Tusk wyciąga ręce po sześciolatki

Benon

Nowicjusz
Dołączył
15 Styczeń 2007
Posty
141
Punkty reakcji
11
Tusk wyciąga ręce po sześciolatki

Jest bardzo prawdopodobne, że z inicjatywy rządu PO-PSL obowiązkiem szkolnym od roku szkolnego 2014/2015 zostaną objęte sześciolatki. 30 sierpnia 2013 roku Sejm przyjął stosowne zmiany w ustawie o systemie oświaty. Nowelizacja zostanie teraz przesłana do Senatu. I co w tym złego? [1]

Gdyby taka sytuacja miała miejsce na przykład dziesięć lat temu, pewnie nie robiłoby to na mnie większego wrażenia. Od sześciu, czy od siedmiu lat do szkoły? Rok w tę czy rok we w tę? Czy to taka wielka różnica? Przecież w tylu państwach na świecie sześciolatki chodzą do szkoły i nie słychać, żeby z tego powodu działa się im wielka krzywda. Teraz, kiedy od kilku lat jestem ojcem, zrewidowałem swoje poglądy w kwestii edukacji najmłodszych.

Na początek przeanalizujmy problem arytmetycznie. Tuskowy rząd - w szczególności sam premier i minister oświaty Krystyna Szumilas - chce wysłać dzieci do szkoły o jeden rok wcześniej. Jeden rok to dla sześciolatka aż jedna szósta jego życia. Premier Donald Tusk ma ukończone 56 lat, minister Krystyna Szumilas - 57 lat. Jedna szósta ich wieku to przeszło dziewięć lat. Można zatem powiedzieć, że 1 rok życia sześciolatka odpowiada przeszło 9-ciu latom życia osoby w wieku Pana Premiera czy Pani Minister. Czy Donald Tusk i Krystyna Szumilas chcieliby na przykład już dzisiaj być w takiej kondycji psychofizycznej w jakiej będą za 9 lat, czyli w wieku 65-ciu czy 66-ciu lat? Inne są możliwości 65-latka i inne - 55-latka, tak jak odmienne są możliwości sześciolatka i siedmiolatka. Dlatego wymagania stawiane człowiekowi muszą być adekwatne do okresu rozwojowego, w którym się on znajduje.

Skupmy się teraz na dzieciach. W organizmie dziecka będącego w przedziale wiekowym mniej więcej: pięć i pół - sześć i pół roku życia (różnice indywidualne), rozpoczyna się tak zwany skok rozwojowy, czyli intensywne zmiany fizyczne i psychiczne. Proces ten trwa około 6 miesięcy. Ciało i umysł dziecka po skoku rozwojowym są dojrzalsze i sprawniejsze niż przed skokiem. Wiele dzieci rozpoczynających naukę szkolną w roku ukończenia sześciu lat będzie się wtedy znajdowało jeszcze przed lub w trakcie skoku rozwojowego (rozpiętość wiekowa dzieci dnia 1 września: 5 lat i 8 mies. - 6 lat i 8 mies.). Natomiast większość dzieci rozpoczynających naukę szkolną w roku ukończenia siedmiu lat będzie już miała skok rozwojowy za sobą. [2]

Uważam, że w warunkach społeczno-ekonomicznych obecnie panujących w naszym kraju jest lepiej dla dziecka, kiedy rozpoczyna naukę w szkole po zakończeniu skoku rozwojowego. Poniżej przedstawiam przesłanki, które skłoniły mnie do przyjęcia takiego poglądu.

1. Dziecko przed lub w trakcie skoku rozwojowego jest mniej odporne na stres. Przejście dziecka z przedszkola do szkoły, związane ze zmianą miejsca i zmianą nauczyciela ("mojej pani", jak mówią dzieci) jest dla niego z pewnością sytuacją stresogenną.

2. Zwieracze dziecka przed lub w trakcie skoku rozwojowego są mniej wytrzymałe. Takie dziecko nie może długo wstrzymywać swoich potrzeb fizjologicznych. Wobec tego sześciolatek musi mieć prawo wychodzenia do toalety w czasie lekcji. Ile sal lekcyjnych, w których mają się uczyć sześciolatki wyposażonych jest w wejście prowadzące bezpośrednio do toalety (tak jak w przedszkolach)? Jeżeli wejście do toalety znajduje się w korytarzu, to nauczyciel nie ma możliwości właściwego dozorowania malucha, który wyszedł za potrzebą, gdyż musiałby w tym celu pozostawić bez opieki resztę dzieci w klasie. W ilu szkołach znajdują się toalety przystosowane do wzrostu sześciolatków?

3. Dziecko przed lub w trakcie skoku rozwojowego ma mniejszą pojemność żołądka i odporność na głód. Ile szkół jest wyposażonych w zaplecze umożliwiające wydawanie sześcioletnim dzieciom i konsumpcję przez nie (także w sali lekcyjnej) odpowiednich, zdrowych posiłków i ciepłych napojów?

4. Układ kostny i mięśniowy dziecka przed lub w trakcie skoku rozwojowego jest słabszy. W związku z tym sześciolatki trzeba szczególnie chronić przed dźwiganiem nadmiernych ciężarów. Ile klas wyposażonych jest w szafki o dostatecznej pojemności, umożliwiające dzieciom pozostawienie w szkole części przyborów i podręczników. W ilu placówkach sześciolatek może pozostawić po zajęciach, w szatni lub w klasie, buty do chodzenia po szkole? Dlaczego rząd nie doprowadził do przyjęcia normy określającej dopuszczalną maksymalną masę uczniowskiego tornistra? Może dlatego, iż zdaje sobie sprawę, że wbrew temu co głosi wyposażenie szkół jest niedostateczne, i że z tego powodu wspomniana norma byłaby notorycznie przekraczana? Wprawdzie Główny Inspektor Sanitarny zaleca, aby masa uczniowskiego tornistra nie przekraczała 10 do 15% masy ciała ucznia, ale to zalecenie nie ma mocy wiążącej i za jego nieprzestrzeganie nie grożą szkołom żadne konsekwencje. [3]

5. Dziecko przed lub w trakcie skoku rozwojowego posiada mniejszą zdolność oceny zagrożenia i przewidywania skutków swoich działań. Dlatego przeciętny sześciolatek wymaga ściślejszego nadzoru niż siedmiolatek. Ma to odzwierciedlenie w polskim prawodawstwie. Między innymi art. 106 kodeksu wykroczeń stanowi:
"Kto, mając obowiązek opieki lub nadzoru nad małoletnim do lat 7 (wytłuszczenie moje) albo nad inną osobą niezdolną rozpoznać lub obronić się przed niebezpieczeństwem, dopuszcza do jej przebywania w okolicznościach niebezpiecznych dla zdrowia człowieka, podlega karze grzywny albo karze nagany."
Jedna osoba - nauczyciel - może mieć trudności z zapewnieniem właściwej opieki dwudziestu kilku sześciolatkom w klasie. Jako przykład podam opisany w punkcie 2 problem załatwiania potrzeb fizjologicznych przez dzieci. Zresztą nauczyciel też musi iść raz na jakiś czas do toalety. W przedszkolach zatrudniane są osoby pełniące funkcję tzw. pomocy przedszkolnej. W ilu szkołach utworzono analogiczne etaty pomocy nauczyciela pierwszej klasy?
A ile szkół jest w stanie zapewnić sześciolatkom należytą opiekę świetlicową? Dziecko w tym wieku nie może przecież samo wracać ze szkoły do domu i czekać tam na przyjście z pracy rodziców.

6. Dziecko przed lub w trakcie skoku rozwojowego szybciej się męczy podczas ćwiczeń w pisaniu. A to dlatego, że jeszcze się u niego nie zaczął lub dopiero trwa pierwszy etap kostnienia nadgarstka. Nie oznacza to, że sześciolatek nie powinien uczyć się pisania. Jednak z lektury nowej podstawy programowej wynika dla mnie, że od sześciolatka-pierwszoklasisty wymaga się, aby w dziedzinie czytania i pisania opanował w ciągu roku tyle, ile ja miałem przyswoić w dwa lata chodząc najpierw rok do zerówki, a potem rok do pierwszej klasy. Sądzę, że taka przyspieszona alfabetyzacja będzie dla przeciętnego sześciolatka traumatyczną harówką ponad jego siły. [4]

7. Uczenie sześciolatków wymaga od nauczyciela innych umiejętności, w tym umiejętności praktycznych, niż edukowanie siedmiolatków. Wynika to ze wspomnianych różnic rozwojowych, przejawiających się między innymi w mniejszych zdolnościach koncentracji uwagi, panowania nad emocjami, spostrzegania, zapamiętywania oraz w mniejszej odporności na zmęczenie dzieci przed lub w trakcie skoku rozwojowego. Ministerstwo Edukacji Narodowej zapewnia, że nauczyciele pracujący w szkołach posiadają odpowiednie kwalifikacje do pracy z dziećmi młodszymi. A ja pytam się: ile godzin praktyk z sześciolatkami (w dotychczasowych zerówkach) odbyli w ramach zdobywania kwalifikacji nauczyciele, którzy do tej pory uczyli przede wszystkim siedmiolatki i dzieci starsze?

I jeszcze jedna uwaga. Ten komu rzeczywiście zależy na dobru dzieci, tak poważną reformę jak wysłanie sześciolatków do szkół powinien zacząć od solidnego przygotowania infrastruktury. Wspominałem już o toaletach, szafkach i świetlicach. Czas najwyższy poświęcić więcej uwagi salom lekcyjnym. Według zaleceń władz Bawarii na jednego ucznia w klasie powinny przypadać przynajmniej 2 metry kwadratowe powierzchni i przynajmniej 6 metrów sześciennych przestrzeni; polski urzędnik z ministerstwa oświaty w odpowiedzi na interpelację poselską podał nawet wartość 2,5-3 metry kwadratowe na ucznia. W ilu polskich szkołach spełnione są te normatywy? W czasach Tuska słyszy się przede wszystkim o likwidacji szkół, a nie o ich budowie i rozbudowie. Wbrew pozorom, niż demograficzny jaki nas dotyka powinien skłaniać mądre władze do rozwijania bazy opiekuńczo-edukacyjnej, bo to jest bodziec zachęcający obywateli do posiadania potomstwa. [5], [6]

Pragnę oznajmić, że jestem autentycznym zwolennikiem edukacji sześciolatków. Ale uważam, że w aktualnej sytuacji Polski lepszym miejscem do tego celu od szkół są przedszkola z zerówkami, w których program edukacji powinien obejmować podstawy czytania, pisania i liczenia. Być może należałoby również wprowadzić więcej elementów edukacyjnych - oczywiście w formie zabawowej - już w przedszkolnej grupie pięciolatków.

Na stronie internetowej Kancelarii Prezesa Rady Ministrów można przeczytać następujące uzasadnienie posłania sześciolatków do szkół:

"Rozwiązanie takie przede wszystkim zapewnia wyrównanie szans edukacyjnych dzieci pochodzących ze środowisk o różnym kapitale kulturowym. Dzieci, które idą wcześniej do szkoły zyskują dostęp do lepszej niż w przedszkolu infrastruktury naukowej (darmowa nauka języka obcego i zajęcia pozalekcyjne), sportowej (boiska i place zabaw) oraz informatycznej." [7]

W związku z wątpliwościami, które przedstawiłem wyżej, nie przekonują mnie te argumenty tuskowego rządu. W moim przekonaniu wprowadzana na siłę przez rząd PO-PSL reforma może spowodować u wielu sześciolatków uprzedzenia, fobie, nerwice i agresję (w tym autoagresję), a także regres mentalny lub spowolnienie rozwoju. Zaburzenia te mogą mieć wpływ na całe późniejsze życie dzieci, które padną ofiarą eksperymentu oświatowego prowadzonego przez obecne władze.

Myślmy o dzieciach, ale pamiętajmy też o sobie. Za dwadzieścia, trzydzieści lat, kiedy wielu z nas osiągnie wiek podeszły, dzieci które obejmie reforma Tuska (jeśli wejdzie w życie) będą już aktywne zawodowo. Jeżeli wówczas salowy w szpitalu spoliczkuje nas, gdy rozlejemy zupę na pościel, albo pielęgniarka źle nam odmierzy lekarstwo, bądź urzędnik w ZUS-ie czy innym OFE niewłaściwie nam policzy emeryturę, czy winniśmy mieć wtedy pretensje tylko do nich, czy także do autorów reformy, która spaczyła ich rozwój? Na pewno powinniśmy mieć wówczas wyrzuty do siebie, jeżeli teraz nie dość energicznie sprzeciwiamy się ryzykownym planom rządu.

Jaki jest rzeczywisty cel reformy oświatowej Tuska? Dlaczego Tusk wyciąga ręce po sześciolatki? Jestem przekonany, że w działaniach obecnego premiera nie chodzi o dobro dzieci, ale o podtrzymanie padającego systemu finansów publicznych: uczniowie rok wcześniej skończą edukację, pójdą szybciej do pracy i będą dłużej pracowali, w związku z czym wniosą do kasy publicznej więcej podatków i parapodatków, a pobiorą z niej mniej zapomóg.

Tego typu pomysły na pozyskanie i zaoszczędzenie publicznych pieniędzy kosztem harmonijnego rozwoju dzieci oceniam jako cyniczne i niegodziwe.

Osobiście wolałbym, aby Tusk skazał mnie na rok pracy więcej, podwyższając mój wiek emerytalny nie do 67 a do 68 lat, niż żeby moje dziecko i inne maluchy zmuszane były do pójścia o jeden rok wcześniej do słabo przygotowanych na tę okoliczność szkół.

Ostateczne postanowienia w sprawie sześciolatków na razie nie zapadły. Znowelizowana ustawa musi być przyjęta przez Senat i podpisana przez Prezydenta. Być może Tusk wycofa się jeszcze ze swojego planu? Widzi przecież, że Polacy zaczynają się od niego odwracać. A wprowadzenie obowiązku chodzenia sześcioletnich dzieci do szkół poparcia mu raczej nie przysporzy - w roku szkolnym 2012/2013, kiedy decyzja o wysłaniu sześciolatka do szkoły zależała od rodziców, do pierwszej klasy poszło zaledwie 17,62% dzieci w tym wieku, a w roku 2013/2014 według szacunkowych danych pójdzie około 15%, czyli jeszcze mniej. [8], [9]

Warto zwrócić uwagę, że posłowie mają obecnie szansę dopuszczenia Polaków do głosu w kwestii sześciolatków, bowiem w czerwcu bieżącego roku do Sejmu trafił wniosek fundacji "Rzecznik praw rodziców" w sprawie przeprowadzenia referendum, w którym jedno z pytań dotyczy obowiązku szkolnego dla sześcioletnich dzieci. Pod wspomnianym wnioskiem podpisało się prawie 950 tys. obywateli. [10]

Mam nadzieję, że rankiem dnia 1 września 2014 roku i w następnych latach polskie sześciolatki pójdą pod opieką swoich rodziców nie do szkół a do przedszkoli.
 

danielr9

Wyjadacz
Dołączył
10 Kwiecień 2007
Posty
6 519
Punkty reakcji
321
Wiek
40
Miasto
KRAKÓW
W Japonii czy Korei Południowej dzieci już od dawna rozpoczynają edukację w wieku 6 lat.
Ten przykład pokazuje, że nie ma obawy o zdrowie dzieci. Wszystko jest kwestią tego jak będzie wyglądał program nauczania tych rozpoczynających szkołę. W Irlandii szkoła rozpoczyna się w wieku 4 lat i są to bardzo luźne zajęcia i nauka języków w formie zabawy.
Dziś wielu ekspertów uważa np, że z powodzeniem program 3 klas gimnazjalnych i 3 klas szkoły średniej można streścić do łącznie 4 lat bez uszczerbku na wiedzy uczniów. Tu jest większy problem edukacji w Polsce a nie wczesne rozpoczynanie szkoły.
Jeżeli Rząd chce aby coraz młodsi ludzie rozpoczynali pracę to powinien skrócić ten właśnie okres edukacji młodzieży.
 

Benon

Nowicjusz
Dołączył
15 Styczeń 2007
Posty
141
Punkty reakcji
11
danielr9 napisał:
W Japonii czy Korei Południowej dzieci już od dawna rozpoczynają edukację w wieku 6 lat. Ten przykład pokazuje, że nie ma obawy o zdrowie dzieci.
Przykład Japonii chyba nie bardzo pokazuje, że nie ma obawy. Jest tam bardzo wysoki odsetek dzieci z depresją szkolną i popełniających samobójstwo w związku z niepowodzeniami edukacyjnymi.
 

danielr9

Wyjadacz
Dołączył
10 Kwiecień 2007
Posty
6 519
Punkty reakcji
321
Wiek
40
Miasto
KRAKÓW
Benon napisał:
W Japonii czy Korei Południowej dzieci już od dawna rozpoczynają edukację w wieku 6 lat. Ten przykład pokazuje, że nie ma obawy o zdrowie dzieci.
Przykład Japonii chyba nie bardzo pokazuje, że nie ma obawy. Jest tam bardzo wysoki odsetek dzieci z depresją szkolną i popełniających samobójstwo w związku z niepowodzeniami edukacyjnymi.
To ma związek z kulturą Japonii. Dzieci są tam bardzo wcześnie poddawane ostrej dyscyplinie.
 

annawes

Bywalec
Dołączył
21 Lipiec 2012
Posty
2 810
Punkty reakcji
101
Wcześniejsza edukacja to całkiem dobry pomysł-ze szkołami nie jest tak żle jak pisze autor.Mam w rodzinie dzieci-które poszły wcześniej o rok do 1-szej klasy i wyszło im to na dobre.Szkoda,że mój syn nie miał takiej szansy.
 

Luka Wars

Nowicjusz
Dołączył
1 Styczeń 2013
Posty
159
Punkty reakcji
11
Wiek
34
Miasto
Lublin
Wyjątkowo zgodzę się z danielem.

Sprawa na fali z powodu nadopiekuńczych mamusiek, które myślą, że pójście do szkoły wiąże się z końcem dzieciństwa. Dzieciom już w wieku 5 lat zaleca się zajęcia pozalekcyjne, aby w przyszłości mogły odnieść sukcesy w sztuce lub w sporcie. I nie musi to się wiązać z dyscypliną.
 

Bluesia

Bywalec
Dołączył
30 Marzec 2012
Posty
2 124
Punkty reakcji
127
Znajdzie się sześciolatek, który rewelacyjnie odnajdzie się w szkole, jak i siedmiolatek, którego otoczenie szkolne przytłoczy. Nie zawsze zależy to od wieku.
 

greggxx

Stały bywalec
Dołączył
1 Marzec 2011
Posty
580
Punkty reakcji
153
Nie trawię Tuska (Kaczyńskiego, Milera, Palikota i resztę ferajny również) ale z tymi sześciolatkami to dobry pomysł. Przynajmniej coś.
 

Bluesia

Bywalec
Dołączył
30 Marzec 2012
Posty
2 124
Punkty reakcji
127
Jeśli szkoła jest przygotowana, to bez znaczenia jest wiek dziecka. Wiele szkół takim wymaganiom sprosta. Wiele nie, bo od lat borykają się z trudnościami i nie ma na to wpływu sześciolatek.
 

Pestka_

Bywalec
Dołączył
4 Lipiec 2013
Posty
142
Punkty reakcji
46
jestem jak najbardziej w temacie, bo mój syn poszedł do zerówki jako 5-latek i zacznie pierwszą klasę w wieku lat 6.
Szkoła zaskoczyła mnie bardzo pozytywnie - od początku byłam jak najbardziej za tym, żeby poszedł do szkoły wcześniej, bardzo chciał, ale po pierwsze: on jest z początku stycznia, więc wiekowo niezbyt odstaje od kolegów z klasy (bo mają klasę łączoną, sztuk dzieci jest 25, z czego 6-letnich idących starym szlakiem jest 20, a 5-letnich tylko 5 - tych z początku roku, więc mój syn się załapał) - ale co do szkoły jeszcze: swietnie przygotowana, nauczycielka bardzo świadoma tego,że ma łączoną grupę (pozostałe 2 grupy oddziałów przedszkolnych to są już same 5-latki w grupie, albo same 6-latki, tylko myśmy trafili do grupy mieszanej tak jak mówię - ze względu na urodzenie na samym początku roku). Problemów się nie spodziewam za bardzo, bo młody świetnie sobie radzi i póki co jestem zadowolona. On chodził do przedszkola od 4 roku życia i najzwyczajniej w świecie się tam nudził, mój synek odstaje od rówieśników, on na przykład nie ogląda bajek tylko programy historyczne albo przyrodnicze, sam czyta jakieś proste teksty, umie pisać i ma bardzo analityczny umysł. Cieszę się, ze była taka możliwość, zeby szedł wcześniej do szkoły, po co hamować dziecko, które ma chęci i możliwości by się rozwijać.
Znajdzie się sześciolatek, który rewelacyjnie odnajdzie się w szkole, jak i siedmiolatek, którego otoczenie szkolne przytłoczy. Nie zawsze zależy to od wieku
dokładnie. duża w tym rola rodziców, aby pracować nad dzieckiem, by było w miarę swoich możliwości samodzielne w czym tylko może - to później procentuje w szkole.
Nie trawię Tuska (Kaczyńskiego, Milera, Palikota i resztę ferajny również) ale z tymi sześciolatkami to dobry pomysł. Przynajmniej coś.
zgadzam się.
 

Bluesia

Bywalec
Dołączył
30 Marzec 2012
Posty
2 124
Punkty reakcji
127
Pestka_ napisał:
dokładnie. duża w tym rola rodziców, aby pracować nad dzieckiem, by było w miarę swoich możliwości samodzielne w czym tylko może - to później procentuje w szkole.
Tak naprawdę, by dziecko dobrze czuło się w jakimkolwiek miejscu, w tym i w szkole potrzeba pracy wielu ludzi i niemało czynników zewnętrznych.
Decyzja o posłaniu sześciolatków do szkoły, jak wiele innych niesie plusy i minusy. Niestety Polacy częściej widzą te drugie i mają tendencję do narzekania. Jakoś lubimy czarne barwy i wszystko na "nie".
 

Wilk_LancaSter

wiek jest zmienną niezależną, od której wiele zale
Dołączył
18 Luty 2012
Posty
3 319
Punkty reakcji
40
Bluesia nie pachnie mi przewrażliwioną mamuśką. Benon na pewno mamuśką nie jest i popdnosi dużo spraw, związanych z wcześniejszym niż dotąd rozpoczęciem nauki szkolnej prze polskie dzieci.
Niestety, nie wiem dlaczego "reforma" nauczania w Polsce ma polegać na zmianie przede wszystkim czasu nauczania. Chętnie przeczytałbym coś o celach kształcenia i wychowania, o treściach programów i innych ważnych rzeczach.
Przyznaję rację Bluesi, że okres i poziom dojrzewania jest u ludzi zróżnicowany. A i u dorosłych nawet osiemdziesięcilatek może mieć pstro w głowie, niemniej infrastruktura szkoły musi być dostosowana do poptrzeb uczniów.
 

danielr9

Wyjadacz
Dołączył
10 Kwiecień 2007
Posty
6 519
Punkty reakcji
321
Wiek
40
Miasto
KRAKÓW
Np. w Irlandii mają taki system edukacji, że człowiek idąc na studia nie robi mgr tylko po 3 latach inżyniera.
To jest traktowane jako stopień odpowiadający wyższemu wyksztłceniu i taki czlowiek zaczyna pracę w wieku 22 lat.
Magistra robi się w zasadzie tylko po to żeby np. móc uczyć w szkołach.....
A u nas? 5 lat studiów, które możnaby spokojnie ścisnać do 3 odejmując durne fakultety i inne.

Ja jestem tego zdania, że człowiek mający te 22 lata powinien zaczynać pracę i swoje życie.
Dlatego warto posyłać dzieci od 6 lat....ale szczerze mówiąc nie stosowałbym tu obowiązku i pozostawił tą kwestię na razie woli rodziców.
Czyli rodzic mógłby wybrać sam czy chce posłać w wieku 6 lat czy 7. Rodzic doskonale widzi jak rozwija się jego dziecko i czy jest gotowe.
Natomiast jest wiele do zrobienia w kwestii samego kształcenia które uważam, że jest karygodne.
Kreujący bezrobocie system edukacji wpływa bardzo negatywnie na stan naszej gospodarki.
 

Wilk_LancaSter

wiek jest zmienną niezależną, od której wiele zale
Dołączył
18 Luty 2012
Posty
3 319
Punkty reakcji
40
Pomysł, by to rodzice - w ramach ustawy - określali dojrzałość swoich dzieci do nauki w szkole uważam za dobry. Czasem przesunięcie początku nauczania o pół roku jest pożyteczne (np dziecko jest urodzone pod koniec roku, w którym kończy sześ ćlat - wtedy pójdzie do szkoły jako pięciolatek) .
 

Bluesia

Bywalec
Dołączył
30 Marzec 2012
Posty
2 124
Punkty reakcji
127
Wilk_LancaSter napisał:
Bluesia nie pachnie mi przewrażliwioną mamuśką.
No zapachy to dobieram w odpowiednich drogeriach ;) A tak poważnie to rzeczywiście słowa nadwrażliwośc i nadopiekuńczosć są mi obce. Jest czas na tulenie i kołysanki, jak i na wyfrunięcie z gniazda. A to, że kontrolujemy nasze dzieci i chcemy dla nich jak najlepiej, to normalne. Tylko trzeba się w tych normach utrzymać. Zbyt mało czy zbyt wiele to nie to, czego naszym dzieciom potrzeba.



Wilk_LancaSter napisał:
Niestety, nie wiem dlaczego "reforma" nauczania w Polsce ma polegać na zmianie przede wszystkim czasu nauczania. Chętnie przeczytałbym coś o celach kształcenia i wychowania, o treściach programów i innych ważnych rzeczach.
Tutaj musisz uderzyć przedmiotowo. Chyba, że chcesz poznać ogólne cele, to wystarczy wklepać w google, albo wejśc na stronę MEN. Tam znajdziesz wszystko. Od celów, po podstawę programową. A pomiędzy podział na przedmioty. Tylko musisz poszukać tej nowej. W szkołach podstawowych stara obejmuje tylko klasy szóste.



Wilk_LancaSter napisał:
Przyznaję rację Bluesi, że okres i poziom dojrzewania jest u ludzi zróżnicowany. A i u dorosłych nawet osiemdziesięcilatek może mieć pstro w głowie, niemniej infrastruktura szkoły musi być dostosowana do poptrzeb uczniów.
Szkoły, ktore ja znam - osobiście, z opowiadań itd. są przygotowane do przyjęcia sześciolatków. Ale zdaję sobie sprawę z tego, że nie wszędzie może tak być. Tylko sięgając wstecz i to dużo napiszę tak. Rodzice posyłali już wcześniej sześciolatki do szkoły i bazy przygotowawczej nie było. W mojej klasie było ich troje. To nieźle wykształceni i inteligentni ludzie. Traktowano ich tak samo jak siedmiolatki, czyli nas. Rodzice nie wymyślali. I co dali radę ? Oczywiście.

W szkole nie poradzi sobie to dziecko, które z czymś ma problemy, ale od tego mamy pedagogów, psychologów, nauczycieli i przede wszystkim rodziców, by niedociagnięcia albo nadrobić, albo w najwyższym stopniu zniwelować.

To moje zdanie - matki i patrząc na licznik to niedługo może babci.
 

quisquei

Nowicjusz
Dołączył
30 Październik 2012
Posty
194
Punkty reakcji
10
Czemu Polacy zawsze i wszędzie widza problem? Ja chyba w do tego Narodu nie pasuję. Ciągle Tusk to, Tusk tamto. Jeśli Państwo decyduje się posyłać sześciolatki do szkoły to ma ku temu jakieś powody! Nie widzę w tym żadnego problemu. Po prostu pośle moja córkę i tyle. Porównywanie 56 letniego Tuska do 6 letniego dziecka i proporcjonalne dodawanie im % ich wieku jest w ogóle nietrafione. Ale już ta analiza przygotowania sześciolatka do szkoły łącznie z badaniem jego zwieraczy jest już na prawdę typowym polskim narzekaniem. Czy na prawdę musimy przy każdej zmianie filozofować i szukać igły w całym?
 

Lampart

Nowicjusz
Dołączył
23 Czerwiec 2009
Posty
1 061
Punkty reakcji
21
Wiek
30
Miasto
Pireus
Wilk_LancaSter napisał:
Pomysł, by to rodzice - w ramach ustawy - określali dojrzałość swoich dzieci do nauki w szkole uważam za dobry. Czasem przesunięcie początku nauczania o pół roku jest pożyteczne (np dziecko jest urodzone pod koniec roku, w którym kończy sześ ćlat - wtedy pójdzie do szkoły jako pięciolatek) .
No i tak trzymać - oczywiście to również stworzy problemy bo rodzice zawsze uważają, że ich dziecko jest najzdolniejsze ale mimo to chyba popieram
 

Wilk_LancaSter

wiek jest zmienną niezależną, od której wiele zale
Dołączył
18 Luty 2012
Posty
3 319
Punkty reakcji
40
Dzisiaj pani minister Szumilas powiedziała w Sejmie, że dziecko pięcio - sześcioletnie ma bardzo chłonny umysł i łatwo przyswaja sobie wiedzę. A potem zapytała przed czym rodzice chcą bronić dzieci sześcioletnie; sugerowała, że przed szkolną wiedzą...

No, właśnie - niektórzy (wielu) rodzice woleliby zapełniać pamięć tych maluchów swoimi wartościami, bo obawiają się indoktrynacji dzieciątek przez szkołę w kierunku odmiennym od rodzicielskich oczekiwań.

NIK orzekła, że wiele szkół jest do przyjęcia sześciolatków nieprzygotowanych - nawet nagminny brak papieru toaletowego w ubikacjach uznaje się za ważny argument w ocenie stanu gotowości.
To może ważna sprawa, chociaż ciasnota jest okropniejsza - zmniejszenie liczebności uczniów zdaje się prowadzić do pomieszczenia dzieci z jednego miasta w j e d n e j szkole, a może i klasie. Złotego środka nie widać - tylko chęć zaoszczędzenia na oświacie widać gołym okiem.
 

Herbatniczek

dziadek dynamit (wnuk mnie tak nazwał)
Dołączył
5 Sierpień 2011
Posty
10 511
Punkty reakcji
172
na pewno część dzieci może nie mieć predyspozycji do nauki w młodszym wieku. Ale coś mi się wydaje że to też sprawa się rozbija o trzymanie na siłę dzieci pod kloszem, żeby tylko nie wymagać zbyt wiele bo dzieciństwo itp. Ale na pewno pamiętasz Wilku, że za naszych młodych lat od dzieci wymagano więcej, i nie chodzi o naukę w szkole ale o całokształt. Dzieci kiedyś były bardzie zaangażowane w pomocy w domu itp, były bardziej odpowiedzialne. A teraz moda na dzieciństwo jak najdłuższe, zakaz wymagania od dzieci, i mamy nowe pokolenia dzieci nieodpowiedzialnych, egoistycznych, egocentrycznych
 
Do góry