Wampiryzm emocjnalny a mówienie o problemach

Ajkiorka

Nowicjusz
Dołączył
23 Maj 2008
Posty
588
Punkty reakcji
1
Wiek
31
Miasto
Podkarpacie :P
Mam nadzieję, że nie zamieszczam tutaj żadnego offtop'u i że temat nie był jeszcze poruszany.

Mianowicie ostatnio w rozmowie z koleżanką usłyszałam, że byłam wampirem emocjonalnym. Nie, koleżanka nie jest żadnym psychologiem, żeby to stwierdzić, po prostu kiedyś czytała artykuł i stwierdziła, że tak właśnie ja się zachowywałam.
Chodzi o to, że na głos, wśród moich zaufanych przyjaciół, mówiłam co mnie dręczy, mówiłam ciągle, mówiłam dużo, być może ZA dużo, robiłam to nie dlatego, żeby sprawić, aby oni też poczuli się gorzej, robiłam tak, bo sama tym wołałam o pomoc. Owa znajoma powiedziała mi, że moje zachowanie sprawiało, że oni czuli się źle, ona tak to zauważyła. Gdzie więc jest granica pomiędzy owym 'wampiryzmem emocjonalnym', a po prostu normalną rozmową, mówieniem o problemach? Jeśli faktycznie byłam takim toksycznym przypadkiem, to nie chcę nim być już więcej, ale... fakt, faktem, że czasem ludzie rozmawiają ze sobą, bo potrzebują pomocy, chorobami cywilizacyjnymi są m.in. depresja, czy nerwica, czy to, że ktoś na przypadłości takowe cierpi już sprawia, że automatycznie można mu przypiąć tabliczkę 'wampir emocjonalny'? Czy może po prostu chodzi o niedouczenie, w tym przypadku niedoczytanie dokładnie tematu przez koleżankę? Można liczyć na pomoc i mówić, jeśli coś kogoś boli, czy lepiej kryć?
 

qasa

Nowicjusz
Dołączył
26 Październik 2008
Posty
75
Punkty reakcji
0
Wiek
29
Miasto
Polska ;)
Mam nadzieję, że nie zamieszczam tutaj żadnego offtop'u i że temat nie był jeszcze poruszany.

Mianowicie ostatnio w rozmowie z koleżanką usłyszałam, że byłam wampirem emocjonalnym. Nie, koleżanka nie jest żadnym psychologiem, żeby to stwierdzić, po prostu kiedyś czytała artykuł i stwierdziła, że tak właśnie ja się zachowywałam.
Chodzi o to, że na głos, wśród moich zaufanych przyjaciół, mówiłam co mnie dręczy, mówiłam ciągle, mówiłam dużo, być może ZA dużo, robiłam to nie dlatego, żeby sprawić, aby oni też poczuli się gorzej, robiłam tak, bo sama tym wołałam o pomoc. Owa znajoma powiedziała mi, że moje zachowanie sprawiało, że oni czuli się źle, ona tak to zauważyła. Gdzie więc jest granica pomiędzy owym 'wampiryzmem emocjonalnym', a po prostu normalną rozmową, mówieniem o problemach? Jeśli faktycznie byłam takim toksycznym przypadkiem, to nie chcę nim być już więcej, ale... fakt, faktem, że czasem ludzie rozmawiają ze sobą, bo potrzebują pomocy, chorobami cywilizacyjnymi są m.in. depresja, czy nerwica, czy to, że ktoś na przypadłości takowe cierpi już sprawia, że automatycznie można mu przypiąć tabliczkę 'wampir emocjonalny'? Czy może po prostu chodzi o niedouczenie, w tym przypadku niedoczytanie dokładnie tematu przez koleżankę? Można liczyć na pomoc i mówić, jeśli coś kogoś boli, czy lepiej kryć?

A więc zacznę od tego iż nie jestem jakimś tam ekspertem... Będzie możliwych coś takiego;
Kiedy chcemy kogoś uspokoić zazywczaj mówimy, spokojnym opanowanym tonem głosu: to działa. Tak więc jeżeli np. widzisz, że ktoś się śmieje tobie nagle też się pokazuje "banan" na ustach, jeżeli ktoś ziewa ty też.
To się nazywa odbicie neuronowe czy coś.
A więc gdy chcesz uspokoić kolegę/koleżankę która ma napad śmiechu nie może pierwsza ulec przed tym bo to on cie wciągnie, a to ty masz go uspokoić.

Jeżeli opowiadasz jakąś historie, byle jaką - wczuwasz się, żeby podkreślić swoje uczucia prawda? A więc gdy opowiadasz o swoich problemach, jesteś smutna, mętna. A połącz to z odbiciem neuronowym i wychodzi nam:
Że ty wywarłaś na nich takie odczucie i nie dałaś się złamać, -nie uległaś dlatego oni się czuli tak jak wtedy ty.

No i nie można ci za to przypisać "tabliczki wampira" bo to jest robione nie świadomie przez ludzi (nie wielu robi to świadomie).

Pozdro ;P
 

klemcia

Nowicjusz
Dołączył
9 Marzec 2010
Posty
69
Punkty reakcji
5
Chodzi o to, że na głos, wśród moich zaufanych przyjaciół, mówiłam co mnie dręczy, mówiłam ciągle, mówiłam dużo, być może ZA dużo, robiłam to nie dlatego, żeby sprawić, aby oni też poczuli się gorzej, robiłam tak, bo sama tym wołałam o pomoc. Owa znajoma powiedziała mi, że moje zachowanie sprawiało, że oni czuli się źle, ona tak to zauważyła.


Wydaje mi się ,że sami musimy określić sobie tą granice .Wspomniałas ,że" mówiłas ciągle i mówiłaś dużo", sama więc teraz zauważyłaś tą granicę. Owszem ,zwierzamy sie przeciez przyjaciołom ze swoich zmartwień ale ważne by nadmiernie nie obciążać ich swoimi problemami. Twoi przyjaciele też pewnie maja jakieś swoje problemy i pewnie tez chcieli by wysłuchania. Odnoszę wrażenie jakbyś była osoba wymagająca stałej troski. Z pewnymi problemami trzeba sobie radzić samemu bo postawa wiecznej cierpiętnicy może zmęczyć nawet przyjaciół.
 
Do góry