (jak choćby w filmach Lyncha), jednak mimo tych wad film spodobał mi się (ku mojemu zdziwieniu). Dużo krwi i przemocy, nie jest to jednak takie głupie jak np. w "Pile" czy czymś podobnym.
To inny surrealizm, taki Bunuelowski. Film ma swoje walory, ale zbytnio do gustu mi nie trafił (jak i surrealizm Bunuelowski)

"Mulholland Drive" Lyncha - typowy film tego reżysera. Niezwykły klimat i genialna fabuła. Kto uwielbia Lyncha na pewno mu się spodoba.
Film widziałem 100 razy i mam zamiar obejrzeć przynajmniej drugie tyle. Lynch centralnie trafił w moje gusta.


"Ucieczka z kina Wolność" - ten Marczewski to dobry reżyser. Drugi jego film oglądam i drugi na całkiem wysokim poziomie (pierwszy to "Weiser", coś w stylu "Pikniku pod Wiszącą Skałą", tylko moim zdaniem lepszy). Świetne wykorzystanie pomysłów z "Mistrza i Małgorzaty" i jednego z filmów Allena. PRL, główny bohater jest cenzorem. Pewnego dnia następuje bunt... materii. Postacie z jednego filmu puszczanego w kinie Wolność buntują się i odmawiają dalszej gry. Na dodatek przez miasto przechodzi dziwna "epidemia" - różni ludzie nagle zaczynają śpiewać arie operowe na ulicach... Jak widać pomysł świetny :) Wykonanie przyzwoite, choć czegoś jednak mi brakowało do pełni szczęścia... Polecam.
 

Caleb

VIP
VIP
Dołączył
3 Maj 2007
Posty
8 989
Punkty reakcji
206
Funny Games - ciekawy thriller. Mamy klasyczny przykład typowej, wesołej rodzinki, która przyjeżdża do domku nad jeziorem. Odwiedza ich dwójka nieznajomych, którzy zaczynają się bawić w makabryczne gierki. Jednocześnie cały czas zachowują stoicki spokój i wymuszają grzeczne maniery (świetne kreacje). Film ma pewne ukryte przesłania (jestem na etapie jego rozpracowywania). Poza tym, klimat. Film to dość realistyczny proces niszczenia ludzkiej psychiki. Z wesołej familii oprawcy powoli czynią zdezelowane ofiary, poddające się ich woli.

Boogie Nights - ciekawy, a zarazem trudny do zrealizowania pomysł. Młody chłopak, którego natura wyposażyła w spore gabaryty wkręca się w środowisko pornograficzne. Całość jest za bardzo rozciągnięta, czasem już czułem znudzenie. Mimo to można powiedzieć, że to dzieło ambitniejsze. Zakreślono problemy Ameryki przełomu lat 70/80, a także środowisko producentów kina erotycznego, którzy okazują się nie być wcale zdemoralizowani. Mimo niecodziennego stylu bycia i swojego zawodu każdy próbuje się odnaleźć w trudnej rzeczywistości. Jak mówiłem, ciekawy pomysł, ale można było to to skrócić w czasie.

I wreszcie mój ulubieniec z tej listy. Man on the moon z świetnym Carrey'em w roli głównej. Historia oparta jest na życiorysie komika Andy'ego Kauffmana, który dla rozkręcenia show potrafił zrobić wszystko. Widz sam nie wie co jest improwizacją głównego bohatera, a co właściwym zdarzeniem. Zaskakujący, dający do myślenia obraz.
 
Do góry